Rozdział 1- Narisa

Jak byłam mała, wierzyłam, że w świecie jest równowaga. Wierzyłam, że dobro i prawdziwa miłość zawsze wygra, że zło zostanie pokonane, a dobre uczynki zostaną wynagrodzone. Wierzyłam, że każda bajka jest prawdziwa. Teraz już wiem, że to wszystko to tylko złudzenie. Światem zawsze będą rządzić ci nieuczciwi i nieszlachetni, a ci, którzy mają jakąś słabość, upadają na samo dno. Zaufanie to luksus, na który mało kto może sobie pozwolić. Ja sobie na niego pozwoliłam i pożałowałam. Dałam się pokonać mojej słabość i upadłam na samo dno. Klęczę na brudnej, drewnianej podłodze w kolejce do sprzedania. Może być gorzej? Zakuli mnie w kajdany, a moje ukochane skrzydła związali, abym nie mogła odlecieć, a oczy zasłonili jakąś szmatą, żebym kogoś znowu nie zahipnotyzowała. To wystarczy, żebym była bezbronna. Wyczuwałam tylko aury i to nie wszystkich. Tylko tych, którzy nie potrafili albo nie widzieli powodu, by je ukrywać. Nie wyczuwałam od nich nic dobrego.

Bałam się, że nigdy więcej nie polecę. Przecież to byłoby straszne. Zacisnęłam mocno powieki i znowu byłam w powietrzu. Moje ukochane skrzydła były rozłożone na całej rozpiętości i uderzał w nie wiatr. Moje rude włosy uwalniały się spod gumki, aby swobodnie powiewać na wietrze. Pode mną rozciągały się piękny, zielony las, a pośrodku niego płynęła źródlana woda, której jeszcze nikt na tym etapie nie zabrudził. Za mną były wysokie i potężne góry, których czubki były ukryte w chmurach. Przed sobą widziałam, jak na horyzoncie pojawia się miasto, w którym ludzie nie byli tacy źli. A nade mną rozlewało się błękitne niebo. To był mój raj. Tak bardzo chciałam tam zostać. Tam byłam wolna.

Wiedziałam, że to tylko moje wspomnienie, ale to jedyna ucieczka, jaka mi została. Ucieczka do wspomnień. Nie chcę zwariować. Nie chce umrzeć. Teraz tylko o tym marze, by żyć. Pamiętam, jak rok temu spotkałam taką dziewczynkę...

To był bardzo deszczowy rok. Często zalewało piwnice i wylewały rzeki. Miałam na sobie taką czerwonopomarańczową kurtkę przeciwdeszczową i niebieski parasol. Spieszyłam się na autobus do pracy i nie patrzyłam pod nogi, jak biegłam. Przewróciłam się o taką małą, chudą dziewczynkę, która miała bardzo rzadkie brązowe włosy, wtedy całe mokre od deszczu. Poprzyklejały się jej do twarzy. Wyglądała bardzo marnie. Spojrzałam w jej duże, zielone oczy, które były wypełnione strachem. Od razu odwróciła wzrok. Wstałam bez problemu i podałam jej rękę. Chwyciła ją i pomogłam jej wstać.

- Nic ci nie jest? - Zapytałam cicho i najspokojniej jak umiałam. Bałam się, że ucieknie, jak tylko powiem coś głośniej. Uparcie wpatrywała się w chodnik.

- Nic, proszę pani- wyszeptała równie cicho co ja. - Przepraszam bardzo, muszę iść, by złapać taksówkę Panu. Potrzebuje jej, by dojechać do pracy.

- Przecież jesteś cała przemoczona. Czemu nie da ci nic do ubrania? - Chwyciłam dłońmi ramiona. Dopiero, wtedy poczułam, jak drży. Najpewniej z zimna.

No, i wtedy powiedziała coś, co mnie zszokowało. Znaczy, zdawałam sobie z trudnej sytuacji ludzi w jej położeniu, ale to było potworne.

- Wole prosić o luksus życia — wyszeptała, po prostu pobiegła dalej, aby złapać taksówkę.

Pamiętam, że jeszcze chwilę stałam i patrzyłam za nią, a deszcz spływał po mnie. Spóźniłam się na autobus, więc musiałam biec, co nie jest za cudowne w ulewę. Cały czas miałam w głowie słowa „luksus życia". Przecież każdy ma prawo żyć, wtedy uważałam, że tak każdy uważa.

Teraz wiem, że mrzonka. Przez co wcale nie jest łatwo, może i gorzej. Znam siebie. Nie będę pokorna jak ona. To oznacza, że zginę? Poczułam, jak ściska mnie w środku.

Zaczęłam kiwać się na boki, wtedy poczułam mocny uścisk na ramionach. Krzyknęłam wystraszona.

- Milcz, idiotko!- Krzyknął do mnie, mężczyzna obok. Jednym szarpnięciem podniósł mnie do góry. Pisnęłam wystraszona. Uspokoiłam się trochę, gdy poczułam grunt pod nogami. Popchnął mnie do przodu. Szłam niepewnie, bojąc się, że mogę się przewrócić o coś. Szurałam stopami po podłodze. Miałam nadzieję, że na nic nie wpadnę. Nie marzyłam o czołowym spotkaniu ze ścianą, a wątpię, żeby facet, który mnie prowadził, przejmował się tym.

Swoją drogą zastanawiam się, gdzie mnie prowadzi. Do jakiegoś magazynu? A może zaczęła się już aukcja i idę na sprzedaż?

Nigdy nie zastanawiałam się, jak to wygląda. I wg gdzie to się odbywa. Wiem tylko, że odbywa się raz do roku i w tym czasie odbywają się największe sprzedaże niewolników. Dlatego każda osoba z dużym długiem ukrywa siebie i swoją rodzinę ze strachu przed porwaniem i sprzedanie. Teoretycznie bezpieczne były osoby po 50 roku życia, ale oni praktycznie nie dostają pożyczek, chyba że mają sporą rodzinę. To czarna strona naszego życia.

Niewolników dzieli się na kategorie. Na ludzkich. Czyli tych zwykłych, najliczniejszych i najtańszych. Szara masa. Następne są istoty nadnaturalne. Ich cena zależy od umiejętności. Ale najdroższe są hybrydy takie jak ja. Połączenie dwóch potężnych istot. Taki produkt pójdzie tylko do potężniejszej istoty. Powinnam się czuć wyjątkowo? Jestem ekskluzywnym towarem.

Mężczyzna, który mnie prowadził, znowu szarpnął za ramię.

- Człowieku, nie możesz powiedzieć, stój?!- Krzyknęłam wściekła. Od razu poczułam konsekwencję mojego krzyku. Chwycił mnie za włosy i pociągnął głowę do tyłu. Czułam jego oddech na szyi.

- Oj, nie ładnie mała kobieto*- powiedział i poczułam, jak przesuwa po mojej szyi kłami. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam, bo dał rękę na moje usta. Odsunął się, gdy dojechał do obojczyka. Puścił moje włosy i zdjął dłoń z warg. Obrócił mnie w bok i popchnął, abym szła dalej. Starałam się iść, jak najostrożniej, wtedy naszła mnie myśl. Czy to, że nazwał mnie kobietą, miało mnie obrazić? Musi być starym wampirem.

Nadal nie wiedziałam, gdzie mnie prowadzi. Bałam się, co może mi zrobić. Może on mnie prowadzi, by mnie zgwałcić, a potem zabić? Zaczynała ogarniać mnie panika. Co będzie, jeśli...

Mój natłok myśli, przerwały krzyki. Jeżeli są tu inni, to nic mi nie zrobi. Odetchnęłam z ulgą. Podskoczyłam, gdy ponad wszystkie głosy wybił się inny. Bardzo głośny. Pewnie mówił do mikrofonu.

- Teraz przed państwem nie bywały okaz! - To musiał być prowadzący. - Piękna, zadziorna, rudowłosa hybryda!

Strażnik ściągnął mi opaskę z oczu. Poraziło mnie ostre światło, które było skierowane na scenę, na której stałam. Mężczyzna popchnął mnie do przodu, poszłam chwiejnym krokiem. Jako pół-wampir miałam bardzo wrażliwy wzrok. Tym ostrym światłem mnie oślepili.

- Proszę, państwa taki okaz za jedyne 2 tysiące. Na pewno, nie jednemu umili noc — powiedział prowadzący, gdy chwycił mnie za brodę, a kiedy spróbowałam go ugryźć, zaśmiał się.- Patrzcie jaka drapieżna.

Cała sala wybuchła śmiechem. I zaczęła się licytacja.

* Przed XVIII wiekiem było to obraźliwe sformułowanie równoznaczne z obelgą "dziwka".

_________________________________________________________________________________


Już od pewnego czasu wspominamy wam o "projekcie", więc o to on. Czytajcie, oceniajcie i komentujcie! Chętnie poznamy waszą opinie na temat naszego twora.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top