15

Pov. Polska

-Piorun! Siad! - krzyknąłem, na co dość duży border collie o dziwo usiadł.

-to twój pies? Jaki słodki!!! - usłyszałem po raz 99999 te słowa

-nie dotykaj go - zagrodziłem drogę ręką - on nie jest tak do obcych, najpierw muszę ja do niego podejść. Poza tym wcześniej go widziałeś już.

Tak jak zrobiłem, tak podszedłem do psa i go pogłaskałem. Po chwili dał pogłaskać się nieznajomemu. Co prawda już widział Niemca, ale nie wychodził z nim wcześniej w żadne interakcje.

-ładnie tu -  skomplementował Niemcy, rozglądając się po korytarzu - możemy iść do ciebie?

-jasne - odpowiedziałem trochę nerwowo, a następnie zawołałem psa do siebie i zaprowadziłem Niemca do swojego pokoju.

Gdy znaleźliśmy się pod moim pokojem, nerwowo otworzyłem drzwi. Na ogół nie lubię nikogo zapraszać do siebie.

Niemcy wszedł do środka i stanął, skupiając swój wzrok na jednym punkcie. Tymczasem pies wskoczył na łóżko.

-wszystko ok? - spytałem się

-nie, po prostu... - odezwał się, nie odwracając wzroku - tak sobie pomyślałem, ładnie rysujesz.

Po chwili przypomniałem sobie o tym, że zapomniałem schować szkicownik. Podszedłem do biurka i zamknąłem go tak, by nie zobaczył niczego innego.

-No nie wiem, Ukraina jest w tym o wiele lepszy - odpowiedziałem

Chłopak się zamyślił.

-Masz inny styl rysowania od niego. Podoba mi się to.

Nie wiem dlaczego, ale po usłyszeniu tego poczułem się lepiej. Może dlatego, że dawno nikt nie powiedział mi niczego miłego oprócz rodziny i Ukrainy?

-dzięki... - odpowiedziałem

-pokażesz resztę rysunków? - padło pytanie. Z moich osobistych powodów nie mogę.

-reszta to jakieś bazgroły bez sensu - odpowiedziałem

-to nic, chcę je zobaczyć - odpowiedział, po czym niespodziewanie wziął mi szkicownik z rąk i otworzył na randomowej stronie.

-kto to? - spytał się

-to... -nerwowo zacząłem. On tylko nie trafił na taką jedną specyficzną stronę.... - To mój idol, nic takiego.

-a to?

-to taki jeden youtuber - spojrzałem na kartkę z napisem "Cameron18" i rysunkiem gościa w różowej bluzie z grą Minecraft w tle.

-o, a to? - znów Chłopak się spytał - zaraz, kojarzę tego gościa! Też go oglądam!

-o, to fajnie - odpowiedziałem - więc już skończyłeś oglądać?

-czekaj, a to... Zaraz...

Czekaj, on chyba nie-

-czy to ja? - chłopak spytał się, a następnie odwrócił się w moją stronę. Nie wiem dlaczego, ale wziąłem do ręki najbliższą szklankę z wodą, by nie widział mojej twarzy.

-Tak, nudziło mi się. Próbowałem narysować już chyba wszystkich swoich idoli, więc postanowiłem narysować kogoś innego - odpowiedziałem po wypiciu wody.

Chłopak znów spojrzał się na rysunek.

-Bardzo ładnie ci wyszło - stwierdził.

-dzięki - znów odpowiedziałem trochę zakłopotany - pamiętasz jak pożyczałem ci Przeznaczenie Klanu Nieba?

-o, tak! - odpowiedział, odkładając szkicownik - jutro ci oddam

-ale jutro jest sobota - odpowiedziałem

-no to co? - odparł - mogę znów przyjść do ciebie, co nie?

-możesz oddać mi w poniedziałek - stwierdziłem.

-a ja wolę jutro - chłopak się uśmiechnął i poprawił swoje włosy, które opadły mu trochę na czoło zasłaniając oczy.

-no dobra, niech ci będzie... - odparłem zrezygnowany.

***

-uważaj, skacz! - krzyknął Niemcy.

Właśnie graliśmy w grę zatytułowaną "Blario Sisters" na konsoli Glubo. Gra jest podobna trochę do super Mario, ale bardziej rozbudowana. Również platformówka.

-uważaj! - znów krzyknął. I tak jest, straciłem ostatnie życie i przegrałem.

-zamyśliłem się trochę - przyznałem się.

W tym samym czasie usłyszałem szczekanie psa.

-czekaj, pójdę na chwilę zobaczyć - odłożyłem kontroler i wstałem, kierując się w stronę drzwi. Tak myślałem. Ojciec wrócił z pracy.

Znów wróciłem na chwilę do Niemca.

-Ej bo mój ojciec wrócił z pracy, ja na chwilę pójdę do niego. Poczekaj - oznajmiłem i wyszedłem zamykając drzwi. Po chwili wypuściłem psa na dwór i razem z nim wyszedłem w stronę Ron'a wysiadającego z granatowego, niezbyt starego samochodu marki Subaru.

Pov. Niemcy

Po wyjściu Polski wyjąłem na chwilę telefon i zacząłem grać w grę humanornot polegającą na pisaniu z kimś przez dwie minuty i następnie zgadywaniu czy to był człowiek lub bot, jednak szybko ta gra mi się znudziła. Po chwili niepodziewanie usłyszałem miałczenie pod oknem do pokoju.

Szybko wstałem ze swojego miejsca i otworzyłem okno, wpuszczając puchate stworzenie. Mam nadzieję, że Polak nie będzie miał mi tego za złe. Uwielbiam zwierzęta. Tak w ogóle to nigdy mi nie mówił, że posiada kota...

-miał - kot zamiałczał, mrucząc i ocierając się o moje nogi. Znów go pogłaskałem po grzbiecie, lekko kucając. Znów rozejrzałem się po pokoju. W sumie niczym się nie wyróżniał od pokoju typowego chłopaka. Jest łóżko, biurko, szafka RTV, telewizor, półka na książki, konsola do gier, kosz na śmieci i jakaś biała tablica na markery z tekstem w nieznanym mi języku. No, może psie legowisko w rogu wyróżniało ten pokój od pokoju typowego chłopaka. O dziwo nigdzie nie było niczego związanego w jakikolwiek sposób z kotami, nie licząc jakiejś mangi i książek 'wojownicy' na półce.

Po chwili nieznany mi kot szybko wślizgnął się  pod łóżko, trochę miałcząc i łapami kopiąc część syfu znajdującego się tam, przez co ten 'syf' znalazł się prawie na środku pokoju. A może i nie syf?

W oczy od razu rzucił mi się stary zeszyt i jakieś trzy kartki, w tym jedna mocno pogięta.

Zdrowy rozsądek mówił mi, by tego nie otwierał, jednak jednak coś mnie kusiło...

-hej, przepraszam że zajęło mi to tak długo - usłyszałem skrzypienie drzwi. Po chwili chłopak spojrzał się w moją stronę, nie mówiąc nic.

-Ja niczego nie ruszałem - próbowałem wytłumaczyć - za oknem strasznie miałczał jakiś kot, więc go wpuściłem i wleciał po łóżko wynosząc jakieś rzeczy...

-mówisz o kocie? - powiedział z lekkim smutkiem - on jest bezdomny, ja go tylko dokarmiam. Próbowałem wcześniej szukać właściciela, ale nikt się nie zgłosił. Nikt też nie chciał go zaadoptować z jednego powodu...

Po wypowiedzeniu tych słów chłopak kucnął obok mnie i wrzucił swoje rzeczy niedbale pod łóżko, wyjmując przy tym przestraszoną puchatą kulkę.

-na ogół jest cichy. Skoro miałczał to musiało się coś stać - zaczął, biorąc kota na ręce i przeglądając mu łapy. Jak się okazało jedna lekko krwawiła. W dodatku miał kleszcza.

-poczekaj jeszcze trochę, pójdę ogarnąć mu tą łapę i wyjmę mu kleszcza - znów odezwał się Polak i wyszedł z kotem.

Skoro kot jest bezdomny, to dlaczego sam nie może go zaadoptować? W ogóle to dlaczego nikt nie interesuje się tym kotem? Pod każdym postem w Internecie o kocie do adopcji zawsze jest przynajmniej jedna chętna osoba...

Mimo wszystko to nie były jedyne myśli, jakie mnie dręczyły.

Z jakiegoś powodu czuję się lepiej, gdy spędzam czas z tym chłopakiem. Jeszcze nawet bardzo dobrze go nie znam...

Ale w końcu to tylko znajomy ze szkoły, nie?

***

Czytałam wasze komentarze pod ostatnim rozdziałem i cieszę się, że ktoś jeszcze tutaj jest. Ostatnio pojawia się mało rozdziałów, gdyż zwykle mam mało weny i mam dużo do nadrobienia w szkole. Nie wiem, kiedy będzie kolejny rozdział, ale postaram się go napisać i wstawić jak najszybciej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top