17

Remi

Doigrałam się.

Waliłam Silasa pięściami w plecy. Wiedziałam, że nie wyrządzałam mu tym sposobem żadnej krzywdy. Ten mężczyzna był o wiele silniejszy ode mnie. Mógł wszystko, a ja nie mogłam nic.

Kiedy mój potworny mąż wniósł mnie na górę i wszedł ze mną do sypialni, zamarłam. Silas położył mnie na łóżku, ale nie zrobił tego delikatnie. Nie rzucił mnie jednak na łóżko jak zabawkę.

Patrzyłam na niego z przerażeniem. Silas zamknął drzwi na klucz i umieścił klucz na szafie, która była tak wysoka, że sama bym jej nie dosięgnęła.

Mój mąż wyciągnął z szafy sznur. Był on podzielony na dwie części.

Zaparłam się. Wpatrywałam się z przerażeniem w idącego w moją stronę Silasa. Ten wytatuowany mężczyzna wyglądał doprawdy przerażająco z linami w rękach. Obawiałam się go jeszcze bardziej niż wcześniej.

- Proszę, nie rób mi tego.

Byłam na granicy płaczu. Bałam się. Jakby jednak nie patrzeć, to ja ściągnęłam na siebie to nieszczęście. Gdybym była posłuszna, nie czekałoby mnie spotkanie ze sznurami.

- Nie zrobię ci krzywdy, Remi - powiedział spokojnie, ale dominująco Silas. - Poddaj mi się. Pozwól, abym cię skrępował. Potem dam ci karę. Nie spotka cię jednak krzywda. Będzie bolało, ale będzie to ból, który nauczy cię, gdzie jest twoje miejsce i jak powinnaś zachowywać się w przyszłości.

Gdy zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, oparłam się plecami o wezgłowie łóżka. Kręciłam głową z błaganiem w oczach. Szukałam wzrokiem możliwości ucieczki, ale drzwi były zamknięte na klucz. Jedynym sensownym rozwiązaniem było okno, ale nie mogłam przecież się przez nie rzucić, gdyż poskutkowałoby to moją śmiercią. Może niektórzy, znajdując się na moim miejscu, chcieliby umrzeć, ale mi nie spieszyło się na tamten świat.

Silas stanął bardzo blisko mnie ze sznurami w rękach. Pokręciłam prosząco głową.

- Błagam cię!

- Wstań, Remi. Zrób to, jeśli nie chcesz, aby twojej rodzinie stała się krzywda. Obiecuję, że kara nie będzie dla ciebie bardzo bolesna. Nigdy bym cię nie skrzywdził. Muszę ci jednak pokazać, gdzie jest twoje miejsce, aniołku.

Bałam się. Bałam się o siebie, ale najbardziej obawiałam się o swoją rodzinę. O mamę, tatę i brata. Osoby, które kochałam całym swoim sercem. Nikt nie wiedział, ile znaczyła dla mnie moja rodzina. Rodzice i brat zawsze byli przy mnie, gdy ich potrzebowałam. Stanowili moje największe wsparcie, więc nie mogłabym ich narazić na niebezpieczeństwo.

Powoli wstałam. Stanęłam przed Silasem. Spojrzałam mu w oczy w nadziei, że się nade mną zlituje, ale on przypatrywał mi się z dominacją i nieugiętością.

- Odwróć się do mnie plecami, skarbie.

Zrobiłam to. Gdy się odwróciłam, Silas wykręcił mi ręce za plecy. Zaczął je powoli związywać. Nie wiedziałam, dlaczego nie wykorzystał do tego kajdanek. Kajdanki byłyby dla mnie znacznie wygodniejsze, a dla niego szybsze do założenia. Może jednak Silas zrobił to celowo. Może chciał napawać się zakładaniem mi sznurów.

Drżałam. Cicho płakałam. Bałam się tego, co mi zrobi.

- Proszę, tylko mnie nie gwałć.

- Nie zrobię tego - wyszeptał mi do ucha, wciąż krępując w nadgarstkach moje ręce. - Nigdy więcej tego nie zrobię.

- Jak mogę ci zaufać?

- Nie masz wyboru. Musisz spróbować i liczyć na to, że dotrzymam słowa.

Gdy Silas skończył wiązać moje ręce, chwycił mnie za ramię. Odwrócił mnie przodem do siebie.

- Usiądź na brzegu łóżka, kwiatuszku.

Zrobiłam to. Usiadłam na brzegu łóżka, nieznacznie się chwiejąc, gdyż miałam zaburzoną równowagę z powodu rąk skrępowanych za plecami.

Silas uklęknął przede mną. Powoli zaczął obowiązywać linami moje nogi. Powiedzieć, że się bałam, to jak nic nie powiedzieć. Gdy panikowałam, zwykle płakałam albo zaczynałam dużo mówić. Tym razem postanowiłam na to drugie.

- Silasie, zrobię, co zechcesz. Proszę, żebyś...

- Jeśli zrobisz to, co zechcę, to chcę, żebyś była grzeczna.

Potrząsnęłam głową, zanosząc się łzami.

- Błagam cię. Tak bardzo się ciebie boję.

- Widzę to, kochanie. Nie jestem ślepy. Nie mogę jednak pozwalać na to, abyś robiła, co ci się żywnie podoba. Ostrzegałem cię, że jeżeli będziesz wspominać o powrocie do domu, ukarzę cię. To moje pierwsze ostrzeżenie, Remi. Następnego nie będzie. Niech ta kara uzmysłowi ci, że nigdy stąd nie odejdziesz. Jesteś moja.

- Czy to oznacza, że ty jesteś mój?

Silas spojrzał mi w oczy, zawiązując ostatni supeł.

- Tylko twój, kochanie. Nie chcę należeć do nikogo innego.

Gdy Silas wstał, spuściłam wzrok. Byłam związana i bezbronna. Przy nim zawsze czułam się bezbronna, jednak gdy byłam związana, czułam się jeszcze gorzej.

Silas chwycił mnie w biodrach. Mężczyzna usiadł na brzegu łóżka i ustawił mnie na sobie tak, że leżałam brzuchem na jego udach. Mój mąż powoli zsunął mi z pośladków legginsy wraz z majtkami. Kiedy pogładził mnie po tyłku, dotarło do mnie, jaka miała spotkać mnie kara. On chciał dać mi klapsy.

Denise, moją najlepszą przyjaciółkę, podniecały klapsy. Nie wstydziła się o tym mówić. Denise uwielbiała eksperymentować, a ja byłam cicha. Chciałam tylko być kochana. Pragnęłam miłości z różami, z czekoladkami i zaufaniem. Marzyłam tylko o tej jednej rzeczy, a moje marzenie zostało zrujnowane w najokrutniejszy z możliwych sposobów.

- Dziś ukarzę cię klapsami, które ty będziesz liczyć, dziecinko.

Załkałam cicho.

- Silasie, błagam...

- Nie proś, kochanie. Nie chcę cię kneblować. Musisz liczyć na głos, rozumiesz?

- Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz?

Silas lekko klepnął mnie w pośladek.

- Naprawdę myślisz, że cię nienawidzę, kwiatuszku?

- Tak - wyznałam, kiwając głową.

- W takim razie bardzo się mylisz. Wcale cię nie nienawidzę. Znaczysz dla mnie bardzo wiele. Nie mogę jeszcze powiedzieć, że cię kocham, bo nie znam cię długo. Jestem jednak przekonany, że w najbliższej przyszłości cię pokocham, skarbie. Jesteś moją żoną. Moją kochanką. Moją księżniczką. Należysz do mnie. Proszę, Remi. Licz klapsy na głos i nie proś o litość. Za każdą prośbę o zaprzestanie kary, dołożę ci trzy klapsy. Zrozumiałaś?

Nie zamierzałam się poniżać. Nie chciałam mu odpowiadać. To byłoby dla mnie uwłaczające. Nie wyobrażałam sobie, abym miała dobrowolnie zgodzić się na karę.

- Remi?

- Nie mam wyboru, prawda?

Silas westchnął ciężko.

- Rzeczywiście. Nie masz wyboru.

- W takim razie zlej mnie, mężu. Ulżyj sobie.

Byłam wściekła i miałam szczerą nadzieję, że Silas usłyszał to w moich słowach.

Mężczyzna pogładził mój pośladek. Nagle, w chwili, w której najmniej się tego spodziewałam, uderzył mnie.

- Boże!

- To nie była cyfra, kochanie. Popraw się.

Zacisnęłam zęby w bólu. Klaps był bolesny. Nie wiedziałam więc, dlaczego poczułam niepokojące mrowienie w cipce.

- Jeden.

- Grzeczna dziewczynka - pochwalił mnie, głaszcząc pośladek, w który mnie uderzył. - Nie pozwolę ci czekać na ciąg dalszy, aniołku. Kontynuujmy.

Kolejny klaps wylądował na moim pośladku. Tym razem na tym drugim. Wygięłam plecy w łuk, po czym bezradnie z powrotem opadłam na kolana Silasa. Mój oprawa jedną ręką trzymał mnie za nadgarstki, a drugą wymierzał mi uderzenia.

- Dwa - załkałam, kręcąc głową z niedowierzaniem.

Kolejny klaps. Kolejne odliczanie.

Straciłam rachubę po dziesiątym klapie. To tak bardzo bolało. Wiedziałam, że klaps w tyłek nie był tym samym, co uderzenie w twarz, ale jednak poczułam się wykorzystana przez Silasa. Było mi przykro, że mnie ukarał. Powinnam jednak się cieszyć, że nie postanowił zamordować mojej rodziny za te przewinienie. To była moja pierwsza kara tutaj i miałam nadzieję, że ostatnia. Czułam, że Silas celowo nie postanowił zabić jeszcze mojej rodziny. Musiał mieć w zanadrzu coś, żebym się go słuchała.

Kiedy dwudziesty klaps wylądował na moim tyłku, Silas zakończył karę.

Leżałam na jego kolanach bez życia i cichutko płakałam. Cały tyłek mnie piekł. Było mi przykro. Było mi wstyd.

- Już po wszystkim, kochanie. Zaraz do ciebie wracam.

Gdy Silas wypowiedział te słowa, wstał i położył mnie na brzuchu na łóżku. Nie mogłam się ruszyć przez ręce związane za plecami i skrępowane w nogach kostki. Musiałam być posłuszna.

Leżałam z gołym tyłkiem na wierzchu. Kiedy Silas wrócił, poczułam na pośladkach zimno. Odwróciłam się tylko po to, aby zobaczyć, że mężczyzna robi mi okład. Nic do niego nie mówiłam. Miałam ochotę na niego nakrzyczeć, ale wiedziałam, że nic by mi to nie dało. Poza tym, czułam się po prostu wyczerpana. Miałam serdecznie dość.

Po kilku minutach zimnego okładu, Silas posmarował moje pośladki żelem. Byłam wściekła, gdy dokładnie masował mój tyłek. Zdawał się tym napawać. Czułam, że ten facet był sadystą. Gdyby nim nie był, nie kręciłoby go dawanie mi klapsów.

Silas rozwiązał moje ręce i nogi. Nie miałam sił, aby zmienić pozycję, dlatego leżałam na brzuchu z wzrokiem wbitym w okno.

Mój mąż usiadł na łóżku. Położył dłoń na mojej głowie i zaczął ją głaskać. Zawsze marzyłam o tym, że jak już będę mieć chłopaka, będzie on przytulał mnie do swojej piersi i głaskał po głowie. To była taka moja niewinna fantazja. Poniekąd się spełniła. Szkoda jednak, że facetem, który to robił, był mój kat. Mój mąż.

- Mam nadzieję, że kara czegoś cię nauczyła, Remi. Nigdy więcej nie chcę cię ranić. Pewnie nie będziesz mogła dzisiaj usiąść na tyłku, ale nie martw się. Możesz leżeć albo klęczeć.

- Ty...

Nie dokończyłam zdania. Bałam się kolejnej kary, która mogła mnie spotkać z jego ręki.

- Jesteś bezpieczna, Remi. Nic ci nie grozi. Nigdy więcej jednak nie zdejmuj mi spodni po to, aby do czegoś mnie przekonać. Nie mam nic przeciwko zabawom, kochanie. Bardzo chciałbym móc kochać się z tobą tak często, jak to możliwe, ale dobrze wiem, że nie chciałaś zrobić mi loda dla przyjemności. Pragnęłaś mnie w ten sposób przekonać, abym pozwolił ci wrócić do domu. Coś ci powiem, kwiatuszku. Takie numery na mnie nie działają, wiesz?

Silas nie był zły. Głaskał mnie spokojnie i mówił do mnie jak do dziecka.

- Następnym razem uderzysz mnie w twarz?

- Nie będzie następnego razu - niemal na mnie warknął. - Wiesz, co się stanie, jeśli znowu zrobisz coś, co mi się nie spodoba.

- Jak mam żyć z tym, że mam się bać własnego męża? - spytałam, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Mój mąż powinien o mnie dbać. Powinien mnie szanować. Powinien mnie kochać. Ja za to powinnam czuć się przy nim bezpieczna.

- Jesteś ze mną bezpieczna, Remi. Nie musisz bać się tego, co robisz. Po prostu nigdy więcej nie wspominaj o powrocie do domu. Nie wrócisz tam, laleczko. Znajdujesz się na drugim końcu świata. Nawet gdybyś jakimś sposobem uciekła z naszego domu, nie udałoby ci się wrócić do Stanów. Zostałabyś wykorzystana i zabita przy pierwszej okazji przez jakiegoś zdesperowanego mężczyznę.

Zacisnęłam dłonie w pięści. Byłam wściekła.

- Pomóż mi założyć majtki i spodnie. Przynajmniej tyle możesz dla mnie zrobić.

Silas nie protestował. Mój mąż pomógł mi założyć majtki i legginsy. Kiedy byłam już ubrana, spróbowałam wstać. Nie było to takie proste z obolałym tyłkiem. Silas podał mi dłoń, aby mi pomóc, ale ja ją zignorowałam. Nie istniała żadna szansa, abym mogła mu zaufać. Nie po tym, co mi zrobił.

Kiedy wstałam, zacisnęłam mocno zęby z bólu. Moje pośladki pulsowały. To była okropna kara. Może niektóre dziewczyny kręciły klapsy, ale mnie zdecydowanie nie. Choć może chodziło o to, że te dziewczyny, które lubiły klapsy, dostawały je od swoich ukochanych. Może w tym tkwił sens.

- Gdzie chcesz iść, kochanie?

- Zostaw mnie - poprosiłam, jednak Silas zagrodził mi wyjście z sypialni. Poza tym on miał przecież klucz. Nie mogłam stąd samodzielnie wyjść.

- Mam cię zostawić? Nie ma mowy, Remi.

- W takim razie co chcesz ze mną zrobić? - spytałam z wściekłością, rozkładając bezradnie ręce na boki. - Jaki masz plan? Jak znowu chcesz mnie ukarać?

Silas podszedł bliżej mnie. Mężczyzna chwycił w dłonie moją twarz. Spojrzałam w jego lodowato niebieskie oczy. Widziałam w nich wiele emocji naraz. Tak wiele, że nie byłam w stanie powiedzieć, jaka dominowała.

Mój oprawca oparł swoje czoło o moje. Zamknął oczy, a ja zrobiłam to samo. Nie znosiłam na niego patrzeć. Brzydziłam się Silasem. Może miał ładne, wysportowane ciało, ale przez te tatuaże nie widziałam, kim był naprawdę. Nigdy miałam nie dostrzec pod tymi malunkami prawdziwego Silasa. Już do śmierci miał pozostać dla mnie tajemnicą. Pytanie tylko, kiedy ta śmierć miała nastąpić. Podświadomie czułam, że całkiem niedługo.

- Kochanie, bardzo cię przepraszam, ale musiałem cię ukarać. Mam nadzieję, że to rozumiesz.

- Mogłeś ze mną porozmawiać. Nie musiałeś dawać mi klapsów.

Silas westchnął ciężko, kiwając głową.

- Masz rację. Musisz jednak zrozumieć, że nie jestem taki, jak inni mężczyźni. Nigdy taki nie będę. Mam nadzieję, że się z tym pogodzisz. Innego wyjścia nie widzę.

Szkoda, że nie widział innego wyjścia. Ja bowiem je widziałam. Było bardzo blisko, a ja byłam zdesperowana, więc istniała szansa, że już niebawem to wszystko się skończy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top