Część XXXI


N.P.W Akane


Wreszcie po paru godzinach znad czubków sosen dało się zauważyć szpiczaste dachy wielu budynków. 
Zbliżaliśmy się do miasta, ale jaki był tego cel, to jeszcze nie wiedziałam.
- Um, a właściwie to co teraz mamy robić? - Zapytałam nie pewnie czekając na odpowiedź z takim bólem brzucha, jakbym zdawała egzamin poprawkowy. 
- Musisz kupić parę rzeczy. Robimy nową bazę. - Odpowiedział.
- Chwila! Jak to ja? - Przerwałam mu, nie wiedząc czy chce coś jeszcze dodać czy nie. 
- To jedne z ogromnych miast, także na pewno można znaleźć w nim moją twarz. A do sklepu nie wejdę w takiej postaci, nie mogę zwracać na siebie uwagi. - Wytłumaczył ze spokojem, a ja zastanawiałam się od kiedy tak chętnie mi odpowiada. 
- W takim razie co muszę zdobyć? - Ciągnęłam dalej. 
- Skup się na długotrwałej żywności oraz piciu, a resztą ja się zajmę. - Zatrzymał się przed znakiem oznajmującym początek miasta. 
Kiwnęłam głową i już miałam iść gdy coś sobie uświadomiłam. 
- Czekaj... skąd weźmiemy pieniądze? - Głośno przełknęłam ślinę. Czarno włosy zaciągnął mnie w jakąś uliczkę i wskazał ruchem źrenic, kogo ma na myśli. 
- Ty chyba nie chcesz jej - Nie dokończyłam bo ani drgnął, co znaczyło, że dokładnie miał to na myśli czego ja robić nie chciałam. 
Oburzona skrzyżowałam ręce na piersiach. 
- Mnie w to nie mieszaj. Nie tknę tej dziewczynki! - Zaprotestowałam odwracając się do niego plecami. 
Ewidentnie mu się to nie spodobało, bo odwrócił mnie siłą, żebym spojrzała w jego czasem przerażające żółte oczy. 
- Tylko ją przytrzymasz i- Wyrwałam się spod jego uścisku, robiąc dość duży hałas. 

- Nie mam zamiaru dotykać tego dziecka! - Owa osóbka spojrzała się w naszą stronę. 
Szukała czegoś w kontenerze na śmieci. W ręku miała podziurawioną, pluszową maskotkę. 
Wystraszyła się Miki i już miała uciekać, ale on szybko do niej podbiegł i złapał ją za rękę. 
- Przestań! Czym zawiniło ci to dziecko?! - Wydarłam się będąc zszokowana jego zachowaniem. 
Trochę za szybko go oceniłam, ale sytuacja wyglądała jak wyglądała. 

- Możesz ją przytrzymać, czy nie? - Zaczął ostrzej. Zgodziłam się w końcu. Dziewczynka szarpała się, lecz z jej ust nie wydobył się żaden krzyk. 
Spostrzegłam, że wyciągnął z jej kieszeni kurtki moro portfel. Dość poważny jak na tak małą dziewczynkę. 

Wyciągnął z niego jakąś kartę. Po przyjrzeniu się to był dowód osobisty. 
Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Ona wcale nie była tak młoda! 
- S-skąd wiedziałeś? - Jego umiejętności ciągle mnie zaskakiwały. Przeszukał przedmiot raz jeszcze i znalazł w nim wystarczająco pieniędzy na nasze zapotrzebowanie. 
Jednak widząc co robimy, dziecko szarpnęło mnie tak gwałtownie, że nie mal się nie przewróciłam. 

Na prawdę nie nazwałabym jej pięcioletnią. Po mimo tego, że tak wyglądała. 

Chłopak złapał ją za nadgarstek zanim uciekła i uderzył ją okolice twarzy. Upadła na ziemie, a mi w dalszym ciągu nie podobało się atakowanie młodszych. 
Choć wiem, że wcale taka młoda nie była, to jednak ten jej niewinny wygląd. 
Ciekawe skąd miała tyle pieniędzy. Pewnie tez je ukradła, tak jak my w tej chwili. 
- Masz. - Zwróciłam się w stronę Miki i ujrzałam... telefon komórkowy? 
- Ale.. co ja mam z tym - Przerwał mi kładąc mi go w dłoni. 

- Po prostu zadzwoń po pogotowie. - Zamrugałam z niedowierzaniem. 
- Że słucham, co? - Jego wyraz twarzy nie uległ zmianie, ale wyczułam nutkę napięcia. Posłusznie wystukałam numer. Już miałam przyłożyć urządzenie, ale on mi je zabrał i zrobił to czego ja nie zdążyłam. 
- Halo? - Odezwał się głos w słuchawce. 
- Boczna alejka, skrzyżowanie z  ulicą Froshy91. Pośpieszcie się. - Odsunął telefon, choć dalej można było usłyszeć wypytywanie o szczegóły i inne detale. 
Odłożył go obok dziewczyny. Najwyraźniej do niej należał. Ja się tylko przyglądałam co on takiego wyprawia. W chwili obecnej nie byłam w stanie tego pojąć. 

Czy on jej... pomaga? 
Zanim się stąd zmyliśmy, kruczowłosy przykucnął nad ciałem dziecka i dotknął jej dłoni. 

Zgaduję, że sprawdzał temperaturę jej ciała. 
Po chwili wstał i patrząc na mnie, dał mi sygnał, że pora się zbierać. Otrzeźwiałam i szybkim krokiem opuściliśmy to miejsce. 
Znaleźliśmy się z powrotem przy znaku wjazdu do miasta. 
- Tu się spotkamy gdy już załatwisz to co musisz. - Dodał podając mi do ręki portfel dziewczynki. 
Miałabym wyrzuty sumienia, ale wiedząc, że nie jest taka młoda, tylko tak wygląda. Pomyślałam, że na pewno sobie jakoś poradzi. 
Westchnęłam i ruszyłam w głąb aglomeracji. Nie wiedziałam gdzie co się znajduje więc co chwila musiałam kogoś pytać. 

Wreszcie po jakimś czasie wracałam do miejsca spotkania z torbą na zakupy, pełną różnorakich produktów. 
Mam nadzieję, że Mika będzie zadowolony. Poprosiłam tylko te z długim terminem, oraz takie, które szybko nie zgniją. 
Stojąc sama przez parę minut popatrzyłam w chmury. Zawsze jak byłam mała uwielbiałam kłaść się na trawie i w nie wpatrywać. 

To był jeden ze sposobów na odstresowanie się, lecz w tej chwili po prostu się zamyśliłam. 
Nie mogłam przestać myśleć o tym, że Mika tak jej nie zostawił. Ciekawiło mnie czemu, czy to ze względu na mnie? 
Nie, to nie możliwe. Eh, on jest na prawdę nie do rozgryzienia.  



N.P.W Mika

Znalazłem dwa stare materace w środku lasu, a także idealne miejsce na bazę. 

Otoczone gęstymi krzewami, ale z pagórkiem, na którym jest przepiękny widok na niebo, a także doskonałe obserwatorium. 
Rozłożyłem je w dole, który wykopałem. W ten sposób nie będą, aż tak prześwitywać między gałęziami roślin. 
W dołach mniej się rzucają w oczy. 
Łopata była na wysypisku, które było spory kawał stąd, ale udało mi się je odnaleźć. 
Teraz wystarczyło schować gdzieś jedzenie i wszystko jest już gotowe. 
Pora wracać, pewnie już tam czeka.

******

Wyszedłem jej na wprost. Siedziała opierając się o murek, a obok niej leżała spora reklamówka. 
- Wow, dużo tego. - Zauważyłem, na co na jej twarzy pojawił się uśmiech. 

- Wykorzystałam wszystko co zabrałeś tej dziewczynie. - Powiedziała i odwróciła wzrok. Już miałem zabrać od niej żywność, lecz przeszkodziła mi wtrącając jedno pytanie. 

- A tak właściwie, to czemu to zrobiłeś, hm? - Mogłem się spodziewać, że będzie o to pytać. 
- Nie powinno cię to obchodzić, tak czy siak sam nie wiem. - Przyglądała mi się bardzo głęboko w oczy jakby chciała w nich odczytać czy kłamie. 
W pewien sposób to jak tak marszczyła swoje narządu wzroku, było dosyć... zabawne? 
Heh, coś mnie... rozśmieszyło? 
Tak swoją drogą, już na pierwszy rzut oka było widać, że tamta mała jest złodziejką. Całkiem silna była, zwinna też.
Nie to, że mi się jej zrobiło szkoda, ale... sam nie wiem jak to wyjaśnić. 

Nie chciałem jej zabijać. Zależało mi tylko na pieniądzach, ale potrzebowała pomocy, no i to głównie dlatego bo znaleźli by jej jakiś dom, dowiadując się, że jest bezdomna. 
Chwila, że co? Od kiedy to jestem taki pomocny? 
Chyba uderzyłem się czymś w głowę. 

Z rozmyślań wyrwał mnie irytujący głos nastolatki. 
- Słuchasz mnie, czy nie?! - Mój wzrok wrócił do normy, a gdy to zauważyła od razu się uspokoiła. 
- No w końcu! Od pięciu minut tak do ciebie krzyczę, a ty nic! O czym tak myślisz, hm? - Chwyciłem za reklamówkę i zmierzałem w stronę bunkru. 
- Chwila! Zaczekaj! - Wrzasnęła blondynka, zrywając się na równe nogi oraz doganiając mnie. 

******

- Wow. Tu jest... prześlicznie! - Wydukała zaskoczona. Na prawdę, aż tak podoba się jej to miejsce? Przecież tu nic takiego nie ma. 
- Och, załatwiłeś nam nawet coś miękkiego do spania! Nie spodziewałam się tego po tobie. - Uśmiechnęła się, siadając na wspomnianym wcześniej przedmiocie. 
- Ah, ten materac jest taki mięciutki! - Położyła się na nim na plecach i zaczęła się śmiać udając, że robi bałwana na śniegu. 

A co do niego... 
Temperatura z dnia na dzień zaczynała spadać, a jego nie było już wcale tak dużo. 
Zimno było wciąż, ale lód dało się skruszyć. 
- Możemy coś zjeść? Jestem takaaa głodna! - Usiadła w siadzie skrzyżnym i skrzywiła się łapiąc za brzuch. Patrzyła na torbę, którą chowałem pod grubą gałęzią drzewa. 
Wyciągnąłem tylko dwie butelki wody. 
- Łap. - Wykręciłem się w jej stronę i rzuciłem jej jedną z nich. 
Chwytając ją w swoje małe rączki, schowała do swojej torby, która leżała przy materacu. 
Drugą położyłem sobie pod swoim. 
- No i co z tym jedzeniem! - Domagała się odpowiedzi, nastolatka. 
- Chodź. - Wydałem rozkaz, na który z warknięciem wstała z przyjemnego łoża. 

Wlekła się przez las, aż doszliśmy w miejsce, do którego nas prowadziłem. 
- Jezioro...? - Nie była zbytnio zadowolona widząc to. 
Zerwałem dwie gałązki i wsadziłem do przerębla, w którym to już wcześniej zostawiłem wędkę z przynętą. 
- Czy ty ryby łowisz? - Wykrzywiła głowę w zdziwieniu. 

- Jeśli teraz otworzymy jakieś jedzenie to nie wystarczy na tak długo, a ryby są zdrowe. Nie lubisz ryb? - Widziałem jak patyk się poruszył więc od razu za niego pociągnąłem. Odsunąłem gałązki i jak na życzenie złapała się wielka rybcia. 
Cóż na ich gatunkach się niestety nie znam. Po prostu od czasu do czasu je łowiłem. 

- Teraz możemy ją upiec i zjeść. - Wytłumaczyłem zaciskając rybie skrzela, aby się szybciej udusiła. 
Akane zaniemówiła, lecz gdy się od niej oddaliłem pobiegła do mnie i przeprosiła za te zaniemówienie. 
Rozpalenie ogniska również nie było dla mnie wyzwaniem. 
Gdy wszystko było gotowe, wystarczyło poczekać, aż ryba się upiecze. Usiadłem po drugiej stronie jej.
Nastolatka ocieplała sobie dłonie, a ja pilnowałem ognia. 

Zapadła między nami długa, lecz przyjemna cisza, ale w którymś momencie trochę denerwująca. 
- Wiesz... co do twojego pytania - Zacząłem zastanawiając się czy mówić dalej. 

W pewnym momencie chciałem jej odpowiedzieć na zaległe, za pewne nurtujące ją pytanie, ale z drugiej strony nie był to przyjemny temat. 
Było to tak dawno, ale ja to pamiętam z największymi szczegółami. Jak się czułem w każdej sekundzie tamtych zdarzeń, jaki był mój stan psychiczny, albo nawet jak mocny był mu stan zmęczenia.
- Hm? O co chodzi? - Zaciekawiła się blondynka, wpatrując we mnie. 
Patrząc jej chwilę w oczy, po raz kolejny odniosłem wrażenie, że niczym się od niej nie różni. 

A jednak... 
Choć dalej nie wiem co jest prawdą, mogę stwierdzić, ze ona ani razu mnie jeszcze nie zawiodła.
Pytanie tylko na jak długo. 
Po co chciałem jej powiedzieć to, do czego się przymierzałem? 

Cóż to za pewne nuda. Nie miałem co robić, no i... w sumie też nie wiedziałem z jakiego powodu. 
Miałem wrażenie, że może... może mogę jej trochę... zaufać? 
- Pytałaś wtedy w lesie, czy ta dziewczyna mi coś zrobiła, pamiętasz? - Od razu kiwnęła głową, pokazując jak bardzo ciekawa jest tej historii. 
Westchnąłem w głębi duszy, teraz też się już wycofać nie mogę, choć się nie przygotowałem na taką rozmowę. 
- Za pewne nie wiesz kim jest Konosuke, może to i lepiej. Ten gość jest cholernym psycholem. - W tym momencie mi przerwała, a tym samym zaskoczyła swoją jakże świetną spostrzegawczością. 

- Ten śnieżnowłosy, który próbował nas zabić? - Chwilkę wstrzymałem się z odpowiedzią, ale skoro zgadła to nie ma co jej okłamywać. 
- Tak, dokładnie. On podpalił cały sierociniec, w którym się znajdowałem. Chyba zwalono w końcu winę na mnie, ale sam już nie wiem. Tej jednej rzeczy nie jestem pewien, bo od razu zamordowałem tamtego policjanta. 
Tak czy siak podczas ewakuacji dzieci, ja miałem pewne... problemy. 
Można powiedzieć, że chciałem pomóc tej dziewczynie bo była jedyną, która mi w tych trudnych czasach pomogła. 
On ją porwał, żebym przyszedł tam gdzie chciał. Chwilę potem wszystko zaczęło się dosłownie walić. 
Sufit kruszył się, a ja nie mogłem się ruszyć więc wszystko momentalnie na mnie spadło, ale zanim to nastąpiło to - Akane patrzyła na mnie ze strasznym współczuciem, przez chwilę się zawiesiłem przypominając to sobie. 
To już nic dla mnie znaczy, więc dokończyłem chwilę potem
- Jedyna ważna w tamtym okresie dla mnie osoba po prostu biegła do wyjścia zostawiając mnie. Cóż, szczerze nie wiem jak to przeżyłem. Chyba miałem po prostu szczęście i - Odwróciłem wzrok, gdy mówiłem końcówkę przez co nie zauważyłem tego, jak dziewczyna podeszła do mnie i mnie przytuliła bardzo mocno. 
Wzdrygnąłem się i gwałtownie odsunąłem ją od siebie. 
- C-co ty kurde wyrabiasz?! - Na jej policzkach dostrzegłem lekki rumieniec, na co w pierwszej chwili nie zwróciłem uwagi. 
- Ja no... sądziłam, że tego potrzebujesz. - Odwróciła wzrok onieśmielona i wróciła na swoje miejsce. 
W wolnej chwili spojrzałem na nasz posiłek. Był już gotowy więc można było już jeść. 
- To.. którą część bierzesz? - Znam siebie doskonale, a przynajmniej tak myślałem. Bo tym razem to ja się dziwnie czułem. 
Przecież wcale nie chce żadnej czułości!
Ale jednak to było... miłe...
Nie, wcale nie!
O czym ja w ogóle myślę? Od jakiegoś czasu tylko ona w mojej głowie. Rany, co jest ze mną nie tak? 
- Mogę jeść to. - Podeszła i wskazała palcem uśmiechając się. 
Znów ten dziwny brak dystansu między nami...
- Cóż skoro chcesz. - Przełamałem rybę i dałem jej wskazany kawałek. 
Po zjedzeniu i napiciu zapadła wreszcie długo wyczekiwana noc. 

- O raju... nigdy nie jadłam czegoś tak dobrego. - Pomasowała się po brzuszku, a chwile potem wymieniliśmy się wzrokiem. 
- Coś nie tak? - Wróciłem do rzeczywistości szukając obiektu, na który będę mógł się patrzeć zamiast niej. 
Jakoś znów nie mogę oderwać od niej oczu. 
Eh, to jest trochę męczące. 
Widząc jak ziewa przypomniało mi się, że również byłoby dobrze w końcu się wyspać. 
Wstałem i przeciągnąłem się gasząc ognisko. 
- Jutro też może być ryba? - Zaproponowała, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
- Co za dużo to nie zdrowo. - Olałem ją i poszedłem w stronę wyra. 
Jęknęła z niezadowolenia, idąc powolnym krokiem ze spuszczoną w dół głową. 
- Jeśli pomożesz przy przynęcie. - Dodałem przez ramie, układając się wygodnie do snu. 
- No dobra! - Skoczyła na materac i patrzyła jeszcze parę minut w gwiazdy. 


                                                             N.P.W Akane

W ogóle nie mogłam choćby zmrużyć oka. Ciągle się wierciłam i przemieszczałam na tym materacu. 

Ciekawe czy te pogotowie na prawdę przyjechało.
W końcu przewróciłam się na prawo i widziałam przed sobą śpiącego Mikę. Oczywiście jego plecy bo leżał w tej samej pozycji co ja. 
Ciekawe czy śpi tak słodko jak wygląda, coś kazało mi to sprawdzić. 
Wstałam najciszej jak umiałam i przemieszczając się w jego stronę na palcach zbliżyłam się do niego. 

Stałam tuż nad jego głową i pochyliłam się, żeby lepiej widzieć w ciemnościach. 
- Och, nie myliłam się co do tego.  - Szepnęłam sama do siebie i zachichotałam. Próbując wrócić odwróciłam się na pięcie.
Niestety mi to nie wyszło i straciłam równowagę. Serio, Akane? Serio? 
Mogłam to przewidzieć, w końcu od najmłodszych lat jestem niezdarą. 
Spadłam na niego, przez co obudziłam go jeszcze sekundę przed tym. Zastanawiam się czy spał, czy jest aż taki czujny jak zwierzę. 
Instynktownie odepchnął mnie od siebie, przez co leżałam na ziemi obok jego materaca. 
Zdziwiony widząc mnie, za pewne oczekiwał wyjaśnień. 
Wypluwając mokrą od śniegu trawę, odwróciłam się w jego stronę i zaczęłam strasznie jąkać. 

- Bo ja... Ja tylko chciałam coś.. ale się przewróciłam i - Ponownie ułożył się w swojej pozycji, w jakiej znajdował się przedtem, kompletnie nie przejmując się zaistniałą sytuacją. 
- Um... bo ja... - Ciągnęłam dalej, przez co Mika przewrócił się w moją stronę. 
- Czego ty znowu chcesz? - Dodał zniecierpliwiony. 
- No bo ja... nie mogę zasnąć. Czy mogę się przysunąć trochę do... ciebie? - Patrzyliśmy tak na siebie w ciszy, przez co po chwili poczułam się tak nie zręcznie, że moja twarz stała się tak czerwona jak piwonia. 
- Yyyy! To znaczy ja.. nie mam nic na myśli, tylko! - Uspokoił mnie jego zawsze opanowany, niski głos. 
- Jeśli musisz. - Odwarknął i przewrócił się na drugi bok. 
Kąciki moich ust szeroko się rozwarły i podnosząc się, wesoło podskakiwałam do swojego łoża. 

Przysunęłam je bardziej do kruczowłosego, ale zostawiłam pewien dystans, ponieważ obawiałam się, że jeszcze mu się to nie spodoba. 
Mimo to i tak byłam dosyć blisko niego. 
Mogłam wyczuć od niego te ciepło, które czułam, gdy wtedy w lesie na nim leżałam oraz dzisiaj, kiedy się w niego na sekundkę wtuliłam. 
Działał na mnie kojąco w każdej sytuacji. Zastanawiałam się jak może być taką oazą spokoju, jak wszyscy go ścigają i w każdej sekundzie może zginąć. 
Po prostu go podziwiałam, tak jak za wiele innych rzeczy. 
W końcu powieki zrobiły się dla mnie na tyle ciężkie, że je zamknęłam i pogrążyłam się we śnie.

-Tymczasem- 

- I jak, mamy go? - Powiedział tęgi mężczyzna popijając kawę. 
- To zajmie chwilę szefie. Już prawie go namierzyliśmy. - Wszedł wysoki facet, w ulizanych ciemnych, włosach na bok oraz okularach. 
- Choć dalej uważam, że to nie możliwe. Nie damy rady. - Rozległ się dźwięk uderzenia w stolik.
- Śmiesz we mnie wątpić? Za kogo ty mnie masz Hans! Wszystko pójdzie zgodnie z planem, a wtedy! - Wstał, odsuwając fotel i przyglądając się swojej ekipie. 
- Shitai wpadnie w naszą pułapkę. - Dokończył, uśmiechając się szaleńczo. 

                                                                 C.D.N 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top