Część XVII
N.P.W Michi Akane
Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Więc cały ten czas miałam sprawce tuż przed nosem, ale dobrze, że chociaż Mika go załatwił.
Przez krótką chwilę odleciałam przypominając sobie te wszystkie miłe chwile z Niko, lecz zaraz po tym powróciłam do rzeczywistości słysząc odgłosy gniecenia się śniegu pod podeszwami butów.
Obejrzałam się przez ramię. W stronę lasu zmierzał Mika, powolnym krokiem, ale z jego rany wciąż kapała czerwona posoka.
W tym momencie przypomniałam sobie o torbie, w której miałam przecież bandaże. Jeśli się pośpieszę to na pewno uda mi się tu wrócić na czas.
Pobiegłam więc szybko w stronę Miki, a wyprzedzając go posłałam mu szczery uśmiech dodając w biegu:
- Zaraz wrócę, proszę zostań tu! - Zatrzymał się po chwili z niewielkim zawahaniem. Jego cera coraz to bardziej stawała się bledsza. Wiedziałam, że czas mnie goni więc przeskakiwałam wysokie krzaki, omijałam zgrabnie pnie drzew i nim się obejrzałam znalazłam się na polance.
W tym samym miejscu, w którym to wszystko się zaczęło.
Pochwyciłam w swoje małe rączki torbę i przerzucając ją przez pas odetchnęłam chwilę.
Potem zaś łapiąc powietrze do płuc wystartowałam najszybciej jak tylko mogłam.
N.P.W Mika
Przez cały ten czas miałem natłok myśli, że nawet nie zauważyłem kiedy blondynka opuściła to miejsce, cóż być może już nie wróci, nie wiem.
Obejrzałem się za siebie po raz ostatni stojąc w miejscu. Ciągle miałem wrażenie, że ta cała sytuacja jest jakaś dziwna. Konosuke jest zbyt silny, aby zginąć w tak prosty sposób.
Cała ta walka potoczyła się zbyt łatwo i szybko.
Chcąc nie chcąc znalazłem się w bardzo niefortunnej sytuacji. Nie miałem niczego pod ręką, a do moich baz było zbyt daleko bym tam zaszedł nie wykrwawiając się przy tym na śmierć.
''Zaraz wrócę'', huh? - Wymamrotałem pod nosem zastanawiając się co mam o niej myśleć.
Nigdy wcześniej nie zwracałem uwagi na żadną osobę, ale ona już tyle razy mi pomogła, a ja wciąż nie rozumiałem jaki jest tego powód.
Przecież nigdy niczego dla niej nie zrobiłem, a także ja jej ani razu nie uratowałem.
Ten raz jest jedyny no i ostatni. W końcu lepiej nie wyglądać jak jakiś podejrzany typ przy policji. A jeśli zobaczą parę, to po prostu ją oleją i zjedzą pączki jak zawsze.
Zamyśliłem się chwilę w wyniku czego ledwo uniknąłem ciosu z zaskoczenia.
Odskoczyłem na lewo i obróciłem się, lecz wraz z tym minimalnym ruchem przyłączyło się mocne ukucie w ranie.
Starałem się je zlekceważyć, a wręcz nie miałem wyboru widząc przed sobą śnieżno włosego rówieśnika, który bawił się nożem i stał jakby nigdy nic mu się nie stało.
Trafiłem go to było pewne, ale przeżył to oraz dysponował taką siłą, jakby to nigdy nie miało miejsca.
Kiedyś słyszałem pewną legendę przemieszczając się od miasta do miasta.
Ponoć niektóre osoby widziały śmiertelnika, który po mimu śmiertelnych obrażeń dalej trzymał się na nogach. Nie pamiętam jaki pseudonim wymieniły tamte osoby, ale wiem, że chodziło o Konosuke, który właśnie sterczy tuż przede mną.
- Och Mika, myślałeś, że tak łatwo się mnie pozbędziesz? - Ścisnął mocniej rączkę broni.
- Chciałem wprowadzić trochę dramatyczny nastrój no wiesz, coś w stylu przypomnienia mrocznej przeszłości, a później twój wróg nagle pada, ale czy na pewno? - Zaśmiał się łapiąc za brzuch.
Nie było dobrze, nie zdążyłem się przez to wszystko w końcu dobrze uzbroić. Dopiero co miałem pójść do miasteczka, a on już się pojawił.
Musiał mnie w tym wypadku śledzić, a to jest pewne skoro wie o tylu rzeczach, które zrobiłem.
- Coś nie tak, moje ulubione narzędzie? Nie jesteś szczęśliwy? Przez cały ten czas się powstrzymywałem, żeby cię nie zabić bo tego nie chciałem, lecz kiedy zrozumiałem, że jedyny sposób, aby cię wyrwać spod czaru tej wiedźmy jest uśmiercenie cię... Będę zmuszony tego dokonać. - Dopowiedział z pełną powagą, po chwili znów się uśmiechając.
- Ale hej, popatrz! Będziesz miał okazje zobaczyć moją prawdziwą siłę, no a to będzie nasze ostateczne starcie, a inaczej twój definitywny koniec. - Dalej nie wzruszały mnie jego słowa.
- Nie widzisz tego, ale jesteś rozkojarzony. Jesteś praktycznie na skraju wyczerpania przez moje lekkie dźgnięcie cię nożem, do którego doszło tylko przez twoją chwilową nie uwagę. Nawet teraz mało brakowało, a już byłbyś trupem... Och nie! Nie usłyszałbyś mojej boskiej przemowy! - Zaryczał psychicznym śmiechem.
Na prawdę nie podobała mi się ta sytuacja. Najgorsza osoba z jaką przyszło mi walczyć to właśnie on.
Z każdą minutą coraz trudniej było mi złapać oddech, a nogi mi się chwiały. Oczywiście do samego stania z pełną uwagą dla przeciwnika używałem mnóstwo sił, dlatego kalkulowałem, że długo tak nie wytrzymam.
Zakończę to jednym pchnięciem, do której zużyję resztki energii.
Jeśli dobrze myślę, to wiatr mi sprzyja. Nie chciałem tego przedłużać, a on chyba czytał mi w myślach.
- Nadal możesz zmienić zdanie, choć wiem, że tego nie zrobisz. - Wysunąłem krok do przodu w jego stronę, a on serdecznie mnie do siebie zapraszał poszerzając swój uśmiech.
Zacisnąłem mocno zęby i byłem w pełni skupionym. Wyłączyłem się na wszelkie inne ruchy w oddali. Tylko on tutaj mógł mnie zaatakować, dlatego też to na nim zwróciłem całą swoją uwagę.
Zignorowanie tak okropnego cierpienia było praktycznie nie możliwym, ale dla osoby, która doświadczała go już nie raz to nie jest wielkie wyzwanie.
Na krawędzi życia byłem z kilka setek razy w całym swoim życiu, ale to nie czas na wspominki.
Ruszyłem wprost na niego i chwilę przed nim skręciłem w prawo próbując go zaatakować w nogę, ale on tylko się minimalnie cofnął i już zepsuł cały mój plan.
Przewidziałem to dlatego zaskoczyłem go, pojawiając się tuż za nim. Udało mi się go zranić w nogę, a dalej wtoczyłem w życie mój caluśki atak.
Zebrałem w sobie wszystkie siły, bo teraz powinien się lekko zgiąć i idealnie ustawić, żebym mógł go wręcz przeciąć.
Nie było możliwości by to się nie udało ponieważ stałem tak blisko, a jednak..
Jego uśmieszek zdradził wszystko i tą samą kończyną kopnął mnie w brzuch.
Odleciałem kawałek uderzając o ziemie, wykonałem przewrót w tył. Chciałem to jak najszybciej się podnieść, ale całe ciało mi drżało, a także obraz stawał się chwilami zamazany.
Cóż, nie miałem już sił.
Ułożyłem ręce za sobą i siedziałem na ziemi czekając aż Konosuke na mnie skoczy.
Wtem z impetem przeniosłem ciężar ciała do ramion i znów zrobiłem przewrót w tył dzięki, któremu pożyłem chwilę dłużej.
Wyglądało na to, że go ta sytuacja bawiła i próbował mnie trafić swoim narzędziem machając tylko nadgarstkiem gdyż byłem na wyciągniecie ręki, lecz wciąż się broniłem.
- Heh, widzę, że to już twój limit. W takim razie. - Podniósł rękę skierowując ostrze w moją stronę i w trakcie zamachu wprost na mnie dodał.
- Musimy się pożegn- Nie miałem sił już się więcej ruszać, a nawet się dziwiłem jakim cudem mogę jeszcze się trochę podpierać rękoma. Zdziwiło mnie to, że tak nagle przerwał więc spojrzałem na jego pas.
Miał na sobie szarą kurtkę, obok której po stronie serca zaczęła się robić ogromna plama, a z niej wystawało coś drewnianego oraz ostrego.
Wyglądało cóż, jak kołek.
Zwymiotował krwią, prawie mnie nią brudząc. Zza jego pleców dało się usłyszeć cudzy krzyk.
- B-brzydzę się takimi jak ty! - Po tych słowach on tylko uśmiechnął się do mnie, tak jak zawsze i upadł na bok.
Wtem mogłem dostrzec kto stał za nim. Była to ta blondynka, która w pasie miała przewieszoną torbę.
Przypomniało mi się, że jej wtedy nie zabrałem. No tak, więcej już nie zobaczyłem bo całkowicie opadłem już z sił.
Po prostu nagle zakręciło mi się w głowie przy czym poczułem się okropnie słabo.
Nim oczy same mi się zamknęły widziałem jak ta dziewczyna kuca przy mnie i zaczyna coś robić z rzeczą na sobie.
W głowie wciąż powtarzałem jedno i to samo słowo. W sumie już od pierwszego razu kiedy po mnie przyszła.
Po raz czwarty ratuje mi życie, a ja nadal zastanawiam się dlaczego.
---------------
Śpiew ptaków stawał się coraz bardziej słyszalny, aż w pewnym momencie po prostu się gwałtownie ocknąłem.
Rozejrzałem się dookoła. Znajdowałem się w lesie, a po lewej stronie mnie, nie daleko spacerowała Akane zrywając jakieś rośliny.
Przerzuciłem wzrok na siebie. Miejsce, w którym miałem bolesną ranę przestało już tak boleć, lecz wciąż coś czułem.
Cóż, to było niczym w porównaniu do tego co musiałem znieść, żeby przetrwać każdy cios od Konosuke.
Wtem przypomniało mi się jak ona go zabiła. Kompletnie się jej nie spodziewał, co? A także, po chwili jej słowa.
W sumie to zamierzałem ją o coś spytać. Jak na zawołanie podeszła do mnie szczęśliwa widząc, że się obudziłem.
Jak zwykle tryskała energią. Zachowaniem przez cały czas mi kogoś przypominała, eh to było wręcz nie do zniesienia.
- Uff, całe szczęście! Już myślałam, że umarłeś! Nawet nie wiesz jakiego stresa mi zrobiłeś! Musiałam szybko zatamować krwotok i jeszcze się tobą zając. Eh.. strasznie dużo roboty z tobą było.. - Odwróciła wzrok pusząc się, ale po chwili spojrzała na mnie znów przyjaźnie dodając.
- No, ale chociaż tyle mogę zrobić za pomoc mi. Nie sądziłam, że na prawdę przyjdziesz.
- Miałem swoje powody, ale skoro nie ma Konosuke, to miasto nie jest, aż takim priorytetem, a tak swoją drogą.. - Spojrzała na mnie za pewne zszokowana, że tyle mówię. Nigdy z nią nie rozmawiałem, no jedynie tylko jakieś polecenia, ale nie w taki sposób.
- Mówiłaś, że brzydzisz się takimi jak on, więc dlaczego znów mnie uratowałaś? - Na prawdę była zaskoczona, lecz po chwili uśmieszek wrócił na jej twarz.
Różnił się znacząco on tego, który miał Konosuke. Ten był pełen pozytywnych.. emocji.
- Cóż to proste, ty nie jesteś taki sam jak on. - Schowała ręce za plecami i stojąc tak usiadła gwałtownie na ziemi, nie chcąc patrzeć na mnie z góry.
- On zabija i ja także, gdzie ty widzisz jakieś różnice? - Drążyłem dalej temat.
- Jejku na prawdę jesteś głupi. Może i zrobiliście tyle samo złych rzeczy, ale on jest zupełnie od ciebie inny. Nawet jeśli mówisz serio z tym, że uratowałeś tamtego chłopca tylko z własnych powodów. Nawet jeśli, to mimo wszystko ktoś taki jak on, nawet dla takiego celu by tego nie dokonał. - Przez chwilę spoważniała, a później cała w skowronkach dokończyła.
- Cieszę się, że w końcu spytałeś mnie o coś takiego. Nie nastawiam się na to, że mnie polubiłeś, ale tak czy siak jest mi miło. - Skierowałem wzrok na ziemię. Czy ona na prawdę tego nie rozumie? Nie zrobiłem niczego dobrego, a skoro ona mi pomagała to musi być tylko walnięta, ale.. w jakiś sposób nie mogłem przestać myśleć o jej odpowiedzi.
To prawda, że Konosuke by czegoś takiego nie zrobił.Gdyby tylko postawił stopę w tamtej osadzie to powyrzynał by ich co do jednego, bezlitośnie oraz w euforii.
Kazałem tej dziewczynie dać do zrozumienia, że to ja mam rację. Jednak coraz to bardziej biłem się z myślami.
Co jednak to ona ma rację i różnię się od niego? Ale to i tak nie usprawiedliwia tego, że jestem potworem, takim jak on.
N.P.W Michi Akane
Chyba zaczynałam wszystko rozumieć. Więc ten chłopak jest odpowiedzialny za to kim jest Mika i wiąże się z tym jakaś głębsza historia. Co do niej, cóż jedyne co mogę z tego wywnioskować to fakt, że Mika zbliżył się kiedyś do jakiejś dziewczyny.
Przed jego porwaniem podczas walki z ludźmi tego gościa, kiedy wspomnieli o niej w sposób nie miły, wkurzył się co było bardzo wyraźnie widać. Tak myślałam, lecz teraz wiem, że to nie była złość.
To była większa nienawiść do ludzi. Do dziewczyny, która to powiedziała. On nigdy by w ten sposób nie pomyślał, ale ja jestem pewna, że jego to zabolało w sposób, którego jeszcze nie mogę zrozumieć i dlatego ją zabił z pełną premedytacją.
Ten wzrok, który wtedy mu towarzyszył. Przez cały ten czas miałam go w głowie i próbowałam rozszyfrować, ale teraz już wszystko jasne.
To wzrok, który pod falą nienawiści skrywa ogrom bólu i cierpienia, który on tłumi od tylu setek lat.
Emocje ma bardzo głęboko w sobie, zamknięte i nie ma do nich dostępu, bo gdyby je okazywał to mógłby nie wytrzymać. Więc po prostu się ich pozbył, ale nie da się ich całkowicie usunąć.
Tamte wydarzenie to udowodniło, lecz wciąż jestem ciekawa co zaszło w jego życiu. Mogłabym go jeszcze lepiej rozumieć, a co ważniejsze - pomóc mu.
Przecież tego właśnie chcę od samego początku. Z tą różnicą, że nie byłam pewna czy mi się to uda, lecz nie traciłam wiary nawet w najbardziej niefortunnych przypadkach.
Już od jakiegoś czasu wiem czego chcę i do tego dążę. Skoro teraz zadał mi takie nietypowe pytanie to czuję to w lędźwiach.
Jeszcze się przede mną otworzy.
Jakiś czas temu obiecałam Niko, że nikt już więcej nie zginie dlatego też postanowiłam pozbyć się największego psychopaty na tym świecie. Skoro miał on te bliznę, o której mówił mi Niko to znaczy, że to on go zabił, a także prawdopodobne, że to przez białowłosego, brunet miał takie, a nie inne życie.
Żal mi tego chłopaka, ale musiałam to zrobić. Dla niego nie było już ratunku, stwierdziłam to już po pierwszym spotkaniu.
Kiedy to Mika po raz pierwszy miał się mnie pozbyć, ale owa tajemnicza osoba mu przeszkodziła.
Już wcześniej zastanawiałam się czy to mógł być on więc poczułam lekkie rozczarowanie kiedy zginął, że nie mogłam się jakoś odpłacić za ból tylu osób, lecz okazało się, że o mały włos i zabiłby kolejną nie do końca winną osobę.
- Hej.. - Nagle oderwałam się od przemyśleń. Zobaczyłam, że on też cały ten czas myślał, dopóki go nie wyrwałam z tych przemyśleń.
- C-chyba nadal zmierzasz do swojego celu, prawda? Nie daleko stąd jest miasteczko no i.. wciąż mogę ci się przydać. - Wydukałam cicho ostatnie zdanie, trochę się obawiając, że jednak się pomyliłam i tu zginę wraz z jego wrogiem.
- Och, racja. - Odpowiedział krótko i podniósł się rozciągając. Spojrzeliśmy jednak na niebo, robiło się ciemno, a mi się chciało spać.
W końcu musiałam go pilnować przez cały ten czas, to trochę męczące.
- Może jednak się gdzieś prześpimy? - Wtem zawiał mocny wiatr, rozwiewający moje długie blond włosy. Zacisnęłam lekko oczy przez niespodziewane dostanie takim zimnym podmuchem prosto w twarz.
Przetarłam buzię i otwierając oczy uniosłam wzrok ponownie na czarnowłosego.
- Hej, nie odpowiesz mi? - Skrzywiłam się, a on jak lekko się wzdrygnął jak wyrwany z transu i mruknął.
- Ta, chodźmy. - Zaczął zmierzać w głąb lasu, lecz dobrze wiedziałam, że na pewno zna jakieś dobre miejsce nadające się na nocleg.
- Jesteś w stanie iść? - Zapytałam z troską doganiając go i podchodząc bliżej. Odwrócił głowę w moją stronę i mruknął twierdząco.
Cóż, muszę przyznać, że brakuję mi tego gadatliwego Miki sprzed chwili, ale jednak był taki przez cały czas więc już przywykłam.
Uśmiechnęłam się w podzięce za odpowiedź, kontynuując podążanie za jego śladami w śniegu.
C.D.N
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top