#0
Sasuke był na nocnym patrolu i z uwagą obserwował otoczenie. Jego ciemne tęczówki przesuwały się po okolicy, próbując dostrzec choćby najmniejszy ruch. Ubrany w ciemne, wojskowe spodnie i granatowy podkoszulek, nasłuchiwał każdego dźwięku. Silną dłoń zaciskał na pasku, do którego doczepione były dwa sztylety i samurajski miecz. Jego oddech był spokojny, a ruchy przemyślane. Musiał być czujny, bo wystarczyła chwila nieuwagi, by pogrzebać ich żywcem.
~Jeszcze godzina...
Powtarzał sobie, stojąc na piętrze opuszczonego budynku, z którego miał widok na całą ulicę, pobliski park i ogromne zabudowanie z napisem „Biblioteka". Mężczyzna potrafił czytać i znał to słowo, ale nie wiedział co ono znaczyło. Nigdy w tamtym domu nie był i jakoś mu się nie spieszyło. Wiedziały tylko, że tymczasowo koło tej budy znajdowała się ich siedziba.
-Sasuke... - Głos zabrał bliski przyjaciel bruneta, ściągając na siebie jego uwagę.
-Jeszcze nie twoja zmiana. - Suchy ton idealnie odzwierciedlał podejście mężczyzny do świata. On nie wierzył, że będzie lepiej. Starał się tylko robić co w jego mocy, by nie było gorzej.
-Wiem, ale nie mogłem spać. - Ciemne brwi wystartowały do góry. Rzadkością było usłyszeć takie słowa padające z jego ust. - Czuję... jakby coś miało się zdarzyć – kontynuował Naruto, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami. Wszyscy wiedzieli, że mężczyzna miał ten dar i jego słowa zawsze pokrywały się z nadchodzącymi zdarzeniami. Po kręgosłupie bruneta przeszedł zimny dreszcz, gdy na chwilę zerknął na przyjaciela.
-Coś...
-Czuję mrowienie na karku. - Posłał Sasuke wymowne spojrzenie. - Już dawno tego nie doświadczyłem – dokończył, pamiętając, że ostatni raz tak było przed spotkaniem Gaary i Temari. A wyszło im to na dobre.
-Idź coś zjeść przed wartą – pouczył go z kpiącym uśmiech, licząc na chwilę samotności.
-Masz szczęście, że jest późno, bo walka by cię nie ominęła – mruknął i poczochrał ciemne włosy przyjaciela, na którego głowie znajdowała się granatowa opaska.
Nie zdążył zrobić jednak kroku, gdy ciszę przeszył metaliczny odgłos dochodzący z ulicy. Obaj zareagowali w ułamku sekundy, kucając na krawędzi rozwalonego piętra. Brunet bez słów kiwnął na znak działania. Obaj wyczulili swoje zmysły gotowi do ataku. Sasuke dostrzegł przewrócony kosz na śmieci, zza którego wybiegła jasnowłosa postać. Jego źrenice rozszerzyły się na widok młodej kobiety. Nie sposób było ją wziąć za jedną z n i c h. Jej ruchy były bojowe, ale chaotyczne. Jakby chciała walczyć, ale nie potrafiła. Ona była taka...
~...ludzka.
Tyle wystarczyło brunetowi, by wyskoczyć na ulicę i dokonać „rzezi". Ciął martwe ciała jedno po drugim, ale co rusz zerkał na jasnowłosą, by upewnić się, że nic jej nie groziło. Do ataku przystąpił także blondyn, który z niekrytym uśmiechem satysfakcji przepoławiał jęczące trupy. Odór zgnilizny był tak wszechobecny, że nikomu już nawet nie przeszkadzał. Sasuke widział jak kobieta stała z trzęsącymi się rękoma i przerażeniem wymalowanym w oczach. Zmarszczył brwi, myśląc nad tym, skąd ona się urwała. Gdy skończył z ostatnim stworem, brutalnie złapał ją za ramię i szybko odciągnął kilka kroków, wiedząc co Naruto musiał zrobić. Kobieta ani razu nie pisnęła, co również dziwiło bruneta. Panikowała jakby nie wiedziała gdzie się znajdowała, ale i zachowywała się cicho, jakby zdawała sobie sprawę z zagrożenia.
-Kim jesteś?! - warknął Sasuke i potrząsnął drobnym ciałem. Przez ciemność ciężko było cokolwiek odróżnić w jej wyglądzie i dopiero płomienie palących się zwłok, pozwoliły Sasuke na ujrzenie jej twarzy. Miała delikatny nos, pucołowate policzki, twarz w serce i rude włosy.
-N-Nazywam się Sakura. Haruno Sakura.
Brunet miał zamiar dalej ją wypytywać, gdy przyłączył się Naruto, który troską i ciepłem pozwolił jej chociaż trochę odetchnąć.
-Sasuke. Zabierzmy ją w bezpieczne miejsce. Wtedy porozmawiamy.
-Ale...
-Jesteś człowiekiem? - Na pytanie blondyna energicznie kiwnęła głową. - Więc chodźmy.
Brunet idąc do kryjówki, cały czas trzymał ciepłe i nagie ramię kobiety, by w razie ataku mógł ją obezwładnić. Jakby nie brał pod uwagę faktu, że była od niego o połowę mniejsza i wychudzona.
Gdy znaleźli się w kryjówce, Naruto zabarykadował drzwi, a Sasuke podprowadził kobietę do kanapy, na którą brutalnie posadził. Dopiero, gdy rozbłysły jarzeniówki, Sakura dostrzegła gołe, betonowe ściany, starą kanapę, obdarty stół i sufit drugiego piętra. Zobaczyła też, że ściana po jej prawej miała osiem sztuk drzwi, z czego połowa była na piętrze, na które prowadziły metalowe schody.
Brunet usiadł na stoliku naprzeciwko kobiety i przypatrywał się jej, gdy ona badała wzrokiem pomieszczenie. Światło z żarówki pokazało Sasuke, że się mylił. Ona nie była ruda.
-Kim jesteś? Skąd pochodzisz? Z kim wędrujesz? - Grad pytań jakie wypowiedział Sasuke zmusiły jasnowłosą do skupienia uwagi na nim. Jej jasna twarz naznaczona była brudem, zmęczeniem i głodem. Figurę miała szczupłą i piersi ledwo odznaczały się po białą koszulką. Dopiero szersze biodra pozwoliły oszacować jej wiek i bynajmniej nie była nastolatką.
-Nazywam się Haruno Sakura – powtórzyła, ale na tym skończyła. Jej ramiona zdobiły liczne blizny i bandaże, czego Sasuke najbardziej się obawiał – mogła być zakażona.
-Zostałaś ugryziona? - Jego władczy ton powodował u niej gęsią skórkę. Jej wystraszone oczy biegały od bruneta do zbliżającego się Naruto. Sakura szybko pokręciła głową, bojąc się ataku ze strony ciemnowłosego mężczyzny.
-Z kim jesteś? - zapytał Sasuke, w ogóle nie biorąc pod uwagę faktu, że była sama. Kobiecie zadrżała warga i skuliła się w sobie. Widząc to, Naruto powoli usiadł koło niej i położył dłoń na jej ramieniu w celu pokazania wsparcia.
-Nazywam się Naruto, a to jest Sasuke. Nie chcemy cię skrzywdzić. Po prostu wolimy się upewnić, że nie jesteś dla nas zagrożeniem – powiedział słowa, które brunetowi nie przeszłyby przez gardło względem niej. Zielonooka otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła, gdy dostrzegła u mężczyzny ciąg liczb wyrytych na ramieniu. Naruto widząc jej wzrok szybko dodał: – Mam to od zawsze. Nie patrz na to, to nic takiego. - Posłał jej śliczny uśmiech. - To z kim wędrujesz?
Sakura jednak nie odpowiedziała, a szybko zerwała bandaż z przedramienia, na którym ukazał im się ciąg cyfr podobny do tego u Naruto. Sasuke z ciekawością zaczął mu się przypatrywać. Blondyn przesunął opuszką palca po „znaku" i spojrzał w zielone oczy.
-Co pamiętasz? - Na pytanie Naruto, Sakura wzruszyła ramionami i powiedziała jedno słowo, które wyjaśniło wszystko: „nic". Brunet z powrotem usiadł na blacie i zmarszczył brwi. Cały czas pamiętał dzień, w którym znaleźli Naruto. Chłopak był cały poobdzierany, brudny, głodny i nie pamiętał absolutnie nic ze swojego życia. Jedynym znakiem był metalowy wisiorek, który zawierał jego imię i nazwisko... No i tajemnicze cyfry, które także zdobiły jego ramię.
-Więc jesteś absolutnie sama? - Wolał się upewnić Sasuke. Nie mógł pozwolić, by ktokolwiek zagroził jego rodzinie.
-Tak. - Sakura postanowiła się otworzyć, widząc w blondynie bratnią duszę. Nie zdawała sobie sprawy, że do tej pory Naruto był jedyną osobą, która pojawiła się w ich życiu w niewyjaśnionych okolicznościach. - Obudziłam się kilka dni temu we wschodniej części miasta.
Sakura była dla nich zagadką.
Nagle drzwi na piętrze się otworzyły i oczom zgromadzonych ukazała się niebieskowłosa kobieta. W pierwszej chwili nie dostrzegła nic nowego, gdy jednak jej brązowe oczy ujrzały nowo przybyłą, stanęła w oszołomieniu.
-Konan! Chodź poznasz, Sakurę! - krzyk blondyna dotarł do niej z opóźnieniem. Brunet wcale się nie dziwił jej reakcji. W końcu od dołączenia Gaary i Temari nie spotkali żywego człowieka, a to już prawie dwa lata. Haruno pomimo strachu, poczuła także ciekawość. Podczas, gdy jasnowłosa obserwowała Konan, to Sasuke nie spuszczał wzroku z Haruno.
-Cześć. Jestem Konan. Nie zaszli ci za skórę? - Mimo zmieszania, czuła dozę ekscytacji. Starała się iść najwolniej jak potrafiła, ale i tak skończyło się na szybkim marszu.
-Yy – wymamrotała z zamkniętymi ustami. Ucieszyła się widząc dwóch mężczyzn, którzy uratowali jej życie, ale ogarnęła ją euforia na widok kobiety. W stosunku do blondyna i Konan czuła nikłą sympatię, ale gdy tylko zerkała w czarne oczy bruneta, zaraz jej ciało drętwiało i pociło się. Jego chłodne spojrzenie przewiercało ją na wskroś.
-Sakura jest zdrowa. Znaleźliśmy ją tu w pobliżu. Była całkowicie sama. - Dalszej rozmowy nie słyszała, była zbyt skupiona na brunecie.
Sasuke widział jak wystraszona co chwilę zerkała na niego. Jej drobne ramiona były opuszczone, plecy lekko zgarbione, a nogi zaciśnięte. Prawie nic się nie odzywała, tylko patrzyła. Widział drżenie jej dolnej wargi i zastanawiał się, czy to ze strachu, czy może z zimna.
-Kto jest na warcie? - Przedostał się do niego spokojny głos bratowej, na co blondyn podniósł się jak oparzony, krzyknął „lecę" i zniknął przy wejściu. - Jesteś głodna? - Stojąca Konan położyła dłoń na ramieniu Sakury, której wstyd było się do tego przyznać. Spuściła wzrok i kiwnęła głową w odpowiedzi na pytanie. - Sasuke idź spać. Ja się zaopiekuję Sakurą – powiedziała i pociągnęła młodą kobietę do góry.
-Dasz sobie radę? - Prowadząc Haruno do kuchni, tylko obejrzała się za siebie posyłając mężczyźnie litościwe spojrzenie. Konan nie musiała mieć dowodów, by zaakceptować nową. Weszły do pomieszczenia, które było pierwsze po prawej na parterze. Znajdowało się tu kilka szafek, lodówka, mikrofalówka i gazówka. Posadziła jasnowłosą na krześle, a sama wyciągnęła kilka misek i woreczków, zapalając wcześniej światło.
-Co byś zjadła? - zapytała, na co zielonooka złapała się za brzuch. Od kiedy się obudziła nie miała w ustach nic, co przypominałoby jedzenie: resztki ze śmietnika i woda.
-Wszystko co dasz.
Konan zagotowała w garnku wody i ponasypywała proszków do kilku miseczek. Czekając, postanowiła dowiedzieć się o gościu jak najwięcej.
-Więc... jak się tu znalazłaś? - Haruno westchnęła, obejmując się rękoma.
-Kilka dni temu... obudziłam się w opuszczonym mieszkaniu – powtórzyła to samo, co wcześniej opowiedziała mężczyznom. Ale nie czując presji poszła o krok dalej. Sięgnęła do kieszeni spodni, z których wyciągnęła medalion z naszyjnikiem. Położyła go na stole i widząc podekscytowany wzrok Konan, przesunęła rzecz w jej stronę.
-Nie wiem czy wiesz, ale Naruto pojawił się w naszej grupie w takich samych okolicznościach co ty – dokończyła i pozalewała wodą miseczki. Gdy była mała jadła prawdziwy posiłek, teraz jednak musiała zadowolić się substytutami. Energicznie mieszała pokarm, który zaraz stawiała na stole. Sakura czując zapach przełknęła ślinę. Żołądek podszedł jej do gardła. Niebieskowłosa położyła dwa talerze i łyżki. Wygłodniała Haruno rzuciła się na posiłek jak zwierzę.
-Oprócz mnie, Sasuke i Naruto znajdują się tutaj także Temari, Itachi, Shikamaru i Gaara. Poznasz ich już niedługo. Wszyscy traktujemy się tutaj jak rodzina. - Podczas, gdy Konan gadała jak najęta, Sakura zapychała pusty żołądek. - Poczekaj tutaj, dobrze? Nie odchodź. - Kobieta podniosła się z krzesła i wystartowała w stronę drzwi. Sakura słyszała jej kroki, zarówno na schodach jak i w pokoju nad kuchnią.
Gdy tylko Haruno najadła się, drzwi do pomieszczenia uchyliły się i zajrzała przez nie Konan.
-Już zjadłaś?
-Yhm...
-To chodź ze mną.
Jasnowłosa poszłaby za kobietą wszędzie. Nie dość, że ta ją nakarmiła, to jeszcze była dla niej dobra. Jak się okazało, nie musiały daleko iść, a tylko do pomieszczenia obok. Sakura nie zdziwiła się widząc łazienkę. Ona swojego przykrego zapachu nie czuła, ale doskonale zdawała sobie z niego sprawę.
-Mamy letnią wodę, także nie jest źle. Ubrania położyłam ci na sedesie, powinny pasować. Później wykombinujemy coś więcej. Pomóc ci z bandażami? - zapytała, nie zdając sobie sprawy, że różowowłosa pragnęła się załatwić.
-Dam sobie radę...
#
Sasuke zaraz po przebudzeniu zerknął na zegar, który wskazywał dziesiątą. Nie lubił długo spać i nawet nocny patrol nie był do tego wymówką. Szybko naciągnął dresowe spodnie i czarną koszulkę. Gdy tylko usłyszał głośną rozmowę, otworzył drzwi i zszedł na parter. Całą drogę patrzył na wszystkich po kolei.
-Szukasz kogoś? - Zadziorny głos starszego brata podniósł mu ciśnienie. Zanim zdążył jednak kontratakować, odezwała się siedząca na kanapie Konan.
-Sakura jeszcze śpi. - Ciemne spojrzenie zawędrowało na drzwi jedynego, dotąd wolnego, pokoju. Widząc ten wzrok, kobieta postanowiła dać ujście swoim obawom. - Przestań! Ona nie jest groźna.
-To się jeszcze okaże – mruknął, ignorując towarzystwo. Znalazł się w kuchni, gdzie dołączył do niego Itachi. Jemu też znudziło się gapienie na trenujących.
-Nie no, Sasuke. Nie mów mi, że boisz się małej dziewczynki.
Mężczyzna nie zareagował w żaden sposób na zaczepkę, a tylko zaczął przygotowywać śniadanie.
-Lepiej zapobiegać niż leczyć.
-Jasne, jasne... Było głosowanie.
-Tak? - Sasuke na chwilę zamarł. - I?
-Wszyscy opowiedzieli się za zatrzymaniem jej.
Itachi przerwał czekając na reakcję brata. Sam Sasuke nie wiedział, co powiedzieć.
-Z moim zdaniem się nie liczycie?
-Liczymy, ale wiemy, że i tak jesteś na nie. - Sasuke usiadł przy stole i spojrzał na brata, zastanawiając się, co powiedzieć.
-Nie jestem na nie... - wyjaśnił, a widząc uniesione brwi, kontynuował: – Ale jeśli będzie nam zagrażać, zabiję ją bez mrugnięcia okiem.
-Ociekający romantyzm – prychnął, na co Sasuke zmroził go wzrokiem.
-Uważaj.
-Itachi! - krzyknęła Temari, która trzasnęła drzwiami. W jej ciemno-zielonych oczach widniało poddenerwowanie. - Chodź szybko!
Zza jej pleców dochodziły stłumione odgłosy tłukących się przedmiotów, a trening ustał. Mężczyźni w oka mgnieniu zerwali się z miejsc i za kobietą skierowali do ostatniego pokoju na piętrze. Wszyscy zgromadzeni tłoczyli się przed drzwiami do pokoju Sakury, z którego dochodziły odgłosy bójki.
Sasuke przepchał się i z nożem w dłoni nacisnął klamkę. Uchylił się przed lecącym wazonem i podniósł dłoń pod szyję. Jego zimne spojrzenie przesuwało się po każdej latającej rzeczy, aż skupił na Sakurze. Sasuke zdziwiony otworzył usta, nie będąc do końca pewnym tego, co ujrzał. Haruno spała, trochę szamocząc się w pościeli. Brunet nie mógł uwierzyć w to, co działo się w pokoju. Po szybkiej analizie postanowił zbudzić kobietę, jakby przeczuwając, że to ona miała coś wspólnego z lewitującymi przedmiotami. Przemierzył pokój w trzech susach i oberwał książką nim usiadł na łóżku.
Szybko złapał Sakurę za ramiona jednocześnie wybudzając ją ze snu. Dopiero wtedy dotarło do Sasuke, że kobieta była nawet ładna. Jej skóra nie była już brudna, a nawet czymś pachniała. Jej krótkie włosy, mimo tego, że stały na cztery strony świata wyglądały uroczo. A gdy podniosła powieki, brunet ujrzał najzieleńsze spojrzenie jakie kiedykolwiek widział. Choć widział ich niewiele. Ta jednak była tak wystraszona, że odepchnęła od siebie mężczyznę z głuchym piskiem. Niestety coś o wiele bardziej hałasowało. Były to rzeczy, które jeszcze przed sekundą lewitowały. Teraz mężczyzna miał pewność co do swoich przypuszczeń.
~Tylko jak?
Odsunął się od niej widząc panikę rosnącą w jej oczach. Liczył na szybką interwencję Konan i nie przeliczył się. Niebieskowłosa w mgnieniu oka znalazła się koło jasnowłosej i zaczęła ją uspokajać. Głaskała ją po głowie i ramionach. Sama Sakura natomiast siedziała skulona w kącie i ze strachem wpatrywała się w drzwi. Brunet jeszcze nie widział, by ktoś się tak bał.
-Dobra, koniec przedstawienia. - Jednym ruchem udało się Temari wyrzucić wszystkich mężczyzn znajdujących się na piętrze. Sasuke postanowił nie robić takich cyrków i udał się do kuchni, by skończyć posiłek. Bądź co bądź był głodny.
-Sakura, Sakura... spokojnie. Jesteś bezpieczna. - Ton jakiego używała, pomógł. Haruno już po minucie opierała się o ścianę i z zamkniętymi oczami nabierała duże ilości powietrza. Jej czoło mokre było od potu, ale ręce telepały się z zimna. Dopiero, gdy zielone tęczówki spojrzały na kobietę, Sakura mogła dojrzeć zażenowanie.
-Coś... Coś się stało? - Nie wiedziała czego się spodziewać, więc Haruno przyjęła najgorszą opcję do świadomości. Podejrzewała, że chcieli ją wyrzucić, więc spuściła wzrok. Nawet nie liczył się dla niej w tej chwili bałagan jaki tutaj panował, choć Sakura rękę by dała sobie obciąć, że było czysto jak się kładła. - Przepraszam.
-Nic nie szkodzi, choć lepiej by było, gdybyśmy wiedzieli jak to się stało.
-Co się stało? - Jej ton był smutny, jakby rzeczywistość napierająca na świadomość była zbyt brutalna.
-Ten bałagan. Przyszliśmy tutaj, bo strasznie hałasowałaś, a zastaliśmy... latające rzeczy. A ty w najlepsze spałaś.
Sakura uniosła brwi i zepchnęła świadomość o wyruszeniu na drugi plan.
~Latające rzeczy?
Przechyliła głowę w lewą stronę, nie do końca pojmując słowa niebieskowłosej. Zmarszczyła brwi i jeszcze raz przesunęła wzrokiem po pokoju. Wiele rzeczy było zniszczonych lub po prostu leżały gdzieś, gdzie nie powinny. Jednak im bardziej Haruno próbowała sobie wyjaśnić te zjawiska, tym do bardziej niedorzecznych faktów dochodziła.
-Nie wiemy jak to zrobiłaś, ale nie martw się... coś wymyślimy. - Ponownie pogłaskała jasnowłosą po głowie i pocałowała w czoło. - A tymczasem, witaj w Akatsuki.
-Akatsuki?
Konan zaśmiała się, czego Sakura nie pojmowała.
-Tak na siebie mówimy. Większość z nas albo nie ma, albo nie pamięta swojego nazwiska, więc mówimy po prostu... na przykład Konan z Akatsuki. Teraz ty jesteś Sakura z Akatsuki.
Sakurze łzy zaczęły płynąć ciurkiem po policzkach, nim ona zdążyła je powstrzymać. Była tak wzruszona i jednocześnie szczęśliwa, że ciężko jej było złapać oddech.
-W-Więc... - Pociągnęła nosem i przetarła oczy w najbardziej niekulturalny sposób. - Nie muszę odchodzić?
-Oczywiście, że nie! Skąd ci to przyszło to głowy? Aj aj aj aj. Zbieraj się na śniadanie. - Konan wstała z szerokim uśmiechem i wyciągnęła do kobiety dłoń. - Jestem głodna jak wilk!
-Czekaj! - krzyknęła i błyskawicznie wstała równając zielone oczy z brązowymi. - Dlaczego akurat Akatsuki?
-Czyż to nie oczywiste? Gdy zaczyna się brzask, zaczyna się bezpieczniejsze życie.
#
Jasnowłosa sprzątała skutki swoich snów, które doprowadziły do takich zniszczeń. Jeszcze nigdy nie zastanawiała się nad tym brudem, który rozsiewała dokoła, ale tam gdzie nocowała, pozostawała na maksymalnie dzień, więc nie sprzątała. Odkładała wszystkie rzeczy na swoje miejsca, a te zepsute chowała pod łóżkiem. Była już po śniadaniu i ciągle miała rumieńce na policzkach z powodu nowych przyjaciół. Oprócz Sasuke wszyscy zaakceptowali ją bez żadnego mruknięcia. Ale nie winiła go. Żyli w tak niebezpiecznych czasach, że nie dziwiła się jego podejściu. Ale czuła, że mimo zrozumienia, nie zaprzyjaźnią się.
Nagle ktoś zapukał do jej drzwi. Odwróciła się powoli i cichutko zezwoliła na wejście. Przez szparę w drzwiach zaglądał Shikamaru, głównodowodzący ich grupą. Choć on sam uważał, że to Sasuke był głową tego klanu.
-Mogę na sekundkę?
-Pewnie, zapraszam. - Szybko poprawiła łóżko, na które wskazała zaraz dłonią. - Siadaj.
-Umiesz czytać? - Na to pytanie, Haruno bez mrugnięcia okiem kiwnęła głową. - Znalazłem kilka rzeczy, które mogą się przydać podczas... badań nad tobą.
-Badań?
-Wiesz co to telekineza? - Tym razem jej odpowiedź była przecząca. Shikamaru powoli otworzył książkę na stronie, gdzie znajdowała się zakładka. - Zgodnie ze słownikiem jest to „zdolność przesuwania przedmiotów siłą umysłu". Sądzę więc, że ten cały bałagan, który spowodowałaś, to najzwyczajniej w świecie telekineza.
-Najzwyczajniej? - Sakura czepiła się tego słowa, nie bardzo widząc jego zastosowanie w kontekście zdania. - Poza tym... siłą umysłu. Nie jest dokładnie określone czy za pomocą świadomości czy podświadomości?
-Na ten temat nie ma tutaj nic... Chyba, że sama znajdziesz. - Położył książkę na jej kolanach i wstał. - Jeżeli będziesz miała jakiekolwiek pytania, wbijaj śmiało. Z Tem mamy pokój zaraz pod tobą. Do miłego.
Sakura przeglądała kartka po kartce, aż doszła do konkretnego tematu. Niestety podczas czytania tekstu, natrafiła na kilka niezrozumiałych słów, a to z kolei było problemem do głębszej analizy jej przypadłości.
#
Sasuke czyścił swoją katanę, gdy na dach wszedł Shikamaru. Zerknął na niego kątem oka, po czym wrócił do obserwowania okolicy.
-Nie rozumiem, dlaczego lubisz tu przesiadywać? Na dole jest o wiele zabawniej.
-Wolę mieć oko na wszystko.
-I ty się dziwisz, że jesteś przywódcą? - Pytanie było całkowicie retoryczne, ale Sasuke czuł się zobligowany do odpowiedzi.
-Nie jestem.
-Jesteś, jesteś... - Shikamaru usiadł na betonie i oparł się o ścianę, wyciągając z kieszeni paczkę fajek. Brunet często zastanawiał się skąd jego przyjaciel ciągle je miał, ale nigdy nie pytał. - Wybraliśmy cię w demokratycznych wyborach.
-Do czego pijesz? - Ciemne tęczówki zrównały się ze sobą, tworząc lekkie napięcie. Sasuke wiedział, że leniwy Shikamaru nie gadał niepotrzebnie, a już tym bardziej nie przyłaziłby na dach, by tylko rozprawiać o przywództwie.
-Ty będziesz odpowiadał za Sakurę.
-Zapomnij – warknięcie powstrzymałoby od dalszej rozmowy każdego normalnego człowieka, ale nie Shikamaru.
-Będzie miała pytania, na które ty odpowiesz.
Sasuke nie mógł uwierzyć, jak sprawnie udało się palaczowi zmusić go do roli niańki. A przecież on nawet z nim nie dyskutował, tylko podyktował zadania.
-Chyba sobie żartujesz? Dlaczego to ja mam być...
-Jesteś szefem, no i to ty ją znalazłeś.
-Chyba zaczynam żałować – mruknął Sasuke do siebie, nie zdając sobie sprawy z wagi wypowiadanych słów. Shikamaru posłał mu poważne spojrzenie jakby chciał mu przekazać, że Sakura jest nietykalna. Nie rozumiał ich.
~Ledwo ją znają...
Sasuke westchnął i przymknąwszy oczy, oparł głowę o ścianę. Miecz spoczął na kolanach, jak w oczekiwaniu na użycie.
-Dlaczego ja? - powtórzył się. - Konan ma więcej cierpliwości. Naruto zrobi to sto razy chętniej niż ja. Ty potrafiłbyś jej więcej wyjaśnić.
Argumenty, których ciemnowłosy użył były silne, ale nie na tyle, by zmienić nastawienie stratega.
-Ale ty jesteś najsprawniejszy z rodziny. - Letni wiatr rozwiał niesforne, czarne włosy, przerywając tym samym kontakt wzrokowy między przyjaciółmi. Obaj siedzieli w podkoszulkach i długich spodniach. Bez rękawów było im chłodniej w to upalne lato, ale w razie ataku spodnie były bardziej praktyczne. - Sam widziałeś co ona potrafiła. Jeżeli doszłoby do tego, gdyby nie było ciebie... Nie chcę narażać ani Konan, ani tym bardziej Temari. Gaara jest dość niski i... wątły. Jeżeli Sakura zacznie przesuwać o wiele większe przedmioty niż książki czy wazony, to może być źle.
-Rozumiem więc, że mam robić za jej niańkę, a waszą ochronę.
-No nie... aż tyle zadań to za dużo nawet jak na ciebie – ironia płynąca z ust szatyna sprawiła, że Sasuke posłał mu pełne litości spojrzenie.
-Poza tym... podejrzewam, że Sakura będzie chciała się udać do biblioteki.
Na nieszczęście Sasuke, podejrzenia Shikamaru spełniły się szybciej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać.
#
-Ale po co ty tam chcesz iść? - Mężczyzna nie miał najmniejszej ochoty na spełnianie zachcianek kobiety, która stała przed nim ze strachem w oczach. Widział to, mimo iż tak skrzętnie próbowała to ukryć. Źrenice lekko drgały, a nogi telepały się. Czuł jej strach.
To go trochę zastanawiało, bo przecież nie zrobił jej nic krzywdzącego.
Sasuke zmierzył ją od góry do dołu po raz kolejny i nie mógł uwierzyć, że stała przed nim roztelepana i rozdygotana z drgającą wargą. Jej spocone dłonie zaciskały się w okolicy talii.
-Zdajesz sobie sprawę, że zbliża się wieczór? - Sakura kiwnęła głową patrząc pod nogi. - Czego ty w ogóle chcesz z biblioteki?
Brunet włożył dłonie do kieszeni i z ciekawością patrzył na małą osóbkę. Fakt, że byli sami sprawiał, że była jeszcze bardziej speszona. Kobieta nie wiedziała co gorsze: rozmowa przy osobach trzecich, którzy mogliby nasłuchiwać jej żenujących próśb, czy rozmowa na osobności, gdzie jego przenikliwe spojrzenie powodowało arytmie jej serca.
-Odpowiedzi. Shikamaru naprowadził mnie na moją... przypadłość. - Jej zielone oczy podniosły się z ziemi na intensywny wzrok bruneta. - Ale nie rozumiem wszystkich słów i potrzebuję więcej książek. W tym słowników.
-Umiesz czytać?
-Tak. A ty nie?
-Potrafię.
I na tym rozmowa się skończyła. Patrzyli sobie w oczy, Sakura w oczekiwaniu na odpowiedź, a Sasuke? Sam nie wiedział, ale patrząc na nią pierwszy raz zabrakło mu słów.
-Dlaczego ja?
-Shikamaru...
Brunet westchnął, zamknął oczy i przeczesał włosy.
-Rozumiem.
Sakura westchnęła głośno i spuściła wzrok. Teraz pozostawało jej jedynie czekać na jego postanowienie. Shikamaru mówił jej, by nie patyczkowała się z brunetem, ale ona nie mogła się przemóc. Wywoływał w niej odruch obronny.
Nagle do kuchni wszedł Gaara. Spojrzał na oboje i widząc stan, w jakim była kobieta, uśmiechnął się delikatnie.
-Coś nie tak?
-Wszystko w porządku – odpowiedział Sasuke, po czym usiadł przy stole. Kobieta wiedząc, że nici z jej planów, ruszyła do drzwi. - Sakura siadaj.
Gaara podczas robienia posiłku zerkał co jakiś czas to na jedno, to na drugie, starając się wybadać sytuację.
Różowowłosa powoli podeszła do stołu i usiadła naprzeciw Sasuke, który z białego kubka sączył kawę. Ręce złożyła na udach, plecy lekko zgarbiła, a wzrok spuściła na stół. Badała każdą rysę, pęknięcie i ślad po naczyniu. Kątem oka widziała czerwonowłosego, który z talerzem opuścił kuchnię. Z ciekawości podniosła wzrok, chcąc się dowiedzieć co robił brunet. Miała zamiar tylko zerknąć, ale widząc ciemny wzrok zamarła. Mężczyzna nalewał ciemnej cieczy do zielonego kubka, nie odrywając spojrzenia od jasnowłosej. Sakura przełknęła ślinę i podziękowała, gdy silna dłoń postawiła przed nią napój.
-Zanim opuścisz ten budynek, musimy poważnie porozmawiać. - Haruno kiwnęła głową, nie wiedząc czego się spodziewać. - Najważniejsza rzecz: nie wychodzisz sama.
-Dobrze.
-Co wiesz o zombie? - Sakura oparła głowę na dłoni i zamknęła oczy.
-Zombie to martwe ciała, zarażone wskutek ugryzienia. Powodem ich przypadłości jest bliżej nieokreślony wirus. - Podczas tego monologu, mężczyzna nie odrywał spojrzenia od kobiety. Badał jej twarz cal po calu, dłużej skupiając się na krótkich, nierówno obciętych włosach. Nie zraził się, gdy otworzyła oczy i przyłapała go na gapieniu się. Dalej bezwstydnie śledził rysy jej twarzy.
-Kontynuuj.
-Ale... co?
-No nie mów mi, że nic więcej nie wiesz.
-Znaczy... hmm. Zauważyłam, że ich aktywność w ciągu dnia maleje. - Błądziła wzrokiem między Sasuke a ścianą. Widząc kiwnięcie, poczuła się bardziej ośmielona. - Podejrzewam, że to przez Słońce. Wyższa temperatura przyspiesza proces rozkładu zwłok. - Haruno starała się przypomnieć sobie wszystkie informacje zebrane na przeciągu kilku dni. - Dopiero zranienie w głowę skutecznie ich zabija. Jedzą... wszystko. Ale najbardziej lubią...
-Ludzi.
Sakura kiwnęła głową i wzięła łyka kawy. Skrzywiła się przez gorycz smaku, więc wsypała mleko w proszku znajdujące się koło cukierniczki.
-Jak z nimi najskuteczniej walczyć?
Na to pytanie, Sakura westchnęła, ale postanowiła odpowiedzieć, zwłaszcza, że do tej pory wszystko co powiedziała było zgodne z prawdą. Otworzyła usta, ale w tym samym momencie Itachi wszedł do pomieszczenia, zmuszając parę do skupienia uwagi na nim.
-Co tam? Mam nadzieję, że Sasuke cię nie straszy.
Haruno spuściła wzrok zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie mogła przecież powiedzieć prawdy przy samym dowódcy.
-Przeszkadzasz nam.
-A co wy takiego robicie? - Podtekst zawarty w jego głosie spowodował rumieniec na kobiecej twarzy.
-Zjeżdżaj stąd, idioto!
-Sasuke wyrażaj się przy damie – warknął Itachi i z kubkiem usiadł przy stole. - Jeżeli chcecie zostać sam na sam, wystarczy powiedzieć. Kulturalniej. - I mimo słów nalał sobie kawy i wygodniej rozsiadł na krześle. - To co robicie?
-Rozmawiamy – odpowiedział Sasuke, chcąc pozbyć się brata.
-Oooo, a o czym?
Haruno milczała jak zaklęta, więc głos musiał zabrać Sasuke.
-Sakura chce wyjść na zewnątrz – na te słowa najstarszy zmarszczył brwi – więc rozmawiamy o zagrożeniach jakie tam czyhają.
-Na czym skończyliście? - Oparł się zaciekawiony o stół.
-Jak najskuteczniej walczyć? - Sasuke ponowił pytanie, po którym zapadła cisza. Bracia z uwagą patrzyli na kobietę, która czuła się speszona pod ostrzałem ich wzroku.
-Więc... Najlepiej od razu celować w głowę. - Nie chciała mówić nic więcej, bojąc się, że palnie jakąś głupotę.
-Dobrze jest odciąć lub przeciąć głowę. Wtedy masz pewność, że już nie zaatakuje. - Głos zabrał Itachi chcąc pomóc Haruno, która kiwnęła głową.
-Pewność masz wtedy, gdy spalisz zwłoki. Jak ty ich zabijałaś? - zapytał wiedząc, że podczas tych kilku dni, musiała spotkać chociaż kilkunastu. Nie liczył spotkania dzisiejszej nocy, gdzie uciekała przerażona, ale nie dziwił się jej. Znając bliżej jej historię, nie winił jej niedoświadczenia. Było ich za dużo, jak na tak małą osobę.
-Miałam taki pręt, którym zawsze atakowałam.
-Właśnie! - Itachi z uśmiechem klasnął w dłonie. - Rozmawialiście o różnicy między nocą a dniem?
-Tak.
-A o hałasie? - Widząc przeczący ruch głową, zwrócił się do Haruno. - Oni reagują na każdy dźwięk. O ile można zmylić ich wzrok, o tyle nie można oszukać słuchu.
Kobieta chłonęła każdą informację jak wodę. Każda taka uwaga była dla niej na wagę złota.
-Dlatego nie używamy broni palnej, tylko białej. Cicho, sprawnie, szybko.
-Właśnie – poparł słowa brata. - To jak nasza nowa koleżanka już to wie, to czy mogę znać cel wyjścia?
-Biblioteka. Chciałabym jak najwięcej się dowiedzieć o... telekinezie.
-Telekinezie?
-To przenoszenie przedmiotów za pomocą siły umysłu.
Na te słowa Itachi uniósł brwi, a jego usta rozchyliły się w uśmiechu.
-Nie mów, że to potrafisz?
-Nie wiem. Tego chcę się dowiedzieć. - Sakura czuła sympatię względem starszego z braci. Był mniej oschły i częściej się uśmiechał niż Sasuke.
-To by dopiero było!
-Co ci się śniło? - Na słowa Sasuke, oboje na niego spojrzeli. Do tej pory milczący, oprócz chęci uwagi kobiety, chciał również poznać możliwą przyczynę jej napadu. Sakura, gdy tylko pod powiekami ujrzała atakujących ją zombie, spięła się jak struna. Zacisnęła wargi i przełknęła ślinę, co nie umknęło braciom. Zanim odpowiedziała, przetarła lewe oko.
-Jak o n i mnie atakowali. - Spuściła spojrzenie, gdy zażenowanie objęło jej ciało.
-Też kilka razy mi się to śniło. - Itachi puścił jej oczko i opuścił pomieszczenie. Tak, jakby całej tej rozmowy nie było.
Sasuke patrzył uważnie na kobietę i zastanawiał się nad jej zachowaniem. Była w cholerę spokojna i cicha. Dwa razy zdarzyło mu się, że bał się do niej zwrócić. Nie chciał wywoływać w niej paniki. Była całkowicie inna w porównaniu do reszty tej bandy. I on nie wiedział, czy było to spowodowane sytuacją, w której się znalazła (brak pamięci, bycie zdaną na obcych ludzi, dziwne umiejętności) czy po prostu ona taka była.
-Chciałabym... Chciałabym jak najwięcej dowiedzieć się odnośnie siebie, zanim... pójdę spać.
-Myślisz, że w książkach znajdziesz odpowiedź? - Jego sceptyczne podejście obniżało jej samoocenę.
-Nie wiem.
-A może uważasz, że w ten sposób uda ci się uniknąć napadów?
-Nie wiem. - Nagle jej spojrzenie nabrało pewności. - Ale to lepsze niż nic nie robienie.
-Miałbym kilka lepszych pomysłów na zabicie czasu niż czytanie – wypowiedział te słowa mimochodem, a widząc uniesione brwi i zdezorientowane spojrzenie, spiął się. Gdy tylko pomyślał o tym samym co kobieta, gdy wyobraził sobie... przełknął ślinę i poruszył nogami czując napięcie rozchodzące się po ciele. Wolał jak najszybciej wyjaśnić nieporozumienie, by nie pomyślała sobie nie wiadomo czego. - Trenowanie. Zwłaszcza, że chcesz wyjść t a m. Musisz być wyćwiczona, sprawna, silna.
-Chciałabym trenować. - Sasuke poczuł ekscytację na myśl o nowym zadaniu. Już wstał chcąc rozpocząć naukę. - Ale najpierw... chciałabym książki.
Brunet zerknął na zegarek.
-Już dziewiąta.
-Ale późno robi się ciemno. - Dobry kontrargument, który przeciągnął szalę na korzyść zielonookiej.
#
-Trzymaj się blisko mnie – powiedział, posyłając jej ostatnie spojrzenie. Przyciągnął ją bliżej siebie. - Celuj w oczy lub usta. To najłatwiejszy sposób na zabicie.
Kobieta kiwnęła głową, mocniej ściskając długi nóż. Sasuke otworzył drzwi i podniósł dłoń ku górze. Nim pozwolił przekroczyć Sakurze próg, dokładnie zbadał okolicę i nie widząc żadnego zmarłego – pociągnął ją. Biegł na tyle szybko, by znaleźć się w budynku w przeciągu kilkudziesięciu sekund i na tyle wolno, by kobieta nadążyła. Minęli dwa budynki, gdy z jednej uliczki wyszedł zmarły. Brunet szybko zmienił tor biegu i teraz zamiast po linii prostej – kierowali się łukiem. W połowie drogi, gwałtownie się zatrzymał i zaatakował stwora. Przeciął mu głowę i odwrócił do Sakury, by kontynuować bieg. Kobiecie bardzo podobała się zwinność z jaką mężczyzna walczył. Stała oniemiała i dopiero jego dotyk sprawił, że przestała cały czas powtarzać w głowie jego ruchy.
-Szybciej – krzyknął i zbyt brutalnie szarpnął jej ramię.
Sakura powstrzymała w sobie pisk i tylko, z plączącymi się nogami, podążyła za Sasuke. Ramię ją bolało, zwłaszcza, że jego paznokcie zrobiły ślad w jej zaczerwienionej skórze. Prawie rzucił nią w drzwi, gdy się zbliżyli. Sakura skrzywiła się, ale nie odezwała słowem. Zastanawiała się czy brunet traktował ją tak, bo się martwił i chciał ją jak najszybciej przetransportować w bezpieczne miejsce, czy po prostu odreagowywał na niej agresję. Uważała, że był na nią zły właśnie przez to, że musiał się nią zajmować.
-Kurwa! - warknął, gdy jego ramię zderzyło się z drzwiami. Za nic nie chciały ustąpić, co tylko potęgowało zdenerwowanie obojga. - Jasna cholera!
Nagle kobieta przypomniała sobie ostatni atak i w jej oczach stanęły łzy. Wtedy myślała, że to były jej ostatnie minuty. Nagle usłyszała skomlenie, grupowe skomlenie i zza domu wyszła cała chmara umarlaków. Na przedzie szedł mężczyzna z oderwaną ręką, a z kikuta wystawały mięśnie i ścięgna jak druty z kabla. Za nim podążała kobieta z wydłubanym okiem, a później chłopak z flakami na wierzchu.
Zombie byli bardzo charakterystyczni, więc łatwo było i c h odróżnić od zwykłego człowieka. Po pierwsze: brud. Gdy się przewracali, to nawet nie otrzepywali ubrania, nie mówiąc już o zasadach higieny.
Porozrywane ubrania zwisały z n i c h jak porwane od huraganu żagle. Na ich cechy składały się całe masy rzeczy, jak wydawany tępy odgłos wycia, odór, gnijące ciało, paskudny kolor skóry, zobojętniałe oczy i nieludzkie odruchy.
-Sakura! - Z przemyśleń wyrwało ją szarpnięcie, które zrobiło serię nowych siniaków. Nie zdążyła spojrzeć w jego oczy, bo przekręcił głowę i tylko ciemne włosy zamigotały jej przed twarzą. Nim cokolwiek pojęła już była ciągnięta w zaułek za biblioteką. Serce waliło jej jak dzwon, a dłoń z nożem dygotała jak galareta. Biegnąc obejrzała się oceniając ich możliwości. Źrenice się jej rozszerzyły, gdy dostrzegła kilku koło budynku. Chciała przyspieszyć, jednak zderzyła się z ciałem bruneta, który działał tak szybko, że kobieta nie ogarniała. Już czuła jego dłonie na biodrach. Dopiero wtedy zorientowała się, że sięgała mu zaledwie do ramion.
-Drabina! - Podniósł ją z taką łatwością, jakby ważyła dwa kilo. Haruno rozumiejąc o co mu chodziło, złapała nóż w zęby i poczęła się wspinać. Nie chciała się oglądać, bo mogłaby spowolnić ich ucieczkę. No i jeszcze lęk wysokości... Zemdlałaby patrząc w dół. Nie mogąc polegać na wzroku, zaczęła nasłuchiwać. Słysząc zombie zaczęła szybciej oddychać, ale odgłos butów Sasuke ją uspokoił.
Nie zdawała sobie sprawy, że mężczyzna cały czas patrzył na jej pośladki wciśnięte w krótkie spodenki Temari. Dopiero z tej perspektywy Sasuke mógł stwierdzić, że Sakura była nawet, nawet. Do tej pory nie zauważał tego, bo za bardzo był do niej uprzedzony. Nie lubił się nikim zajmować, przynajmniej tak dosłownie. Myślał o swojej rodzinie i o nią dbał, ale nikogo nie niańczył.
Zaraz Haruno zniknęła mu z widoku, a po chwili i on znalazł się na dachu. Nie czuł złości czy agresji przez to, że zombie podążali za nimi. Kochał walczyć i odrąbywać głowy. Był niespokojny, bo miał na głowie kobietę, która nie potrafiła walczyć i była od niego o połowę mniejsza. Mimo, że nie chciał się nią opiekować, nie chciał też, by coś się jej stało. W końcu należała do ich małej, patologicznej rodziny.
Widział jak opierała się zgięta o kolana, aż w końcu adrenalina opadła, a kobiece ciało runęło na posadzkę. Sasuke zrobił krok w jej stronę, ale widząc, że oddychała, dał sobie spokój. Jeszcze tylko raz przejechał wzrokiem po jej ciele i skończył na rękach, które zasłaniały bladą twarz.
Brunet wrócił się na chwilę na kraniec płaskiego dachu, by wybadać sytuację, a widząc, że żaden z umarłych nie był w stanie się wspiąć, wrócił pomóc wstać kobiecie.
-Chodźmy. Do zachodu mamy jeszcze z godzinę.
Skierowali się do budki stojącej na środku, dużego placu. Przeszli przez metalowe drzwi, które o dziwo były otwarte i zeszli po schodach. Musieli przebrnąć przez trzy piętra, nim znaleźli się na parterze. Sasuke zdziwił się widząc ogromną halę, której sufit znajdował się kilkanaście metrów nad ziemną. Dokoła ścian znajdowały się... piętra. Mężczyzna sam nie wiedział jak to opisać, ale było to coś podobnego do ich tymczasowego mieszkania, z tym, że ich pokoje były odgrodzone, a tutaj nie było żadnych ścian. Tylko książki. Tony książek. Całe hałdy książek. Pierwsze co przyszło brunetowi na myśl, to ognisko, które powstałoby po podpaleniu tylu makulatury. Zerknął na Sakurę by dowiedzieć się, czy to jest to czego oczekiwała.
-Niesamowite.
-Byłaś kiedyś w bibliotece?
-Tak. Nie. Nie wiem. To wygląda znajomo, więc możliwe, że już w takim pomieszczeniu przebywałam.
Mężczyzna poparł jej słowa, wiedząc, że inaczej nie wiedziałaby co to za miejsce.
-To na co czekasz?
Zielone tęczówki skierowały się na wysokiego faceta, jakby nie zrozumiała tego zdania. Jednak błysk, który pojawił się w jej oczach, był sygnałem i poprzedził jej poszukiwania.
-Nie spodziewałam się, że to jest aż tak duże...
-Co sugerujesz?
-Nie wiem jak szybko uda mi się znaleźć to, czego szukam.
Brunet oniemiał. Już dawno nie przebywał w nocy poza kryjówką. Oczywiście patrol się nie liczył, bo przecież i tak był rzut beretem od domu. To tylko sąsiedni budynek.
-Mam nadzieję, że się wyrobisz – zbladła na jego ostry ton. W mgnieniu oka ruszyła do pierwszego działu. - Pod jakim hasłem szukasz? Pomogę ci.
-Telekineza, zjawiska paranormalne, fantastyka... cokolwiek znajdziesz, albo daj znać, albo po prostu rzuć książkę na środek. - Wskazała na duży plac pośrodku budynku. Czarnooki kiwnął głową wiedząc, że musieli się sprężać jeżeli chcieli opuścić to miejsce przed zmrokiem. Teraz spotkali zombie, ale dopiero w nocy odbyłaby się rzeź. Kobieta starała się nie wąchać kurzu, który pomieszany z zapachem starych książek był mieszanką wybuchową dla alergika. Ona już czuła swędzenie, a podejrzewała, że chora nie była.
Kilka pierwszych działów, nawet nie odwiedzała wiedząc, że nic nie znalazłaby. Minęło dobre kilka minut jak usłyszała trzask. Spojrzała szybko w lewo i okazało się, że to brunet rzucił pierwszą książkę. Dopiero wtedy dotarło do niej, że mężczyzna był w tej dobrej części biblioteki. Nie sprawdzając reszty działów, szybko pobiegła do części, którą okazała się właśnie fantastyka. Jak urzeczona minęła bruneta i zaczęła przegrzebywać w okładkach.
-Czegoś jeszcze ci trzeba?
-Hę... słowników. Nie rozumiem wielu słów, mimo iż pochodzą z języka japońskiego.
Mężczyzna kiwnął głową i ruszył na poszukiwania przydatnych rzeczy. Jego płuca nabrały dużą ilość powietrza, ale przez niewywietrzanie zaczął się krztusić.
-Wszystko w porządku?
-Tak – odpowiedział, gdy na chwilę kobieta wychyliła się zza regału.
#
Poszukiwania zajęły im więcej czasu, niż którekolwiek z nich by przypuszczało. Haruno siedziała na środku i przelatywała wzrokiem po słowach z jednej książki, zbyt zajęta by spostrzec, że brunet ponownie ją obserwował. Ilość makulatury jaka ją otaczała spokojnie wystarczyłaby do spalenia kilkunastu ciał. Podczas, gdy ona wertowała wszystkie książki, począwszy od fantastyki, przez naukowe, po mitologie, on bawił się bronią. Przesiedział tak dobrą godzinę, podczas której dowiedział się, że jasnowłosa miała na lewym ramieniu dwie blizny po nacięciach, na prawym nadgarstku widniało znamię o bliżej nieokreślonym kształcie. Zdziwił się dostrzegając odcisk dłoni na jej przedramieniu i nawet nie wpadł na to, że to jego dłoń. Jej szyja była gładka i Sasuke podejrzewał, że to była jedyna nienaruszona część jej ciała. Jednak, by potwierdzić te przypuszczenia, najpierw musiałby dokładnie je przebadać. Ona musiałaby być całkiem naga, a wtedy brunet z ogromną uwagą prześledziłby każdy centymetr jej skóry. Zwrócił swoje spojrzenie na jej twarz, która w skupieniu prezentowała się nie najgorzej. Jej usta poruszały się co jakiś czas, jakby czytała na głos. Jej powieki mrugały rzadziej niż normalnie i tylko zgarbione plecy psuły ten urokliwy obrazek. Gdyby tak się wyprostowała...
-Sakura.
-Hm? - Oderwała swoje spojrzenie od książki, z której przed chwilą wyrwała kilka stron, i przeniosła je na bruneta. - Tak?
-Już późno – mruknął, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że zapadł zmrok. Sakura już wcześniej słabo widziała, więc musieli użyć znajdujących się tu świec i zapałek. Dopiero wtedy kobieta uniosła spojrzenie znad kartek i przeniosła je na okno przy suficie, za którym panował mrok. Ściągnęła brwi i zmarszczyła nos. Westchnęła i posłała Sasuke spojrzenie, które zawierało zmieszanie i przeprosiny naraz. Dowódca nie wiedząc skąd to połączenie, powędrował za nią. Jego słowa wyszły z jego ust mimo woli, chcąc po prostu, by jasnowłosa na niego spojrzała. Gdy jego wzrok potwierdził to, co wcześniej usta powiedziały, spiął się na maksa. - Cholera...
Bezradna Sakura nie wiedziała co począć. Jej wcale nie spieszyło się do siedziby, więc po prostu milczała. Nie wiedziała co myślał na ten temat Sasuke i obawiała się jego ataku agresji.
-Bardzo... - zaczęła i poczekała, aż ciemny wzrok przeszyje ją na wskroś - ci zależy na powrocie? Jeżeli chciałbyś wrócić, ja ci nie bronię... Nie mogę cię tu zatrzymywać.
Sasuke na te słowa wstał i zmniejszył odległość.
-I mam cię tu zostawić samą? - Samo wypowiedzenie tego było absurdalne, nie mówiąc już o jego wykonaniu.
-Dla mnie to bez różnicy czy będę czytała tutaj, czy w pokoju. Możesz...
-Nie zostawię cię tu samej. - By jednak nie zabrzmiałoby to zbyt intymnie dodał: - Konan i Naruto urwaliby mi jaja.
-To się prześpij, ja i tak nie zasnę.
I na tym ich rozmowa się skończyła. Sakura wróciła do wyrywania kartek, a Sasuke jeszcze się nie otrząsnął po jej wypowiedzi. Nie wiedział co, ale coś sprawiło, że nagle nabrała pewności. Westchnął i usiadł koło jasnowłosej zaglądając nad jej ramieniem. Dokoła nich znajdowało się igloo z książek, a koło jej lewej nogi leżał stos kartek.
-Po co aż tyle? - Wskazał, a jego ramię machnęło jej koło twarzy.
-Żeby dowiedzieć się jak najwięcej. Nie chcę brać całych książek, bo to albo by nas spowolniło, albo musielibyśmy robić kilka rundek. Biorę to co najistotniejsze... - mruknęła, podnosząc wzrok znad podręcznika. Zamarła widząc, że Sasuke znajdował się zaledwie centymetry od jej twarzy. Na ułamek sekundy spojrzała na usta, ale tak szybko jak to zrobiła, tak samo szybko odwróciła się i nabrała powietrza. Zamknęła oczy, nie będąc w dobrym stanie emocjonalnym. Serce waliło jej, jakby ktoś młotem o ścianę uderzał, a gula w gardle nie pozwalała nawet zaczerpnąć tchu. Gorąco jej tak nie było od ucieczki przed zombie... nawet koszmar nie wycisnął z niej takich potów.
-Poczekamy tu do świtu – powiedział po wcześniejszym odchrząknięciu i ruszył w stronę ławki. Tak przynajmniej podejrzewała, bo słyszała tupot jego stóp. Nie miała na tyle odwagi, by spojrzeć na mężczyznę, a tym bardziej się odezwać, więc jedynie potaknęła mruknięciem. Złapała w dłonie kolejną książkę, ale ręce jej tak drżały, że zaraz opuściła ją na podłogę. Podczas podnoszenia kątem oka zerknęła na bruneta, który położył się na ławce, a jednym ramieniem zasłonił twarz.
Sakura zamknęła oczy i przyłożyła palce do skroni. Jej mózg, mimo iż przestał pracować, miał ochotę eksplodować. Zaczęła oddychać przez nos i po kilku minutach mogła powrócić do pracy. Przesiedziała tak kolejne pół godziny i przejrzała już wszystkie książki. Postanowiła związać to, co już miała, więc ruszyła na poszukiwania sznurka lub jakiejś wstążki. Chwyciła świecę i zaczęła od najdalszej części biblioteki. Dziwiła się, że budynek pozostał w nienaruszonym stanie. Budynek z całą zawartością. Książki stojące na regałach miały kilkucentymetrowy kurz, ale poza tym wszystko było w porządku. Regały stały na swoich miejscach, tak jak i ławeczki i stoły. Sakurę zastanawiał ten porządek. Tak, jakby nikt tutaj nie przychodził. Haruno okręciła się wokół własnej osi.
~Ale z drugiej strony... po co ktoś miałby tu przychodzić?
Kobieta wróciła do stosu, przy którym przyklękła. Zaczęła związywać kartki, nie zdając sobie sprawy z tego, że brunet ukradkiem się jej przypatrywał. Gdy zrobiła dwa dwukilogramowe pakunki, podniosła się z kucek i spojrzała na towarzysza. Jej zdaniem brunet nie ruszył się nawet o milimetr. Widząc jego systematycznie unoszącą się klatkę piersiową, dałaby sobie rękę uciąć, że mężczyzna spał. Miała ochotę już zagłębić się w lektury, ale wiedziała, że nieprędko tu wróci. Wątpiła, że po dzisiejszej akcji, Sasuke tak łatwo się zgodzi na kolejną eskapadę. Chciała znaleźć coś więcej, póki miała szansę. Wędrowała więc ze świecą w dłoni między regałami, aż natrafiła na dział pod tytułem: medycyna.
Z ciekawości weszła między półki i wzięła do ręki pierwszą książkę, która rzuciła się jej w oczy. Podręcznik był duży i kolorowy. Usiadłszy na podłodze, oparła się i regał, a świecę położyła koło nogi. „Anatomia człowieka" tak brzmiał tytuł nad rysunkiem nagiego mężczyzny. Sakura przechyliła głowę i otworzyła na pierwszej stronie. Z ciekawości spojrzała na autora, tytuł oraz miejsce i datę wydania. Zdębiała widząc cztery cyfry ułożone w odpowiedniej kolejności: dwa, jeden, trzy, osiem.
~To ponad sto lat temu... Ciekawe jak wtedy wyglądał świat.
Jasnowłosa przeglądała kartka po kartce i ze zdumieniem stwierdziła, że wiedziała wszystko. Przeleciała kilkadziesiąt kolejnych stron, aż natrafiła na test. Teoretyczny test. Bez obrazków. Postanowiła z ciekawości uzupełnić choć kilka pytań.
~Co to jest hormon? Hormon to... związek wytworzony przez organizm. Od ich działania zależy homeostaza organizmu. Podaj budowę komórki. Jądro komórkowe, mitochondrium, cytoplazma, siateczka śródplazmatyczna, Aparat Golgiego, lizosomy, rybosomy, błona komórkowa.
Sakura z zadziwiającą łatwością odpowiadała na każde pytania, bądź polecenia. Jej mózg podpowiadał jej szybciej, niż ona zdążyłaby to wszystko powiedzieć. Ale skąd ona tyle wiedziała?
Oczywiście nie było pewności czy jej odpowiedzi były poprawne, ale pytania wydawały się zabójczo proste. Fakt, to zakres podstawowy, ale lepszy rydz niż nic. Połowa żyjących nie potrafiła czytać i pisać, nie mówiąc o szerszej wiedzy.
-Sakura... - odezwał się stojący za nią Sasuke, na co Sakura zamknęła książkę, jakby ktoś przyłapał ją na nieodpowiednim zachowaniu. Westchnąwszy, zamknęła oczy. Strach, który wywoływał Sasuke i ekscytacja z powodu dużego odkrycia spowodowały, że całkowicie w niepamięć poszło wcześniejsze zażenowanie
-Prawie zawału dostałam...
-Przyszedłem zapytać czy wszystko w porządku. Jakby co, to znalazłem toaletę.
Brunet nie czuł się jednak tak wyluzowany jak kobieta, więc po tym stwierdzeniu, odwrócił się na pięcie i ruszył we wcześniejsze miejsce.
I nagle, powiadomienie Sasuke sprawiło, że kobiecie zachciało się do toalety. Wzięła książkę pod pachę i podążyła zaraz za drgającym płomieniem świecy. Musiała minąć kilkanaście regałów nim przykucnęła i odłożyła podręcznik pod zbiorek kilkuset kartek i dwóch słowników. Odwróciła się w stronę bruneta, który siedział z jakąś książką w dłoni. Wyglądał nieziemsko w czarnym komplecie, na który składały się szorty i podkoszulek.
-Gdzie ta łazienka? - zapytała, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę, jednocześnie nie zdając sobie sprawy, że mężczyzna kątem oka śledził jej ruchy. - Sasuke?
-Chodź zaprowadzę cię.
#
Minęła godzina od kiedy dziewczyna chrapała w najlepsze. To na jej oddechu skupiał się Sasuke. Nie chciał na nią patrzeć, bo działo się z nim coś dziwnego. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek, komukolwiek poświęcał tyle uwagi co jej. Musiał więc się trzymać od tego z daleka. Dla jego spokoju ducha, kazał się jej położyć. Tak było wygodniej, bo nie czuł tego dziwnego napięcia panującego między nimi. Była jeszcze jedna sprawa – wolał, żeby spała tutaj i teraz, niż następnego dnia w ich domu. Tak było bezpieczniej.
Sam miał ochotę przymknąć oczy, ale nie miał pewności, że ktoś tutaj nie wejdzie. Czuwał więc, wzrokiem przesuwając po najwyższych oknach, nasłuchiwał. Głównym źródłem „hałasu" był kobiecy, systematyczny oddech, więc to na nim najbardziej skupiał się brunet.
Nagle, jego uwaga skoncentrowała się na uderzeniu za jego plecami. Zerwał się jak oparzony z mieczem w dłoni, gotowy na odparcie ataku. Jego dłoń zadrżała, źrenice rozszerzyły się na widok przelatującej książki. I zaczęło się. Ten jeden przedmiot był inicjatorem kolejnych wydarzeń. W powietrze wbiły się setki podręczników, które siłą rozpędu latały od ściany do ściany. Część z nich uderzyły w okna tłukąc je. Brunet wiedział, że zombie przebywający na zewnątrz na pewno słyszeli takie hałasy. I faktycznie tak się stało, bo przez ziejące pustką dziury przedostawały się stęki i wycia nieżywych. Sasuke przeklął, po czym ruszył w stronę Sakury. W stronę źródła tych anomalii. Niestety nie dotarł do celu, bo oberwał czymś mocnym, co powaliło go aż na podłogę. Po chwili zamroczenia, przyłożył dłoń do głowy, na której wyczuł piekącą ranę i ciecz. Warknął pod nosem i skierował wzrok w stronę, w którą poleciało... jak się okazało krzesło.
~Jej siła jest większa, niż wczoraj.
Stanął nad jej ciałem, nachylił się i wtem dostrzegł coś kątem oka. Jakąś ogromną rzecz, która z hukiem wyważyła drzwi. Sasuke zdębiał, gdy w przejściu pojawiła się cała gromada umarlaków. Szarpnął Sakurę za ramię, nazbyt brutalnie i nim kobieta ogarnęła co i jak, już wepchnięto jej w dłonie książki. Sasuke chwycił swoje bronie i ciałem zasłonił kobietę, która w pierwszej chwili wystraszyła się mężczyzny, ale gdy dotarło do niej co dokładnie się działo – strach ogarnął ją paraliżując jej ciało.
-Sasuke...
-Sakura...
Miśki moje!
Jest to moje najnowsze dziecko, które dopiero zaczęłam pisać i któremu poświęcam najwięcej uwagi. Dlatego proszę o wyrozumiałość dla tego noworodka i jednocześnie o wyrozumiałość dla małej ilości notek na Liceum!
Mam nadzieję, że świat postapokaliptyczny będzie czymś... nowym i mało spotykanym. Mam nadzieję, że sama fabuła bardzo się wam spodoba. Uważam, że ten temat jest jeszcze nienaruszony w zbyt dużym stopniu, dlatego mam tu większe pole do popisu! :D
Serdecznie zapraszam do komentowania i gwiazdkowania!
Buźki :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top