30
Gabriel.
Rano spotkałem się z Margaret, później pojechałem na cmentarz i przesiedziałem tam cały dzień. Jestem zjebany. Wiem o tym ale.. Po tamtych wydarzeniach chciałbym by Cassie mnie znienawidziła. Nie potrafię na nią patrzeć gdy wciąż się obwiniam i mam wyrzuty sumienia. Kłamstwa zbyt łatwo mi przychodziły, ale wolałem ją okłamać niż powiedzieć prawdę.
Kolejny raz zaczął dzwonić moi telefon. Cassie nie odpisała na smsa, nie zadzwoniła kolejny raz, tym razem to Max się dobijał. Odebrałem bo miałem dość już jego telefonów.
- Czeg..
Zacząłem jednak nie pozwolił mi skończyć.
- Jeśli teraz nie wrócisz do domu i z nią nie porozmawiasz, nie wytłumaczysz jej wszystkiego to kurwa ją stracisz. Cassie opowiedziała mi jak wyglądał wasz cały rok i naprawdę nie myślałem, że aż tak jesteś zjebany i aż tak możesz ją krzywdzić.
Podniosłem się z ławki i od razu ruszyłem w stronę wyjścia z cmentarza.
- O czym ty mówisz?
Zapytałem bo nie byłem pewien czy dobrze zrozumiałem.
- Cassie się pakuje, Gabriel. Ma zamiar się wyprowadzić więc jeśli nadal ją kochasz, rusz dupę i przestań w końcu kłamać albo już więcej jej nie zobaczysz.
Rozłączyłem się i rzuciłem się biegiem w stronę bramy. Od razu wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę naszego domu. Był sylwester, większość ludzi siedziała już w domach lub szykowała się na imprezę więc nie było korków. I całe kurwa szczęście bo nie mogę jej stracić. Po kilku minutach, zatrzymałem się na podjeździe. Wyszedłem z auta jak poparzony i wbiegłem do domu. Ściągnąłem kurtkę i buty bo były całe ujebane od śniegu. W kuchni jej nie było, nie było jej też w salonie. Wbiegłem na piętro, a zaraz do sypialni.
Cassie pakowała swoje rzeczy, płakała, Borys leżał na łóżku i jej się przyglądał. Na myśl, że faktycznie może mnie zostawić do oczu napłynęły mi łzy.
- Nie odchodź, Cassie..
Wyszeptałem, a ona od razu odwróciła się w moim kierunku. Spojrzała w moje oczy, a ja już nie uciekałem wzrokiem, nie tym razem. Pokręciła głową na boki i wytarła mokre policzki.
- Mam dość Gabriel.. Ja.. Ja naprawdę jestem ci wdzięczna za tamten rok, że postawiłeś mnie na nogi i za te dni w których będę mogła cię wspominać z uśmiechem na twarzy ale.. Ale ten rok był paskudny..
Powiedziała cicho, a łzy wciąż płynęły po jej twarzy. Zrobiłem krok w jej stronę, a ona się wycofała. Zatrzymałem się od razu.
- Traktowałeś mnie jak powietrze.. Nie patrzyłeś na mnie, nie widziałeś tego, że cierpię.. Chciałam z tobą rozmawiać, naprawdę chciałam ale ty nie chciałeś.. W twoje urodziny sama zrobiłam ci tort, kupiłam lot na tydzień na Majorkę, chciałam zrobić ci niespodziankę, a ty potraktowałeś mnie jak gówno, Gabriel.. A gdy to ja miałam urodziny, miałeś wolne.. Myślałam, że chcesz zrobić mi niespodziankę.. A Ty zapomniałeś, okłamałeś mnie i pachniałeś inną kobietą.. Nie będę ci nic wypominać.. Naprawdę tego nie chce robić ale musiałam to powiedzieć bo pachniesz tymi perfumami prawie non stop.. Ja wiem, że moje ciało się zmieniło, najpierw byłam szkieletem, a teraz jestem nieco grubsza niż jeszcze rok temu ale Anna nie pozwoliła mi wrócić na siłownię.. Ale.. Ale myślałam, że ci się podobam, że..
Przygryzła policzek od wewnętrznej strony i ściągnęła brwi do środka.
- Myślałam, że wciąż mnie kochasz ale..
Stałem jak słup. Łzy leciały po moich policzkach. Jak mogłem ją tak skrzywdzić? Jak mogła myśleć, że jej nie kocham? Cassie zapięła walizkę i ruszyła w stronę drzwi. Gdy mnie mijała od razu chwyciłem jej nadgarstek.
- Nie zostawiaj mnie, Cassie..
Powiedziałem z zaciśniętym gardłem bo gula w nim była zbyt duża. Odwróciłem się w jej stronę i znów skierowałem wzrok w jej oczy.
- Nie radzę sobie, nie ma żadnej innej kobiety, Cassie. Nigdy nie było. Perfumy należą do Margaret, mojej terapeutki, psika się nimi non stop dlatego nimi śmierdzę.
Widziałem na jej twarzy szok ale jeśli miałem ją odzyskać to tylko prawdą.
- Po twojej operacji.. Anna powiedziała mi, że byłaś w trzecim miesiącu ciąży, Cassie, że prawdopodobnie nie będziesz mogła mieć dzieci i.. To moja wina, moją winą jest tamten postrzał. Mogłem nie puszczać cię samej, iść z tobą albo sam wyjść z Borysem na ten pierdolony spacer.
Zalewałem się łzami ale w tym momencie nie potrafiłem inaczej.
- Powiedziałem im, że masz się o tym nie dowiedzieć bo to złamie ci serce ale.. To złamało mnie. Nie potrafiłem spojrzeć ci w oczy, traktowałem tak, a nie inaczej bo chciałem byś mnie znienawidziła ale teraz, gdy zrozumiałem, że naprawdę mogę cię stracić.. Dotarło do mnie jakim byłem idiotą.. Moje urodziny.. Nienawidzę ich, Cassie.. Nie spodziewałem się, że cokolwiek naszykujesz więc zareagowałem tak, a nie inaczej.. Nie obchodzę ich od szóstych urodzin bo w dniu szóstych urodzin, ojciec pobił mnie tak mocno, że wylądowałem w szpitalu i odpłynąłem na kilka minut na tamten świat.. Znowu w twoje urodziny, byłem pierwszy raz u Margaret. Przesiedziałem u niej pół dnia. Pamiętałem o twoich urodzinach ale to Margaret zaproponowała bym zrobił coś co lubisz.. Zrobiłem gofry, a powiedziałem, że zapomniałem bo spanikowałem, bałem się, że będziesz zła, że nie dostałaś innego prezentu i..
Wziąłem głęboki oddech.
- A w rocznicę śmierci Clary całą noc byłem na cmentarzu, rano pojechałem do Margaret. Nie radzę sobie, Cassie.. Chodzę do niej systematycznie.. Nie powiedziałem ci o niej, bo wiem jakie książki czytasz.. W każdej twojej książce mężczyzna jest silny i nie ma słabości.. A ja? Ja jestem słaby, Cassie. Było mi wstyd przyznać się, że chodzę do psychologa, dlatego wolałem kłamać. Nigdy Cię nie zdradziłem, nigdy nawet nie pomyślałem o innej kobiecie w ten sposób..
Wziąłem głęboki oddech i puściłem jej nadgarstek. Wytarłem mokrą twarz i zrobiłem krok w tył by dać jej możliwość przejścia.
- Wiem jakim byłem chujem, dlatego wiem, że nie mam prawa prosić o kolejną szansę.. Wiem też, że mówi się, że jeśli kogoś kochasz to pozwolisz mu odejść więc nie mogę cie zatrzymywać, Cassie.. Kocham cię całym sercem ale.. Jeśli chcesz odejść, nie mogę ci tego zabronić.
Oboje płakaliśmy. Ja i ona. Trudno było mi wyczytać cokolwiek z jej twarzy. Wytarła policzki, chwyciła rączkę walizki i wyszła z sypialni bez słowa.
W tym momencie moje życie straciło sens. Straciłem ją. Miałem ochotę za nią iść. Zatrzymać ją ale nie mogłem.
Otworzyłem okno na szerz. Było zimno w cholerę ale musiałem zapalić. Wyciągnąłem paczkę papierosów, wsunąłem jednego do ust, odpaliłem i się zaciągnąłem.
- Powiedziałam ci, że nie pozwolę byś zrobił z tego domu popielniczki.
Usłyszałem gdzieś za plecami i dostałem z kauczukowego naboju w żebra. Od razu odwróciłem głowę w bok i spojrzałem na Cassie. Stała na środku sypialni z wycelowanym we mnie zabawkowym karabinem.
- Wywal to, zamknij okno bo pizdzi i przyjmij to na klatę.
Zrobiłem tak jak powiedziała. Wyrzuciłem papierosa przez okno i zamknąłem je. Stanąłem kilka metrów przed nią. Znów dostałem nabojem tym razem w klatkę piersiową.
- Masz ze mną rozmawiać, po to jestem..
Kolejny strzał i kolejne łzy.
- Jeśli raz jeszcze mnie skrzywdzisz to..
- Nie zrobię tego.
Powiedziałem od razu, a ona znów wystrzeliła z zabawkowego karabinu. Naładowała go znów nabojami i cała serie wystrzeliła w moją klatkę piersiową. Spiąłem się bo bolało jak cholera ale wiedziałem, że ten rok musiał ją boleć bardziej niż mnie te pociski.
- Anna się myliła.
Wypaliła i rzuciła zabawkę na podłogę. Byłem zdezorientowany jak cholera. O czym ona mówi?
- Co masz na myśli?
Zapytałem, a ona uśmiechnęła się i wzruszyła lekko ramionami.
- Jestem w ciąży, Gabriel.. Dziś się dowiedziałam, byłam w szpitalu dlatego dzwoniłam do ciebie bo chciałam żebyś po mnie przyjechał.
Zamrugałem kilka razy. Ona żartuje tak? Patrzyłem na nią, otworzyłem usta jednak żadne słowo nie chciało z nich wypłynąć.
- Ginekolog powiedział, że to trzeci miesiąc.. Z fasolką wszystko w porządku ale wszystko może się wydarzyć przez to, że zostałam postrzelona i zaliczył ciążę do zagrożonych więc mam na siebie uważać.. Wypisał mi też L4 bo mam o siebie dbać i się nie przemęczać.. Więc błagam.. Nie wkurwiaj mnie więcej bo naprawdę włożę ci ten karabin w dupę i..
Podszedłem do niej, chwyciłem w dłonie jej policzki i pocałowałem jej usta, odwzajemniła pocałunek niemal od razu.
- Nie zostawię cię.. Ale obiecaj, że będziesz ze mną rozmawiał, że nie tylko będziesz na mnie patrzył ale będziesz też mnie widział.. Że będziesz mnie kochał i okazywał to tak jak jeszcze rok temu.. Obiecaj, że nie będziesz kłamać i ukrywać prawdy nawet jeśli ona miałaby mnie skrzywdzić..
Wyszeptała w moje usta.
- Obiecuję, Cassie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top