14
Pov. Polska.
Z nudów podłączyłem słuchawki przez bluetooth i puściłem jedną ze swoich ulubionych piosenek, "Head song" od mojego ulubionego wykonawcy.
Niedawno umówiłem się tutaj z Niemcem, moim... Znajomym? Ze szkoły. Mieliśmy się spotkać i coś porobić, tak po prostu. Ciekawe, gdzie on jest... Może zadzwonię do niego.
-halo? - odezwałem się. Nie usłyszałem niczego.
"Numer jest niedostępny". Aha. Mam nadzieję, że to nie są jakieś żarty...
-hej, co tu robisz? - usłyszałem głos, przez co niemal dostałem zawału
-no... Hej - odwróciłem się zrezygnowany - czego chcesz?
-szedłem do sklepu po mleko i spotkałem ciebie. Czego słuchasz? - odpowiedział i dosłownie wyjął mi słuchawkę z uszu.
Czy już mówiłem, jak on mnie czasem denerwuje?
-o, niezły kawałek - skomentował Ameryka - jak się nazywa?
-powiem ci jak mi oddasz tą słuchawkę - odpowiedziałem
-masz - podał - to podasz tytuł?
-dobra, to... 'Head song'
-wykonawca?
-hej, o czym gadacie? - znów słyszałem głos, jednak tym razem kogoś innego. Można było wyczuć nutę irytacji w tym głosie.
-hej, nic. Po prostu spotkałem go idąc po mleko i spytałem się o nazwę wykonawcy muzyki - odpowiedział Ameryka
-aha - odpowiedział Niemcy. W tym czasie schowałem słuchawki do oryginalnego opakowania i wyłączyłem bluetooth w telefonie.
-masz mój numer, nie zapomnij napisać nazwy wykonawcy - Ameryka wepchnął mi do ręki jakąś karteczkę - ja będę już spadał, bawcie się dobrze.
-pokaż to - Niemcy wziął mi kartkę z rąk - "twój Ameryka :)"? Co to ma być?
-oddaj - wziąłem kartkę z powrotem i schowałem do kieszeni - wiesz jaki on jest. Napiszę mu to, co chciał, to się odczepi. Więc gdzie chcesz iść?
-hmmm.. - chłopak się zamyślił, patrząc się w słońce. Po chwili lekki wiatr wprawił jego ciemne włosy w ruch, przez co lekko zasłoniły mu oczy.
Dziś jest typowa 'wiosenna' pogoda. Trochę słońca, trochę wiatru... Dobrze, że nie deszcz.
-może pójdziemy do kina? - Niemcy rzucił pomysłem
-nie wziąłem pieniędzy - przyznałem się
-no to może... A właśnie, jest ktoś u ciebie teraz w domu?
Tym razem ja zamyśliłem się trochę. Nikogo oprócz psa nie ma, lecz zaproszenie go chyba nie byłoby dobrym pomysłem... Nie tak, że go nie lubię, po prostu... Kto jest introwertykiem powinien wiedzieć, o czym mówię. Tak myślę...
-nie, ale-
-o, to świetnie. Idziemy do ciebie - odpowiedział, odwracając się w moją stronę z uśmiechem.
-no do mnie to tak niezbyt - próbowałem się wymigać
-dlaczego? - odpowiedział - następnym razem możemy iść do mnie.
-no dobra... - odpowiedziałem zrezygnowany. Wiele ryzykuję, ale trudno.
-no to w którą stronę? - Chłopak zadał pytanie
-możemy iść tam - wskazałem ręką - ale trochę to będzie. Myślę, że lepiej pojechać autobusem.
-mówiłeś, że nie masz pieniędzy - wspomniał
-mam miesięczny - wyjaśniłem
-ah, ok. Dobra. To kiedy jest ten autobus...
Po wypowiedzeniu tych słów chłopak spojrzał się na rozkład.
-tu nie ma mojej ulicy, musimy przejść na drugą stronę - powiedziałem po chwili
-aha, to chodź - odpowiedział i korzystając z tego, że nie ma samochodów przeszliśmy na drugą stronę.
-jest za 7 minut - zacząłem - poczekamy.
Po chwili chłopak wyjął telefon i zaczął coś pisać. Zrobiłem to samo myśląc, że on nadal będzie korzystał z telefonu. Włączyłem platformę Reddit i zacząłem z nudów coś przeglądać. Cały czas czułem na sobie wzrok chłopaka, przez co czułem się trochę niekomfortowo. Dopiero gdy przyjechał autobus germaniec przestał się na mnie gapić.
-poproszę dwa bilety - odezwałem się do kierowcy, dając cztery złote. Po chwili otrzymałem upragnione papierki i zwróciłem się do podróżującego ze mną chłopaka z prośbą o zwrot dwóch złotych za jego bilet.
-Tak w ogóle to nie wiem czy mówiłem, ale tajemniczy wielbiciel mojej znajomej Japonii zdradził parę kolejnych faktów. - zaczął chłopak - Pomyślałem, że będziesz o co chodzi, gdyż słuchacie tego samego wychowawcy. O czym jest piosenka 'head song'?
W tej chwili mnie zmroziło.
-wiesz, to skomplikowane - odpowiedziałem. Jesteśmy w końcu w autobusie. Sama piosenka została napisana najprawdopodobniej dla żartów, lecz tekst...
-a dokładniej?
-nie wiem jak to wytłumaczyć, wygoogluj - odpowiedziałem - zaraz jest nasz przystanek.
Tak jak powiedziałem, po około 6,8 sekundach autobus się zatrzymał i wysiedliśmy. Musieliśmy przejść jakieś 100 metrów do mojego domu, ale nie zajęło nam to jakoś specjalnie długo.
W końcu nadszedł ten moment, gdy znaleźliśmy się pod moim domem. Wyjąłem z plecaka klucz i szybko otworzyłem drzwi, by po chwili usłyszeć szczekanie psa. Jak zwykle. Mimo, że go uczyłem by nie skakał na mnie brudząc mi ciuchy, wciąż zapewne to zrobi...
***
Pamięta ktoś jeszcze o tej książce? ._.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top