Rozdział IX

Ta sprawa z Shirotą wciąż mnie niepokoiła. Może nie przejęłaby mnie ona tak bardzo, gdyby nie tamto dziwne zachowanie Kuro i Sendagayi sprzed dwóch dni. Na sto procent chcieli coś przede mną ukryć i właśnie to wzbudziło we mnie ciekawość, a także bezpodstawny lęk. No bo niby czemu mój Servamp chciałby coś przede mną ukrywać?

To, że teraz ja jestem jego eve i że Shirota od dawna nie pojawiał się w swoim mieszkaniu sprawiło, że na myśl przychodziło mi tylko jedno racjonalne wytłumaczenie: on nie... pożegnał się z życiem. Oczywiście mogłam się mylić, nie wykluczałam tego, ale jednak to rozwiązanie wydawało się najbardziej prawdopodobne. Tak czy inaczej czułam, że nie powinnam się o to pytać Kuro. Zwłaszcza, że zaczął zachowywać się dziwniej niż zwykle. Nadal był koszmarnym leniem, ale nic nie mówił, a na moje pytania jedynie odpowiadał mruknięciami. Najdziwniejsze było to, że na nic nie narzekał i robił bez żadnych sprzeciwów wszystko, o co go poprosiłam. Przez to po pewnym czasie zostawiłam go w spokoju. Nie był sobą, chodził przygnębiony, często wpatrywał się w okno, a czasem we mnie takim jakimś smutnym wzrokiem. Nie wiedziałam, co mogłam dla niego zrobić...

- Chodź, Kuro-san, musimy już iść - powiedziałam do odwróconego plecami do mnie Servampa. Wzdrygnął się, jakby się przestraszył, po czym powoli wstał i do mnie podszedł. Założył buty, zamienił się w kota i powoli wszedł do mojej torby. Czas ruszać do szkoły, jeśli nie chcemy się spóźnić. No, jeśli ja nie chcę się spóźnić; wątpię, żeby w jakimkolwiek stopniu przeszkadzało to Kuro.

Podczas drogi rozmyślałam o wszystkim, co zaprzątało mój umysł. Dosyć dużo się tego zebrało w ostatnim czasie. Dotarłam na miejsce, nawet nie zauważając kiedy i usiadłam przy moim biurku. Dzisiaj był kolejny dzień przygotowań do festiwalu szkolnego. Do zrobienia zostały mi tylko dwa kostiumy, w tym jeden dla Hohiko Nonomiyi. To była łatwa robota, bo wyglądem przypominał dziewczynę i był strasznie drobny jak na przedstawiciela przeciwnej płci. Nie przepadałam za nim jakoś bardzo, ale wizja jego ubranego w to, co teraz robię...

Nie mogłam powstrzymać śmiechu i wybuchnęłam nim jak jakiś wariat, co przyciągnęło uwagę prawie wszystkich osób w sali. Nie dziwiłam im się; dopiero co usiadłam i już mi odwalało, coś musiało być na rzeczy. Zakryłam usta dłonią i próbowałam się uspokoić. Ale wizja Hohiko w specjalnie dla niego dedykowanym zielono-białym stroju z mnóstwem falbanek była po prostu zbyt komiczna i nie chciała wyjść z mojej głowy.

Udało mi się w końcu uspokoić i zaczęłam moją pracę. Skup się, dziewczyno. Najpierw muszę wyciągnąć odpowiednie materiały. Zaczęta sukienka, o której przed chwilą myślałam. Falbanki. Dużo falbanek. Hohiko będzie najbardziej uroczą kelnerką. Na pewno przyciągnie mnóstwo klientów. Wolę nawet nie myśleć o innych chłopakach, a mimo tego aż przeszły mnie ciarki. To będzie... straszny widok. Dobrze, że będę stała w kuchni i nie będę musiała się na nich patrzeć. Ale ten niziołek... jego będę musiała zobaczyć, nie ma bata.

Złapałam igłę, po czym zaczęłam przyszywać przygotowany wcześniej rękaw. Bufiasty rękaw. Aż przez chwilę zaczęłam się zastanawiać, czy aby nie przegięłam. ... Nieee...

Kuro ciągle siedział w mojej torbie, chyba nie chciał wychodzić. Nie było jakoś bardzo głośno, więc pomyślałam, że zasnął. Mogło tak też być, ale nie zrobiłam nic, by to potwierdzić. Jak śpi, to niech śpi. Miałam tylko nadzieję, że niedługo będzie taki jak wcześniej. Stało mu się coś poważnego? Ma koszmary? A może przypomniało mu się coś niemiłego albo smutnego? ...co do tego ostatniego... czy to mogło być coś związanego z Shirotą...? Westchnęłam. Nie chciał mi powiedzieć, czy po prostu czekał, aż się go o to spytam? Może powinnam to zrobić...?

- Shirizaki-san?

- Tak? - odpowiedziałam odruchowo. Spojrzałam w bok i zobaczyłam Hohiko, z którego przed paroma chwilami śmiałam się jak opętana. Zrobiło mi się przez to trochę głupio, ale na szczęście nie wiedział, co było powodem mojego rozbawienia. Znaliśmy się od dziecka i nie miałam zielonego pojęcia, czemu mówił do mnie po nazwisku i w dodatku tak formalnie. Mieszkaliśmy blisko siebie i jakimś cudem zawsze chodziliśmy do tej samej klasy, od przedszkola. To chyba jakieś chore przeznaczenie.

- Tamten chłopak z tamtego tygodnia... no ten, który cię szukał... skąd go znasz? - zapytał brunet, nie patrząc mi w oczy. A temu co...?

- To mój sąsiad - odpowiedziałam bez mrugnięcia okiem. Otrzymałam spojrzenie, w którym mogłam dostrzec coś na kształt ulgi. Zupełnie nie wiedziałam, o co mu chodziło. Chociaż czułam, że jakbym powiedziała, że to mój współlokator, to spojrzałby się na mnie zupełnie inaczej. Ale czemu skłamałam? Hmmm... Powiedzmy, że poczułam, że brzmiałoby to poniekąd... dziwnie. Jeszcze by sobie wyobrażał nie wiadomo co.

Spojrzałam do mojej otworzonej na oścież torby i aż się wzdrygnęłam, gdy zobaczyłam parę wpatrujących się we mnie, rubinowych oczu. Odetchnęłam, żeby pozbyć się uczucia sprzed chwili. To było trochę straszne. Servamp ciągle się na mnie patrzył, nie wiedziałam czemu. Uśmiechnęłam się do niego, przez co schował głowę. Znowu się uśmiechnęłam, tym razem do siebie, po czym z powrotem złapałam niedokończoną sukienkę. Musiałam teraz przyszyć ciemnozielony pasek, którego miejsce znajdowało się na talii. O, ale najpierw tamten rękaw.

- Ekhem... - znowu on. Westchnęłam, zniecierpliwiona, po czym odwróciłam się do niego z uśmiechem. "Tak?" - pytanie z mojej strony. Naprawdę bym chciała teraz po prostu skupić się na szyciu. Przez Kuro i jego sekret oraz dziwne zachowanie czułam się nieswojo, więc szycie było czymś, czym miałam nadzieję się odstresować. Ale nie, Hohiko-kun musiał mi przeszkodzić. - Czy... czy ty... Shirizaki-san...

- Czemu nie mówisz mi po imieniu, Hohiko? - zapytałam, nie dając mu dokończyć. Byłam ciekawa odpowiedzi, kiedyś nazywał mnie normalnie, tylko te trzy lata temu jakby zmienił zdanie czy coś takiego. Od wtedy zastanawiałam się, czemu tak było, ale się go o to nigdy nie zapytałam. Trochę mnie też już tym denerwował.

- A- a mogę...? - zaskoczył mnie. I chyba sam się zaskoczył. Przez chwilę nie wiedziałam, jak mam zareagować. Po prostu siedziałam z otwartymi szeroko oczami i z niezszytym jeszcze materiałem, który czułam, że wyślizgiwał mi się z dłoni. Dopiero po kilku sekundach powiedziałam:

- Głupiś, czy co? Czemu miałbyś nie móc? Znamy się przecież od kołyski! A ty się mnie pytasz, czy możesz mi mówić po imieniu? Przecież kiedyś nie miałeś z tym problemu. O co ci chodzi?

- O nic, Sa-sa-sadao, o nic - uśmiechnął się do siebie i lekko odwrócił głowę. Westchnęłam. - A, właśnie. Czy moglibyśmy porozmawiać podczas festiwalu? Chciałbym ci coś powiedzieć, Shi- Sada-o.

Pokiwałam głową w odpowiedzi i pochyliłam się nad sukienką, chcąc mu dać tym samym znać, żeby już sobie poszedł. Tak też zrobił po chwili. Ja z kolei, po kilku minutach dokładnego zszywania rękawa z resztą ubrania, zajrzałam do mojej torby. Kuro chyba zasnął. Musiał być zmęczony. Jak wrócimy do domu, zapytam się go o powód jego zachowania. Może będzie potrafił mi zaufać? Czy jeszcze nie widzi we mnie przyjaciółki...?



Tak, oto rozdział, w którym nic się nie dzieje. Lecz nie bójcie się i nie odstraszajcie od czytania! Planuję akcję. Tak, dobrze widzicie, będzie akcja w tejże książęcji. Za trzy dni, licząc w czasie fabułowym. W realu nie wiem, jak to wyjdzie, zobaczy się, hahah xq

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top