20

Pov. Polska
(Kontynuacja poprzedniego rozdziału)

***

-HAURRR!! - usłyszałem szczekanie psa. Zaraz, która godzina? Już ranek?

Sięgnąłem po telefon na szafce nocnej, a następnie włączyłem go w celu sprawdzenia godziny. 05:59??? To jeszcze dość wcześnie.

Po chwili odwróciłem się w stronę Niemca z powodu bólu ramienia. W taki sposób, że miałem teraz idealny widok na twarz Niemca... Muszę przyznać, że nie jest najgorszy z wyglądu.

Po raz kolejny jego włosy opadły mu na czoło, zasłaniając oczy. Chłopak ogarnął je ręką. Z jakiegoś powodu nie mogłem powstrzymać uśmiechu.

Proszę powiedzcie, że on jeszcze śpi...

-Polska? - usłyszałem. Już po mnie.

-czekaj, to nie tak jak myślisz... Ja musiałem się odwrócić, bo poczułem ból w ramieniu....  - próbowałem wytłumaczyć

-tak? Na pewno? - spytał się, uśmiechając się i sprawiając, że moja twarz znów zrobiła się czerwona.

-tak...

-Ooo, a kto tutaj się zawstydził? - zaczął, śmiejąc się po chwili.

-Przestań... - zakryłem twarz rękoma, które po chwili chłopak chwycił w taki sposób, abym nie zasłaniał twarzy.

-Nie ma powodu do wstydu. To jest normalne.

Tak, łatwo mu powiedzieć...

-ale jesteśmy tak blisko siebie...

-no i? - odpowiedział - nie ma w tym nic dziwnego. W końcu nie robimy niczego nieprzyzwoitego, nie?

Gdy zdałem sobie sprawę o co mu chodzi, moja twarz zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. Chciałbym teraz zapaść się pod ziemię...

Lekko przesunąłem nogę i poczułem, że ma coś, co zwiemy poranną erekcją. To stawiło mnie w bardzo niekomfortowej sytuacji...

-wybacz - zacząłem, odwracając wzrok - chciałem tylko przesunąć nogę

-nie szkodzi - odpowiedział - właściwie to chciałbym teraz jednego...

-Czego? - spytałem się zaciekawiony

-Żeby osoba, którą kocham odwzajemniła moje uczucia... Ale to nic takiego. Skoro jest szósta, to chyba pora spać, nie? Kto normalny wstaje o takiej godzinie w weekend?

-jasne, ale... Mógłbym się spytać, kto to taki?

-nie musisz znać odpowiedzi - odpowiedział - wystarczy, że tu jesteś ze mną. Nie chcę i ciebie stracić, bo wiesz... Jestem trochę inny. Nikt w rodzinie jeszcze nie wie.

-co masz na myśli?

-wiesz, bo... - Chłopak zrobił się lekko czerwony, chyba po raz pierwszy odkąd go poznałem

Po chwili Niemcy przybliżył się do mnie, obejmując mnie i przytulając się. Dość niekomfortowe dla mnie uczucie...

-Jak przyjdzie czas, to się dowiesz - szepnął mi do ucha, przez co poczułem, że spadam... I to dosłownie.

***

O boże, co to było? Znowu ten charakterystyczny "upadek" we śnie? Jak ja tego nienawidzę... Poza tym, co to był za sen? Niemcy ma jakiś sekret? Czy ten sen w ogóle ma jakieś znaczenie?

Ała, moje ramię... Muszę się odwrócić. Czekaj, która godzina... 5:59! To jakieś żarty?!?

Najgorsze jest to, że jestem teraz odwrócony twarzą do twarzy Niemca. Jest on tak blisko, że niemal mogę poczuć na sobie jego oddech... Bardzo niekomfortowa sytuacja.

-Polska?! - usłyszałem, przez co prawie spadłem z łóżka.

-to nie tak jak myślisz! Po prostu ramię zaczęło mnie boleć i musiałem się odwrócić! - próbowałem się wytłumaczyć. Mam wrażenie, że przed chwilą to się stało...

-spokojnie - odpowiedział - jestem zmęczony... Która godzina?

-6 rano - odparłem.

-mhmm...

Po chwili usłyszeliśmy śmiech. Niemcy od razu wstał nie zwracając uwagi na to, że prawie spadły mu spodnie i zaczął biec w stronę drzwi.

-ODDAWAJ TO! - krzyknął, goniąc swojego młodszego brata. Lichtenstein chyba trzymał telefon w dłoniach, więc mógł zrobić zdjęcie... I jeszcze tego mi potrzeba. Później poproszę go, aby to usunął.

Ziewnąłem, włączając Reddit na telefonie. Jedno powiadomienie. Ktoś skomentował mój post. Super.

Jeszcze coś przeglądałem, aż Niemcy wrócił.

-On zrobił nam zdjęcia i nie chce ich usunąć - powiedział - chce mi się spać jak nie wiem co, ale chyba nie usnę. Przez tego dziada i przez ciebie...

-przeze mnie? - spytałem się

-tak. Nie mogę spać, gdy jesteś tak blisko mnie.

Naprawdę aż tak bardzo wierciłem się w nocy?

Po chwili chłopak nalał sobie do szklanki trochę wody z butelki i wszystko wypił. Ja natomiast oznajmiłem, że porozmawiam z tym dzieciakiem i wyszedłem pukając do jego pokoju.

-Odejdź stąd! - usłyszałem odpowiedź.

-To ja, Polska - odpowiedziałem

-wejdź.

Tak jak powiedział, wszedłem do pokoju.

-słuchaj, bo... - zacząłem - mógłbyś usunąć te zdjęcia? To nie jest tak, jak myślisz. to, co zrobiłeś jest nie w porządku.

-a co mi zrobisz?

-to - wyrwałem mu nagle z ręki telefon i pozbyłem się dowodów na to, że byłem z Niemcem dziś rano. Po chwili zwróciłem dzieciakowi telefon.

-Ej no... - zaczął - nie spodziewałem się tego.

-a ja nie spodziewałem się tego, że będziesz robił mi zdjęcia - odpowiedziałem

Po chwili wyszedłem i oznajmiłem, że wychodzę do domu. Niemcy chciał mnie odprowadzić do stacji. Zgodziłem się.

Wyszliśmy szybko mijając psa.

-Coś ci się śniło? - spytał się - wyglądałeś na zakłopotanego, gdy mnie zobaczyłeś.

-Nie, nie - zaprzeczyłem czując, jak moja twarz znów nabiera rumieńców na samo wspomnienie o tym, co się działo. Nie wiem nawet dlaczego tak na to reaguję. Do tej pory byłem samotnikiem i było mi z tym dobrze.

Wszystko się zmieniło tego pamiętnego dnia. Później Niemcy się mnie uczepił z jakiegoś powodu...

-Co z tymi zdjęciami?

-usunąłem je z jego telefonu - oznajmiłem - Było łatwo.

-dobra. Tak w ogóle zastanawiałem się... - chłopak zawiesił się w połowie zdania - z resztą nie ważne. Do stacji chyba nie jest aż tak daleko...

-wiesz, bo chciałbym ci podziękować za wczorajszy i dzisiejszy dzień - zacząłem niepewnie - było świetnie.

-naprawdę? - spytał się, znów uśmiechając się - miło mi. Mi też było dobrze. Musisz przychodzić częściej.

-tak - odpowiedziałem - z pewnością.

Wciąż mam trochę wątpliwości... O co chodziło Lichtenstein'owi z tym, że muszę być "wyjątkowy"? A ten sen?

...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top