Zniewolona #15 - Ucieczka
Obudziłam się kiedy poczułam pocałunki na szyi. Cicho mruknęłam delikatnie się wyciągając, ale kiedy usłyszałam cichy śmiech to gwałtownie wstałam z łóżka co poskutkowało tym, że zakręciło mi się w głowie. Przewróciła bym się, ale na szczęście blondyn zdążył mnie złapać. Chwycił mnie w pasie i na mnie spojrzał.
-Za chwilę jadę na ważne spotkanie. Zostaniesz w domu z Teresą, dobrze?- zapytał na co kiwnęłam głową, że tak.
-Moja maleńka w końcu mnie słucha?
-Doszłam do wniosku, że nie ma sensu uciekać.- odparłam. Kiedy zauważyłam, że chce mnie pocałować, wtuliłam się w jego klatkę piersiową. On delikatnie musnął mnie w czubek głowy.
-Dobrze.- szepnął. Następnie się ode mnie odsunął, po czym poszedł do łazienki. W sumie może to być moja jedyna szansa na ucieczkę. Mam nadzieję, że to jego spotkanie będzie długo trwało i zdążę uciec daleko stąd. Moje rozmyślanie przerwało wejście blondyna.
-Wrócę tak za 2/3 godzinki.- powiedział następnie mnie pocałował, wciągnął marynarkę i wyszedł. Podeszłam do okna i czekałam, aż wyjedzie z domu. Nagle usłyszałam ryk silnika, po czym zauważyłam żółte auto. Kiedy byłam pewna, że blondyna nie ma w domu zaczęłam się przebierać. Ubrałam czarne spodnie i luźniejszą bluzkę. Uczesałam włosy, a następnie włożyłam w nie okulary. Wzięłam czarne big stary, bo to były moje najwygodniejsze buty i torebkę, bo niestety nie miałam plecaka. Poszłam do kuchni i wzięłam trzy butelki wody o pojemności 0.5 l i zrobiłam sobie kilka kanapek. Kiedy skończyłam robić jedzonko do pomieszczenia weszła Teresa. Na szczęście zdążyłam schować moje 4 kanapki do torebki.
-Dzień dobry. Wybiera się Pani gdzieś?- zapytała patrząc na moją torebkę, po czym spojrzała na mnie.
-Tak. Jadę z koleżanką na zakupy.- odparłam krótko i chciałam wyjść z pomieszczenia.
-Pan Pierce o tym wie?- zapytała na przez co od razu się zatrzymałam.
-Chciałam mu coś kupić na rocznicę znajomości. Jakiś mały upominek. Wie pani, to ma być niespodzianka.- powiedziałam.
-Rozumiem, ale i tak muszę go o tym poinformować.- odparła.
-Donald dopiero wraca za jakieś 2/3 godzinki nawet nie dowie się, że mnie nie było.- wytłumaczyłam i nie marnując czasu wyszłam z pomieszczenia. Następnie udałam się do garażu i zaczęłam szukać dobrego kluczyka do danego auta. Po chwili znalazłam i pilot od bramy i klucze do pięknego niebieskiego Mercedesa. Otworzyłam drzwi od garażu naciskając na pilota, po czym weszłam do auta.
-"Dobra jeżdżenie nie może być takie trudne."- pomyślałam, po czym przypomniałam sobie jak siostra mnie uczyła jeździć. Przekręciłam kluczyk w stacyjce, po czym nacisnęłam na sprzęgło i hamulec. Następnie zmieniamy bieg na 1 i powoli zaczęłam puszczać hamulec. Następnie zaczęłam delikatnie popuszczać sprzęgło i nacisnęłam delikatnie pedał gazu. Zaczęłam powoli jechać do przodu. Kiedy wyjechałam z garażu nacisnęłam na pilota, a drzwi od garażu zaczęły się zamykać. Wrzuciłam pilot do schowka, po czym powtórzyłam wcześniejszą czynność, ale tym razem mocniej wcisnęłam gaz. Auto ruszyło z rykiem w stronę lasu...
Jechałam tak już jakąś godzinę, a moim oczom zaczęły ukazywać się pojedyncze domy. Nie czekając ani chwili dużej zacisnęłam mocniej gaz i pojechałam w ich kierunku. Wiedziałam, że muszę się śpieszyć, bo prawdopodobnie blondyn już wie, że uciekłam. Zaparkowałam koło najbliższego domu, po czym podeszłam do drzwi i do nich zapukałam. Po chwili otworzył mi chłopak koło 25/30 lat.
-Dzień dobry.- przywitałam się.
-Dzień dobry.- powiedział z uśmiechem chłopak mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu.
-Mogę w czymś ci pomóc?- zapytał.
-Tak. Ma Pan telefon?- zapytałam nie chcąc tracić ani chwili dłużej.
-Jaki pan. Mów mi Oskar.- uśmiechnął się szeroko, po czym podał mi dłoń.
-W takim razie masz telefon?
-Tak, ale nie przedstawiłeś mi się.- zauważył.
-Sofija, miło mi.
-Mi również. To w takim razie czego szukasz na takim pustkowiu.
-Zgubiłam się i chce zadzwonić.- odparłam.
-Zgubiłaś się?- zapytał więc kiwnęłam głową, że tak.
-I nie masz telefonu?
-Tak.
-No dobrze. W takim razie wejdź, a ja ci przyniosę swój.
-Dziękuję.- odparłam, po czym wyminęła chłopaka w drzwiach i udałam się do salonu.
-Napijesz się czegoś?
-Nie dziękuję.- odpowiedziałam. Po chwili przyszedł do mnie Oskar i dał mi swój telefon. Uśmiechnęłam się do niego, po czym wykręciłam numer na policję. Pierwszy sygnał. Drugi..
-Dzień dobry.- przywitał mnie męski głos.
-Dzień dobry. Chciałabym zgłosić Porwanie.- powiedziałam i zauważyłam zdziwioną minę chłopaka.
-Dałam radę uciec, ale nie wiem gdzie jestem i nie mam pojęcia co robić.- przyznałam.
-Dobrze namierzymy ten telefon i przyjedziemy po panią.- zapewnił mnie policjant, po czym się rozłączył. Odetchnęłam z ulgą, bo chyba w końcu się skończy to piekło...
(Donald)
Wjechałem do garażu i coś mi się nie zgadzało, a dokładnie brakowało w nim jednego auta. Z prędkością światła wysiadłem z samochodu i pobiegłam do domu. Coś Mi nie pasowało, bo gdyby to byli złodzieje zabrali by wszystkie auta, a nie tylko jedno, ale nie mi to oceniać.
-Sofija?- krzyknąłem kiedy weszłam do salonu. Usłyszałem ciche chrząknięcie więc spojrzałem w tamtą stronę. Ujrzałem Teresę.
-Pani Sofiji nie ma. Pojechała na zakupy i jeszcze nie wróciła.- powiedziała, a ja poczułem przypływ złości.
-Jak to pojechała?!- warknąłem zły przez co kobieta się aż skuliła.
-No wzięła auto i pojechała.
-Ona nie może wychodzić z domu. Czemu do mnie nie zadzwoniłaś!?- byłem coraz bardziej zły.
-Mówiła, że jedzie panu kupić prezent i że nie mam nic panu mówić, żeby nie popsuć niespodzianki. Mówiła jeszcze, że wróci przed Panem.- odparła cichutko.
-Jakoś jej tu nie widzę.- warknąłem.
-Kiedy jechała?
-Jakąś godzinę temu.- szepnęła.
-Godzinę?!- wrzasnąłem.
-Wiesz gdzie ona może teraz być przez twoją głupotę?
-Przepraszam.- szepnęła, a ja nic nie odpowiedziałem tylko walnąłem ją z liścia w twarz. Co za bezużyteczna kobieta. Nie dość, że za dużo nie robi to nawet nie umie jednej dziewczyny przypilnować. Złapała się za bolący policzek, po czym spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
-Jeżeli jej nie znajdę to zabiję cię.- warknąłem, po czym udałem się na powrót do garażu. Wsiadłem do auta i zacząłem jechać przez las...
Jechałem tak już jakiś czas i zastanawiałem się, gdzie ona mógła uciec. Po chwili namysły doszedłem do wniosku, że kilkadziesiąt kilometrów stąd mieszkają ludzie. Może tam się udała. Jak tak to nawet nie wie w jakie bagno wpakowała rodzinę u której właśnie się znajduje. Jeśli ją znajdę to nie wiem co zrobię, bo z jednej strony chce ją zabić, a z drugiej nie mogę bez niej żyć.
-"Może już mi odbija?"- pomyślałem....
Po trzydziestu minutach jazdy zauważyłem małą chatkę przy której stało moje auto. Zaparkowałem obok niego, po czym wyszedłem z samochodu. Wyjąłem pistolet ze schowka, po czym go naładowałem. Włożyłem go w spodnie i udałem się w kierunku domu. Zapukałem do drzwi i miałem nadzieję, że dziewczyna tam będzie. Otworzył mi chłopak o kilka lat młodszy ode mnie. Spojrzałem na niego srogo, po czym bez słowa go wyminąłem i wszedłem do domu. Zacząłem oglądać wszystkie pokoje po kolei, ale w żadnym jej nie było.
-Przepraszam, kim pan jest?- zapytał patrząc na mnie zdziwiony.
-Nie będę ci się przedstawić, a jak nie chcesz dostać w ryj to nie drąż tematu.- warknąłem.
-Proszę wyjść z mojego domu, bo dzwonię na policję.- powiedział czym mnie rozśmieszył. Widząc, że się uśmiecham wyjął telefon. Nie czekając dłużej wyjąłem pistolet i wymierzyłem w chłopaka. On ze strachem podniósł ręce do góry.
-Słuchaj młody chuju. Nigdy więcej mi nie groź, bo cię zajebię, rozumiesz?- warknąłem.
-A teraz gadaj gdzie jest dziewczyna.
-J... Jaka dziewczyna?- zaczął się jąkać.
-Ta której auto stoi pod twoim domem.- odparłem.
-Gdzie ona jest?!
-Nie wiem. Przyszła do mnie i tylko pożyczyła telefon. Następnie gdzieś poszła.- odparł.
-Pieszo?- zapytałem.
-Tak. Na serio jej tu nie ma.- mówiąc to spojrzał w podłogę. Nie chcąc tego słuchać odbezpieczyłem broń i strzeliłem mu w stopę. Chłopak zawył z bólu, po czym upadł na podłogę z płaczem.
-Pizda.- zaśmiałem się, po czym poszedłem kilka kroków w jego kierunku.
-Sofija! Jeśli jesteś to wyjdź, bo inaczej go zabiję!- wrzasnąłem i kopnąłem go kilka razy w brzuch.
-Daje ci na to 5 sekund. Nie każ mi czekać.- Tym razem kopnąłem go w twarz.
-Jej tu nie ma, czego ty pojebie nie rozumiesz?- warknął. Ja do niego tylko podeszłem i przyłożyłem mu nóż do policzka, po czym zacząłem nim ciąć mu skórę na twarzy. Chłopak zawył z bólu.
-Nie wierzę, że by uciekła pieszo tym bardziej, że w okolicy nie ma innych domów nić twój i twoich dwóch sąsiadów. Lepiej powiedz gdzie ona jest.
-Nie ma jej tu.- zaczął beczeć.
-Jeden!- wrzasnąłem, ale kiedy nic się nie zadziało kontynuowałem zabawę.
-Dwa... Trzy...Cztery...- nic się nie stało więc zacisnąłem mocno szczękę i strzeliłem chłopakowi w głowę. W tym momencie usłyszałem skrzypienie deski. Spojrzałem w tamtym kierunku i ujrzałem blondynkę. Uśmiechnąłem się do niej, ale ona zamiast to odwzajemnić to spojrzała na zmasakrowane ciało chłopaka, po czym spojrzała na mnie ze strachem...
(Sofija)
Kiedy usłyszałam odliczanie nie wytrzymałam i wyszłam z kryjówki Oskara znajdującej się w szafie za deskami. Zaczęłam iść powoli w ich kierunku, ale kiedy wyszłam zza rogu usłyszałam głośny huk. Spojrzałam w kierunku dźwięku i ujrzałam martwego chłopaka i stojącego nad nim blondyna. Ciało Oskara było bardzo zmasakrowane. Na sam widok jedzenie podeszło mi do gardła. Blondyn spojrzał na mnie, a ja wysłałam mu spojrzenie pełne strachu i odrazy...
No cześć ❤️
I oto kolejna część. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że jest trochę gorzej napisana niż poprzednie, ale to zostawiam już waszej oczenie. W ramach rekompensaty następną część postaram się wstawić jak najszybciej. 😙
Miłego dnia/wieczoru/nocy 😍
Kocham was 😘
Wasza Cat1Woman1 ❤️
1560 słów💋💋💋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top