6

Remi

- Teraz twoja kolej, kochanie. Wymówisz słowa przysięgi małżeńskiej?

- Nie!

- Remi... 

Pokręciłam przecząco głową. Silas mocniej chwycił mnie za ręce. Tobias za to w dalszym ciągu trzymał mnie za nogi. Czułam się przez niego zdradzona. Wiedziałam, że nic mi nie zawdzięczał i nie byliśmy nikim w rodzaju przyjaciół, jednak czułam smutek, że tak szybko stanął po stronie swojego szefa. 

- Nie wypowiem słów przysięgi!

- Nic nie szkodzi - powiedział truposz, który zaraz miał zostać moim mężem. - Możemy obejść się bez tego, prawda? 

Silas skierował swoje pytanie do duchownego. Ten tylko przytaknął. 

- Dobrze. W takim razie wymienimy się obrączkami i pocałujemy. 

- Nigdy cię nie pocałuję!

Silas jednak nie zwracał uwagi na moje krzyki. Mężczyzna wsunął na mój palec obrączkę, którą od razu próbowałam ściągnąć. 

- Nie radzę ci tego robić. Jeśli obrączka choć na sekundę zejdzie z twojego palca, wówczas wyślę moich ludzi do Stanów, żeby zabili twoich rodziców i przywieźli nam ich ciała w workach. 

- Nie zrobisz tego! - krzyknęłam, z niechęcią zatrzymując obrączkę na palcu. 

- Uwierz mi, że zrobiłbym to, gdybym został do tego zmuszony, kochanie. Nie każ mi jednak zaczynać tak krwawo naszego małżeństwa. Pamiętaj, że jeśli nie będziesz mi posłuszna, nie zawaham się zaatakować twojej rodziny i twoich przyjaciół. Bądź grzeczna, a nikomu nie stanie się krzywda. Proszę, Remi. Skoro nie chcesz wymówić słów przysięgi małżeńskiej, po prostu załóż mi obrączkę. Ostrzegam, że jeśli nią we mnie rzucisz albo zrobisz coś, czego nie powinnaś, wówczas zrobię komuś krzywdę. 

Silas wcisnął mi do rąk obrączkę, którą miałam mu założyć. 

Nie tak miało być. Nie miałam zostać złożona swojemu przyszłemu mężowi jak zwierzątko w ofierze. Miałam zakochać się w kimś kochającym, wspierającym, czułym i delikatnym. Miałam mieć wspaniałego chłopaka, z którym chodziłabym na randki, a po kilku latach znajomości powiedziałabym "tak". Potem wzięlibyśmy ślub, zrobili sobie kilkoro dzieci i zaadoptowali zwierzęta ze schroniska. 

Nigdy nie wyobrażałam sobie, że zostanę porwana dla swojego przyszłego męża. Nie sądziłam, że będę brać ślub na klęcząco i w kajdanach. Może miałam na sobie wymarzoną suknię, ale był to ślub, do którego zostałam zmuszona. Ślub, którego nie chciałam. Ślub, którego się bałam. 

Szlochałam okropnie. Wpatrywałam się w obrączkę, którą miałam założyć temu facetowi, który chciał być martwy za życia. 

Starałam się nie oceniać ludzi po wyglądzie, gdyż niejednokrotnie nie była to ich wina, że wyglądali właśnie tak, a nie inaczej. Silas jednak celowo i świadomie zrobił sobie te tatuaże truposza. Nie wiedziałam, jaki był jego motyw, ale na pewno jakiś miał. 

Widziałam w życiu już wielu mężczyzn z tatuażami, ale żaden z nich nie wyglądał tak jak mój narzeczony. Żaden z tych mężczyzn nie miał wytatuowanego mózgu, oczodołów, nozdrzy, zębów i kości. Byłam ciekawa, jakie tatuaże znajdowały się pod ubraniem Silasa, ale z pewnością miały być one cholernie niepokojące. Może nawet bardziej niż to, co widziałam na jego twarzy i dłoniach. 

Żadnej kobiecie nie życzyłam tego, co przeżywałam obecnie. Tym samym zazdrościła każdej kobiecie, która mogła mieć swój bajkowy ślub z mężczyzną, którego kochała. 

Znalazłam się w rękach przestępców. Byłam pewna, że popełniłam jakieś grzechy, gdyż gdybym była bez winy, nie trafiłabym do takiego świata. 

Drżącymi rękoma odnalazłam dłoń Silasa. Wybuchnęłam płaczem, gdy wsuwałam mu obrączkę na wytatuowany palec. Kiedy obrączka znalazła się na miejscu, mężczyzna złapał w dłonie moją twarz. Odruchowo zamknęłam oczy i skuliłam się w obawie, że Silas mnie uderzy. On mnie jednak pocałował. 

Mężczyzna całował mnie zaborczo. Inaczej. Dziwnie. 

Poddałam się, gdy tak mnie całował. Nie walczyłam, kiedy jego wargi stykały się z moimi. Po tym, jak się ode mnie odsunął, wplótł palce w moje włosy i przyciągnął moją głowę do swojego ramienia. 

W kościele usłyszałam oklaski. Ci paskudni mężczyźni klaskali, gdy ja cierpiałam. 

Znajdowałam się w ramionach mężczyzny, który mnie brzydził. Płakałam, kręcąc z niedowierzaniem głową. Miałam ochotę umrzeć.

Słyszałam jakieś słowa duchownego, ale nie słuchałam go. Zablokowałam się na wszystko, co działo się wokół. 

- Dziękuję, moja piękna żono. Bardzo ci dziękuję. 

Wyłam z rozpaczy. Gdy Silas się ode mnie odsunął, mężczyzna wstał. Nikt nie rozkuł mi rąk i nóg. Klęczałam więc na podłodze jak jakaś niewolnica. 

Silas wziął mnie na ręce. Krzyczałam do zdarcia gardła, gdy niósł mnie w stronę wyjścia z budynku. Mimo, że nie miałam już sił i byłam wykończona, nie przestawałam krzyczeć i płakać. Walczyłam z Silasem, szarpiąc się w jego ramionach. Wiedziałam, że powinnam wydrapać mu te niebieskie oczy albo poharatać mu twarz, ale moje serce mi na to nie pozwalało. 

Kiedy wyszliśmy z kościoła, padało. Nie, wręcz okropnie lało. 

Zostałam wsadzona do samochodu. Dużego, ładnego wozu. 

Za kierownicą usiadł Tobias, a na miejscu pasażera zasiadł jakiś obcy mężczyzna z bronią w ręku. Silas z kolei usiadł obok mnie. Zapiął mi pas bezpieczeństwa, po czym usłyszałam dźwięk blokowanych drzwi. 

Mój mąż założył mi na oczy opaskę. Próbowałam ją zdjąć, ale Silas westchnął ciężko. 

- Nie mogę pozwolić na to, abyś poznała drogę do naszego domu, kochanie. Obiecuję, że potem, gdy już ci zaufam, osobiście pokażę ci okolice. Teraz jednak nie mogę tego zrobić. Zostaw, proszę, opaskę na oczach. Jesteś ze mną bezpieczna. 

Silas złapał mnie za ręce tak, abym niczego nie próbowała. Szlochałam z opuszczoną głową. Czułam na palcu ciężar obrączki. Byłam zniewolona przez ten przeklęty kawałek złota. 

Czułam się tak, jakbym była transportowana do więzienia po procesie sądowym. Zostałam skazana na dożywocie i pozbawiona własnych praw. Byłam panną młodą, ale tak naprawdę byłam niewolnicą.

Nie wiedziałam, co takiego zrobiłam w życiu, że skazano mnie na tak tragiczny los. Starałam się być dobrą osobą. Pomagałam tym, którzy tej pomocy potrzebowali. Byłam uprzejma dla innych. Zawsze się uśmiechałam. Nawet wtedy, gdy miałam zły dzień i wolałam zapaść się pod ziemię.

Pomagałam w lokalnym schronisku dla zwierząt. Byłam wolontariuszką, która pomagała w domu dla osób starszych. Robiłam dużo dobrych rzeczy, ale nigdy nie oczekiwałam niczego w zamian. Chciałam być dobra, gdyż wierzyłam, że dobro wraca. 

Okazało się jednak, że bardzo się myliłam. Dobro wcale do mnie nie wróciło. Zostałam pochłonięta przez mrok i skazana na dożywocie w piekle. 

Nagle usłyszałam dziwny dźwięk. Wzdrygnęłam się w obawie, że działo się coś złego. 

- Nie bój się, kochanie. Oddzieliłem nas od Tobiasa i Marka specjalną szybką, dzięki której nie mogą nas zobaczyć i nie mogą słuchać, o czym rozmawiamy. 

Zostałam tu sam na sam z żywym trupem. Trupem, który trzymał mnie za ręce i był moim mężem. 

- Remi, zostałaś moją żoną. Od teraz jestem w obowiązku, aby się o ciebie troszczyć. Obiecuję ci, że zapewnię ci najlepszą opiekę pod słońcem. Może zostałaś zniewolona, ale gwarantuję ci, że zrobię wszystko, abyś nie czuła się jak w niewoli. W domu, w którym zamieszkamy, niczego ci nie zabraknie. Będę twoim najlepszym przyjacielem. Będę dla ciebie wszystkim, aniołku. 

Silas przyciągnął moją dłoń do swoich ust i złożył na niej pocałunek. 

- Proszę... 

- Kochanie, będzie ci ze mną dobrze. 

- Nienawidzę cię. 

Nie powinnam mówić mu takich słów, gdy byłam skrępowana i miałam zawiązane oczy.

- Wiem, kochanie. Wiem, że teraz mnie nienawidzisz, ale zaopiekuję się tobą. 

- Błagam cię!

- Księżniczko, zajmę się tobą. Obiecuję ci, że będzie dobrze. Po prostu ochłoń i... 

- Czy ty widziałeś, jak wyglądasz? Silas, ty... 

Załkałam. Nie oceniała ludzi po wyglądzie, ale jego wygląd był specyficzny. Nie podobał mi się. Nie, to było mało powiedziane. Ja się go po prostu bałam. 

- Wiem, że wyglądam jak trup. Mam w domu lustro, Remi. Widzę, że się mnie boisz, ale wygląd to nie wszystko. 

- Dlaczego mi to zrobiłeś? 

Ścisnęłam go za dłonie. Nie chciałam jego bliskości. Ja się jej bałam, ale Silas był obecnie jedyną osobą, która była tu ze mną. Był przestępcą. Był mordercą. Był niebezpieczny, ale był moim mężem. 

- Przykro mi, że padło akurat na ciebie, Remi. Jesteś niewinna. Nie chcę, abyś kiedykolwiek obwiniała się o to, co się stało. To, że Tobias wybrał dla mnie właśnie ciebie, jest kompletnym przypadkiem. Przykro mi, że jest ci smutno, ale rozumiem cię. Wiem, co czujesz. Jesteś daleko od rodziny. Bardzo, kurwa, daleko. Nie zrobimy ci jednak krzywdy. Jesteś moją żoną, co zobowiązuje mnie do dbania o ciebie. Chcę być dla ciebie dobrym mężem. Wiesz, nigdy wcześniej nie miałem partnerki, więc będzie to dla mnie nowe doświadczenie, ale wierzę, że wspólnie sobie poradzimy. Nie bój się mnie, Remi. Chcę cię kochać. 

Załkałam. 

Słuchałam jego słów i czułam się tak, jakby ktoś wbijał mi noże prosto w serce. Nie miałam nawet jak sobie pomóc. Rozpaczliwie potrzebowałam, aby ktoś mnie przytulił, ale nie zamierzałam prosić o to jego. 

- Moja mama... Mój tata... 

- Dopóki będziesz posłuszna, nie zrobimy im krzywdy. 

- Jak możesz tak w ogóle mówić?! - krzyknęłam i bolało mnie to, że nie mogłam w tej chwili na niego spojrzeć. - Jak możesz, Silas?! To moi rodzice! Dlaczego miałbyś ich zabić?! Za to, jak dobrymi ludźmi są?! Za to, że wszystkim pomagają?!

Schowałam twarz w skutych białymi kajdanami dłoniach. To był jakiś koszmar. 

Silas położył dłoń na mojej głowie. Głaskał mnie uspokajająco, gdy ja szlochałam. Byłam pewna, że jutro, a może nawet jeszcze dzisiaj, miała okropnie boleć mnie głowa, ale nie byłam w stanie powstrzymać tego płaczu. 

- Muszę mieć na ciebie haka, kochanie. Wierzę jednak, że nie dasz mi powodu, abym się na ciebie zezłościł. Nie bój się o rodziców. Zrobię wszystko, aby było ci ze mną dobrze i abyś nie pomyślała o ucieczce. 

- Boję się ciebie, ty potworze! Boże, jestem żoną potwora!

Wrzeszczałam ze strachu i rozpaczy. Silas przyciągnął mnie do siebie tak, że mnie przytulił. 

Walczyłam z nim. Próbowałam wydostać się z jego ramion. Rzucałam się, ale jego uścisk był bardzo silny. Byłam pewna, że pod tym eleganckim garniturem skrywał się potężny mężczyzna, który mógłby mnie zabić jednym ruchem ręki. 

- Uspokój się, księżniczko. Jestem przy tobie. Zaopiekuję się tobą. 

- Ty mnie zabijesz!

- Miałbym zabić własną żonę? Nonsens, aniołku. Nie jestem taki. 

- Co zrobisz, jak się mną znudzisz, co?! Zabijesz mnie?! Wyślesz do burdelu?!

- Nie mów tak, Remi. Nie jestem takim mężczyzną, który zachowałby się w taki sposób, wiesz? 

Kręciłam głową z niedowierzaniem. To nie mogło dziać się naprawdę. 

- Błagam cię! Błagam, pozwól mi wrócić do domu!

- Nie ma mowy, aniołku. Proszę, uspokój się. Jeśli się nie uspokoisz, będę musiał podać ci środek na uspokojenie. Nie zrobi ci on krzywdy, ale otępi twój umysł i twoje ciało stanie się słabsze. Wolałbym nie podawać ci tego zastrzyku, skoro czeka nas dzisiaj noc poślubna. Obiecuję, że będzie ci dobrze, księżniczko. Nie wejdę w ciebie siłą, ale nie chcę, abyś protestowała. Jestem jednak pewien, że już kilku mężczyzn było w twojej cipce, prawda? 

Wrzasnęłam. Bardzo bałam się seksu. 

- Remi? Ilu chłopców już w tobie było? 

Pokręciłam przecząco głową, niechętnie wtulając twarz w jego umięśnioną pierś. 

- Nikt? Nikt w tobie nie był? 

- Silas... 

- Cholera jasna. Naprawdę? 

- Nigdy n-nie uprawiałam s-seksu - mówiłam, okropnie się jąkając. - N-nie mam ż-żadnego doświadczenia. J-ja... 

- Już dobrze. W takim razie będę dla ciebie bardzo delikatny, kruszynko. Jestem dla ciebie duży, ale damy sobie radę. Mam nadzieję, że twój pierwszy seks w życiu będzie wart zapamiętania. 

Nie odzywałam się do Silasa przez resztę podróży. Płakałam w jego ramionach resztkami sił. Byłam bardzo zmęczona i traciłam siły. Nie chciało mi się już nawet płakać. Głowa bolała mnie tak bardzo, że czułam się, jakby za moment miała wybuchnąć. 

Próbowałam zrozumieć, że to, co się stało, nie było koszmarem sennym. To zdarzyło się naprawdę. Zostałam żoną człowieka, który był wytatuowany od stóp do głów i przypominał trupa. Nigdy więcej miałam nie zobaczyć rodziców, brata i Denise. Miałam być tutaj sama. Gdziekolwiek znajdowało się to "tutaj". 

Byłam sama. Sama, bardzo daleko od domu. Moim mężem został człowiek, którego nienawidziłam i którego się bałam. Wiedziałam, że ktoś taki jak Silas nigdy nie dałby mi rozwodu. Sama jednak wpadłam w tą pułapkę. Byłam nieuważna, dlatego nie zauważyłam, że ktoś od tygodni mnie śledził. Byłam głupia i naiwna, a także żałosna. To, że miałam dobre serce i starałam się pomagać innym tak, jak umiałam, nie miało tutaj żadnego znaczenia. 

Ktoś, kto powiedział, że człowiek za dobre czyny trafiał do nieba, nie mógł się bardziej mylić. Ja byłam doskonałym przykładem na to, że dobrzy ludzie tak naprawdę trafiali do piekła. Istniała jednak jeszcze inna możliwość. Być może wcale nie byłam dobrym człowiekiem, jak o sobie myślałam. Może byłam zła i tak naprawdę zasłużyłam na piekło, które mnie spotkało. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top