17
Gabriel.
Po tym jak Cassie spaliła zdjęcie wróciliśmy do domu. Stwierdziła, że skoro ona pozbyła się swoich demonów, pomoże mi pozbyć się moich. Związała mi oczy przepaską i wsadziła do samochodu. Nie mam pojęcia gdzie jedziemy i to praktycznie w środku nocy.
Może wiezie mnie na komisariat żeby sprzedać mnie psom za to co zrobiłem?
Nic innego w tej chwili nie przychodziło mi do głowy. Na pewno nie nic sensownego bo ta myśl o komisariacie była głupotą. Wiedziałem, że mnie nie wyda. A przynajmniej miałem taką nadzieję.
W końcu się zatrzymała. Wysiadła z samochodu i zaraz drzwi po stronie pasażera się otworzyły. Chwyciła moją dłoń i pomogła mi wyjść.
- Mogę już ją ściągnąć?
Wskazałem wolną dłonią na przepaskę która skutecznie zasłaniała mi widok.
- Nie.
Odpowiedziała i zamknęła samochód. Pociągnęła mnie lekko, a ja ruszyłem za nią. Było cicho, za cicho. Zmarszczyłem lekko brwi bo zdecydowanie mi się to nie podobało.
- Cassie? Powiedz mi gdzie mnie zabrałaś bo zaraz pomyślę, że jesteśmy pod psiarnią.
Parsknęła cicho śmiechem jednak zaraz znów milczała i szliśmy dalej. W końcu się zatrzymała, a ja obok niej. Puściła moją dłoń i zaraz poczułem jej obecność za sobą.
- Mówiłeś, że nie poradzisz sobie z tym sam więc pomyślałam, że może gdy będę tutaj razem z tobą..
Rozwiązała przepaskę, a ja spojrzałem przed siebie. Patrzyłem na grób dziadków. Clara i Antonio Byrne. Pomnik był piękny. Nie był nadzwyczajny ale był wyjątkowy. Zdjęcie dziadka zostało zmienione na ich wspólne zdjęcie ślubne. W końcu babcia mogła dołączyć do dziadka, a zawsze tak bardzo tego pragnęła. Nie potrafiłem nic z siebie wydusić. Czułem jak łzy napływają do moich oczu. Cassie stanęła obok mnie i delikatnie chwyciła moją dłoń.
- Clara mówiła o mężu w dzień w którym dała mi do zrozumienia, że to koniec.. W dzień w którym do ciebie zadzwoniłam.. Kochała go do końca, chciała bym zaplotła jej warkocz tak jak on to robił i bym pomogła założyć jej sukienkę którą od niego dostała.. Chciała mu się podobać gdy już do niego trafi, chociaż była cały czas piękna.. Pomyślałam, że tak wielka miłość nie może być rozdzielona na dwa zdjęcia.. Dlatego zdecydowałam się, że powinno być tutaj zdjęcie z ich ślubu..
Wyszeptała i po chwili dodała.
- Przepraszam, że nie zapytałam cię o zdanie ale wtedy nie chciałam z tobą rozmawiać.. Chociaż mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły i..
Przeniosłem na nią wzrok z pomnika.
- Clara by tego chciała, Cassie więc ja tym bardziej. Naprawdę mi się podoba, jest piękny, a to zdjęcie naprawdę tutaj pasuje.
Przerwałem jej, a ona uśmiechnęła się delikatnie.
- Chciałbyś zostać chwilę sam?
Zapytała cicho, a ja skinąłem lekko głową.
- Poczekam przy samochodzie.
Ruszyła w stronę wyjścia cmentarza, a ja usiadłem na niewielkiej ławce przy grobie dziadków. Cały czas zastanawiałem się co powiem gdy już tutaj trafię. Rozmawiałem z dziadkiem gdy do niego przychodziłem, wspominałem stare lata. Dlatego tym bardziej powinienem powiedzieć coś Clarze ale do tej pory nie wiedziałem co jej powiem. W sumie minęło siedem lat odkąd jej nie widziałem ale..
- Tęskniłem za tobą każdego dnia, wiesz? Często zastanawiałem się co by się ze mną stało gdybyś się nie dowiedziała, zastanawiałem się jakim byłbym człowiekiem.. Byłbym taki jak Seth czy jeszcze gorszy? A może byłbym taki jak ojciec? Zawsze uciekałem z domu do ciebie, aż w końcu tamtego dnia uciekłem od ciebie, więcej nie potrafiłem spojrzeć ci w twarz i wrócić. Bałem się co na niej zobaczę.. Widziałem tamtego dnia jak bardzo byłaś mną rozczarowana, jak bardzo było ci wstyd ale wiedziałem, że chcesz dla mnie dobrze dlatego wysłałaś mnie do Nowego Yorku. I.. Jestem ci za to cholernie wdzięczny bo gdyby nie ty byłbym bardziej zepsuty niż jestem. Chciałbym byś mi wybaczyła, że nie przyjechałem przez tyle lat, że nie potrafiłem przyjechać na pogrzeb.. Chciałbym byś mnie przytuliła i powiedziała, że mimo wszystko jesteś ze mnie dumna gdy już do ciebie trafię.. Ale daj mi na to jeszcze z pięćdziesiąt lat. Przynajmniej pięćdziesiąt.
Wytarłem mokre od łez policzki i uśmiechnąłem się lekko.
- Odzyskałem ją babciu.. I kocham ją całym sobą. Myślę, że kochałem ją już wtedy ale skutecznie próbowałem wyprzeć to uczucie bo byłem zepsuty i nie byłem dobrą partią.. Ale chce być lepszy, chcę być dobry dla niej.. Chce o nią dbać i pokazywać jej codziennie jak ważna jest dla mnie.. Nie potrafię jej jeszcze powiedzieć co czuję bo boję się, że te kilka lat temu skrzywdziłem ją tak bardzo, że ona nie jest w stanie pokochać mnie.. Boję się, że mi nie odpowie gdy ja jej powiem te dwa słowa.. Dlatego poczekam jeszcze trochę..
Siedziałem jeszcze dłuższą chwilę. Podniosłem się z ławki.
- Was też kocham i obiecuję, że będę przychodził częściej.
Ruszyłem w stronę bramy cmentarza która prowadziła do wyjścia. Wziąłem głęboki oddech. Czułem się jakoś lżej. Minąłem bramę i od razu odnalazłem wzrokiem Cassie która chodziła przed swoim samochodem w kółko i obgryzała skórki paznokci.
- Cassie?
Zmarszczyłem się lekko bo nie miałem pojęcia czym tak bardzo się denerwuje. Zatrzymała się, uniosła na mnie wzrok i rzuciła się biegiem w moją stronę. Wtuliła się w moją klatkę piersiową.
- Długo nie przychodziłeś i chciałam tam iść bo myślałam, że coś się stało ale sobie myślę.. Nie pójdę bo chciałeś być sam ale i tak się bałam bo ja cię tutaj przywiozłam i możliwe, że nie powinnam zostawiać cię samego i..
Mówiła na jednym wdechu, a ja się zaśmiałem.
- Oddychaj Cassie, wszystko jest dobrze.
Pocałowałem jej czoło i przytuliłem ją do siebie jeszcze bardziej.
- Dziękuję, że mnie tutaj zabrałaś.. Naprawdę tego potrzebowałem..
Wyszeptałem i raz jeszcze pocałowałem jej czoło. Staliśmy tak jeszcze przez dłuższą chwilę.
- Wracamy do domu?
Zapytałem, a ona skinęła lekko głową. Chwyciłem jej dłoń i ruszyłem w stronę auta. Wsiadła na miejsce kierowcy, a ja zająłem miejsce pasażera. Ruszyła w stronę naszego osiedla.
- Mogłabyś wejść ze mną w weekend do jej pokoju? Chciałbym tam posprzątać.. Muszę też zrobić mały remont domu w najbliższym czasie i wymienić co nieco.. Dziwię się, że te meble jeszcze się nie rozpadły ze starości, a tapeta jeszcze nie odeszła od ścian.
Cassie milczała dłuższą chwilę więc przeniosłem na nią wzrok. Przygryzała policzek od wewnętrznej strony i go puszczała. Tak robiła, jak biła się z myślami czy coś powiedzieć na głos czy nie.
- Cassie?
- Mhm?
Mruknęła cicho i dalej maltretowała policzek.
- No wyduś to z siebie.
Zamrugała kilkakrotnie i odchrząknęła po chwili.
- Wejdę, możesz też wprowadzić się do mnie na czas remontu.. Sama robiłam remont domu i było dosłownie wszędzie brudno.
Uśmiechnęła się delikatnie ale wiedziałem, że nie o to chodzi. Skinąłem lekko głową, nie chciałem ciągnąć jej za język. Jeśli będzie chciała to sama powie. Zatrzymała się na swoim podjeździe.
- Śpimy u mnie czy u ciebie?
Zapytałem, a ona wzruszyła lekko ramionami.
- Możemy u ciebie, lubię twoją sypialnie.
Wyszła z samochodu i ruszyła do domu na przeciwko. Wziąłem głęboki oddech, ruszyłem za nią. Widziałem, że coś jest nie tak ale za cholerę nie potrafiłem jej rozgryźć. Zaczęła się tak zachowywać dopiero w momencie gdy wspomniałem o remoncie więc.. Zmarszczyłem lekko czoło. Otworzyła drzwi swoimi kluczami i chyba zrozumiałem. Dostałem przebłysku jednak nie byłem do końca pewien czy o to chodzi. Wszedłem za nią do mieszkania. Stała na korytarzu do mnie tyłem i oddychała głęboko. Zaraz wybuchnie. Wiem o tym. Zaraz dostanę wiązankę i pójdzie mi w pięty. Albo i nie. Tak było zawsze. Przygryzała nerwowo policzek i go puszczała, omijała temat ale później, zazwyczaj tego samego dnia oddychała głęboko jakby przebiegła maraton i.. Odwróciła się w moją stronę. Zamknąłem drzwi i uniosłem brew gdy ta zaczęła mówić.
- Bo myślałam.. Myślałam.. Ja..
Wzięła raz jeszcze głęboki oddech.
- Bo myślałam, że będziesz chciał żebym pomogła ci w remoncie, że wspólnie wyremontujemy ten dom i w nim zamieszkamy razem.. Ja wiem, że niedawno wróciłeś i dopiero wszystko sobie wyjaśniliśmy i zaczęło się nam układać ale..
Zamrugałem kilka razy bo tego za cholerę się nie spodziewałem. Otworzyłem usta by się odezwać jednak ona uniosła dłoń bym tego nie robił więc ostatecznie nie powiedziałem nic.
- Chciałabym sprzedać dom babci i zamieszkać z tobą tutaj. To nie tak, że nie kochałam Marthy ale po prostu.. Clara była dla mnie równie ważna i.. Właściwie to ona nas w jakiś sposób znów połączyła. Poza tym wcale daleko bym się nie przeprowadziła bo tylko na przeciwko i dom babci miałabym cały czas na oku ale..
Westchnęła.
- To tylko takie moje małe plany ale nie wiem czy ty chciałbyś tego samego.. Jeśli się zgodzisz i faktycznie uda mi się sprzedać dom babci.. To będę z tobą do usranej śmierci bo nie pozwolę się wykopać tak łatwo.. Ale jeśli nie myślisz o mnie w ten sposób to po prostu powiedz i damy sobie spokój bo naprawdę nie chcę znów cierpieć z twojego powodu..
W końcu zamknęła usta. Patrzyła na mnie, a ja ruszyłem wolnym krokiem w jej stronę.
- Co powiedziałem gdy byliśmy na zakupach, Cassie?
Uniosłem brew, a ona zmarszczyła lekko czoło.
- Że będziesz mnie wiózł wózkiem sklepowym nawet jak będę stara i pomarszczona i nie pozwolisz mi wziąć ze sobą balkonika.
Powiedziała poważnie. Zaśmiałem się krótko bo nie myślałem, że to tak zabawnie może zabrzmieć. Uśmiechnęła się delikatnie, objąłem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie.
- Jestem zmęczona wędrówkami z jednego domu do drugiego..
- Mieszkamy na przeciwko, daleko nie masz.
Zauważyłem, a ona uderzyła mnie z piąstki w pierś.
- Chciałabym mieć swoje stałe miejsce, Gabriel.. Tutaj. Z Tobą.
Uśmiechnąłem się pod nosem i pocałowałem jej czoło.
- Chciałbym tego samego, Cassie.. Chociaż nie ukrywam, że chciałem zaproponować byś pomogła mi w remoncie dopiero jak ogarniemy sypialnię Clary, a podczas remontu zaproponować byś się tutaj wprowadziła ale..
Wzruszyłem lekko ramionami.
- Wciąż jesteś niecierpliwa jak kilka lat temu.
Jęknęła żałośnie, a ja próbowałem wstrzymać śmiech.
- Zepsułam wszystko.
- Nie, po prostu nieświadomie dałaś mi kilka odpowiedzi na pytania których nie zdążyłem zadać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top