10

Cassandra.

Byłam ledwo przytomna mimo, że dzwonek był tak głośny i irytujący. Powinnam być wściekła na osobę za drzwiami ale naprawdę nie czułam się najlepiej więc nie byłam w stanie pokazać swojej złości. Gdy zorientowałam się, że to Gabriel i co powiedziałam miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

Tak, ukradłam jego koszulkę i tak, wąchałam ją gdy jeszcze nim pachniała. Teraz w niej śpię. Normalna kolej rzeczy. Ale to nie miało wyjść na światło dzienne.

Zgodziłam się na tę pizzę ale tylko dlatego, że nie chciałam robić mu przykrości odmawiając. W końcu uratował mi dupę więc jestem mu coś winna, tak? Z drugiej strony wiem, że to słabe tłumaczenie i naprawdę chciałam poczuć się tak jak kilka lat temu gdy robiliśmy bałagan robiąc tę nieszczęsną pizzę która i tak była paskudna. Była naprawdę okropna w smaku ale żadne z nas nie pomyślało, by znaleźć inny przepis na ciasto.

Wróciłam do sypialni. Położyłam się na nowo jednak kręciłam się z boku na bok nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca. Było mi niewygodnie w każdej możliwej pozycji. Na boku źle, na drugim boku źle, na plecach źle, na brzuchu jeszcze gorzej. Nie zasnę.

Włączyłam telefon, spojrzałam na wyświetlacz. Kilka nieodebranych od mamy i kilka smsów też od niej. I jeden od Gabriela. Musiał go napisać zanim do mnie przyszedł. Westchnęłam i napisałam do niego wiadomość.

Ja: Śpisz?

Podniosłam się z materaca i podeszłam do okna. Spał, na pewno spał bo światła były wszędzie zgaszone. Było już późno więc na pewno spał. Wzięłam głęboki oddech.

Może jeśli pożyczę Borysa to nie będzie zły.. Przecież nawet nie musi wiedzieć. Mam klucze więc wejdę po cichu, zabiorę go na spacer. Oboje się zmęczymy, wrócimy i będzie wszystko w porządku.

Przebrałam się w dres, związałam włosy w kucyka. Schowałam telefon do kieszeni spodni i zapięłam zamek by nie wyleciał. Zeszłam na dół, chwyciłam za klucze od domu Gabriela i ruszyłam w jego kierunku.

Czy to podchodzi pod włamanie jeśli mam klucze?

Otworzyłam najciszej jak potrafiłam. Weszłam na korytarz.

- Borys..

Zaczęłam cicho, pies od razu znalazł się obok mnie.

- Pójdziemy pobiegać?

Zapytałam, a on zamerdał ogonem.

- Super.

Chwyciłam za smycz która była położona na komodzie przy drzwiach i ją przypięłam do obroży. Wyszłam razem z Borysem z domu, zamknęłam drzwi, wyszłam na chodnik i zaczęłam biec, a pies obok mnie.

Latarnie oświetlały ulice, nie było ani jednej żywej duszy więc pobiegłam w stronę parku chcąc spuścić Borysa ze smyczy. Wiedziałam, że jeśli go zawołam to przybiegnie, a chciałam też by się mógł wylatać. Od razu jak tylko wbiegłam do parku, zatrzymałam się na chwilę i pogłaskałam psa.

- Okej, pół godziny i wracamy, jasne? Jak cię zawołam to wracasz.

Wiem, że mi nie odpowie ale chyba musiał zrozumieć bo skinął głową i zamerdał ogonem. Albo po prostu miałam omamy. Odpięłam smycz, a on od razu pobiegł przed siebie. Ja za nim, tyle, że nie było szans bym go dogoniła, nie miałam aż tak dobrej kondycji chociaż do tej pory myślałam, że jestem naprawdę w dobrej formie. Po pół godziny biegania po parku w końcu się zatrzymałam by trochę odsapnąć i zawołać psa.

- Bor..

Nie dokończyłam bo ktoś zakrył mi dłonią usta i zaczął ciągnąć w stronę zaciemnionego miejsca między drzewami.

- Nie powinnaś przychodzić tutaj sama, Cassie..

Wysapał jakiś mężczyzna i czułam wyraźnie zapach alkoholu. Nie tym razem, kurwa. Ugryzłam mężczyznę w dłoń którą trzymał na moich ustach, od razu ją odsunął.

- Borys!

Krzyknęłam.

- Ty mała suko.

Pociągnął mnie za włosy, krzyknęłam z bólu, popchnął mnie na ziemię i stanął nade mną. Spojrzałam na jego twarz. Pierdolony Seth. Zaczął rozpinać spodnie, a ja zaczęłam się wycofywać do tyłu.

- Nie chciałaś po dobroci, nie udało się na imprezie więc załatwimy to tutaj..

Wymamrotał, a ja spojrzałam w bok gdy usłyszałam bieg psa. Wściekły Borys rzucił się na niego i o ile wcześniej byłam przerażona, tak teraz aż brało mnie na wymioty gdy widziałam co z nim robił. Zakryłam dłonią usta by nie wydać z siebie ani jednego dźwięku. Wyciągnęłam telefon i od razu wybrałam numer Gabriela.

- Błagam odbierz..

Wymamrotałam pod nosem. Nie odebrał. Zadzwoniłam długi raz. Odebrał za trzecim połączeniem.

- Co si..

Zaczął zaspany jednak nie pozwoliłam mu dokończyć.

- On go zagryzł, Gabriel.. Błagam przyjedź..

Powiedziałam błagalnie.

- Jeśli się dowiedzą, że to zrobił to go uśpią.. Błagam Gabriel..

Gula w moim gardle rosła, a do oczu napłynęły łzy. Nie wybaczę sobie jeśli uśpią Borysa, nie wybaczę sobie jeśli cokolwiek mu się stanie. A Gabriel nie wybaczy mnie.

Słyszałam w słuchawce szum i zaraz trzask drzwi oraz odpalanie silnika.

- Gdzie jesteście? Wyślij mi lokalizację i się nie rozłączaj.

Odsunęłam urządzenie od ucha i wysłałam mu pinezke z lokalizacją. Na nowo przyłożyłam telefon do ucha. Brudny od krwi Setha pies usiadł obok mnie. Szloch wydobył się z mojego gardła.

- Zaraz będę, Cassie.

Usłyszałam w słuchawce.

- Nie bądź zły.. Nie mogłam spać i pomyślałam, że z nim pobiegam i..

Łzy zalewały moje policzki, nie byłam w stanie nic więcej z siebie wydusić bo gula w moim gardle była już zbyt duża.

- Jestem przy parku, już do was biegnę Cassie.

Rozłączył się. Wsunęłam telefon do kieszeni spodni i przytuliłam się do psa nie zwracając uwagi, że ten może mnie pobrudzić.

- Wszystko będzie dobrze, nie pozwolę by coś ci się stało, wiesz?

Wyszeptałam i lekko zacisnęłam dłoń na jego sierści. Borys wtulił pysk w moją klatkę piersiową jednak nie trwało długo. Podniósł się i zaczął warczeć jak tylko usłyszał, że ktoś biegnie w naszą stronę. Spojrzałam w tamtym kierunku i widząc Gabriela odetchnęłam. Zwolnił od razu widząc pozycję psa.

- Hej, to tylko ja.. Nie skrzywdzę jej, pamiętasz?

Mówił do psa patrząc prosto w jego oczy. Borys od razu zaskomlał i zamerdał ogonem.  Mężczyzna podszedł, pogłaskał psa i kucnął przede mną.

- Jesteś cała?

Zapytał i obejrzał mnie z każdej strony z racji, że miałam zakrwawione ubranie. Niewiele myśląc rzuciłam się na jego szyję i przytuliłam. Schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi.

- Przepraszam, nie powinnam.. Nie bądź zły, błagam..

Wyszlochałam, a on przytulił mnie do siebie bardziej.

- Nie jestem zły, martwiłem się jak cholera.

Wyszeptał i gładził moje plecy. Nie rozumiałam jak może być tak spokojny skoro mogą uśpić Borysa. Jednak jego spokój i mnie zaczął się udzielać. Odsunął mnie lekko od siebie, położył dłonie na moich policzkach i wytarł łzy.

- Posłuchaj mnie uważnie Cassie.. Zadzwonię teraz na policję i..

Od razu zaprotestowałam.

- Nie, błagam..

Wyjeczałam żałośnie jednak on pokręcił głową na boki.

- Muszę bo jeśli tego nie zrobię będą jeszcze większe problemy. Są tutaj kamery więc będą widzieć co tak naprawdę się wydarzyło i kto to jest i..

Nie chciałam wiedzieć w jakim stanie jest martwe ciało skoro Gabriel go nie poznał. A może po prostu nie patrzył?

- To Seth.

Zacisnął szczękę.

- Więc tym bardziej nic nie zrobią, powiemy by zrobili ci od razu badania krwi będą mogli wykryć to co Seth ci dorzucił do drinka. Opowiemy jak faktycznie było, bez kłamstw, zobaczą nagranie z parku i będziecie bezpieczni. Ty i Borys, zgoda?

Spojrzałam na psa który położył się obok nas. Skinęłam lekko głową i wróciłam wzrokiem do Gabriela.

- A jeśli będą chcieli jednak go uśpić?

Zapytałam cicho. Uśmiechnął się delikatnie i powiedział pewnie.

- Nie uśpią.

- Obiecujesz?

Uniosłam dłoń i wsunęłam mały palec. Zaraz zrobił to samo, złączył nasze małe palce.

- Obiecuję.

Wyszeptał patrząc w moje tęczówki, pochylił się i pocałował moje czoło.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top