4

Żywy z wojowników zdjął maskę a grupce przyjaciół ukazała się dobrze znana twarz. Zayn Malik. Mężczyzna o czarnych jak smoła oczach, niczym demon, piękny i niebezpieczny. Niall wyrwał się do przodu, do starej miłości, coś w jego sercu nadal biło dla Malika a obrazek jaki zobaczyło przed chwilą wstrząsnął nim dostatecznie by spróbować rozmawiać z Zaynem. Jednak nie oczekiwał odpowiedzi jaką usłyszał, a raczej spodziewał się jej przeciwieństwa

-nie ma nas Niall, nigdy nas nie było, nas jako przyjaciół czy kochanków, nigdy nie było One Direction. Zawsze byliście tylko wy i ja. Piąte koło u wozu, robiłem za tło i miałem masę zakazów. Pierwszy rok był w porządku potem z dnia na dzień co raz bardziej miałem dosyć a ty tylko przelałeś kielich goryczy. Więc wracajcie do swego pół świata i nie pokazujcie mi się więcej. Ja znalazłem swoje miejsce i nie ma tu miejsca dla was

-zayn kocham cie

-kochasz mnie czy pragniesz tego kim jestem? kochasz mnie czy moją sławę? kochasz mnie czy pragniesz tylko bezpieczeństwa jakie mogę ci zapewnić? kochasz mnie czy moje pieniądze? chciałem ci się oświadczyć ale ty wtedy podałeś mi idealną odpowiedź twojej osobowości, mogłeś być mój kiedy byłem przystojny, zadbany, sławny, bogaty i kiedy broniłem cię przed haterami, a teraz popatrz, widzisz tu kogoś kto chciałby kiedykolwiek zniszczyć mnie tak jak ty to zrobiłeś?!

I podczas gdy Niall zalał się łzami Malik założył maskę i zniknął za drzwiami do zabronionej dla gości części budynku.

-jeśli znaczę dla ciebie coś więcej niż tylko powłoka znajdziesz mnie

Dodał tylko na odchodne. A kobieta czekająca na niego przy drzwiach tylko uśmiechnęła się do blondyna z widoczną zemstą w oczach. Wtedy Niall ją rozpoznał. Kate... jego była, którą zniszczył mówiąc że jest gejem

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top