3
Gabriel.
Czy jestem dupkiem? Owszem, jestem. Czy mam coś na swoje usprawiedliwienie? Sporo ale nie będę się usprawiedliwiał, tłumaczył czy błagał by dała mi drugą szansę.
Może kiedyś Cassie zrozumie, może kiedyś mi wybaczy. A może kiedy dowie się ile kłamstw wypłynęło z moich ust to nie będzie chciała mieć ze mną nic wspólnego. Właściwie od kilku lat nie chce mieć ze mną nic wspólnego więc to nie byłaby nowość.
Słowa z tamtego ranka były kłamstwem. Nigdy nie powinny wypłynąć z moich ust ale jednak to się stało. Nie cofnę już czasu.
Nie będę do tego wracał. Nie świadomie bo wystarczy, że każdej nocy śni mi się jej wzrok pełen nienawiści i pogardy. Jej załzawione oczy i drżące usta kiedy próbuje wstrzymać szloch. Dzieje się to co noc od kilku lat.
Zasłużyłem na tę pięść. Normalnie by nie bolało, ale ilość pierścionków jaką miała na palcach mogłaby robić za kastet przez co poczułem dość solidnie to uderzenie.
Nie powiedziałem nic. Nie miałem prawa by zwrócić jej uwagę czy ją ochrzanić. Tylko patrzyłem jak idzie do domu swojej babci i zaraz znika za drzwiami.
Wyciągnąłem paczkę fajek. Odpaliłem papierosa, zaciągnąłem się i patrzyłem w okno z którego zazwyczaj mnie podglądała gdy byliśmy jeszcze nastolatkami. Była tam. Jednak tak szybko jak się pojawiła tak szybko zniknęła.
Zmieniła się. Była bardziej kobieca, już nie miała "zbędnych" kilogramów. Chociaż nie jestem w stanie powiedzieć w której wersji podobała mi się bardziej. Wtedy miała więcej krągłości ale.. Lubiłem to. Była taką małą chodzącą kluseczką. Była jedyna w swoim rodzaju. A teraz? Mam wrażenie, że przez te lata próbowała dopasować się do świata by nie być wciąż wyśmiewana z powodu fałdki na brzuchu która robiła się gdy usiadła. Może teraz i była wysportowana ale przez jej niski wzrost i drobne ciało bałbym się ją mocniej dotknąć. Chociaż wcale nie liczę na to, że w ogóle pozwoli się dotknąć chociażby opuszkiem palca. Wciąż miała długie brązowe włosy, te duże czekoladowe oczy które zapamiętałem i pełne usta. Za to jej twarz nie była już okrągła, a jej kości policzkowe były teraz wyraźnie zarysowane.
Mam zamiar zostać. Mam zamiar zamieszkać w domu babci Clary, nawet jeśli wiąże się to z codziennym oglądaniem jej. Przecież wcale nie musimy zwracać na siebie uwagi. Każdy może żyć swoim życiem. Będziemy tymi sąsiadami którzy wiedzą o sobie ale się nie znają. Na starość ja będę tym gburem którzy drze mordę gdy pies osika mu płot czy piłka wleci na jego trawnik. A ona będzie tą pizdą z kotami, która siedzi w oknie i robi za osiedlowy monitoring by później rozpierdolić najświeższe ploteczki koleżankom.
I najważniejsze. Oboje będziemy samotni na stare lata. Dlaczego? Ja nie mam zamiaru spędzić życia z inną kobietą niż Cassie, a Cassie jak mogę się domyślić, nie ma zamiaru spędzić życia ze mną. Ja będę sam bo ona mnie nie chce, a ona będzie sama bo nie pozwolę by ktoś inny ją miał. Proste.
Wypaliłem już chyba piątego papierosa. Nie byłem w stanie zarejestrować kiedy usiadłem na schodkach na ganku. Zgasiłem fajkę butem, podniosłem się, odwróciłem na pięcie i już miałem wejść do domu jednak poczułem uderzenie czegoś małego w tył głowy. Małe, ale bolało jak cholera. Zobaczyłem na ziemi czerwony piankowy nabój. Właściwie to powinien być piankowy bo większość tego cholerstwa pokrywał kauczuk. Zmarszczyłem się i odwróciłem w stronę z której dostałem.
Cassie stała z zabawkowym karabinem w dłoniach wycelowanym w moją stronę. Nie wierzę, że go jeszcze ma i, że w ogóle go zatrzymała. Kiwnęła spluwą w stronę petów i zaraz kosza na śmieci.
- Rozumiem, że to teraz twój dom ale nie pozwolę byś zrobił z niego popielniczkę gdy razem z Clarą dbałyśmy o dom i ogród.
Wycedziła, a ja się zaśmiałem. Nadal gdy była wściekła wyglądała jak zły szczeniaczek. Otworzyłem usta by się odezwać jednak wycelowała w moją stronę i strzeliła w klatkę piersiową.
- To boli!
Krzyknąłem bo naprawdę bolało. To tak jakby ktoś przyjebał ci piłeczką kauczukową z niesamowitą siłą.
- Podnieś i wyrzuć. Jak zobaczę, że palisz w domu, albo zobaczę peta na trawniku to tę lufę ci w dupę wsadzę i wstrzelę cały magazynek.
Uniosłem brew ku górze bo brzmiała pewnie jak cholera.
- Więc będziesz mnie obserwować?
Rzuciłem nim pomyślałem i zaraz znów dostałem nabojem w brzuch. Kurwa mać. Pochyliłem się od razu, zebrałem pety z kostki, podszedłem do kosza i wyrzuciłem.
- Zadowolona?
Zapytałem i przeniosłem na nią wzrok. Strzeliła raz jeszcze jednak tym razem zrobiłem unik przez co nie dostałem. Przewróciła oczami, odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę domu. Wziąłem głęboki oddech, przejechałem dłonią po twarzy gdy weszła do środka.
- Borys!
Wydarłem się i długo nie trwało gdy pies rasy Cane corso znalazł się obok. Otworzyłem mu drzwi, wszedł do domu, a ja za nim.
Zanotowałem w głowie by kupić zabawkowy karabin. Nie dam się jej tak łatwo, zaczęła wojnę.
Muszę kupić też pierdoloną popielniczkę bo jeśli zostało coś z Cassie z tamtych lat to wiem, że jest słowna i ta lufa naprawdę może znaleźć się w mojej dupie.
Wziąłem głęboki oddech i lekko się zmarszczyłem. Musiała niedawno skończyć sprzątać bo wciąż pachniało płynem. Jakieś kwiatki. Nie znam się. Podszedłem do lodówki, pusta. Muszę jechać z samego rana na zakupy.
Borys od razu uwalił się na fotelu w salonie i zamknął oczy. Ja wiedziałem, że nie zasnę. Wyszedłem na zewnątrz, zacząłem wyciągać kartony z auta ze swoimi rzeczami i wnosić je do domu. Zjechałem też motorem z przyczepy i wjechałem nim do garażu.
Wiedziałem, że będę musiał wejść do sypialni babci i zrobić porządek z jej rzeczami ale nie potrafiłem. Będę to przeciągał w nieskończoność. Wziąłem kilka kartonów i ruszyłem w stronę pokoju który kiedyś należał do mnie. Wszedłem do środka, delikatny uśmiech pojawił się na moich ustach. Nic się nie zmieniło. Wciąż były plakaty na ścianach zespołów rockowych i wciąż stała na komodzie figurka Slasha z Guns N’ Roses którą dostałem od Cassie. Tutaj też musiała wejść, tutaj też pachniało i było czysto. Odłożyłem kartony w pokoju. Muszę wziąć prysznic i się przespać chociaż z dwie godziny. Muszę zresetować umysł, przyswoić fakt, że znów jestem w Chicago i, że Cassandra Honses mieszka po drugiej stronie ulicy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top