Część XVI
Wychodząc oślepił mnie blask słabego słońca, przebijającego się przez szare chmury. Na prawdę zapowiadało się na pogodę nie odpowiednią do spacerów. Opuściłam rękę, którą zasłoniłam oczy przed jasnym światłem, gdyż tak długie przebywanie w ciemnym miejscu sprawiło, że prawie bym oślepła.
Zanim zdążyłam jeszcze ponarzekać na warunki atmosferyczne, to z prawej strony pod murem tunelu wyskoczył ogromny pies. Dopiero gdy moje gałki oczne przyzwyczaiły się do tej zbytniej jasności spostrzegłam jak skacze na Niko, który szybko kucnął czym nie pozwolił się przewrócić. Wtedy przypomniało mi się, że przecież szedł z nami ze swoim pupilem. Zupełnie o nim zapomniałam z tego wszystkiego.
Wsadziłam ręce do kieszeni kurtki, kiedy zawiał silny, zimny wiatr.
- Może odpuścimy sobie na dzisiaj? - Spytałam nie pewnie myśląc, że zaraz może zacząć sypać śniegiem.
Brunet odwrócił głowę w moją stronę, kończąc pieszczoty ze swoim psem.
- Jeśli chcesz. Patrząc na ułożenie chmur i ich kształt wydaje mi się, że powinno się rozpadać mniej więcej przed wieczorem, a jest dopiero ranek, prawda?
Stałam jak zamurowana po jego, jakże inteligentnej odpowiedzi. Wątpię by nie wiedział co mówi.
Po chwili zrobiło mi się trochę głupio, a zarazem smutno, że otaczają mnie tak mądrzy ludzie, a ja sama nie mam czym się popisać. Kiedy rodzice byli jeszcze wśród żywych ojciec uczył mnie trochę medycyny, zaś pasją mamy było gotowanie. Nie musiała pracować, ponieważ nasz ojciec zarabiał bardzo dużo. Przez to spędzałam z nim mało czasu, a wtedy moja matula uczyła mnie jak gotować. Chyba tylko to tak na prawdę potrafię, lecz jest to mało przydatna umiejętność jeśli chodzi o sytuację w jakiej się aktualnie znajduję.
- Coś się stało? - Spytał z troską Niko przerywając moje rozmyślenia.
- Hę? To znaczy nie. Możemy iść dalej, a właśnie. W sumie to dokąd teraz się mamy udać? - Odpowiedziałam lekko wstrząśnięta, poprzez mocne odpłynięcie do niebieskich migdałów. Niko popatrzył w górę i podpierając przez chwilę podbródek dłonią gwałtownie wykrzyczał chwilę później.
- Już wiem! Sądzę, że nie ma sensu chodzić w miejsca znajdujące się daleko od siebie przechodząc przez te same punkty, bo możemy pogubić się gdzie już byliśmy, więc chodźmy po kolei do kryjówek dobrze mi znanych. - Kiwnęłam twierdząco głową na co on odpowiedział uśmiechem.
Przeszliśmy kilka kilometrów, aż zastaliśmy wyludnioną polanę. W środku niej znajdował się stary, zniszczony autobus. Wewnątrz niestety był opuszczony i nikt tu nie wchodził od zapewne setek lat. Powybijane okna, starta farba. Brudne ściany oraz masa kurzu na fotelach. Już nie wspomnę o wielkich pajęczynach.
Wzdrygnęłam się na myśl o pająkach, a Hitomi to zauważył.
- Boisz się pająków? - Zapytał z uśmiechem.
- Trochę. - Przyznałam mu rację, a następnie wyszliśmy z powrotem na zewnątrz.
- Znasz może miejsca trochę większe jakby.. nadające się na bazę wielu osób? Coś dużego i może ukryte gdzieś bardzo, bardzo głęboko? - Chłopak tym razem bez zastanawiania się odpowiedział wesoło.
- Mówiłem, że idziemy po kolei nie? Następny nasz przystanek to właśnie coś takiego jak mówisz, a poza tym co zaszkodzi sprawdzać też takie miejsca. Na mapie na pewno by ich nie było, a nigdy nie wiadomo jaką bazę może wybrać przeciwnik. Mniejsze nie są pokazywane na tego typu rzeczach, dlatego mogą pozostać w ukryciu.
Po jego odpowiedzi wlekłam się dalej za nim, a jego futrzak stale trącał mnie nosem, żebym przyśpieszyła.
Byłam zbytnio zamyślona. Zastanawiałam się co się stanie, jeśli stanie z Miką twarzą w twarz? Zabije go wtedy? I to przeze mnie? A co jeśli ten cały Konosuke jest w to zamieszany. Nie chce, żeby zrobił coś Niko. Chciałabym powiedzieć prawdę, ale potrzebuje go, a nawet jakbym postanowiła to zrobić, to nie dałabym rady. Trochę go lubię, więc mnie także by to zabolało. Nie cofnę już tego w co się razem z nim wpakowałam, więc wole tego nie pogarszać.
Kompletnie straciłam humor i ochotę na cokolwiek.
Z przemyśleń wyrwało mnie szczekanie Franka. Machał ogonem radośnie, a przed nim znalazło się bagno, które w tej porze roku zostało pokryte lodem.
Niko chwycił mnie za rękę i pociągnął przed siebie, lecz naprzeciwko było tylko zamarznięte jezioro. Chyba nie zamierzał iść po lodowej powłoce? Wyrwałam mu się z uścisku. Jeszcze nikomu tego nie mówiłam, lecz bałam się wody. Przez to też nie umiałam pływać i zawsze wszyscy się z tego ze mnie śmieli.
Brunet najpierw zdziwiony zatrzymał się, a później rzucając mi promienny uśmiech, który wcale mnie nie przekonał dodał.
- O nic się nie martw, często tutaj przychodzę. Lód jest gruby jak koło dymne, a nawet bardziej. - Po tych słowach tylko spuściłam głowę i patrzyłam w trawę pokrytą grubą warstwą śniegu, nie chciałam widzieć tamtego.
Świadomość, że się potknę, przewrócę i gdy lodowa powłoka pęknie, wpadnę. Nie pozwalała mi się ruszyć.
- Spójrz, widzisz? - Usłyszałam wyraźny i trochę bardziej niski głos niż mój, po czym zlokalizowałam jego źródło. Skupiłam wzrok na Niko i wystraszyłam się widząc, jak stawia powoli jedną nogę za drugą na lodzie.
Gdy stał już na środku, gdzie warstwa powinna być najcieńsza. Tupnął nogą, pokazując mi, że jest bezpiecznie.
- Akane! Dasz radę! Nic się nie stanie, gwarantuję! - Rozejrzałam się nerwowo dookoła w poszukiwaniu jakiegokolwiek drugiego przejścia.
- N-nie możemy p-pójść inną drogą? - Wymamrotałam pod nosem otulając się rękoma by przestać się trząść. Uspokoiłam swoje ciało i podniosłam głowę słysząc dźwięk kruszenia się lodu. Niko znalazł się tuż obok mnie i złapał mocno moją dłoń. To sprawiło, że przez chwilę poczułam się trochę speszona, ale stanie na tym zamarzniętym bagnie, czy cokolwiek to było, sprawiło, że cała się trzęsłam. Nagle się zatrzymałam. Nie mogłam postawić więcej kroków, słysząc te dźwięki wchodzenia na lodowisko.
- Akane? - Usłyszałam zmartwiony głos Hitomiego.
- Ja - Próbowałam zacząć zdanie ale bałam się jego reakcji.
- Nie zrobię tego. - Dokończyłam, odwracając wzrok - utkwił w ziemi, a po moich polikach pociekło kilka łez.
- Zaufaj mi. - Dodał dalej trzymając moją rękę, usiłując mnie przekonać swoimi pięknymi oczami.
- Wahałam się, nie chciałam mu sprawiać problemów, lecz na prawdę się bałam.
- Nie ma żadnej innej drogi. Rozejrzałaś się wokół, prawda? Jesteś ze mną więc nic Ci się nie stanie. Jeśli będziesz tu tak stać to nie uratujesz swojego brata. - Próbował zmienić moje nastawienie. Przygryzłam wargę i ścisnęłam mocno jego dłoń, za którą mnie wciąż trzymał.
Przerzuciłam ciężar ciała na prawą nogę i oderwałam lewą wchodząc dalej.
Widziałam kątem oka jak się uśmiecha w chwili, gdy stanęłam tam obiema nogami.
Gdy przeszliśmy kawałek dalej usłyszałam ciche chrupniecie, co mnie wręcz sparaliżowało.
- Spokojnie, chodźmy dalej. Jeszcze tylko kawałek. Musimy tędy iść, pamiętasz? - Wspierał mnie na duchu głos Niko.
Wszystko kompletnie olałam. Wbiłam wzrok w jego spokojną i przyjazną twarz. Jego cera była jasna, oraz bardzo ładna. Nie miał żadnego trądziku, ale ciekawe jak by wyglądał w piegach.
Mając przez sobą taki obraz, o nic innym nie mogłam myśleć.
Nagle usłyszałam dość niepokojący odgłos. Za ledwie ułamek sekundy później moje stopy zamoczyły się, a ja sama wpadałam do niewielkiej dziury od pęknięcia lodowej powłoki.
Nim jednak cała się zanurzyłam w lodowatej cieczy, Niko pociągnął mnie mocno w swoją stronę. Straciłam równowagę i upadłam na niego po drugiej stronie lodu.
Przejechaliśmy kawałek, ponieważ było bardzo ślisko, aż wreszcie zatrzymaliśmy się. Zamknęłam od samego początku oczy i wciąż trzęsąc się powoli podnosiłam powieki. Na szczęście nic nam się nie stało, ale byłam cała w gęsiej skórce.
Miałam wrażenie, że zaraz może się zrobić taka druga dziura, tuż pod nami. Gdy o tym tak myślałam, natychmiast wstałam i pobiegłam do brzegu co sił w nogach.
Brunet po chwili do mnie doszedł, a ja ledwo co się nie wywaliłam.
Jeździłam sporo na łyżwach w dzieciństwie. Mama nawet zapisywała mnie na jakieś mini konkursy.
Podczas gdy mi adrenalina opadła, chłopak podszedł do mnie kładąc rękę za głowę.
- Przepraszam. Sądziłem, że wszędzie jest tak samo twardy. - Spojrzałam w jego oczy pełne wstydu patrzące na znajdujące się za mną lodowisko.
- Nie ma sprawy, przecież jakoś musieliśmy przejść. - Rzuciłam mu nieśmiały uśmiech, a on odpowiedział na to tym samym.
- Nie chodzimy już więcej po lodzie. - Zaśmiałam się. Następnie ku moim oczom ukazała się jego dłoń, za którą się złapałam i podniosłam otrzepując spodnie ze śniegu.
- Obyś się z pogodą tak nie pomylił. - Podroczyłam się z nim krzyżując ręce, zaś zaraz po tym dało się usłyszeć jego śmiech.
- Masz moje słowo. - Potem do mnie coś dotarło i wzdrygnęłam się przez moment.
- A właśnie, gdzie jest Twój pies? - Odwrócił się w moją stronę ruszając w kierunku lasu.
- Kazałem mu iść na około, więc zanim my przeszukamy tamte tereny we dwójkę to on do nas dotrze.
- Kłamca! - Pacnęłam go pięścią w ramię, na co ten odwrócił się z uśmiechem.
- Przecież żyjemy, a poza tym tamta droga jest nie do przejścia dla człowieka.
Spuściłam wzrok mamrocząc pod nosem. Szliśmy przez gęsty gąszcz.
Czułam jak minęło parę godzin, a ja jeszcze nie odczuwałam zmęczenia. Prócz tamtego drobnego wypadku dobrze mi się przebywało w jego towarzystwie.
Coraz bardziej coś dźgało mnie w serce, kiedy myślałam o tamtym kłamstwie. Jeszcze nigdy nikogo nie okłamałam. To okropne uczucie!
Patrzyłam na ślady naszych stóp, które odciskały się w śniegu w tym samym czasie poczułam coś dziwnego.
Wzrastającą niepewność, gdy ostatni raz tak się czułam o mało co głowy nie odrąbał mi jakiś ninja pojawiający się tuż nade mną, którego pokonał Mika.
Poczułam jak włoski jeżą mi się na karku i złapałam się rękawa kurtki Niko ciągnąc go dwa razy. Chłopak rzucił mi spojrzenie mówiące ''co jest?'' więc nim coś z siebie wydusił chciałam mu przekazać, żebyśmy zawrócili, lecz nie zdążyłam słysząc dookoła nas sporo kroków. Puściłam jego kurtkę, a on stanął przede mną rozglądając się na wszystkie strony.
Uniosłam przypadkiem głowę, a na czubku cienkiego pnia drzewa pozbawionego liści, posiadającego tylko ostre i cienkie gałęzie.
Zauważyłam ubraną w obcisłe czarne ciuchy dziewczynę z krótkimi puchatymi białymi włosami. Wiatr rozwiewał je i wyglądały jak flaga zaczepiona do pnia. Miała też na rękach czarne rękawiczki, tego samego koloru rurki jak i kozaki. Przygryzłam wargę w momencie przypomnienia sobie, że to właśnie ona zaatakowała mnie i Niko w tunelu.
Tylko czego ona od nas chce.
Te jej charakterystyczne czerwone oczy nie pokazujące żadnych emocji. Miała tez na sobie czarną chustę przykrywającą jej usta i czubek nosa.
Wcześniej jej chyba nie miała, nie jestem tego pewna bo było tam zbyt ciemno, a to wszystko działo się tak szybko. Nim coś powiedziałam Hitomi wyciągnął rękę na całą długość osłaniając mnie i powiedział głośnym tonem.
- Kim jesteś i czego chcesz? - Czułam jak rośnie napięcie. Mój instynkt podpowiadał mi, że gdzieś ukrywają się pozostałe osoby.
Chciałam mu to przekazać, ale nie zdążyłam.
Tajemnicza kobieta zmarszczyła lekko brwi. Zignorowała nasze pytania.
Zacisnęłam pięści, gdy nagle przed naszymi oczami ukazały się dwie niższe dziewczyny ubrane w te same ciuchy. Wyróżniały się tylko innym kolorem rękawiczek. Pierwsza nosiła czerwone, a druga żółte.
Pewnie są z jakiegoś gangu, choć to złe określenie. Nie mam pojęcia z czego pochodzą konkretnie.
Trzymały w rękach autentyczne katany i wyskakując z dwóch różnych stron, ostrze leciało wprost w naszą stronę.
Wydawało mi się, że znam skądś te technikę. Jakby ktoś mi ją kiedyś pokazał.
Kiedy zniknęły i pojawiły się za nami przypomniało mi się, że mój uciec też się tym kiedyś zajmował, gdy był młodszy. Pokazał mi co nie co kiedyś.
Dlaczego one nas atakują? A może chcą czegoś od Hitomiego?
- Niko powtórzył pytanie łapiąc mnie za rękę i przybliżając do siebie. Czułam się z nim prawie tak bezpieczna jak z Miką.
No może do czasu...
- Czego ty do cholery od nas chcesz! - Wykrzyczał już trochę zdenerwowany Hitomi. Doszłam do takiego wniosku ponieważ ścisnął moją dłoń co mnie trochę zabolało, ale zignorowałam to.
Robiłam się powoli czerwona od tej całej sytuacji, po co mnie za nią trzymał?
Kobieta zsunęła z buzi chustę uśmiechając się do nas. Ze skoczyła z czubka drzewa, robiąc piruet w powietrzu. Stanęła przed nami wyciągając ostrze w moją stronę. Niko wyszedł kawałek na prost chowając mnie za swoimi plecami.
Cofnęłam się kawałek nie zauważając, że pozostałe dwie dziewczyny stały tuż za mną. Podskoczyłam, a Niko nagle wyrwał do przodu. O mal nie dostałam zawału, a gdy nagle mnie puścił prawie poleciałam na jedną z nastolatek. Na szczęście wyrzucił mnie jakby celowo obok niej i nie zdążyła nic zrobić, ponieważ Hitomi robiąc ślizg zasypał ją trochę śniegiem. Później zaczął do mnie biec wyciągając swoją rękę i podnosząc mnie z ziemi.
Zaczęliśmy uciekać, ale wszystkie trzy damy za nami podążały.
- N-niko? - Wymamrotałam cała speszona, a gdy na mnie spojrzał odwróciłam wzrok.
- Długo jeszcze będziesz mnie trzymać za rękę? - Spojrzał w dól, podczas biegu i od razu mnie puścił uśmiechając się.
- Ah tak, wybacz mi to. - Zaśmiał się trochę, ale nie było zbytnio czasu na żarty, gdy po sekundzie
Szefowa wydała niezrozumiały dla mnie sygnał dłonią, a jej pomocniczki wystrzeliły w górę znikając z mojego pola widzenia.
Zaś ona biegła szybko prosto za nami. Tyle, że biegła o wiele szybciej i kiedy zbliżyła się wystarczająco, a pomiędzy mną, a nią było nie więcej jak pięć metrów zniknęła wystrzelając szybko do przodu.
Zatrzymując się tuż przed twarzą Niko łapiąc go za rękę i wykręcając ją, co spowodowało, że bezwładnie upadł na ziemię.
Czemu wszyscy są tacy szybcy co to ma być?!
Zatrzymałam się i próbowałam do niej dolecieć, ale przed moimi oczami ukazały się dwa ostrza. Nie mogłam się ruszyć, bo dwie niskie kobietki blokowały mi przejście.
Jeden zły ruch, a odrąbały mi kończyny.
Spojrzałam z powrotem w kierunku bruneta i zobaczyłam jak leci prosto na drzewa po prawej stronie ode mnie. Uderza w nie plecami, a następnie patrzy na kobietę idącą w jego stronę. Ścisnęła katanę, lecz nim coś zrobiła wielki i puchaty pies rzucił się na nią obalając ją.
Jej broń poleciała daleko od niej. Gdybym mogła się ruszyć, wzięłabym ją i próbowała się obronić, ale nie umiałam unieruchomić tych dwóch obok mnie.
Kobieta zaczęła spychać z siebie zwierze, aż w końcu kopnęła go butami robiąc przewrót w tył. W jej posiadaniu znów znalazło się cienkie ostrze. Bernardyn tylko parsknął i zaczął warczeć zasłaniając swojego pana.
Franek do nas wrócił. W samą porę, ale jak on ich wszystkich pokona?
Nie wątpię w jego siłę, lecz to nadal zwierzę.
- Nie cierpię krzywdy zwierząt, ale nie pozostawiasz mi wyboru wielki kundlu. - Dodała białowłosa machając kataną w jego stronę. Nagle zgięła się z bólu i popatrzyła w dół.
Franek ugryzł ją w prawą łydkę. Z kończyny mocno lała się czerwona posoka.
To świetny znak, może ją trochę spowolni. Ten pies jednak wie gdzie celować.
Nawet nie zauważyłam jak Niko zaszedł ją od tyłu i uderzając we wrażliwe miejsce wyrwał jej broń. Upadla zaciskając zęby ze złości, lecz do Niko podbiegła jedna z dziewczynek. Podniosła narzędzie do góry próbując odciąć mu głowę.
Widziałam jak się odwraca, ale nie zdążyłby zablokować. Na szczęście jego wierny kompan ugryzł ją w rękę. Pisknęła na cały las, a jej koleżanka stojąca obok mnie mocno się zdenerwowała, ale nie spuszczała ze mnie wzroku.
Podczas gdy Niko z bronią ruszył na ranną kobietę, ona tylko wystrzeliła do jego psa, który szarpał się z mniejsza dziewczyną.
Nie jestem pewna jak, ale jakimś cudem zabrała mu swoje ostrze i leciała wprost na głowę bernardyna. Hitomi wtedy krzyknął.
- Franek! - A pies puścił broń napastniczki i uniknął śmiertelnego ciosu starszej damy.
Przez ułamek sekundy stojąca obok mnie ubrana na czarno dziewczyna się zamyśliła, zarzuciłam na jej szyję ręce i zaczęłam dusić prowadząc na drzewo za nami. Rzuciłam ją tam, a ona uderzyła o nie głową zsuwając się na dół. Jednak wystawiła ręce do przodu i nie upadła na twarz. Odepchnęła się i skoczyła na mnie.
Później widziałam tylko rękę bruneta, który popchnął mnie na lewo. Wchodząc tym samym na moje miejsce.
Hitomi próbował się obronić, lecz nie wyszło mu to perfekcyjnie i jego kurtka została przedarta, a na lewej ręce zrobiła się dość spora otwarta rana.
Gdy krew zaczęła kapać na biały śnieg, łzy napłynęły mi do oczu. Szybko się podniosłam, ale
Słyszałam szczekanie psa. Gdy tam spojrzałam zobaczyłam Franka trzymanego przez szefową. Nie zabiła go? To dziwne, ale nie mógł się ruszyć, a do mnie w kilka chwil przebiegła ranna nastolatka. Obandażowała sobie już obolałe miejsce i jakby nigdy nic. Trzymała katanę, której ostrze prawie dotykało mojej szyi. Nie mogłam wstać więc siedziałam w bezruchu.
Po chwili Niko niespodziewanie upadł. To mnie masakrycznie zaskoczyło, a mój oddech stał się nie regularny. Krzyknęłam, ale on nawet nie drgnął.
Poczułam jak krew w moich żyłach mocno pulsuje, ale nie mogłam się dać ponieść emocjom.
Wzięłam głęboki oddech i próbowałam nie płakać, ale sytuacja mi to uniemożliwiała.
To przeze mnie. To moja wina.
Powtarzały się w kółko głosy w mojej głowie. Minęły sekundy, a może minuty.
W końcu druga dziewczyna złapała mnie pod ramię i pociągnęła do góry. Nie mogłam się ruszyć, to było straszne. W tej samej chwili futrzak wyrwał się szefowej i podbiegł piszcząc do właściciela, zaś starsza dama podchodziła do mnie. Opatrzyła swoją nogę, lecz miała gorsze rany niż choćby Niko, czy ta druga nastolatka.
Czego oni ode mnie chcą!?
Kobieta podniosła katanę i wyglądało to tak jakby chciała mnie zabić, lecz Franek ugryzł ją w rękę i nie pozwolił upuścić na mnie miecza.
Kobieta odepchnęła mocno psa, który pisknął cicho po zderzeniu z glebą. Podchodziła do niego, przechodząc obok ciała bruneta.
Zrobiła jeden prosty ruch starając się przeciąć jego kumpla na pół.
Zamknęłam oczy nie mogłam na to patrzeć, ale nie usłyszałam dźwięku przecięcia i rozlewu czerwonej cieczy. Zamiast tego unosząc powieki spostrzegłam rękę Niko trzymająca ostrze centymetr nad ciałem zwierzęcia.
Sapał i dyszał, a po tym natychmiast uciekł odsuwając się od swojego pana. Przypatrzyłam mu się, skulił ogon i próbował się nie zbliżać. Nie dostrzegłam w tym nic złego, dopóki sama czegoś nie zauważyłam.
Chłopak patrzył na białowłosą beznamiętnie, a po chwili wstał wyrywając jej broń, na co ona nie pozwoliła, lecz upadła czując na sobie jego wysokiego kopniaka. Wtedy przejął od niej ostrze.
- To nie zabawka dla dzieci, śmieciu. - Przemówiła jedna obok mnie ściskając mocno pięść lecąc na niego.
W tej samej chwili to spostrzegłam.
Jego oczy.
Nie były już miłe i sympatyczne jak na początku, lecz puste i zimne.
Pochylił się na prawo, a potem na lewo unikając ciosów kataną. Uśmiechał się przy tym dziwnie. Wreszcie złapał jej broń jakby nigdy nic i zbliżając się z drugiej strony uderzył w szczękę. Upadła na ziemie, a wtedy białowłosa zdenerwowana na niego wyskoczyła. Ona również nie mogła go trafić, lecz przecież wcześniej ledwo co mogliśmy obaj nadążyć za ich ruchami. Jakim więc cudem teraz daje sobie radę?
Gdy już prawie go miała on odsunął się i kopnął ją w ranną nogę. Wzdrygnęłam się widząc jak jego uśmiech się wtedy poszerzył. Kobieta wydarła się w niebo głosy, a ja tylko obserwowałam całe zdarzenie.
W momencie, w którym pchnął ją jej własną bronią prosto w serce, zaczęłam się nerwowo odsuwać jak najdalej.
To nie jest Niko, którego znam.
Wypluła krew i opadła na ziemię. Nie musiałam nawet skupiać się na otoczeniu, gdyż nie dało się nie słyszeć wrzasków obojga dziewczyn. Rzucały się na niego z katanami, lecz nie mogły go trafić. Czyniąc mu te walkę jeszcze bardziej przyjemną. Właśnie wtedy zaczynał się powoli śmiać, lecz ten śmiech nie przypominał tego, który słyszałam zawsze z jego krtani.
W końcu wyjął ze zmarłej jej miecz co wywołało u starszej dziewczyny ogromne niezadowolenie. Zgrzytała zębami, a rękojeść katany robiło się mokre od potu z jej dłoni.
- Za kogo ty się uważasz, ruszając coś co do ciebie nie należy! - Wykrzyknęła, lecz on odsunął się w bok, zablokował narzędzie i kopnął ją kolanem w brzuch. W tej samej chwili gdy się pochyliła przebił jej brzuch, a potem wyjął z powrotem broń.
Odsunął się kawałek, śmiejąc się oraz uśmiechając przy tym szyderczo.
Nie mogłam uwierzyć w to co się tutaj dzieję. Nic kompletnie z tego nie rozumiałam, ale bałam się go o wiele bardziej niż tej całej drużyny.
- Jak... jak śmiałeś!! - Wykrzyczała jej przyjaciółka walcząc z nim na broń bardzo uważnie oraz celnie. Przecięła mu kawałek włosa, a wtedy on uśmiechnął się szerzej mówiąc.
- Uff.. było blisko. - Zaraz po tym zrobił z nią to samo co z jej partnerką. Dalej ze swoim przerażającym uśmiechem dodał.
- Chyba szermierka nie jest dla mnie, ale szach mat. - Wyciągnął narzędzie i rozkoszował się widokiem upadających ciał. Jedno z nich czołgało się do drugiego. Młodsza z dziewczyn była cała załzawiona, lecz ta starsza przytuliła ją i plując krwią wyszeptała.
- Kocham Cię.. S-seiko, przepraszam, że nie udało nam się uratować twojej rodziny. - Podniosła rękę, dotykając ją po policzku, lecz kończyna ta szybko opadła bezwładnie.
- A-Aniko! n-nie zostawiaj.. mnie.. - Łzy skapnęły jej na twarz starszej siostrzyczki. Stojący obok nich chłopak nie mógł powstrzymać się od komentarza mówiąc.
- Ojej, jakie to słodkie. - Powiedział sarkastycznie, patrząc na ledwo żyjącą młodszą dziewczynkę.
- Smaż się w piekle, cholerny diable! - Niko podniósł katanę do góry, z zamiarem dobicia jej.
- Może jak ładnie poprosisz to cię oszczędzę, hahah. - Nie mogłam, nie mogłam na to patrzeć.
Wstałam, próbowałam iść. Krok po kroczku podchodziłam do niego. W sumie już nie wiem kim on jest, to na pewno nie Niko.
Hitomi.. nie, psychopata wybuchł śmiechem. Dziewczyna spojrzała na niego nienawistnie i cała się trzęsła ze strachu, ale nie zamierzała go błagać o litość.
Zamachnął się kataną prosto na nią. Jego uśmiech zmniejszył się do minimum, gdy złapałam jego rękę w locie stojąc przed dziewczyną. Zawahałam się przez chwilę czy wypowiedzieć jego imię, ale nie mogłam go uderzyć bo jego ciało, wciąż należało do bruneta jakiego poznałam.
- Niko! Przestań! - Łzy spłynęły mi po policzkach, ale nie mogłam ich w tej chwili wytrzeć.
Spojrzał na mnie zdziwiony, ale czułam, że mnie nie rozpoznał. Czyli miałam rację, że to nie Niko. On nigdy by nie zrobił tego co miało miejsce za chwilę.
W końcu kopnął mnie w brzuch, a nie spodziewając się tego po nim przeturlałam się do tyłu i zatrzymałam się dopiero rękoma.
Trochę kręciło mi się w głowie, lecz mogłam skupić wzrok w miejscu gdzie ledwo żyjąca młodsza siostra uciekała na czworaka w przeciwną do mnie stronę. Byłam zbyt daleko by jakkolwiek zareagować.
Wyskoczył na nią nagle i trzymając mocno broń przeciął ją na pół. Tym razem ciecz wybuchła jak z prawdziwego wulkanu, na co on patrzył pod drzewem z wielkim zachwytem. Krew opryskała całe jego ubranie, oraz trochę twarz.
Zrobiło mi się trochę nie dobrze, a on zaczął się psychicznie śmiać, dodając.
- Cóż za euforia! - Spojrzał na mnie, a ja poczułam jak zimny dreszcz przeszedł mi po plecach. Nie wiedziałam co mam robić, to było zbyt straszne, żeby opisać jak cała byłam zalana łzami.
Nie miałam żalu do tych osób, ale chciałabym wiedzieć czego ode mnie chciały.
Teraz to nie możliwe. Ścisnęłam mocno pięści i patrzyłam jak Hitomi do mnie podchodzi szurając końcówką miecza o biały śnieg.
Zatrzymał się kilka kroków ode mnie i pokazał otwartą dłonią to co tam narysował.
- Jak ci się podoba, mój nowy podpis? - Zachichotał, lecz nic nie mogłam na nim odczytać.
- Co się stało, nie możesz przeczytać? Jest tam napisane:
''Śmierć idzie do ciebie'' - Przełknęłam głośno ślinę i wstałam. Poczułam jak moje nogi robią się jak z waty, ale musiałam uciekać. Nie chciałam z nim walczyć, zresztą co ja mogłam zrobić. Nie rozumiałam tej całej dziwnej sytuacji, lecz muszę mu pomóc. Czuję, że on gdzieś tam jest.
Mój przyjaciel zamienił się w jakiegoś chorego psychola i co ja mogę teraz począć?
Z przemyśleń wyrwał mnie jego szybki ruch ostrzem, co ledwo zdołałam uniknąć rzucając się na prawą stronę. Leżała na brzuchu i podniosłam głowę. Zauważyłam jak go to bawi, jeszcze bardziej szyderczy uśmiech u niego zagościł.
Głos w mojej głowie kazał mi uciekać, ale nie miałam jak. Odwróciłam się na bok próbując jakoś wstać, lecz nie mogłam przez jego broń. Znajdowała się centymetr przy mnie.
- Niko, to ja Akane. Nie pamiętasz mnie? - Palnęłam pierwszy tekst, który przyszedł mi do głowy. Nie chciałam uwierzyć w to, że wszystkich pozabijał, a teraz pragnie także i mnie.
Czułam, że zaraz zemdleje od całej tej sytuacji.
Miałam już tego dość, te wszystkie okropne rzeczy do oglądania. Nim zamachnął się z kataną tuż na mnie wypowiedział.
- Nie znam nikogo takiego. - Po skończeniu zdania wyszczerzył swoje śnieżno białe zęby, a potem zamknęłam oczy.
Usłyszałam w oddali cudze tupanie, a następnie lekkie syknięcie ze strony bruneta.
Podniosłam powieki i ku mojego zdziwieniu Franek ugryzł Niko.
To znaczy, NIE Niko.
Wydawało mi się, że to moja jedyna szansa. Wstałam i biegłam co sił w nogach, a pies po chwili dobiegł do mnie wrzucając mnie na swój grzbiet. Odwracałam się co chwilę, jednak on nas nie gonił. Patrzył tylko przerażającym wzrokiem, a ja nadal miałam w głowie jego strasznie bolące słowa.
Już nic nie wiem.
Po chwili opadłam na cieplutkie futerko zwierzaka i nim się obejrzałam zasnęłam w nie wtulona.
► Mam nadzieję, że ci się podobało ^^
C.D.N
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top