10
Remi
Czy byłam żywa?
Może już umarłam?
Pamiętałam. Pamiętałam wszystko, co stało się przed momentem, w którym Toby wbił mi strzykawkę w ramię i odpłynęłam.
Leżałam w łóżku, wpatrując się w sufit. Moje ciało było bardzo zmęczone, ale musiałam zebrać w sobie siłę. Leżałam jednak jak placek wiedząc, że gdy podniosę się na nogi i pójdę do łazienki, prawdopodobnie już stamtąd nie wyjdę.
Uniosłam nieznacznie dłoń i spojrzałam na przeklętą obrączkę, która znajdowała się na moim palcu. Nie mogłam jej zdjąć, gdyż gdybym to zrobiła, moja rodzina prawdopodobnie straciłaby życie.
Nie płakałam. Nie miałam już siły na płacz. Leżałam w łóżku i próbowałam poukładać sobie to, co się zdarzyło, aby nie oszaleć.
Zostałam porwana. Wzięłam ślub pod przymusem. Zostałam przywieziona do swojego nowego więzienia. Mój mąż odebrał mi dziewictwo, a potem...
Nie byłam w stanie dotknąć swojej twarzy. Wiedziałam, że prawdopodobnie nie miałam nic poczuć pod palcami, ale i tak się bałam.
Zrozumiałam, że miałam na sobie koszulkę należącą prawdopodobnie do mojego męża. Była ona czarna, długa i miała na sobie rysunek jakiegoś czerwonego smoka. Pod spodem nie miałam jednak majtek ani spodenek. Miałam nadzieję, że Silas nie wykorzystał mnie, gdy byłam nieprzytomna. Gdyby to zrobił...
Podniosłam się. Usiadłam na brzegu łóżka i wzięłam głęboki wdech. Moje nogi drżały, ale trzymając się ściany, udało mi się dojść do łazienki.
Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Oczywiście drzwi nie miały zamka, więc nie mogłam się tak naprawdę zamknąć, ale nie miało to dla mnie w tej chwili większego znaczenia.
Stanąłem przy umywalce, zaciskając na niej dłonie. Musiałam spojrzeć w lustro. Musiałam unieść wzrok, aby zobaczyć ten koszmar.
Patrzyłam na swoje dłonie i nie mogłam uwierzyć w to, jak mocno drżały. Czułam się jak na haju. Nigdy w życiu nie wypaliłam nawet jednego papierosa, więc nie miałam pojęcia, jak to było być pod wpływem jakichkolwiek używek lub alkoholu. Byłam dobrym człowiekiem. Dumą moich rodziców. Byłam dla nich idealną córeczką, którą sobie wymarzyli, więc nie spodziewałam się, że spotka mnie coś tak strasznego jak to wszystko, co mi się przydarzyło.
- Muszę to zrobić - wyszeptałam do samej siebie, po czym podniosłam wzrok i spojrzałam na swoje lustrzane odbicie.
Szok.
Kurwa.
Nie.
Dobry Boże.
Połowę mojej twarzy pokrywał wzór czaszki. Miałam wytatuowane czoło, obszar wokół oka, policzek, brodę...
Wszystko. Wszystko po prawej stronie mojej twarzy było wytatuowane. Lewa strona nie została tknięta tuszem, ale prawa...
- Nie!
Krzyknęłam. Krzyknęłam tak, jakbym była obserwatorką czyjegoś morderstwa. Krzyczałam okrutnie, patrząc na swoje odpychające, obrzydliwe oblicze. Moja pewność siebie nigdy nie była na wysokim poziomie, a to, na co patrzyłam, skutecznie mnie obrzydziło.
Położyłam dłoń na wytatuowanej stronie twarzy. Tatuaż pokrywała jednak jakaś folia lub coś w tym rodzaju. Próbowałam to zdjąć, ale bardzo bolało, dlatego przestałam ciągnąć.
Panikowałam. Oddychałam ciężko i czułam, jak cała drżę. Nie płakałam. Ten szok był tak silny, że zablokował on moje kanaliki łzowe.
Usłyszałam kroki. Ktoś biegł do łazienki. Wiedziałam, kto to był.
Zawyłam jak ranne zwierzę, patrząc na swoje obrzydliwe oblicze. Miałam ochotę się zabić. Byłam brzydka. Nie, to niedopowiedzenie. Byłam paskudna. Odpychająca. Obleśna. Obrzydliwa. Ktoś taki jak ja nie zasługiwał na to, aby żyć.
Nagle drzwi łazienki stanęły przede mną otworem. Ujrzałam jego.
Mojego oprawcę.
- Remi.
- Ty skurwielu!
Wzięłam do ręki butelkę mydła w płynie i rzuciłam nim w stojącego w wejściu do łazienki Silasa. Mydło odbiło się od jego twardej piersi i spadło na podłogę wysadzoną kafelkami.
Silas wykonał krok do przodu, a ja chwyciłam, co miałam pod ręką. Okazało się, że to szampon do włosów. Zamachnęłam się i rzuciłam w mężczyznę, ale on przyjął uderzenie na klatę i nic nie robił sobie z tego, że go biłam.
- Zabiję cię! - krzyknęłam, rzucając w niego, czym popadnie. Wiedziałam, że nawet gdyby Silas włożył mi do ręki nóż, ja i tak nie byłabym w stanie odebrać mu życia. Byłam jednak wściekła i zrozpaczona, więc mówiłam różne rzeczy. - Zabiję cię, ty skurwielu!
Silas się do mnie zbliżał. Nic nie robił sobie z tego, że rzucałam w niego różnymi rzeczami.
Nagle poczułam, jak moje plecy stykają się w zimną ścianą pokrytą białymi kafelkami w złote wzory, które znajdowały się w całej łazience. Patrzyłam na podchodzącego do mnie zombie i nie mogłam dłużej tego znieść. Dlatego osunęłam się po ścianie na podłogę i chowając swoją obleśną twarz w dłoniach, przycisnęłam kolana do piersi.
Moje łzy w końcu puściły. Płakałam, bojąc się. Wiedziałam, że nie miałam się już czego bać, gdyż wszystko, co najgorsze, już się wydarzyło. Płakałam jednak nad tym, że wszystko, na co tak ciężko pracowałam w życiu, po prostu przepadło. Nie miałam już nic. Straciłam wszystko. Wszystko.
Silas usiadł obok mnie. Czułam, że jego udo stykało się z moim. Mężczyzna jednak w żaden sposób mnie nie dotknął. Nic do mnie nie mówił. Po prostu przy mnie siedział i milczał.
Wyłam z rozpaczy tak bardzo, że rozbolało mnie gardło. Dziwiłam się swojemu ciału, że byłam w stanie aż tyle płakać przez ostatnie godziny. Może chodziło o to, że rzadko płakałam i teraz, gdy miałam ku temu okazję, mogłam wylać z siebie wszystkie łzy, jakie nagromadziły się we mnie w ciągu ostatnich kilku lat.
Nagle poczułam, jak coś mnie otula. Podniosłam wzrok i zauważyłam, że Silas otoczył mnie różowym ręcznikiem, aby było mi ciepło.
- Ty...
Spojrzałam w jego niebieskie oczy. Ujrzałam w nich smutek i wstyd. Może tylko mi się jednak wydawało. Nie byłam bowiem pewna, czy ktoś taki jak on mógł mieć w sobie jakiekolwiek uczucia.
- Masz na policzku tak zwaną drugą skórę. Nie zdejmuj jej, proszę, dopóki co nie powiem. Dzięki temu tatuaż się goi.
Mówił o tym tak, jakby to, co mi zrobił, było zupełnie normalne.
- Jak mogłeś? - spytałam słabym głosem, który drżał z emocji. - Jak mogłeś mnie tak oszpecić?
On sam był przerażający jak diabli. Jego twarz wyglądała jak z horroru. Brzydziłam się nim i się go bałam, a także tego nie ukrywałam. Silas wiedział, jakie wzbudzał we mnie uczucia.
- Musiałem to zrobić, aby wszyscy w tym kraju wiedzieli, do kogo należysz. Pierścionek na palcu to jedno, ale ten tatuaż noszą wszyscy ci, którzy coś dla mnie znaczą i są pod moją ochroną. Tobias także ma taki tatuaż jak ty. Kilku innych mężczyzn również go ma. Ty jesteś jedyną kobietą, która ma taki tatuaż.
Pokręciłam głową. Odwróciłam wzrok od Silasa.
- Nie patrz na mnie. Jestem potworem.
- Wcale nie jesteś żadnym potworem, aniołku - powiedział łagodnie, a ja miałam ochotę prychnąć, ale nie miałam na to siły. - Jesteś moją żoną.
- Nienawidzę cię!
Wstałam, zrzucając z siebie różowy ręcznik. Silas jednak nie pozwolił mi wyjść z łazienki. Złapał mnie za ramię i odwrócił przodem do siebie.
- Jeszcze ci mało?! - spytałam. - Jeszcze chcesz mnie skrzywdzić?
- Wcale nie, skarbie. Nic ci nie zrobię.
- Spójrz na to!
Szarpnęłam go za rękę tak, aby spojrzał razem ze mną w lustro. Patrzyłam na stojącego obok mnie wytatuowanego od stóp do głów żywego trupa i na siebie. Tatuaż na mojej twarzy wyglądał jak zaraza. Czułam się tak, jakby tatuaże Silasa powoli przechodziły na mnie.
- Jesteś najbrzydszym mężczyzną, jakiego widziałam! - krzyczałam, raniąc go, ale sobie na to zasłużył. - Dlatego chciałeś uczynić mnie najbrzydszą kobietą, prawda?! Zrobiłeś to, abyś poczuł się lepiej!
- Wcale nie. Remi, uspokój się. Jesteś już bezpieczna.
- Brzydzisz mnie! Dobry Boże, jak ja wyglądam! Popatrz na mnie!
Trzymałam go mocno za rękę, wbijając w jego skórę swoje paznokcie. Obróciłam się przodem do niego i nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Silas westchnął ciężko. Zachowywał się tak, jakby to jemu stało się coś złego.
- Co ty mi zrobiłeś? - spytałam zmęczonym głosem. - Dlaczego ja?
Silas położył dłonie na moich biodrach. Przyciągnął mnie nieznacznie do siebie. Odruchowo położyłam dłonie na jego wytatuowanej piersi. Spojrzałam w górę, skanując spojrzeniem jego paskudną twarz. Nie wiedziałam, co trzeba było mieć w głowie, aby w ten sposób wytatuować swoje ciało. Przecież on wyglądał, jakby powstał z martwych, aby nawiedzać niewinnych śmiertelników. Mnie zdecydowanie nawiedził. Co więcej, siłą uczynił mnie swoją wyznawczynią.
- Jesteś przepiękna, Remi.
- Już nigdy więcej nie będę piękna. Oszpeciłeś mnie.
Miałam już dość. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, ale oparłam czoło o jego klatkę piersiową i zamknęłam oczy. Byłam na siebie zła, że się tak zachowywałam, ale wiedziałam, dlaczego to robiłam. Zachowywałam się w ten sposób dlatego, że rozpaczliwie potrzebowałam bliskości.
Byłam w obcym kraju zupełnie sama. Moja rodzina była bardzo daleko. Nie miałam możliwości, aby się z nimi skontaktować. Jedynymi ludźmi, których miałam wokół siebie, byli moi porywacze. Mordercy. Bardzo niebezpieczni ludzie.
Silas położył swoją dużą dłoń na tyle mojej głowy. Mężczyzna pocałował mnie w czubek głowy.
- Żaden mężczyzna mnie już nie zechce.
W momencie, w którym wypowiedziałam te słowa, zrozumiałam, jak wielki błąd popełniłam.
- Na szczęście żaden inny facet nie będzie cię miał. Jesteś moją żoną.
Próbowałam się od niego odsunąć. Uderzyłam go w pierś. Silas jednak jedynie mocniej mnie do siebie przycisnął. Nie chciałam się do niego przytulać. Nie chciałam mu ulegać. Nie zasługiwałam na taki los.
- Proszę, pomóż mi wrócić do domu! Zrobię dla ciebie wszystko!
- Remi, spokojnie. Wciąż jesteś pod wpływem środka odurzającego. Zaopiekuję się tobą.
- Nie! Nie chcę ciebie! Nienawidzę cię!
- Wiem - rzekł, wzdychając ciężko. - Wiem, że mnie nienawidzisz, aniołku.
- Puść mnie!
Silas zrobił to. Puścił mnie, a wtedy opadłam na kolana. Nie mogłam jednak tracić czasu. Zaczęłam czołgać się do drzwi. Próbowałam wstać, ale za każdym razem znowu opadałam na czworaka. Byłam zbyt słaba, aby stać o własnych siłach. To był doskonały dowód na to, jak bardzo przegrana byłam.
Ujrzałam przy twarzy nagie stopy Silasa. Mężczyzna ukucnął przy mnie i pogłaskał mnie po głowie.
- Pozwól sobie pomóc, Remi.
- Mam pozwolić ci, abyś mi pomógł?! - spytałam, patrząc w te jego przenikliwe niebieskie oczy. - Jak mam zaufać komuś takiemu jak ty?! Zniszczyłeś mnie! Nawet nie wiem, w jakim kraju jestem!
- Jesteś w Bhutanie.
Spojrzałam na niego tak, jakby powiedział mi, że Walt Disney powrócił do żywych.
- C-co?
- Wiesz, to taki kraj w Azji i...
- Wiem, gdzie to jest! Jak...
Złapałam się za głowę, nie dowierzając w to, gdzie mnie wywieziono. Byłam potwornie daleko od domu. Bardzo, bardzo daleko.
- Nie kłamię. Wiem, że nie wyglądamy na Azjatów, ale wcale się tutaj nie urodziliśmy, aniołku. Mieszkamy tutaj jednak od wielu lat. Ten kraj to dla nas bezpieczna kryjówka. Moje interesy mogą się tutaj spokojnie rozwijać. Nie muszę się obawiać, że ktokolwiek mnie złapie. To małe państwo, ale jestem tutaj kimś w rodzaju władcy, wiesz? Niektórzy nawet nazywają mnie królem. Osobiście uważam, że nie zasługuję na taką nazwę, ale nie mam zamiaru narzekać.
Czym prędzej przyczołgałam się do sedesu. Na szczęście toaleta była otwarta, gdyż zaczęłam wymiotować.
Silas wziął w dłoń moje włosy tak, abym ich sobie nie pobrudziła. Wymiotowałam, choć nawet nie miałam czym. Było mi wstyd, że mój porywacz widział mnie w takim stanie. To była jednak jego wina. Gdyby nie zarządził mojego porwania i gdyby nie zrobił mi tych wszystkich okropnych rzeczy, byłabym w domu. Cierpiałabym po zerwaniu z Ryanem, ale rozpaczałabym w ramionach Denise i wszystko jakoś by się ułożyło. Wróciłabym na studia i zajęła się swoim życiem.
Kiedy skończyłam wymiotować, Silas spuścił wodę. Odciągnął mnie od sedesu i pomógł wstać. Posadził mnie na krawędzi wanny, po czym podszedł do mnie z kubeczkiem wypełnionym wodą i szczoteczką, na której znajdowała się pasta. Niechętnie umyłam zęby, ale musiałam pozbyć się tego nieprzyjemnego posmaku z ust.
Po tym, jak umyłam już zęby, Silas odłożył wszystko na umywalkę i wrócił do mnie. Mężczyzna przede mną ukucnął. Położył dłonie na moich udach i spojrzał mi w oczy.
- Czy już czujesz się lepiej, kochanie?
Pokręciłam przecząco głową. Już nigdy nie miałam poczuć się dobrze.
- Mój dom...
- Prędzej czy później dowiedziałabyś się, gdzie jesteś. Nie chciałem tego dłużej przed tobą ukrywać.
Moje dłonie drżały. Widziałam, jak moje łzy spadają na moje uda i na podłogę. Silas głaskał mnie pocieszająco po udach, ale myślami byłam daleko stąd.
Byłam w Bhutanie. Bardzo, bardzo daleko od domu. Znajdowałam się w kraju azjatyckim. Daleko od rodziny. Daleko od bezpieczeństwa.
- Remi...
- Czy kiedykolwiek jeszcze zobaczę rodziców?
Spojrzałam w jego niebieskie oczy, szukając w nich prawdy.
- Nie, kochanie. Już nigdy więcej ich nie zobaczysz.
***
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top