23

Remi

- Bardzo mi przykro, że spotkało cię coś takiego, Silasie.

Mój mąż przytulił mnie tak, jakby teraz to on potrzebował wsparcia.

Nienawidziłam Silasa całą sobą. Życzyłam mu wszystkiego, co najgorsze. Musiałam jednak pamiętać o tym, że ludzie nie rodzili się jako potwory. Potworami się stawali. Na skutek różnych wydarzeń lub poznanych ludzi, człowiek się zmieniał. Był to normalny i naturalny proces. Czasami ta zmiana nie przebiegała jednak właściwie.

Silas był doskonałym przykładem na to, jak ogromny wpływ na rozwój dziecka mieli rodzice. Mój mąż miał straszne życie. Jego rodzice go okłamywali. Ojciec, który niby chorował, tak naprawdę nie był chory. W dodatku zdradzał swoją żonę z o wiele młodszą kobietą.

Matka Silasa także nie była święta. Okazało się, że była kobietą do towarzystwa. Nie zdziwiłam się, że mały Silas był wściekły na rodziców, gdy prawda wyszła na jaw. Nic jednak nie usprawiedliwiało tego, że Silas zamordował swoich rodziców.

- To mnie ukształtowało, Remi - wyjaśnił, opierając podbródek na czubku mojej głowy. - Nie było łatwo, ale nigdy nie oczekiwałem, że będę miał lekkie i przyjemne życie. Po tych wydarzeniach poprzysiągłem sobie jednak, że stanę się potworem. Chciałem odseparować się od ludzi, aby nikt nigdy więcej mnie nie skrzywdził. Szybko jednak zdałem sobie sprawę z tego, że robiąc sobie te tatuaże, nigdy nie znajdę normalnej pracy. Dlatego musiałem zrobić to, co należało, aby zarabiać na chleb. Zostałem mordercą. Podobno pierwsze morderstwo jest najtrudniejsze i coś w tym jest. Po tym, jak zabiłem rodziców, nie miałem już oporów przed tym, aby mordować.

Zadrżałam w jego ramionach. Jego słowa wcale nie sprawiły, że się uspokoiłam. Stało się wręcz przeciwnie. Byłam nim przerażona.

- Nie skrzywdzisz mnie, prawda?

Silas pokręcił przecząco głową, w dalszym ciągu mocno mnie przytulając.

- Nie, maleńka. Ciebie nigdy nie skrzywdzę. Jesteś moją żoną.

- Co byś zrobił, gdybym bardzo cię zdenerwowała? Tak bardzo bardzo?

Silas odsunął się ode mnie tak, aby spojrzeć mi w oczy.

- Kochanie, dlaczego o to pytasz?

- Nie wiem - wzruszyłam ramionami, spuszczając wzrok.

- Hej, musimy rozmawiać, Remi. Komunikacja to podstawa. Wiem, że jak na razie się nie popisałem, ale nie zamierzam z ciebie zrezygnować, aniołku. Jesteś moją żoną i będę się o ciebie troszczył.

- Czy dalej podtrzymujesz to, że zabijesz moich rodziców, jeśli będę niegrzeczna?

Mój mąż westchnął ciężko. Pokręcił głową i odsunął się ode mnie tak, że już mnie nie dotykał.

- Wierzę, że nie znajdziemy się w takiej sytuacji, w której będę zmuszony tak brutalnie cię ukarać, skarbie. Zależy mi na tobie i cholernie mocno nie chcę cię ranić. Zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Mam nadzieję, że kara, jaką były klapsy, coś ci uświadomiła, Remi. Nie zależy mi na tym, aby cię niszczyć. Wierzę w twoje dobre zachowanie. Nie chcę ci niczego obiecywać, ale chyba rozumiesz, że musisz dobrze się zachowywać, tak?

- Mam być twoją posłuszną zabaweczką? Mam rozkładać dla ciebie nogi za każdym razem, gdy mi to rozkażesz?

- Remi, kurwa. Czy ty naprawdę chcesz mnie prowokować?

Zadrżałam, gdy do moich uszu dotarł jego ostry głos. Wolałam, gdy Silas był wobec mnie spokojny i czuły. Wcale nie chciałam go denerwować, gdyż nie znosiłam tego, kiedy na światło dzienne wychodził jego demon.

Mój mąż wstał. Skuliłam się w obawie, że się na mnie zdenerwuje i mnie ukarze. Na szczęście mój mąż wyciągnął do mnie rękę. Spojrzałam na niego i ujrzałam, że lekko się uśmiecha.

- Chodź, Remi. Jesteś zmęczona. Myślę, że dobrym pomysłem będzie, jeśli odpoczniemy.

Niechętnie podałam mu rękę. Powinnam się cieszyć, że mężczyzna się na mnie nie zezłościł, ale radość w takim stanie byłaby po prostu nie na miejscu.

Miałam za dużo myśli w głowie. Wszystko mi się w niej kotłowało.

Działo się zbyt wiele. Musiałam sobie wszystko na spokojnie poukładać w głowie. Gdy jednak myślałam, że już gorzej być nie mogło, okazywało się, że Silas rzucał we mnie kolejnymi wieściami.

Gdy dowiedziałam się o tym, że moi rodzice tak naprawdę nie byli moimi rodzicami, poczułam się strasznie. Nie wiedziałam, dlaczego postanowili to przede mną ukryć, ale z pewnością mieli swoje powody. Gdy mnie adoptowali, byłam taka mała, że i tak nie pamiętałabym nic z poprzedniego życia.

Mimo wszystko chciałam dowiedzieć się, kim byli moi prawdziwi rodzice. Chciałam wiedzieć, kim była moja mama i dlaczego postanowiła nie oddać mnie od razu po porodzie w dobre ręce, skoro wiedziała, że nie da rady się mną zaopiekować. Byłam także ciekawa tego, kim był mój tata. Człowiek, który powinien być największym wsparciem mamy.

Oboje nie żyli. Moi biologiczni rodzice umarli, ale moi rodzice, którzy mnie wychowywali, żyli. Już za dwa dni mieli mnie pożegnać. Nie chciałam nawet zastanawiać się nad tym, co czuli. Musieli być w szoku. Nie miałam pojęcia, jakim cudem uwierzyli w to, że zwłoki tamtej dziewczyny "należały" do mnie, ale Silas z pewnością o wszystko zadbał. Nikt nie był tak zdolny jak on, jeśli chodziło o kryminalne sprawy.

Chciało mi się płakać z powodu rodziców, jednak nie miałam na to siły. Byłam zmęczona. Mimo, że szczerze im współczułam, to byłam tak wykończona, że nie chciałam o tym po prostu myśleć. Gdybym dłużej o tym myślała, zwariowałabym. Choć i tak byłam już bliska tego, aby oszaleć.

W momencie, w którym podałam rękę Silasowi i mój mąż pomógł mi wstać, otworzyły się drzwi prowadzące do piwnicy. Piwnicy, w której na pewno znajdowało się wyjście z tego domu. To tamtędy można było opuścić dom Silasa. Dom, który stanowił dla mnie więzienie.

- Wróciłem, kochani!

Tobias uniósł w górę torby z zakupami. Mimo, że był on podłym draniem, tak z niezrozumiałego dla mnie powodu, się o mnie troszczył. Nie wahał się ani przez chwilę, aby pojechać do sklepu po leki dla mnie, a także po produkty, które mogłam spożywać. W nocy pojechał także po kwiaty, arkusze do rysowania, kredki, klasery i znaczki. Robił wszystko, abym się tutaj dobrze czuła, choć wcale nie musiał tego czynić.

- Och, Toby.

Podeszłam do niego i gdy już chciałam wziąć z jego rąk zakupy, on uniósł siatki w górę tak, abym nie mogła ich dosięgnąć.

- Ja zaniosę je do kuchni, zwierzaczku.

- Mogę ci pomóc - zaprotestowałam, na co on potrząsnął głową.

- Nie. Ma. Mowy.

- Tobiasie...

- Wolałbym, abyś mówiła do mnie Toby, skarbie.

Poszłam za Toby'm do kuchni, aby pomóc mu z rozpakowywaniem zakupów. Kiedy Toby wrócił do domu, poczułam w pewnym sensie ulgę. Wolałam, aby był tutaj z nami. Nie wyobrażałam sobie tego, że miałam zostać tu sam na sam z Silasem. Z człowiekiem, który wyglądał jak trup. Jak żywy zombie.

Uśmiechnęłam się z wdzięcznością, widząc wszystkie produkty, których potrzebowałam, aby utrzymać dobry stan zdrowia. Tobias musiał wydać na to wszystko fortunę, ale nie miałam pieniędzy, które mogłabym mu za to oddać. Nawet więc o tym nie wspominałam, choć i tak czułam się źle z tym, że tyle dla mnie kupił.

Po chwili dotarło do mnie coś strasznego. Miałam nadzieję, że nie była to prawda, ale podświadomie czułam, skąd pochodziły te pieniądze.

- Czy pieniądze, za które kupiłeś te produkty, pochodzą z zabijania ludzi?

Tobias spojrzał na mnie zszokowany. Zacisnęłam palce na pudełeczku ze świeżymi pomidorami, patrząc w oczy mężczyzny.

- Nie.

- Nie? W takim razie skąd...

- Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Zaufaj mi w tej kwestii, Remi.

Potaknęłam. Nie chciałam, aby zapanowała tutaj nerwowa atmosfera, dlatego zamilkłam.

Silas podszedł do mnie i zaczął wyjmować mi z rąk produkty, które wyjmowałam z toreb na zakupy. Nie wiedziałam, dlaczego tak mnie traktował, ale nie protestowałam. Wyczerpałam już limit próśb i płaczu na ten dzień. Choć tylko mi się tak wydawało, o czym miałam przekonać się już za kilka minut.

Rozpakowaliśmy wszystko. Lodówka i szafki kuchenne były pełne. Odwróciłam się do Tobiasa i podeszłam bliżej.

- Dziękuję.

Toby uśmiechnął się szeroko. Rozłożył na boki ręce, a ja go przytuliłam.

- Nie ma za co, zwierzaczku. Cieszę się, że chociaż tyle mogłem dla ciebie zrobić. Nie myśl jednak, że kupuję ci te rzeczy dlatego, że liczę na twoje przebaczenie. Nie proszę cię o to, abyś mi wybaczyła i nawet nie chcę, żebyś to zrobiła. Zasługuję na twój gniew. Na twój ból. Nigdy nie przeproszę cię za to, co się stało, bo to, kurwa, nie ma sensu. Zniszczyłem ci życie i jestem tego świadom.

W moich oczach zakręciły się łzy. Zamrugałam szybko, aby je od siebie odgonić.

- Toby, ja...

- Będę musiał już jechać. Robi się późno.

Zamarłam. Nie chciałam, aby jechał. Może powinnam się cieszyć z tego, że zamierzał sobie pojechać, skoro był moim porywaczem i potraktował mnie w samolocie w okrutny sposób, ale jego wyjazd miał równać się temu, że miałam zostać z Silasem sam na sam.

Mając nadzieję, że mój straszny mąż niczego nie zobaczy, podeszłam bliżej Tobiasa. Ścisnęłam go za ręce i spojrzałam mu w oczy błagalnie. Gdyby moje oczy umiały mówić, prosiłyby o pomoc. Podobno w oczach człowieka można było wyczytać wiele. Modliłam się o to, aby Toby umiał czytać w moich oczach.

- Toby...

Mężczyzna pocałował mnie w czoło, po czym się odwrócił. Podszedł do drzwi prowadzących na dół. Poszłam tam za nim.

- Remi, co robisz? - spytał zaniepokojony Silas, który musiał zrozumieć, że coś planowałam.

- Ja...

Złapałam Tobiasa za rękaw skórzanej kurtki. Obrócił się przodem do mnie, aby spojrzeć mi w oczy. Poczułam za plecami obecność Silasa. Byłam w pułapce, w którą sama siebie wprowadziłam.

- Toby, błagam cię.

- O co go prosisz, kochanie? - spytał mój mąż, który położył dłonie na moich biodrach, trzymając mnie od tyłu.

- Błagam cię, Toby. Pomożesz mi wrócić do domu?

Byłam głupia. Gdy ostatnio wspomniałam o tym, że chciałabym wrócić do domu, zostałam ukarana przez swojego męża. Teraz może nie kierowałam tych słów do Silasa, ale on to wszystko słyszał. Ostrzegł mnie, że gdy następnym razem wspomnę o powrocie do domu, moja kara będzie sroga. Dobrowolnie pakowałam się więc w objęcia diabła i sama zsyłałam na siebie karę.

- Do zobaczenia następnym razem, kochani - powiedział Toby, próbując otworzyć drzwi do piwnicy, tym samym ignorując moje słowa.

- Nie zostawiaj mnie tutaj! - krzyknęłam. Chciałam go złapać, ale potknęłam się i upadłam na kolana. Korzystając z tego, że znalazłam się na podłodze, podpełzłam do nóg Tobiasa. Objęłam jego łydki swoimi rękoma i spojrzałam w górę, nawiązując z nim kontakt wzrokowy. - Błagam cię, Toby! Proszę cię z całego serca! Nie zostawiaj mnie tutaj samej! To ty mnie uprowadziłeś! To ty wpakowałeś mnie do samochodu i związałeś! To ty wsunąłeś mi swojego fiuta do ust w samolocie! Skrzywdziłeś mnie, ale masz szansę się poprawić!

- Remi, odsuń się ode mnie.

- Toby, błagam cię! Ja...

- Powiedziałem, że masz się, kurwa, ode mnie odsunąć!

Toby zamachnął się nogą. Mężczyzna nie chciał mnie kopnąć, ale czubek jego buta zetknął się z moim udem.

Kiedy Tobias się ode mnie odsunął, spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Mężczyzna oddychał ciężko, patrząc na mnie inaczej niż wcześniej. Jego wzrok nie wyrażał ani cienia delikatności. Toby patrzył na mnie tak, jakby był na mnie wściekły.

- Zrozum w końcu, że nigdzie się stąd nie wybierasz! - krzyknął Toby, na którego twarzy widziałam wściekłość. - Jesteś żoną Silasa! On ci, kurwa, nigdy nie da rozwodu! Nigdy się od niego nie uwolnisz, do kurwy nędzy! Próbowałem być dla ciebie miły, ale pozwalasz sobie na zbyt wiele! Nie muszę być dla ciebie miły, ale to robię, bo mi na tobie zależy! Teraz jednak mnie wkurwiłaś!

Toby wyszedł. Wszedł do piwnicy i zatrzasnął za sobą drzwi. Ja za to zostałam na klęczkach i wpatrywałam się w drzwi, za którymi zniknął Tobiasa.

Nie wierzyłam w to, co od niego usłyszałam. Rozumiałam jego wściekłość. Może faktycznie za bardzo naciskałam na to, aby pozwolił mi wrócić do domu, ale nie spodziewałam się po nim takiego wybuchu.

- Remi?

Silas obszedł mnie i przede mną ukucnął. Mój mąż uniósł mój podbródek i spojrzał mi w oczy. Gdy nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, pozwoliłam na to, aby po moich policzkach spłynęły łzy.

- Nie chciałam tego. Nie chciałam. Nie chciałam.

- Już dobrze. Wszystko w porządku, aniołku. Pójdziemy na górę, dobrze?

Nie walczyłam. Pozwoliłam, aby mężczyzna wziął mnie na ręce. Zarzuciłam mu ręce na szyję i objęłam go nogami w pasie. Wtuliłam twarz w jego ramię i dotarło do mnie, że naprawdę byłam złym człowiekiem. Nikt nie chciał mieć ze mną do czynienia. Ryan, Tobias...

Jedyną osobą, która mnie pożądała, był mój mąż. Jaka szkoda, że był również jedyną osobą, której nie chciałam mieć w swoim życiu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top