18
Cassandra.
Po czterech dniach w końcu mamy sobotę. Pojechałam do pracy by zrobić dwa makijaże, a Gabriel jechał do warsztatu by dokończyć naprawiać samochód który miał odebrać dziś klient.
Wróciłam do domu i od razu poszłam się przebrać w "luźniejsze" ubrania. Nienawidziłam sprzątać czy robić jakichkolwiek porządków w jeansach czy sukience. Umówmy się, że do tego są leginsy bądź spodnie dresowe. Ja postawiłam na to drugie. Wiedziałam, że Gabriel powinien być dopiero za dwie godziny więc to mnie przypadnie spacer z Borysem. Ruszyłam więc do domu na przeciwko, weszłam do środka. Założyłam psu smycz i kaganiec który niestety ale musiał nosić. Wolałam to niż nakaz uśpienia.
Cały spacer miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Borys też był wyjątkowo niespokojny. Ale gdy się odwracałam czy rozglądałam nie widziałam nikogo kto mógłby podejrzanie wyglądać czy chociażby znajomą twarz. Wróciliśmy do domu szybciej niż planowałam ale to uczucie nie dawało mi spokoju bo wiedziałam, że coś musi być na rzeczy tym bardziej, że Borys też dziwnie się zachowywał.
Gdy trwało moje piekło i wychodziłam do szkoły bądź z niej wracałam zawsze oglądałam się za siebie bo miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Nie widziałam nikogo ale jak później się okazało, to John mnie obserwował po tym jak powiedziałam, że zgłoszę to na policję. Chciał mnie pilnować bym nie zrobiła "głupstwa". Ale Johna już nie ma więc to nie mógł być on.
Wróciłam do domu wraz z Borysem. Zrobiłam spagetti bo wiedziałam, że Gabriel zapewne przyjedzie głodny. Nie chciałam mu mówić o tym co wydarzyło się na spacerze bo właściwie nie wydarzyło się nic. Nie chciałam go martwić tym bardziej, że mieliśmy dziś wejść do pokoju Clary i zrobić tam porządek. Sama też nie wchodziłam do tego pokoju od jej śmierci więc tak właściwie nie jestem pewna jak to zniosę ale.. Wiedziałam, że dla Gabriela będzie to cholernie ciężkie więc miałam zamiar go wspierać i się nie mazać.
Usłyszałam zamykane drzwi wejściowe. Uśmiechnęłam się pod nosem bo wiedziałam, że to on. Odwróciłam się w kierunku wejścia do kuchni i zaraz zobaczyłam Gabriela. Szedł w moją stronę, jak zwykle ubrudzony.
- Jak minął dzień?
Objął mnie i pocałował w czoło, a następnie w usta.
- Obie panie zadowolone, byliśmy z Borysem na spacerze i zrobiłam spagetti. A jak minął twój dzień?
Uśmiechnęłam się i tym razem ja pocałowałam jego usta.
- Klient zadowolony, mam cudowną kobietę która zajmuje się moi..
Zmarszczył lekko brwi.
- Naszym psem i zapewne robi najlepsze spagetti pod słońcem więc chyba dobrze.
Uniosłam brew do góry chociaż miałam ochotę piszczeć z tego, że nazwał Borysa naszym, a nie jego psem. Ale ja jak to ja, musiałam się drażnić.
- Naszym psem?
Zapytałam, a on przewrócił oczami i uśmiechnął się pod nosem.
- Borys odkąd pierwszy raz cię zobaczył jest bardziej twój niż mój więc.. Tak, naszym psem. Nie wiem czym go przekupiłaś tamtego dnia ale zadziałało.
Zaśmiałam się na jego słowa i rzuciłam rozbawiona.
- Urok osobisty.
- Z pewnością.
***
Po zjedzonym obiedzie, Gabriel poszedł wziąć prysznic. Teraz staliśmy przed drzwiami pokoju Clary i żadne z nas nie miało zamiaru otworzyć. Mężczyzna wziął głęboki oddech, chwycił moją dłoń i położył obie na klamce.
- Na trzy.
Powiedział, a ja skinęłam tylko głową.
- Trzy.
Wypalił od razu i nacisnął klamkę. Spojrzałam na niego zdezorientowana i lekko zszokowana, a on tylko wzruszył ramionami. Weszliśmy do środka. Pudełko po sukience wciąż leżało na komodzie, grzebień również. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Co zrobimy z jej rzeczami?
Zapytałam bo tego nie obgadaliśmy, a przecież coś trzeba było zrobić.
- Myślałem, żeby ubrania oddać bo wiem, że zawsze o nie dbała więc szkoda je wywalić skoro może przydadzą się komuś innemu.. Kilka rzeczy na pewno chciałbym zostawić bo Clara lubiła trzymać "perełki", a jeśli ty chciałabyś coś zatrzymać to też możesz. Nie musisz pytać bo wiem, że Clara na pewno nie będzie zła.
Skinęłam lekko głową. Wróciłam na korytarz po kartony które mieliśmy już naszykowane.
- Może chciałabyś zająć się jej ciuchami? Ja nie potrafię ładnie ich składać. Znaczy.. Potrafię ale spodnie i koszulki, a złożenie sukienki to będzie czarna magia.
Zaśmiałam się cicho.
- Jasne.
Podeszłam do dużej starej szafy gdzie Clara miała ubrania i zaczęłam je kolejno chować do dużego kartonu. Wiedziałam, że Gabrielowi może to zająć trochę czasu bo zdawałam sobie sprawę, że Clara miała tutaj albumy rodzinne więc zapewne będzie chciał je przejrzeć. Żadne z nas nic nie mówiło. Każde było zajęte sobą i "swoimi zadaniami" jednak co jakiś czas zerkałam na Gabriela chcąc zobaczyć jak się trzyma bo mogło być różnie. Schowałam wszystkie jej ciuchy do kartonu. Do osobnego włożyłam bieliznę wraz z butami bo wiedziałam, że to zbyt prywatne by puścić dalej więc pójdą do wyrzucenia.
Odwróciłam się w stronę Gabriela. Wyciągał albumy i chował do kartonu nawet ich nie otwierając. Zmarszczyłam lekko czoło.
- Znam wszystkie fotografie na pamięć. Za gówniarza oglądałem je non stop.
Wyjaśnił, a ja lekko skinęłam głową. Podeszłam do komody, otworzyłam pudełko w którym wcześniej była sukienka i włożyłam do środka ulubiony grzebień Clary. Nie mam zamiaru tego wyrzucać. Schowam na strychu ale wciąż tutaj będzie. Gabriel parsknął śmiechem więc od razu przeniosłam na niego wzrok. Trzymał w dłoni coś kolorowego. Uniósł sama nie wiem co to było i spojrzał na mnie wyraźnie rozbawiony.
- To zrobiłem w przedszkolu. Ulepiłem to z gliny i pomalowałem na dzień babci i dziadka.
Zmarszczyłam lekko brwi bo za cholerę nie wiedziałam co to jest. Przygryzłam policzek od wewnętrznej strony i zrobiłam lekki dziubek.
- A co to takiego?
Gabriel przewrócił oczami.
- W ogóle nie masz wyobraźni, Cassie.
Usiadłam obok niego i wzięłam ulepek w dłoń. Zaczęłam go oglądać z każdej strony. Wyglądało jak dwie pomalowane góry. Dosłownie.
- No kurwa, babcia i dziadek. Nie widzisz? Ten tu ma brodę, siwe włosy i tu oczy. A to jest garniak w którym zawsze dziadek chodził. A tu babcia, jeszcze wtedy nie była siwa więc włosy są brązowe. No i sukienka bo prawie zawsze w nich chodziła.
Zaczął kolejno pokazywać, a ja próbowałam się nie zaśmiać. Za cholerę nie widziałam tego co widział on.
- Ja pierdole, miałem pięć lat dobra? Babci się podobało, dziadkowi również. Musiało się podobać skoro to zostawiła.
Nie miałam sumienia powiedzieć, że zwykle dziadkowie zostawiają wszystko co zrobią dla nich wnuki. Wziął ulepek z moich dłoń i chciał wrzucić do kartonu w którym były śmieci.
- Nie!
Krzyknęłam niemal od razu, a on spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Przecież ci się nie podoba i nie położę tego na półce.
Westchnęłam i podniosłam się z materaca. Podeszłam do niego i chwyciłam "figurkę". Odłożyłam ją na komodę obok pudełka które miałam zamiar zatrzymać.
- Jak powiedziałeś, nie mam wyobraźni ale.. Dla twoich dziadków to było ważne, dla ciebie również musi być skoro zwróciłeś na to uwagę więc schowamy to na pamiątkę.
Wzruszyłam lekko ramionami, a on zamrugał kilka razy i wycelował we mnie palec wskazujący.
- Jak tylko skończymy, idziemy się kochać. Nie na pralce, nie na motorze. W łóżku, Cassie jak normalni ludzie.
Uniosłam brew do góry. Nie to, że ta wizja mi się nie podobała ale..
- Nie jesteśmy normalni.
Powiedziałam i dotarło do mnie jak nazwał seks. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam ale od razu się zarumieniłam.
- Co?
Zapytał i uśmiechnął się pod nosem. Wzruszyłam lekko ramionami i przygryzłam policzek.
- No mów.
- Bo nazwałeś to kochaniem się i to takie.. Miłe uczucie.
Stwierdziłam, a jego uśmiech się powiększył. Nie powiedział jednak nic tylko wrócił do opróżniana szafek. Po kolejnej godzinie mieliśmy koniec.
- Została jeszcze szafka nocna.
Kiwnął głową w jej kierunku i zaraz ruszył w jej stronę. Machnęłam dłonią.
- Zawsze była pusta.
Stwierdziłam. Gabriel otworzył jedyne drzwiczki i zmarszczył lekko brwi. Zdezorientowana wychyliłam się lekko by zobaczyć co tam jest. Wyciągnął dwie koperty. Wyciągnął jedną w moją stronę, a ja od razu ją chwyciłam. Było na niej moje imię.
Co jest?
Spojrzałam na Gabriela. Uniósł dłoń z drugą kopertą na której było jego imię.
- Co to jest?
Zapytał.
- Nie mam zielonego pojęcia.
Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie miałam pojęcia co jest w kopertach i tym bardziej kiedy zrobiła to Clara. Pod koniec nie zaglądałam do szafki prawie wcale bo nauczyłam się, że jest ona pusta więc.. Gabriel po chwili odchrząknął.
- Możemy otworzyć je jutro? Dziś naprawdę chciałbym się z tobą kochać, a obawiam się, że to...
Uniósł raz jeszcze kopertę.
- Spierdoli atmosferę.
Skinęłam głową i wyciągnęłam dłoń w jego stronę.
- Jutro wyniesiemy kartony, chodź wziąć prysznic i idziemy do łóżka.
***
Leżeliśmy już dobrą godzinę. Byłam przytulona do jego boku, a on gładził moje plecy. Żadne z nas nie miało zamiaru "zacząć" bo każde z nas zastanawiało się co jest w tych kopertach. Nie bez powodu Clara je zostawiła, nie bez powodu są tam nasze imiona.
- Może..
Zaczął niepewnie. Wiedziałam co chodzi mu po głowie.
- Pójdę do salonu, ty zostań tutaj i przyjdę za pół godziny gdy już oboje będziemy po?
Skinął lekko głową i pocałował czubek mojej głowy. Podniosłam się z materaca, chwyciłam za kopertę ze swoim imieniem i ruszyłam w stronę schodów. Spojrzałam na zegarek by faktycznie wrócić za pół godziny, ani minuty dłużej, ani minuty szybciej. Było po drugiej w nocy. Wzięłam głęboki oddech. Usiadłam na fotelu i podkulilam nogi. Otworzyłam kopertę drżącą dłonią i wyciągnęłam jej zawartość. Jak się okazało list. Raz jeszcze wzięłam głęboki oddech i zaczęłam czytać.
"Zapewne zastanawiasz się co tutaj znajdziesz.. Znajdziesz coś czego nie potrafiłam ci powiedzieć osobiście..
Zawsze wiedziałam, że kobiety są silne, że z pewnością są silniejsze od mężczyzn i wcale się nie myliłam.. Wiem, że miałaś w swoim życiu potwora. Nie wiem co dokładnie cię spotkało ale mogę się tylko domyślać. Nigdy nie miałam odwagi poruszyć z tobą tego tematu. Nie będę tutaj się rozpisywać skąd wiem i od kiedy, bo nie po to jest ten list by rozdrapywać stare rany. Ale tak jak powiedziałam, jesteś wartościową i wyjątkową osobą. Jesteś też bardzo silną kobietą, Cassie. Jeśli kiedykolwiek w siebie zwątpisz, pomyślisz, że jesteś słaba.. Pomyśl o tym ile przeszłaś i z jakimi życiowymi potworami musiałaś sobie radzić bo wiem, że każda kolejna góra przed którą będziesz miała wątpliwości czy będziesz odczuwać strach jest niczym w porównaniu do tego, co wydarzyło się wcześniej.
Chciałam cię też przeprosić za kłamstwa dotyczące Gabriela. Nie wiem dlaczego powiedziałam ci o rzekomej firmie i biznesmenie. Spanikowałam gdy nie zwracałaś uwagi na to gdy o nim mówiłam i dlatego raz pod wpływem impulsu wymyśliłam te kłamstwo. Nie wiem dlaczego ale przez chwilę pomyślałam, że to mogłoby cię przekonać do niego. Było mi wstyd przyznać się do kłamstwa więc ciągnęłam to dalej.
W tym momencie nie wiem na jakim jesteście etapie, czy w ogóle jest jakiś etap i czy powiedział ci prawdę. Ja nie będę pisać co się wydarzyło bo to on powinien zrobić sam ale.. Kibicuje wam cały czas. On patrzył tak samo na ciebie, jak mój mąż patrzył na mnie, czy twój dziadek na babcię. Jesteście dla siebie stworzeni i prędzej czy później zrozumiecie to oboje. Może jesteście zbyt uparci by się do tego przyznać ale wiem, że kochacie się na zabój i to z wzajemnością. To dobry chłopak tylko w pewnym momencie się pogubił ale to też nie jest jego wina. Nie chcę go usprawiedliwiać, nie wiem co powiedział ci w dniu wylotu ale wiem, że to ja po części postawiłam go pod murem. Dlatego proszę.. Musicie odnaleźć się na nowo by wspólnie spełniać marzenia których nie jesteście w stanie zrealizować w pojedynkę.
Kocham cię - Clara."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top