8. Pierwsze spotkanie #2

Baran

— Naprawdę mogę? — Pani Hudson spadła ci z nieba! Tak niska opłata w takim lokum! Los naprawdę się do ciebie uśmiechnął.
— Oczywiście moje dziecko — starsza kobieta zaśmiała się rozbawiona twoją reakcją  — ale najpierw, zanieś to moim chłopcom — w tym momencie wcisnęła ci w dłonie metalową tackę z ciastkami i herbatą. No a więc tak wyglądała ta "zniżka"...


Byk

—Ja bym wybrała tą — wskazałaś na płytę z kolorową okładką. Mężczyzna odskoczył przerażony, pewnie mało brakowało żeby krzyknął.
— Przestraszyła mnie pani — westchnął patrząc na ciebie z lekkim wyrzutem. Ty jedynie uśmiechnęłaś się niewinnie. Zawsze tak robiłaś i zawsze działało. Naturalnie, podziałało i tym razem.
— Zapraszam pana ponownie! — Pomachałaś mu gdy z najnowszym zakupem opuszczał budynek.


Bliźnięta

— Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! — powtarzałaś za każdym razem kiedy na kogoś wpadałaś, nie ze swojej winy oczywiście! Ruch był jak na bazarze, a ty byłaś biedną zbłądzoną duszyczką. Było tak do czasu kiedy ktoś wyciągnął cię z tego chaosu na bok. Starszy mężczyzna patrzył na ciebie z rozbawieniem.
— Panienka [twoje_nazwisko]? — Przytaknęłaś. — Witam w nowej pracy~.


Rak

— A jakaś psychologiczna? — Staliście już tam jakiś czas, mężczyzna był wyjątkowo niezdecydowany, ale za to bardzo miły i rozmowny. Dziękowałaś Bogu, większość osób nawet nie poprosi o pomoc.
— A czego pan konkretnie szuka? — uniosłaś nieco brwi. A mężczyzna nieco się speszył.
— Może coś o... Socjopatach? — Myślałaś, że wybuchniesz śmiechem, było ci wiadome jaki jest przyjaciel Johna. Czyżby chciał go bardziej zrozumieć?


Lew

Ups? — Patrzyłaś na nieprzytomnego mężczyznę dzierżąc w dłoniach broń zagłady. Nie chciałaś go zabić! Zwyczajnie spanikowałaś! Po tym, jak do ciebie dotarło co  zrobiłaś chwyciłaś poszkodowanego za ramiona. — Nie umieraj! Przepraszam! Matko boska co ja zrobiłam! — Praktycznie krzyczałaś potrząsając mężczyzną jak lalką. Miałaś wrażenie, że zaraz się popłaczesz. Ale to i tak jego wina! Jaki idiota wbija do TWOJEGO domu?


Panna

— Zdzisław Beksiński "Pełzająca śmierć" — usłyszałaś obok siebie męski głos — Intrygujący — przyznał z uznaniem. Ku twojemu zdziwieniu nawet nie zepsuł brzmienia tego nazwiska. Lecz od razu rzucił ci się jego akcent i musiałaś przyznać, że był bardzo przyjemny.
— Z tym się zgodzę — uśmiechnęłaś się do niego wręcz niewinnie. Skądś kojarzyłaś jego twarz... To był-!
— James Moriarty.


Waga

— Nie mam z tym nic wspólnego. Ile razy mam powtarzać? Boże święty, z kim ja pracuję... — Twoja irytacja sięgała zenitu. Mr. Loczek zadawał ci tyle pytań jakby książkę pisał, blondasek chciał cię jakoś wesprzeć ale widząc twój gniew szybko sobie odpuścił. Najwidoczniej nie chciał ci się narażać. Nie twoja wina, że to tylko twoja praca. Przepadła byś bez szefa, ale nie znaczy to, że go nie wydasz... A przynajmniej jeszcze.


Skorpion

— Bardzo pana przepraszam, panie Holmes! — Pisnęłaś ścierając z niego napój. Jak mogłaś być tak nieuważna?! Mężczyzna już chciał cię skarcić gdy mu przeszkodziłaś.
— Przyjmie pan ciasto w ramach przeprosin? — Zrobiłaś słodkie oczka, nie możesz stracić tej pracy! Zbyt długo się o nią ubiegałaś.
— Niech będzie — powiedział w końcu — ale żeby mi to było ostatni raz.


Strzelec

— Na Odyna! — Krzyknęłaś patrząc z mordem w oczach na mężczyznę. Ten skończony idiota posłał na drugi świat twoje meksykańskie żarcie! Deadpool jakby nie żył to by się w grobie przewracał!
— Patrz jak leziesz — odburknął ci tamten widocznie nie czując się zobowiązany do przeprosin. I tak właśnie zrobiliście kłótnie na pół ulicy. Niestety, za jedzenie pieniędzy nie zwrócił.


Koziorożec

— Dziękuję, dziękuję, dziękuję bardzo! — Byłaś tak podekscytowana, że nie mogłaś usiedzieć w miejscu. Mogłaś to zrobić! Przeprowadzić wywiad! Z samą panią Hudson! W głowie już miałaś plan jak będzie przebiegać wasza rozmowa. Jakie pytania zadasz i jej prawdopodobne odpowiedzi.
— Więc, pani Hudson — zaczęłaś spokojnie z uśmiechem — co pani sądzi o Johnlocku?


Wodnik

— Więc, [Twoje imię], oto Sherlock Holmes! — Molly uśmiechnęła się pokrzepiająco jakby była przekonana, że Sherl zaraz wyjedzie z czymś chamskim. Ten jedynie zmierzył cię chłodnym spojrzeniem i uśmiechnął się na ten swój sposób. Wyglądał jak chomik.
— Miło mi poznać — powiedział szybko i wrócił do swojego zajęcia. Molly miała taką minę jakby Sherlock właśnie oświadczył, że zostaje romantykiem.


Ryby

Od jakiegoś czasu ty i twoja znajoma nie mogliście powstrzymać się od śmiechu. Pewien biedny mężczyzna męczył się z kasą... Męczył to mało powiedziane, kłócił się z nią! Jednakże miałaś serce i podeszłaś do biedaka. Pomogłaś mu z kasą, chwilę nawet porozmawialiście i powiedziałaś mu, żeby następnym razem umiał poprosić o pomoc. Ten nieco speszony obiecał, że tak zrobi. Męska duma zawsze pozostanie męską dumą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top