16
Z Nathanem świetnie się bawiłam, ale niestety musiał już jechać do domu po tygodniowej odwiedzin. Tęskniłam za nim i za całą ekipą. Nawet nie kiedy miałam myśli czy nie wrócić do tego wszystkiego do nich i mojej rodziny, ale później stwierdziłam, że nie mogę tego zrobić Harremu. Wstałam rano, na szczęście nie miałam strasznego kaca po pożegnalnej imprezie. Byłam już ubrana i wymalowana. Zeszłam do kuchni gdzie już był Harry.
– Możesz mi powiedzieć, kto to był? – jak mnie tylko zobaczył zaczął krzyczeć.
– Uspokój się to był Nathan mój kolego z Londynu.
– Każdy kolegę na przywitanie całuje Cię?
– Nie, ale on mnie pocałował w czoło.
– Z mojej perspektywy wyglądało to inaczej.- podszedł do mnie bliżej u chwycił mocno za ramię. - Kim dla siebie jesteście albo byliście?
nie znałam z takiej trony mojego brata. Tylko przez jednego mojego znajomego może się tak zdenerwować i jeszcze używać przeciwko mnie siły.
– Bo to był mój esk chłopak? - wymamrotałam
– Powiedz mi, co się działo w Londynie? - powiedział już łagodnie ale nadal mnie nie puszczał, a jego uścisk był zbyt mocny. Mogłam się uwolnić, ale nie chciałam jeszcze więcej pytań skąd to wszytko potrafię
– Po co ci to?
– Bo jestem twoim bratem i chce wiedzieć. – powiedział.
– Może ci powiem po szkole. - powiedziałam wyrywając się z jego uścisku. Zaskoczyłam go że jednym ruchem uwolniłam się, ale już mam to gdzieś i niech myli sobie co chce.
Tak naprawdę wole mu nie mówić, to jest moja sprawa co ja tam robiłam. W szkole mało co gadaliśmy, ale nie dlatego, że się fochnęliśmy tyko dlatego, że się nie widzieliśmy. Kiedy byłam już w domu od razu poszłam do swojego pokoju, a chwile po mnie przyszedł mój kochany braciszek. Czy on nie może zrozumieć, że to co się stało w Londynie zostaje w Londynie.
– To opowiesz mi co się tam działo. - powiedział wchodząc mi do pokoju i głośno zatrzaskując drzwi.
– Nie chce o tym rozmawiać. – westchnęłam.
– Ej no!
– Posłuchaj Harry wiem, że się o mnie martwisz, ale to, co się działo w Londynie zostawię dla siebie.
– I tak się dowiem .- wymamrotał wychodząc z pokoju.
Poleżałam w ciszy na moim łóżku, kiedy ktoś zadzwonił dzwonkiem. zeszłam na dół ale do kuchni aby sobie nalać soku a Harry poszedł otworzyć.
– Hej stary.
– Hej.
– Chcesz iść z nami zagrać w kosza? Wszyscy są już na boisku?
– Jasne. – o rany tez bym poszła zagrać w kosza tak dawno nie grałam,
– Lilia chcesz iść z nami zagrać w kosza?
– Jasne.
Kiedy byłam już ubrana wzięłam sobie struj na przebranie. Chłopaki już na mnie ciekali.
– To, co idziemy?
– Jasne.
Kiedy byliśmy na boisku, chłopaki już tam stali. Szybko poszłam się przebrać w krótkie spodenki i białą bluzkę. Na szczęście byliśmy na hali wiec się nie przejmuje, że jestem tak ubrana.
– Okej wiec Ja, Lilia i Cal – powiedział Harry.
– A Luke, Mike i Ashton razem.
Kiedy zaczęliśmy grać przez cały czas krył mnie Cal. Kiedy udawało mi się zdobywać piłkę zawsze biegłam i celnie trafiałam, nie raz próbowali mnie wykiwać, ale zawsze sprytnie mi się udawało i trafiałam do kosza. Było już 46-36
– No dobra ja już mam dość – powiedział Cal
– Ja też – powiedzieli równocześnie Ashton i Luke.
– Ej no, już macie dość?
– Kobieto ciebie jest trudno okiwać, a co dopiero dojść do kosza – powiedział Ashton
– Widać, że mamy to w genach – powiedział Harry, przytulając mnie od tylu
– To, co wracamy?
– Tak.
Przebrałam się z powrotem i wszyscy wyszliśmy z hali.
– Lilia gdzie ty się tak nauczyłaś się grać? – zapytał Mike.
– Miałam świetnego trenera. – na początku to był mój brat, a potem w Londynie był to Nathan, był świetnym nauczycielem. Zamiast chodzić na randki my chodziliśmy grać w kosza, a potem to się różnie kończyło.
– To kto był twoim trenerem? – zapytał Luke.
– Na początku Harry potem Nathan.
Dalszą drogę do domu przeszliśmy śmiejąc się i wygłupiając.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top