20
Cassandra.
Dni powoli mijały, a ja wciąż miałam dziwne uczucie, że ktoś mnie obserwuje ale nigdy nikogo nie widziałam. Właściwie nie wiedziałam kogo miałabym zobaczyć w tłumie przechodniów. A gdy wychodziłam sama z Borysem on cały czas był niespokojny. Chyba oboje dostawaliśmy powoli do głowy. Ja i pies. Do tej pory nie powiedziałam Gabrielowi o moich odczuciach i o tym jak zachowuje się Borys. Może to nasze małe paranoje po tym co wydarzyło się tamtej nocy w parku? Bo przecież gdy Gabriel jest obok moje dziwne uczucie znika i Borys też jest spokojny.. Nie chciałam go niepokoić bo możliwe, że moja bujna wyobraźnia płata mi figle - chociaż jak wszyscy wiemy, mam naprawdę słabą wyobraźnię skoro nie potrafiłam dopatrzeć się dziadków na ulepku z gliny małego Gabriela.
- Trochę się przeliczyłem..
Zaczął Gabriel gdy tylko przekroczył próg mojego domu. Lekko zmarszczyłam brwi nie do końca wiedząc o co chodzi.
- Co masz na myśli?
Pocałował moje usta na przywitanie i wyciągnął jakiś plik kartek. Spojrzałam na nie i jęknęłam żałośnie. Nigdy nie byłam dobra z matematyki, a tam były jakieś obliczenia.
- Tyle mam.
Wskazał na górny prawy róg.
- A chcąc wyremontować wszystko, włącznie ze zmianą mebli pieniędzy pójdzie tyle.
Wskazał tym razem lewy róg, a ja widząc tę różnicę przełknęłam ślinę.
- A bez zmiany mebli tyle.
Skierował palec nieco niżej. Czyli nawet jeśli byśmy nie zmieniali mebli to i tak brakuje pieniędzy ale..
- Posłuchaj..
Zaczęłam jednak on od razu zaprzeczył dobrze wiedząc co mam do powiedzenia.
- Nie Cassie, jestem mężczyzną tak? To ja powinienem zrobić ten remont i..
Wiedziałam, że jeśli nie przerwę jego monologu on dalej będzie mówił swoje.
- Zaraz pójdę po karabin i ci nastrzelam.
Wysyczałam poirytowana, a on od razu się zamknął wiedząc, że nie żartuje.
- Mam odłożone pieniądze i z nimi jesteśmy w stanie zrobić generalny remont wszystkiego, ściany, podłogi i łazienka.
Widziałam jak zacisnął szczękę co jeszcze bardziej mnie zirytowało jednak mówiłam dalej.
- Meble możemy wziąć z tego domu. Są nowe bo wszystkie wymieniałam przy remoncie, a jeśli będzie nam czegoś brakować możemy kupić później. Ludzie i tak kupując dom zazwyczaj chcą pusty by móc po swojemu go urządzić więc..
Przejechał dłonią po twarzy.
- Czuję się jakbym dostał w pysk bo większość pieniędzy to ty chcesz włożyć w ten dom, a nie tak powinno być.
Zmarszczyłam się lekko i pokręciłam głową na boki.
- Ja rozumiem, że każdy mężczyzna jest zbyt dumny by wziąć pieniądze od kobiety ale..
- Pierdolenie.
No i sobie przejebał. Jak nie da sobie przetłumaczyć w ten sposób to inny. Od razu ruszyłam w stronę schodów. Weszłam na piętro, a zaraz do sypialni. Wyciągnęłam z szafy zabawkowy karabin i załadowałam kauczukowymi nabojami.
- Co rob..
Urwał w połowie zdania jak tylko zobaczył w moich dłoniach broń.
- Cassie..
Zaczął spokojnie jednak nie tym razem. Strzeliłam w niego raz, a on jęknął. O tak, to boli jak cholera.
- Ten dom będzie nasz, więc nie będę wkładać pieniędzy w ciebie tylko w nas.
Kolejny strzał.
- To będzie nasze miejsce, nie tylko twoje więc mam prawo dołożyć się do tego remontu.
I kolejny nabój wystrzelił.
- Musisz zrozumieć, że jeśli już chcemy razem zamieszkać, to nie ma moje, twoje bo jest wszystko nasze. Wspólne.
Strzał.
- Więc przestań być taki dumny i pozwól mi pomóc w remoncie nie tylko fizycznie ale i finansowo.
Mówiłam przez zaciśnięte zęby. W końcu uniósł ręce w geście obronnym gdy znów chciałam nacisnąć na spust.
- No chyba, że te meble nie przypadły ci do gustu to będziemy wymieniać tamte stopniowo.
Powiedziałam już łagodnie i wzruszyłam lekko ramionami. Ruszył powoli w moim kierunku.
- Oddaj mi to, Cassie.
Wskazał palcem na karabin, a ja od razu pokręciłam głową.
- Kiedy przeszliśmy z etapu wspólnego planowania remontu domu do "oddaj to co dałem ci w prezencie"?
Uniosłam brew i wycofałam się kawałek gdy się zbliżał coraz bardziej. Uśmiechnął się pod nosem dobrze wiedząc, że się z nim drażnię. Uniosłam broń i wycelowałam w niego na nowo więc się zatrzymał.
- Jeśli jeszcze raz to zrobisz..
- To co?
Zapytałam zaintrygowana.
- To tym razem tego nie zrobię i wezmę od razu.
Zmarszczyłam brwi w dezorientacji. O czym on mówił do cholery?
- To jakiś szyfr? Bo jeśli tak to poproszę o więcej wskazówek bo kompletnie nic nie rozumiem.
Przejechał językiem po zębach wyraźnie z siebie zadowolony. Rozłożył ręce na boki.
- Strzel to ci wytłumaczę.
Przygryzłam policzek od wewnętrznej strony i zrobiłam lekki dziubek.
- Podpuszczasz mnie, prawda?
Pokręcił głową na boki.
- A skąd..
Pierdole. Nie strzelam. Opuściłam dłoń, a on uniósł brew do góry.
- Nadal uważam, że nie powinienem brać od ciebie tych pieniędzy na rem..
Wystrzeliłam prosto w jego klatkę piersiową. A on uśmiechnął się szeroko.
- Ale wezmę, bo jak mówiłaś.. Nie ma moje, twoje bo jest nasze.. Wspólne.
Chujek mnie podpuścił. Ruszył w moim kierunku. Nacisnęłam na spust jednak żaden nabój nie wystrzelił. Skończyły się. Cholera. Upuściłam karabin na podłogę.
- Ale..
Zaczęłam gdy był już przede mną. Nie pozwolił mi dokończyć. Podniósł mnie i przyszpilił do ściany. Wpił się zachłannie w moje usta. Zaraz odpłyne. Odchyliłam głowę do tyłu gdy wargami zaczął zjeżdżać coraz niżej. Całował skórę na mojej szyi. Wsunął dłoń pod sukienkę i zerwał moje majtki. Ja pierdole. Jedną dłonią rozpiął swoje spodnie, zsunął je wraz z bokserkami i wszedł we mnie jednym pchnięciem. Ten seks nie miał nic wspólnego z czułością. Poruszał szybko biodrami, wbijał się do samego końca. Całował moją szyję, a ja byłam coraz bliżej.
- Mówiłem, że będę cię lizał za każdym razem przed.. Ale tym razem nie zasłużyłaś..
Wytłumaczył, a ja zrozumiałam o co mu wcześniej chodziło. Pocałował moje wrażliwe miejsce za uchem. Wbiłam paznokcie w jego kark i zacisnęłam się na nim czując jak orgazm przechodzi przez moje ciało. Pchnął jeszcze kilka razy i również doszedł. Oddychał głęboko, normował oddech. Spojrzał po chwili w moje oczy i przemówił.
- Zgodzę się jeśli to ja będę pokrywał wszystkie rachunki, przynajmniej do momentu aż nie wyrównam się z kwotą którą dałaś.
Skinęłam głową bo mogłam przystać na takie warunki.
- Co z meblami?
- Weźmiemy jeśli chcesz, podobają mi się.
Znów przytaknęłam, jednak po chwili rzuciłam rozbawiona.
- Jeśli bym wiedziała jak wszystko się potoczy gdy je kupowałam, to bym ci zostawiła rachunki byś i je mógł spłacić, panie dumny.
Gabriel przewrócił oczami jednak zaraz się uśmiechnął i pocałował moje czoło.
- Przez te lata byłem sam i nie przywykłem do tego, że ktoś daje mi coś ot tak po prostu bo zawsze było coś za coś.. Poza tym jesteś kobietą i..
Pokręciłam głową na boki, położyłam dłonie na jego policzkach i pocałowałam delikatnie usta.
- Jestem kobietą i jedyne czego chce od mojego mężczyzny to by przy mnie był. Chcę żebyś mnie wspierał tak jak do tej pory, chcę z tobą rozmawiać o wszystkim i o niczym. Chcę się z tobą śmiać i płakać, kłócić by jeszcze tego samego dnia się pogodzić bo nie wyobrażam sobie iść spać będąc pokłóconą. Chcę żebyś mn..
Westchnęłam i mentalnie ugryzłam się w język bo nie byłam pewna na ile mogę sobie pozwolić. Jednak jego oczy zaświeciły się na urwane zdanie jakby wiedział co chciałam powiedzieć.
- Chcę ciebie w każdy możliwy sposób, Gabriel. Chcę ciebie, nie twój portfel. Chcę wspólnie z tobą stworzyć nasze miejsce w którym się zestarzejemy.. I błagam nie myśl o pieniądzach w ten sposób, one są ważne ale nie są najważniejsze. Mogą polepszyć ale mogą też zniszczyć, a ja naprawdę nie chciałabym się sprzeczać o to kto ma większą wypłatę bądź kto zapłacił więcej za rachunek w sklepie.
Skończyłam swoją przemowę, a on się uśmiechnął i odstawił mnie na podłogę.
- Co chciałaś powiedzieć, Cassie?
Zapytał.
- Naprawdę z całej mojej przemowy zapamiętałeś to urwane zdanie?
Odbiłam piłeczkę, a on uśmiechnął się jeszcze szerzej. Zawsze odwracałam kota ogonem gdy unikałam odpowiedzi i on o tym wiedział. Ubrał bokserki i zaraz spodnie. Oparł dłonie o ścianę po obu stronach mojej głowy.
- Chcę żebyś mn.. Chcesz żebym co..?
Uniósł brew i patrzył w moje oczy. Przygryzłam policzek od wewnętrznej strony i zrobiłam lekki dziubek. Wzięłam głęboki oddech. Raz się żyje.
- Chcę żebyś mnie kochał..
Powiedziałam cicho. Pochylił się bardziej w moją stronę, pocałował delikatnie moje usta i zahaczył czubkiem nosa o mój nos.
- Kocham twój uśmiech, to jak się śmiejesz.. Kocham gdy przygryzasz policzek robiąc ten słodki dziubek. Kocham też gdy maltretujesz policzek w nerwach gdy bijesz się z myślami, a później oddychasz głęboko i mówisz to co chciałaś od początku powiedzieć. Kocham twoje ciało, nie ważne czy jest wysportowane czy masz kilka fałdek. Kocham gdy wyciągasz karabin i strzelasz we mnie chociaż boli jak cholera.. Kocham to bo ten karabin dostałaś ode mnie i go zatrzymałaś przez tyle lat.. Kocham cię Cassie, kocham całą ciebie.. Niezaprzeczalnie i nieodwracalnie jestem cały twój.
Wyszeptał, a ja czułam jak robi mi się słabo, ale równocześnie moje serce robi fikołka, mam ochotę zacząć też skakać i piszczeć. Chciało mi się też płakać. Nigdy nie myślałam jak zareaguje na wyznanie miłości ale nigdy nie myślałam, że wyznanie miłości może wyglądać w taki sposób i brzmieć tak jak brzmiało. A w jego ustach to była niema obietnica na kolejne wspólne lata i wiedziałam, że dotrzyma słowa. Moje ciało nie wiedziało na którą reakcje się zdecydować, a z moich ust wypłynęło:
- Mało który złodziej oddaje skradzione rzeczy..
Odsunął się lekko i widziałam na jego twarzy, że jest zdezorientowany. Mogłam się domyślić, że nie takich słów się spodziewał.
- Tamtego dnia zabrałeś moje serce ze sobą.. Oddałeś je już jakiś czas temu ale nie jestem w stanie stwierdzić w którym dokładnie momencie ale.. Ono ciągle powtarza mi, że wciąż kocha cię tak samo mocno jak te kilka lat temu.. Więc tak.. Ja ciebie też kocham, Gabriel i nie wyobrażam sobie ani jednego dnia bez ciebie..
Nie odpowiedział nic ale nie potrzebowałam jego słów. Pocałował moje usta przelewając w ten pocałunek wszystkie swoje uczucia, wszystko to co chciał mi powiedzieć w tym momencie i to mi wystarczyło.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top