Część XXVI

N.P.W Michi Akane


Wydawało mi się, że znów leżę na łące pełnej błękitnych kwiatków, a w oddali słychać szum rzeki.
Niestety to była tylko moja fantazja spowodowana odgłosami wody przepływającej tuż nad moją głową.
Tak dokładniej to właśnie ją miałam przed oczami. Moje kończyny zostały związane grubymi linami, które sztywno trzymały je do pnia drzewa.
- Słyszałem, że nie umiesz pływać. - Zza moich pleców rozległ się znajomy głos. Wtedy przypomniały mi się ostatnie chwile nim straciłam przytomność.
Mika... ale to nie był jego głos, więc czemu?
Czegoś tu nie rozumiałam, niestety nie mogłam się ruszyć dlatego ujrzenie twarzy tej osoby było dla mnie czymś niemożliwym.
W końcu sam raczył przewrócić kłodę, do której mnie przywiązał nad skrawkiem urwiska.
Poczułam jak serce podskakuje mi do gardła widząc przed sobą śnieżno włosego chłopaka.
Jego uśmiech nic się nie zmienił od poprzedniego razu.
- Wiesz.. jestem trochę rozczarowany. Sądziłem, że wszystko pójdzie według mojego planu, ale - Wykonał gwałtowny ruch w moją stronę wbijając nóż w drewno, centymetr od mojej głowy.
Ciepły pot skapywał z mojego czoła, ale nie chciałam okazywać strachu.
- Co zrobiłeś z Miką! - Wydarłam się mimo tego, że wciąż nie rozumiałam kilku rzeczy.
- Ah no tak, na pewno jesteś trochę skołowana. - Wyciągnął zza pleców maskę silikonową, która wyglądała tak samo jak twarz Miki. Możliwe, że różniła się kilkoma szczegółami, lecz nie zauważyłam ich w tamtej chwili.
- A więc... to byłeś ty? - Głos mi się załamał, ale także mi ulżyło. Wystraszyłam się trochę myśląc, że to serio mógłby być on. W końcu.. tak ciężko go otworzyć.
- No skoro już wszystko wiesz to przejdę do sedna. Otóż jak już mówiłem wszystko szło świetnie, ale do czasu. - Wyciągnął ostry przyrząd z miejsca, w którym pozostał przez krótką chwilę.
Zaczął go obracać i się nim bawić mówiąc dalej.
- Już nawet na naszym pierwszym spotkaniu po latach z Miką cię z nim widziałem. Początkowo miałem to gdzieś bo uważałem, że jesteś jego pierwszą ofiarą, więc chciałem się zabawić i sprawdzić jego poziom umiejętności. Zaimponował mi, wiesz? - Przybliżył się do mnie i uśmiechnął szyderczo. Po chwili oddalając na bezpieczną odległość kontynuował.
- Nigdy bym nie przypuszczał, że będzie tak silny. Pewnie nie wiesz, ale znam go lepiej niż myślisz, ale nie po to tutaj jesteś, żeby słuchać tej nudnej historii. Przeszkadzasz mi, lecz nie było tak na początku. A wiesz dlaczego? - Rzucił mi złowrogie spojrzenie.
- Heh, jesteś głupia i naiwna. Myślisz, że możesz zmienić Mike tak jak tego chcesz? Ha? - Podniósł ton głosu, a ja głośniej przełknęłam ślinę.
- Ale o co ci- Przerwał mi w ogóle nie zauważając, że coś powiedziałam.
-Od momentu kiedy uciekłaś z nim z mojej bazy i pokonaliście we dwójkę moich ludzi, zacząłem was śledzić. Obserwowałem was dzień i noc, ale nawet ktoś tak świetny jak ja nie może zostać niepostrzeżonym w nieskończoność, prawda? Specjalnie go tam zabrałem, siłą bo nie było innego sposobu. Miał dołączyć do mnie, ale przez ciebie to nie możliwe. Wepchnęłaś się między mnie, a niego i teraz nie możemy działać w duecie.
To TWOJA wina! Rozumiesz co do ciebie mówię wiedźmo?! - Zimny dreszcz przeszedł mi po plecach i czułam jak nierówno oddycham od początku tego spotkania.

- Odwal się! Przecież chciałeś go zabić- Nie da kończyć nie wychowany kretyn.
- Błąd. Nigdy nie miałem tego na celu, ale to prawda, że na początku mogło to tak wyglądać. Nie zabiłbym go ponieważ chce go w swojej drużynie. To ja go stworzyłem więc ma się mnie słuchać, ale niestety jest niewychowanym pieskiem. No cóż, wszystko byłoby dobrze gdyby nie TY.
Namieszałaś mu w głowie wstrętna żmijo! Nigdy nie widziałem, żeby kiedykolwiek odezwał się do jakiegokolwiek człowieka na ziemi! A co dopiero, żeby uratował komuś życie z własnej woli! - W tym momencie przypomniało mi się jak wszystkie dzieciaki się do niego kleją i świętują.
- Jak to, to ty go stworzyłeś? - Popatrzył na mnie z pogardą.
- To ja tu zadaje pytania jak już nic nie warta szmato. Myślisz, że będziesz robić z nim co będziesz chciała? Hah! Cóż za głupota! On nigdy nie chciał cię oszczędzać. To ty się do niego przykleiłaś, a pech chciał, że tak wyszło, ale wiesz co? Skoro on cie nie zabije- Podszedł dwa kroki bliżej.
- To ja to za niego zrobię. - Postawił ośnieżonego buta na końcu pnia i spojrzał na mnie z psychopatycznym uśmiechem.
- Tylko ja mogę ustalać zasady gry i żadna wiedźma, która rzuciła na niego urok mi nie przeszkodzi. - Popchnął pień całym ciężarem ciała, a ja znów widziałam przed sobą upiorne fale. Mimo wszystko dalej nie potrafiłam dobrze pływać, a już na pewno nie będąc związaną.
Przed wpadnięciem z taką silą pod tafle wody, kilka słonych łez poleciało mi po policzku.
Zdenerwowana złapałam największy wdech jaki mogłam, lecz zdawałam sobie sprawę z tego, że długo tak nie wytrzymam.


N.P.W Mika

Wyszedłem zza drzew przeciągając się i ziewając. Doszedłem na miejsce gdzie powinna na mnie czekać blondynka. Już z daleka nie mogłem jej zlokalizować wzrokiem co mnie lekko zaniepokoiło.
Zamiast dziewczyny zastałem jej torbę. Tylko pytanie, gdzie jej właścicielka?
Już miałem myśleć, że w końcu zmądrzała i po prostu ode mnie uciekła, ale nie zostawiłaby wtedy swojej jedynej cennej rzeczy.
Dlatego jest tylko jedno wyjaśnienie.
- Yo! - Usłyszałem krzyk podnosząc z ziemi przedmiot. Ścisnąłem mocniej rączkę od torby orientując się do kogo należy ten irytujący głos.
- Dawno się nie widzieliśmy, co nie Mika? - Zaśmiał się sztucznie przyjacielsko, a mnie od tego zachciało się rzygać.
- Co z nią zrobiłeś? - Nie dałem mu możliwości dalszej bezsensownej gadki. Od razu z mega miłego zrobił się poważny. Wyglądał na przybitego moim pytaniem. Westchnął i odpowiedział bez owijania w bawełnę.
- A więc na prawdę coś w niej widzisz, co? - Nie zrozumiałem pytania, więc tylko stałem i czekałem na jego ruch.
- W tej obrzydliwej wiedźmie?! Kiedy masz przed sobą swojego stwórcę? Wolisz bawić się w jakieś żałosne pomaganie innym i bycie życzliwym z nią?! - Wydzierał się ściskając dłonie w pięści. Ja dalej nie rozumiałem tej jego całej gadki o tym, że jest jakimś stwórcą więc to najzwyczajniej w świecie ignorowałem.
Nagle uśmiechnął się i poczułem u niego masakryczną ilość żądzy krwi.
- Ale znalazłem sposób jak wyrwać cię z jej czaru. - Wyszczerzył zęby i zaczął się śmiać, co mnie doprowadzało do irytacji.
- Darowałbyś sobie swoje gadki szmatki. - Zacząłem iść w jego stronę, lecz odpowiedział mi szybko na poprzednie pytanie.
- Już jej więcej nie zobaczysz, a to znaczy, że możesz się do mnie w końcu przyłączyć! - Rozstawił ręce w taki sposób jakby oczekiwał, że go przytulę.
- Czy kiedykolwiek powiedziałem, że do ciebie dołączę? A poza tym... to nie jest odpowiedź jakiej oczekiwałem. - Ruszyłem na niego z pięścią wymierzoną w podbródek, ale on jak zawsze zrobił unik.
Chciałem sprawdzić w jakiej jest formie po ostatnim razie, lecz nie mogłem tracić na niego czasu. On nigdy nie żartuje jeśli chodzi o tortury.
Jednak w takim wypadku nie przyszedłby do mnie tylko znęcał się dalej nad ofiarą, a to znaczy, że musiał załatwić to szybko.
Raczej łatwo było się domyślić, co mógł zrobić. Powiedziałbym, że dźgnął ją nożem i po sprawie, ale znam go na tyle, że to by go nie usatysfakcjonowało.
Nie daleko stąd jest jezioro, więc mógł ją wrzucić do rzeki. To najbardziej prawdopodobna rzecz ze wszystkich opcji do wyboru.
Złapał mnie za szyję i przygniótł do drzewa, podczas gdy ja się zamyśliłem. Nigdy jeszcze nie byłem tak nie skupiony podczas walki.
Niestety ostatnimi czasy, sporo myśli chodzi mi po głowie. Zastanawiałem się choćby teraz dlaczego chce ją ratować.
Wszystkie części ciała mówiły mi, żebym dał spokój bo i tak na pewno już dawno nie żyję.

Jednak ona pomogła mi dwa razy chociaż tego nie chciałem. Jest irytującą mniejszością, której nienawidzę. Wszystkich ludzi tak samo po równo nienawidziłem i dalej to robię, lecz ona była inna. Już to kiedyś mówiłem, ale wciąż nie potrafiłem zrozumieć dlaczego.
Bo chwilowym namyśle zdecydowałem, że to może być szansa możliwe, że także pozbyć się raz, a na zawsze tego bardziej upierdliwego gnojka.
- Zastanów się! Ty i ja, najgroźniejsi przestępcy świata! Jeśli połączymy siły, mamy szanse pokonać nawet wojska!
- Za dużo sobie nie wyobrażasz? - Spytałem ironicznie kopiąc go w brzuch. Poluzował uścisk więc złapałem jego rękę i przerzuciłem przez pas. Leżąc na ziemi szybko się obrócił na prawy bok i złapał mnie za kostkę.
Przez co praktycznie straciłem równowagę. Te minimalne zachwianie wystarczyło, żeby przewrócił mnie całą swoją siłą, ponieważ wstał szybciej niż się spodziewałem. Leżałem na plecach, a on znów mnie dusił gadając jakieś bzdury.

Chciał zyskać na czasie bo tak bardzo bał się o tę dziewczynę czy po prostu chce mnie zabić?
- Czyżbyś zapomniał po co to wszystko robisz Mikuś? Nienawidzisz nas wszystkich co nie? Ja mogę Ci pomóc wybić ich co do nogi! Przecież tego pragniesz najbardziej! - Coraz to bardziej drażniło mnie to, w jaki sposób mnie nazywał.
Zrzuciłem go z siebie i popchnąłem. Dostałem szansę i ją wykorzystałem uderzając go o drzewo. Osunął się po pniu plecami i siedział na ziemi, próbując wstać.
Tym razem tak szybko tego nie zrobił dlatego pobiegłem w stronę rzeki.
Specjalnie wybrałem dłuższą drogę ponieważ ten las jest może i dalej od jeziora, lecz za to gęstszy i jest większe prawdopodobieństwo, że mnie w nim nie znajdzie.
Chciałem, żeby myślał, że właśnie tak zrobiłem, lecz każdy głupi wie, że po prostu by zaczekał na mnie na miejscu. Czym prędzej skręciłem w szybki skrót i nim mrugnąłem znalazłem się nad wodą.
Nie mogłem znaleźć niczego dziwnego w pobliżu, więc krzyknąłem.
Cisza.
W takim razie odpowiedź może być już tylko pod kopułą wody. Nie jest to jakieś strasznie głębokie miejsce, ale spokojnie da się w nim utopić, a już na pewno jeśli się nie jest w stanie wypłynąć.
Zastanawiało mnie co zrobił. Tak po prostu by jej tam nie wrzucił, ale nurkując na dno znalazłem odpowiedź. Bluzę zostawiłem na śniegu. Temperatura wody była strasznie niska, ale ja już przywykłem. Jeśli zrobię to szybko nic mi się nie stanie. Gorzej z blondynką, która leżała nie przytomna na dnie.
Całkiem sprytnie to zrobił. Przywiązał ją do wyrwanego pnia drzewa i wrzucił tak po prostu do cholernie zimnej wody.
Kończyny mi powoli odmarzały więc musiałem się pośpieszyć. Nic nie sprawiło mi problemu bo miałem ze sobą nóż. Przeciąłem liny i złapałem ją w pasie wypływając szybko na powierzchnię.
Położyłem ją na brzegu i usłyszałem kaszlenie. To oznaczało, że wciąż żyła, jest dość wytrzymała, a nawet bardziej niż myślałem.
Po kilku chwilach odwróciła głowę i spojrzała na mnie cała się trzęsąc. Nic nie mówiąc podałem jej moją bluzę.
Ja jeszcze miałem na sobie koszulkę, a poza tym jestem odporny na przeziębienia więc nic nie powinno mi się stać.
Nie chorowałem ani razu odkąd się urodziłem. Można powiedzieć, że mój organizm jest po prostu odporny na wiele wirusów oraz bardzo silny.
Ucieszyłem się nawet na widok białowłosego. W końcu musiałem się rozruszać, aby nie zamarznąć.
- Tak myślałem, że tu będziesz Mika. - Zaczął i spuścił trochę głowę mrucząc pod nosem.
- Niestety nie przypuszczałem, że i ona przeżyje. - Z powrotem uniósł na mnie wzrok wyjmując z kieszeni swoje dwa sztylety.
- Zaczarowała cię zbyt mocno, ale ja wciąż mogę cię odzyskać! Wystarczy tylko , że ona zniknie! - Ruszył szybko w jej stronę, ale zablokowałem jego atak swoim ostrzem. Trafiłem idealnie i musiał się rozstać z jedną z swoich broni. Poleciała gdzieś do tyłu i utonęła w śniegu.
W jednej sekundzie przyłożyłem mu do szyi końcówkę ostrza. Uśmiechnął się głupio, ale udało mu się wydostać i podbiec do mnie. Uchyliłem się unikając serii jego ciosów, a także dźgnięć jednym narzędziem.

Po krótkiej chwili kopnąłem go w kolano i uderzyłem w brzuch, a gdy upadł dołożyłem mu z całej siły wyrzucając go daleko przed siebie.
Leżał na śniegu nieruchomy, ale nie traciłem czasu. Trzeba było to zakończyć jak najszybciej.

Ścisnąłem rękojeść noża i lada chwila stałem tuż nad nim. Podniósł głowę i patrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
Nie okazuje litości.

Nigdy. Nikomu.
Zamachnąłem się ręką, lecz nim wykonałem jakikolwiek ruch wyczułem u niego rządzę mordu, oraz jego szyderczy uśmiech. To były ułamki sekund, lecz gdybym tego nie poczuł prawdopodobnie byłbym już martwy.

Celował prosto w punkt witalny, lecz nie trafił bo zdążyłem się choć trochę przesunąć.
Dźgnął mnie i tak w lewy bok brzucha, lecz ja również się nie obijałem przez ten czas.
Wbiłem mu nóż prosto w plecy, ponieważ leżał na brzuchu. Wyciągnąłem go, a on sycząc obserwował mnie.
Wyprostowany czekałem, aż zdechnie.
Ostatnim razem gdy się nie przypatrzyłem dokładnie to w rezultacie dostałem właśnie teraz nasze ostateczne starcie.
- Heh, popełniasz wielki błąd niszcząc swojego twórcę. Masz potencjał do zabijania, ale zaczynasz go marnować przez te.. wiedźmę. - Zakaszlał, a potem patrząc na mnie ozięble dopowiedział.
- Ale szczerze - Odchodziłem powolnym krokiem łapiąc się za okolice biodra.
- Niczego nie żałuje. W końcu gdyby nie tamta suka to nigdy byś się taki nie stał. - Zatrzymałem się, a Akane musiała wyczuć u mnie dziwne spięcie, gdyż bardziej się mi przyglądała.
- Co masz na myśli? - Powiedziałem spokojnie stojąc tyłem.

- Heh. - Zakaszlał i uśmiechając się szyderczo co spostrzegłem, gdy po chwili zwróciłem się w jego stronę.
- Jesteś idiotom! Wszyscy jesteście! - Wybuchł śmiechem, a potem spojrzał na mnie usatysfakcjonowany.
- Tamta dziewczyna... Ona nigdy cię nie zdradziła. Ja to wszystko zaplanowałem! To był mój plan, żeby stworzyć z odpowiednich ludzi takich jak ty. Słabych psychicznie potwory. I stałeś się nim ha! Kto by pomyślał, że uwierzyłeś, że ta dziewczyna na serio miała cię w nosie!
Żałuj, że nie widziałeś jej miny, kiedy zacząłem jej grozić!
''Albo go zostawisz, albo zginie. Wybieraj, bo nie możesz mu teraz pomóc. Wybierz mądrze, inaczej stracisz swojego przyjaciela'' No.. coś w tym stylu.
- Więc ty...? - Zacisnąłem mocno zęby.
Ta cała gadka o stwórcy. On cały czas mówił poważnie? Brałem go za kompletnego świra, ale.. miał rację. To ja zabiłem tyle ludzi i.. podobało mi się to.
Podszedłem do niego i łapiąc za szmaty podniosłem. Zrobiłem to z impetem przez co rozdarłem mu kawałek kurtki przy lewym ramieniu.
- Biedny Mika... Nie masz pewności czy mówię prawdę. Nigdy się tego nie dowiesz. - Nagle zabrzmiał jakby chciał coś dodać, ale po prostu zamilkł.
Zamilkł na wieczność.
Puściłem go, więc upadł na ziemię. Kiedy emocje opadły przypomniałem sobie o ranie. Właściwie te kłucie zboku mi o sobie przypomniało.
Złapałem to miejsce ręką i ścisnąłem sapiąc. Akane podeszła do mnie ze zmartwioną miną, potem zaś przeniosła wzrok na już nie żywego Konosuke.
- Nie wiem co zaszło między wami, ale- W pewnym momencie nagle ucichła co przykuło moją uwagę.
Spojrzałem na nią. Wpatrywała się w jego wykrwawiające się ciało, lecz przyglądała się jednemu specjalnemu punktowi.

Jego ramieniu, na którym miał bliznę.

C.D.N :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top