Część XXIII
N.P.W Michi Akane
Przechodząc taki kawał drogi zaczęłam żałować, że nie siedzę teraz w domu przy kominku i nie czytam książki. Takie podróże nie były dla mnie, ale dobre i to, że chociaż trochę byłam sprawna fizycznie.
Gdyby było inaczej na pewno już dawno bym padła.
Mika całą drogę milczał, jak on tak wytrzymuję? W przeciwieństwie do mnie, ja muszę się nawet troszkę wygadać.
Zbliżaliśmy się do bram miasta. Tak na reszcie, po tak długich zmaganiach, w końcu tam dotarliśmy.
Właściwie to był tylko jego cel, mój był zupełnie inny.
Podchodząc do murów starego miasteczka, poczułam jak robi mi się gęsia skórka od podmuchu zimnego wiatru.
Temperatura bardzo spadła w dół, a ja za takowymi nie przepadam.
Poruszaliśmy się dróżką i mijaliśmy pierwsze sklepy, kilka domków i innych rzeczy, które są w każdych miastach.
Martwiło mnie tylko to, że nie było tam nikogo, a przynajmniej nie mogłam zlokalizować żadnej żywej osoby w tym miasteczku.
N.P.W Mika
Weszliśmy do pierwszego lepszego budynku, aby się upewnić czy to miejsce nie jest aby opuszczone.
Tak jak myślałem, towarów było sporo, ale brak żywej duszy.
Rozejrzeliśmy się jeszcze i drepcząc w kółko i wciąż oraz zaglądając w każdy zakątek nie mogliśmy spotkać ani jednego człowieka.
Przez chwilę poczułem się zirytowany, ale nie potrzebuję ludzi, żeby dokonać tego czego chce.
Wystarczyło znaleźć sklep z jakimiś militariami, a potem zaś zabrać to co jest mi potrzebne.
Pomimo tego, że miasteczko było opuszczone to jednak wielkością nie grzeszyło. Trudno było znaleźć ten jeden budynek, aczkolwiek nie śpieszyło mi się.
- Na pewno powinniśmy się tak tutaj kręcić? - Spytała blondynką rozglądając się nerwowo. Dla mnie to nic nowego, bo w końcu nie pierwszy raz wchodzę do porzuconych miejsc, albo zakazanych.
- Ciebie nie powinno to obchodzić, ponieważ wiesz dobrze co cie czeka. - Rzuciłem szybko i skupiłem się na ponownym przeszukiwaniu wzrokiem ulic.
Nagle jednak poczułem się bardzo dziwnie. Przez krótki ułamek sekundy zachwiałem się, co wyglądało tak, jakbym się potknął o krawężnik.
Akane zauważyła to i prawdopodobnie chciała mnie chwycić za ramie, ale nie potrzebowałem jej pomocy bo jeszcze się nie przewróciłem.
Byłem trochę zdziwiony, dlatego bo nie jestem aż tak stary, żeby się potykać na płaskiej drodze.
Zignorowałem to.
Może jeszcze tamta substancja daje mi o sobie znać.
Na moje nieszczęście to nie było to. Chwilę później zaczynałem mieć lekkie zawroty głowy. Byłem chory? Sprawdziłem swoją temperaturę ciała i faktycznie zaczynałem mieć coraz to cieplejsze czoło, jednak ja nigdy nie chorowałem.
To mnie nieco zaniepokoiło, a dziewczyna obok mnie cały czas ukradkiem na mnie zerkała. Kiedy ja na nią popatrzyłem, ona odwróciła wzrok.
Musiała być bardzo zestresowana, bo kto by nie był w chwili końca swojego życia.
Jednak się na to nie zapowiadało. W takim stanie to nie powinienem w ogóle się dalej poruszać, ale robiłem to.
Musiałem w końcu zdobyć te cholerną broń.
Kilka minut później dotarłem do celu. Westchnąłem wycierając pot z czoła. Tak, to nie był dobry znak, ale nie miałem czasu na przejmowanie się takimi rzeczami.
Pewnie za nie długo mi przejdzie.
Tak myślałem.
- M-może się wrócimy i odpoczniemy, co? - Proponowała blondynka stojąc w rogu pomieszczenia.
Olałem jej troskę i zabrałem z półek tyle ile chciałem. Cóż sprzedawcy nie było, a zresztą i tak bym mu nie zapłacił.
Skończyły mi się pieniądze, a liczyłem na to, że zabije kogoś tutaj i mu ją zabiorę.
Wystarczyło tylko pójść po jakieś jedzenie, bo też kończy mi się w kryjówkach.
Schowałem do kieszeni kurtki broń i opuściłem budynek.
Zimny podmuch wiatru musnął moją fryzurę i w tym momencie poczułem się już bardzo źle.
Kobieta przekroczyła próg i spojrzała w dół.
Prosto na mnie, gdyż w tym momencie przywitałem się z glebą.
Tak znienacka moje tylne kończyny stały się jak z waty.
Akane kucnęła i pomogła mi wstać, ale nie czułem się na siłach by móc stanąć o własnych nogach.
- C-co ci jest? Nie wyglądasz najlepiej. - Spostrzegła nastolatka patrząc się na mnie od przodu. Oparłem się plecami o ściany sklepu z militariami i popatrzyłem w górę.
Obraz mi się trochę zamazywał, ale ja wciąż nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Pierwszy raz się tak czułem, nie mogłem się skupić, żeby określić co może mi pomóc.
Znałem się nieco na chorobach i tym podobne, ale w takim stanie to nie możliwe.
Zdziwiło mnie to co się działo potem.
Bez uprzedzenia dziewczyna położyła na mnie swoją dłoń.
Była lodowata co wskazywało na to, że musi jej być bardzo zimno. Właściwie, dopiero w tamtym momencie zauważyłem jak się trzęsie, ale i tak zdjęła swoją kurtkę.
- Co ty robisz, przecież się przeziębisz. - Śledziłem ją wzrokiem przez cały czas, wyjmowała coś z torby.
- Masz, napij się. Kiedy ma się gorączkę trzeba się dobrze nawodnić. - Zadziwiała mnie wiedza jaką na ten temat miała.
Nie to, że tego nie wiedziałem. Wręcz przeciwnie, ale nie sądziłem, że ma przy sobie wodę.
Nic nie odpowiadając chwyciłem butelkę i zrobiłem to co chciała.
Po prostu uważałem to za potrzebne, nie wykonałbym jej poleceń bez powodu.
Kiedy ubyło z niej trochę wody oddałem jej zawartość właścicielowi. Akane chwyciła butle i schowała z powrotem, a następnie przykryła mnie swoją kurtką. Jednak przeszkodziłem jej łapiąc ją za nadgarstek. Ostrożnie, żeby jej go nie złamać, ani nie zwichnąć.
Z płcią przeciwną trzeba się delikatnie obchodzić.
- Nie chce twojej łaski, w tym momencie powinnaś spadać jak najdalej, a nie mi pomagać. Chcesz wybłagać o litość czy o co ci chodzi. - Po krótkiej chwili, otworzyła usta by coś powiedzieć, ale w tej samej chwili usłyszeliśmy jakiś głośny huk.
Wystraszyła się i podnosząc do pionu rozejrzała nerwowo.
- C-co to było? - Zapytała samą siebie, podczas gdy ja dostrzegłem jakiś ruch po prawej stronie zza rogu uliczki. Nie widziałem co to było dokładnie, jednak wydawało mi się, że to cudze oczy.
Podparłem się dłonią i próbowałem spokojnie wstać, ale ciągle działo się to samo.
Czyli silniejsze zawroty głowy, zaczynałem też mieć jakieś dziwne dreszcze.
Trudno mi się było choć na chwilę skupić, ale postanowiłem ją ostrzec.
- Hej, słuchaj - Tyle zdążyłem wypowiedzieć, gdyż potem zaś po przeciwnej stronie od miejsca, w którym coś spostrzegłem, zauważyłem to.
Nie wiedziałem czym dokładniej było ''to'' ale wyglądało na człowieka.
Tyle, że kobieta była cała pośliniona, jej skóra wyglądała jakby była palona żywcem, albo rozrywana na strzępy. Trudno było określić przy rozmazującym się obrazie co jakiś czas, oraz doskwierającymi boleściami.
Ludzko podobna rzecz skoczyła w stronę dziewczyny odbijając się ze wszystkich czterech kończyn.
Poruszało się jak zwierzę, więc zapewne tak myślało.
Co się dzieje w tym mieście?
- Uważaj! - Krzyknąłem zrywając się, nawet nie wiedząc kiedy i popychając ją. Przewróciłem się razem z nią, a gdy się odwróciliśmy ''to'' uderzyło w drewniane belki jakiegoś baru.
To był dobry moment do ucieczki, nie daleko znajdował się kilku piętrowy budynek. Można by się w nim schować, ale nie dam rady tam dojść.
Spojrzałem więc na blondynkę, której nie mogłem zlokalizować. Dopiero gdy usłyszałem za sobą głośne odgłosy odwróciłem się w ich stronę.
Nastolatka odrywała jedną z tych belek, a gdy jej się udało. Człowieko podobne coś, ruszyło wprost na nią. Była zbyt daleko, by móc jakkolwiek zareagować.
Normalnie powaliłbym to coś jednym ruchem ręki, ale czym dłużej tak siedziałem, tym tylko mi się pogarszało.
Coraz to bardziej mnie zaczęła zadziwiać. Udało jej się zniszczyć te dziwną broń tamtego króliczego bachora, a teraz tak ciężkim przedmiotem uderzyła w skroń, najwrażliwsze miejsce na głowie, tego potwora.
Upadł bezwładnie na śnieg, więc wydawało się, że nie żył. Podeszła więc do mnie zdejmując z siebie kurtkę po raz drugi.
- Masz i nie przyjmuję odmowy. - Rozkazała zarzucając mi to na moje plecy. Nie zbyt miałem siły, albo ochotę protestować, więc posłusznie robiłem to co chciała.
Jeśli miało mi to pomóc to dlaczego mam się sprzeciwiać. Zastanawiałem się tylko czemu w kółko to robi.
Pomaga mi.
Wzięła mnie po ramie i weszliśmy do oczywiście pustego pokoju na drugim piętrze. Z okien, w których nie było okien, można było patrzeć na puste ulice, ale do czasu.
Opierałem się o drewniane fundamenty pomieszczenia, lecz po krótszej chwili usłyszałem jakieś jęki. Trudno było określić co to dokładnie było.
Buczenie, a może warczenie?
W każdym bądź razie, na pewno nic dobrego.
Wychyliłem się przez okno, podpierając się ręką o ścianę. Nie byłem w stanie już normalnie wstać, a tamta rzecz była chyba najgłupszą jaką zrobiłem. Odbiło się to na mojej teraźniejszej sile, a oprócz tego zawroty głowy znacznie się nasiliły.
Oczy prawie wyleciały mi z orbit na widok, chodzących w stylu nie trzeźwych, ludzi wychodzących z budynków, sklepów czy zza rogów ulic.
Przecież jeszcze dobre chwil temu nie było tutaj nikogo, a teraz takie tłumy szły prosto na nasz budynek jak zombie do mięsa.
Właściwie sami przypominali coś takiego.
Byłem bardzo ciekawy co się tutaj wyprawia.
- Musisz tutaj zaczekać. - Powiedziała nagle nastolatka ściskając kołek w ręku.
Odwróciłem się i znów oparłem o drewniane belki.
- A gdzie ty chcesz iść? Fala ludzi tutaj zmierza. - Ostrzegłem, a ona rzuciła mi krzywy uśmiech.
- O czym ty mówisz, przecież tylko jednej osoby się pozbyliśmy. - Podeszła jednak zdenerwowana do okna słysząc te same odgłosy co ja.
Zareagowała podobnie. Odsunęła się gwałtownie z ręką przy ustach.
- Nadal chcesz wychodzić? - Dopowiedziałem.
- A czy mam inne wyjście? Chcesz tu zginąć? - Uniosłem brwi. Skąd wiedziała, że jest ze mną coraz gorzej? Przecież starałem się to tak bardzo zataić.
- Możesz udawać dalej, ale przede mną nic się nie ukryje. - Położyła dłonie na biodrach, a później uśmiechnęła się lekko wyprostowując się.
- Wystarczy, że na ciebie spojrzę i już widzę w jakim stanie jesteś. Twój odcień skóry jest tak blady, a wzrok robi się chwilami mniej obecny. Oprócz tego cały się trzęsiesz i jesteś taki rozpalony. Czegoś jeszcze nie zauważyłam? No tak.. może tego, że się pocisz jakby na dworze było plus czterdzieści stopni, a jest kompletnie na odwrót. - Odwróciłem wzrok i zamknąłem się, przyćmiony jej poziomem wiedzy.
Mimo wszystko dalej coś do mnie nie docierało.
- Dlaczego.. wciąż mi pomagasz? Przecież chce cię zabić, ale ty nadal. - Przerwała mi zbliżając się z uśmiechem od ucha do ucha.
- Gdybyś na prawdę tego chciał, już dawno byłabym martwa. - Prawie wzdrygnąłem się na jej odpowiedź, ale skończyło się na tym, że tylko patrzyłem dalej na nią.
- Cóż, ja tak czy siak idę poszukać jakiegoś lekarstwa. Poradzę sobie, nie musisz się martwić. - Puściła do mnie oczko, zaraz po tym chichocząc cicho.
Niech sobie nie myśli, że ma rację. Po prostu była mi potrzebna, czy na serio tak uważa?
Głupia, jak tylko stanę na nogi to jej pokaże.
N.P.W Michi Akane
Pośpiesznie zbiegłam w dół schodami. Czas mnie gonił. Stan Miki pogarszał się z każdą minutą, a nie chciałabym zastać go martwego, kiedy wrócę.
Na początku poważnie się go bałam, jednak z czasem ten strach słabł. Nawet teraz, gdy przypomniał mi o tym co mówił, że dotarcie do miasta to mój ostatni przystanek razem z nim.
Cóż to wielce prawdopodobne, ale ja jednak z jakiegoś powodu myślę, że by się zawahał.
Może za bardzo wydziwiam, ale to jest to w co szczerze wierzę
Podczas gdy tak bujałam w obłokach nawet nie zauważyłam, kiedy wyszłam z budynku.
Po ulicach szlajało się sporo ludzi, lub... kimkolwiek byli. Coś strasznego musiało się tu wydarzyć, tylko co i dlaczego?
Ostrożnie przemieszczałam się od ściany do fundamentów różnych sklepów, aż weszłam do apteki.
Właściwie nie wiedziałam czy to jest zwykła choroba, tak mi się wydawało więc zabrałam najpotrzebniejsze leki.
Wychodząc powitał mnie bardzo śmierdzący pan z otwarta buzią i wywalonymi oczami. Czy.. to jeszcze żyje?
Wyjęłam kołek i przebiłam mu rękę, którą chciał mi wytrącić torbę. Włożyłam tam ważne dla mnie przedmioty, nie pozwolę jej tknąć.
Zdjęłam ją z ramienia i uderzyłam całą siłą. Przewrócił się i uderzył głową o krawędź drzwi.
Wykorzystałam okazję biegnąc w stronę Miki, jednak przejście zablokowało mi stado człowieko podobnych.
Syknęłam pod nosem i pobiegłam na około. Z okien pomieszczeń, które mijałam przemieszczając się ulicą, wychodziły w kółko i wciąż ci sami ludzie.
Nie miałam wyboru i przyśpieszyłam, próbując skręcić w boczną ulicę, żeby nie zablokowali mi przejścia.
Udało się, jednak nie do końca.
Tam również stało kilku z nich, lecz mnie nie dostrzegli. Czym prędzej wskoczyłam do któregokolwiek ze znajdujących się w pobliżu budynków.
W środku było ciemno, dlatego kucnęłam i schowałam się w kącie.
Czekałam, aż odejdą, ale to mogło chwile zająć. Nie mogłam tak bezczynnie siedzieć, ale nie dam im rady.
Jest ich tam za dużo.
Gdy chciałam się przemieścić trochę w lewo kopnęłam coś.
Podniosłam to i zobaczyłam dokładnie.
Był to dziennik.
Zielona zakładka, a na środku imię.
Nie mogłam jednak odczytać dokładnie co tam pisze.
Przekartkowałam kilka stron i przeczytałam tylko to, co dałam rade rozczytać.
Czytałam powoli, ponieważ chciałam zrozumieć cokolwiek z tych setek zlepionych liter.
WPIS 1
Zabierają nas.
Boje się, jest ciemno.
Czuje, jak wszystko zaczyna mi drętwieć z zimna.
WPIS 2
Nagle zaświeciło się światło. Mogłem dostrzec w jakim miejscu się znajdujemy.
Czerwień, czerwień była wszędzie.
Bałem się bo nie rozumiałem kto i po co nas tu zaciągnął, lecz domyślałem się.
WPIS 3
Wszyscy po kolei padają jak muchy.
Zaczyna się nie winie, lecz kończysz umierając w mękach.
Nie rozumiałem celu, dlaczego to się dzieje.
Ktoś, który nam to robił był szalony.
Miał jakiś cel, chory i idiotyczny, ale cel.
Zamierzałem się dowiedzieć jaki.
WPIS 4
Nie jest dobrze.
Chce mi się wymiotować, boli mnie głowa. Mam dreszcze i wysoką gorączkę.
To pierwsze stadia tego wirusa, którym nas poczęstowali.
Podobno samym kontaktem z zarażoną nim osobą, można było się zarazić.
Dlatego wszyscy przychodzili w kombinezonach i maskach.
Kobiet nie było, a jeśli już to tylko garstka. One były na to odporne, dlatego ich nie było.
Sprawca o tym wiedział i specjalnie tak zrobił, żeby mieć tylko facetów. Uważał damy za słabe i bezużyteczne.
WPIS 5
Musze uciekać, nie mogę tak dłużej czekać.
Wszyscy zamieniają się w jakieś potwory, a ja zaczynam mieć zwidy.
Z tego co się dowiedziałem, on chce tylko jednego.
WPIS 6
Szalony doktorek w końcu osiągnął swój cel.
Stworzył coś, czego nie mógł osiągnąć nikt inny.
Z ludzi zrobił bezmózgie bestie, to była jego armia, ale jeszcze nie kompletna.
Chciał ich zrobić nieśmiertelnych, lecz to wciąż byli ludzie.
Przerosły go jego własne oczekiwania.
Zamieniło się to w koszmar, najgorszy z możliwych
WPIS 7
Powoli tracę zmysły.
Znalazłem pusty dziennik na stole, kiedy wpuszczano nas do celi.
Zapisuje w nim wszystko od tamtego dnia. Liczę na to, że ktoś go znajdzie.
I ocali nas.
Tak się nie stało, wiem to, bo już powoli umieram.
Nie mogę dłużej tego znosić.
Doktorek wpadł w szał, bo nie udaje mu się to czego chciał, a policja go ściga.
WPIS 10
To koniec, ledwo mogę pisać.
Prawie w ogóle nie mogę myśleć.
Zabili go... zabili wszystkich.
Mnie też zamordują.
Siedzę tu i czekam, ale mam antidotum.
Ukryłem je na ostatnim piętrze w tym budynku.
WPIS 11
Jeżeli kiedykolwiek ktoś tutaj trafi. To definitywnie będzie jego koniec, lecz jeśli nie ma tu nikogo to może zamkną ten teren. Odseparują od reszty świata.
W końcu nikt nigdy tutaj nie zaglądał. Nim się to wszystko stało, nie byliśmy znani.
Ktoś to wykorzystał i uczynił nas swoimi zabawkami.
Skoro nikt o nas nie wiedział, to nie mógł nam pomóc.
To moja ostatnia notatka. Czuje jak tracę dech w piersi, a oni po mnie idą.
Szukają mnie, by mnie zabić.
Kiedy to przeczytałam miałam ciarki na całym ciele, a ręce trzęsły mi się od tych okropnych informacji.
Ostatnich dwóch wpisów prawie, że w ogóle nie mogłam odczytać, ale dałam radę i jestem z tego dumna.
Ciesze się, że go znalazłam.
Teraz to wszystko ma sens, nie powinniśmy tu z Miką wchodzić, lecz nikt się nie spodziewał takich okropnych eksperymentów na ludziach.
Zrobiło mi się ich żal, ale nie mogłam im pomóc.
Wierzę w to, że jest tutaj antidotum. Nie wiem kto to pisał, kto to wszystko wymyślił, ani co się tam dokładnie działo.
Wiem tylko to, że ten który jest za to odpowiedzialny miał nie równo pod sufitem.
Pobiegłam na górę domu, a w rogu znalazłam tam to co chciałam.
Podeszłam do strzykawki, w której był płyn.
Miejmy nadzieję, że jeszcze nie jest za późno.
Współczuje Mice, że to właśnie faceci musieli tyle wycierpieć.
On teraz też musi.
Schowałam to do torby, ale podłoga się pode mną nagle zawaliła.
Chwilę później obudziłam się. Trochę szumiało mi w uszach, a przed oczami miałam mroczki, ale gdy się ogarnęłam wstałam i zobaczyłam jak cały tabun ludzi zmierza w moją stronę.
Wzdrygnęłam się, ale nie mogłam się wycofać.
Musiałam się pośpieszyć, w końcu Mika tam cierpiał.
Z trudem przebiłam się przez ogromnych i okropnie wyglądających mężczyzn.
Jednak nie wszystko poszło po mojej myśli, bo musiałam potknąć się o własne nogi.
Nigdy nie byłam niezdarą, aczkolwiek stres robi swoje.
Któryś z nich ciągnął mnie za tylną kończynę.
Czułam to.
Wyrywałam się i szarpałam, kiedy drugi z nich do mnie podchodził. Przerażali mnie, ale nie mogłam dać się im zabić. Wbiłam jednemu kołek w szyję, a drugiego uderzyłam w twarz z buta.
Upadłam na tyłek, a przy okazji zobaczyłam ilu ich jeszcze zostało.
Z impetem na te wiadomość się podniosłam i zaczęłam uciekać.
Na szczęście nie byli tacy szybcy, lecz jednak mogli mnie dogonić.
Po cichu i bezszelestnie przedarłam się do pokoju, w którym zostawiłam chłopaka.
Czarnowłosy siedział oparty o drewniane belki, w tym samym stanie w jakim go zostawiłam.
Ulżyło mnie, ale nie chwal dnia przed zachodem słońca.
Gdy podeszłam bliżej widziałam, że jest nie przytomny.
Wystraszyłam się, że się spóźniłam. W końcu tamci, oni mieli już parę dobrych lat na karku, a on?
Mika to jeszcze dziecko, tak jak i ja.
Jego organizm mógł inaczej zareagować na te zarazę.
Nawet nie zauważyłam, kiedy łzy napłynęły mi do oczu, ale nie było na to czasu.
Wbiłam igłę w skórę na jego ręce.
Może jeszcze nie jest za późno. Powtarzałam to sobie cały czas w głowie, a serce szybko mi waliło.
Bałam się, że zaraz ktoś mnie zaatakuje i tak się po chwili stało.
Nie dostrzegłam osoby kryjącej się w cieniu pomieszczenia. Uśmiechała się strasznie i pobiegła na mnie tak szybko, że ledwo co przekręciłam głowę w tą stronę, a on już był ode mnie na wyciągnięcie ręki.
Nie zdążyłabym zrobić uniku, gdyby nie on.
Poleciał prosto na mnie wkładając całą swoją siłę i ciężar ciała tak, aby to coś skoczyło na niego, a nie na mnie.
Uderzyłam plecami o podłogę i w tym samym czasie poderwałam się gwałtownie z ziemi, ignorując przeszywający ból.
Niestety ma on to do siebie, że nie można go tak po prostu olać.
Upadłam na brzuch i bezradnie czekałam na rozwój wydarzeń.
Mika przeciął gościa na pół swoim nożem.
Leżał, a potwór stał nad nim z ręką w górze, którą chciał go rozerwać na strzępy.
Chłopak cały dyszał, a po chwili człowieko podobne coś upadło z hukiem na podłogę.
Czarnowłosy podniósł się do siadu regulując oddech i spojrzał na mnie.
- Ty... na prawdę po mnie wróciłaś. - Wymamrotał pod nosem i odwrócił wzrok.
Po raz pierwszy jego spojrzenie na mnie różniło się od poprzednich razy.
Było... jakby to ująć, łagodniejsze?
- Cz-czujesz się lepiej... M-Mika? - Powiedziałam z trudem dalej przestraszona. Chwile się zawahałam nad wypowiedzeniem jego imienia, jednak byłam ciekawa.
Ciekawa jego reakcji.
- Z tobą chyba dobrze, bo dalej jesteś nie kumata tak jak przedtem. Powtarzam ci tyle razy, że masz tak mnie nie nazywać. - Odpowiedział tak jak zawsze ze swoim obojętnym uśmiechem.
Byłam zmieszana.
Miło się patrzyło i słuchało łagodniejszego Miki, jednak wole go takim jaki jest teraz.
Mimo wszystko, dalej czułam, że jest coś spokojniejszego w tym co mówił i robił.
- Wynośmy się stąd. - Rozkazał, a ja posłusznie wstałam z uśmiechem gotowa do wyjścia.
Rzucił mi tylko przelotne spojrzenie i podniósł się.
- Ah racja. - Dopowiedział i ściągnął moją kurtkę.
Podał mi ją.
Chwilę stałam jak słup, potem zaś zabrałam od niego rzecz.
Westchnęłam cicho szczęśliwa, że zdążyłam w samą porę. Na pewno ciężko mu to przyznać, ale jestem pewna, że jest mi wdzięczny za uratowanie życia.
Kto wie co by się stało, jakby mnie tutaj nie było?
Czułam się z tym dobrze, może teraz mi trochę bardziej zaufa?
Chciałabym, żeby tak było. Ja co prawda jeszcze mu w pełni nie ufam, ale zawsze coś.
Teraz kiedy spojrzał na mnie w taki sposób, mogę zrozumieć, że coś jest na rzeczy.
Szkoda, że nie czytam w myślach. Chciałabym wiedzieć co myśli.
N.P.W Mika
Nie czekając długo podniosłem się i wyszedłem z budynku. Musieliśmy być czujni, gdyż te bestie nadal czyhały na nasze życia.
Nie mam pojęcia co tu się wydarzyło, ale wtedy... nie byłem do końca nie przytomny.
Mogłem więc stwierdzić, że to nie była zwykła choroba. Nie interesuje mnie skąd ona wzięła na to lekarstwo, ale wciąż nie mogę uwierzyć.
Ten jej uśmieszek i wymówka, a tak przynajmniej kilka minut wcześniej myślałem, wydawała mi się tak znajoma i fałszywa.
A okazało się, że to był najszczerszy cel.
Uratowanie mnie?
Jak nisko musiałem upaść, żeby być ratowanym przez kobietę. Jeszcze taką, której miałem się osobiście pozbyć, ale w tym mieście nie było tego czego szukam.
A to oznacza, że muszę z nią przebywać dopóty nie znajdę kolejnego.
Jak na razie zjadłbym coś i odpoczął. Nie mam jeszcze w pełni sił, żeby przejść tyle kilometrów.
Miasteczko i moja broń zaczeka.
A tak poza tym blondynka mi usypiała. Miałem wrażenie, że zaraz upadnie na ziemię ze zmęczenia, ale co ja mogłem poradzić.
Nie będę jej przecież niósł.
Nie upadłem jeszcze tak nisko by robić takie rzeczy.
Jakiś czas później opuściliśmy ruiny tego chorego miejsca.
O dziwo nie było tyle problemów co wcześniej.
Nastolatka ze wszystkim sobie poradziła.
Wyglądała na zadowoloną, aż tak się cieszyła z pomocy mi?
Z ratowania życia, kogoś takiego jak ja?
Czegokolwiek bym nie zrobił dalej jestem mordercą. Musiałem wyrzucić uczucia do kosza, by móc spokojnie spać o mordowaniu tylu osób, więc czego ona ode mnie oczekuje?
Chciałbym móc to zrozumieć, ale nie potrafię.
Im dłużej o tym myślę, mam wrażenie, że jestem beznadziejny.
Dlatego bo zwykły przechodzeń musi mi pomagać.
Być może dlatego nie mogę pokonać Konosuke, ale nie.
Tak się stanie ja to wiem. Po prostu tego dokonam, a kiedy już to zrobię.
Nie będę już czuł się jak ostatnia ofiara.
Z czystym sumieniem będę mógł się jej pozbyć.
Do tego czasu wykorzystam ją jeszcze trochę, jeszcze pożałuje tego dnia, w którym zamiast ode mnie uciec.
Wróciła do mnie po raz kolejny.
C.D.N
Mam nadzieję, że ci się podobało ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top