12

Pov. Polska

-Niedługo wakacje! Wyjeżdżamy gdzieś? - spytał się mój brat przy kuchennym stole

-nie wiem - odpowiedział ojciec

-chciałabym wyjechać nad morze... - zamyśliła się moja siostra

-musimy naprawić kran w kuchni, spłuczkę plus pomalować od nowa ściany w kuchni. To też są wydatki - skomentował ojciec przy zupie

-ale będzie dodatek 1000zł na wyjazdy - znów wtrąciła się moja siostra

-ale wiesz, że zwykle sklepy i większość niedrogich atrakcji jak np. jakieś muzea nie akceptują tego bonu? Jak chciałabyś iść do tej swojej kociej kawiarni to tam jest drogo, a tego bonu na 99% nie akceptują - odpowiedział mój brat.

Zanurzyłem metalową łyżkę w zupie, nabierając trochę makaronu, zupy i nierozpuszczonego pieprzu. Rosół jak rosół, co tu gadać...

-a ty co o tym sądzisz? - spytała się moja siostra.

-nie wiem - odpowiedziałem - moglibyśmy gdzieś wyjechać...

-kto chce gdzieś wyjechać ręka do góry! - krzyknął Węgry. Każdy podniósł rękę.

-na pewno gdzieś wyjedziemy - zapewnił Ron - w tym roku.

Po chwili skomsumowałem ostatnią mozliwą łyżkę zupy, a następnie odniosłem mój ulubiony głęboki talerz w kolorze granatu do zlewu. Później szybko poszedłem do swojego pokoju, nie zwracając uwagi na rozmowy reszty członków rodziny. Kucnąłem i spojrzałem pod łóżko.

-Piorun, chodź! - zawołałem psa - ile razy mówiłem ci, że tam nie wolno wchodzić???

Piorun to mój pies, czarno-biały border collie. Potrzebuje dużo opieki, spacerów plus stymulację umysłową. Inaczej prawdopodobnie zdemoluje cały dom z frustracji... Border Collie to akurat dość wymagająca rasa.

Na moje zawołanie psina wyszła z pod łóżka i zaczęła skakać, widząc smycz. Jednym ruchem dłoni rozkazałem mu usiąść, a następnie zapiąłem tą smycz i zacząłem kierować się w stronę wyjścia.

Używam 8-metrowej smyczy Flexi, ale zawsze blokuję ją na określonej długości. Piorun umie chodzić na niezablokowanej, smyczy, ale niezablokowana smycz Flexi uczy psa ciągnięcia. A to chyba raczej ja mam go wyprowadzać na spacer, a nie on mnie?

-gdzie idziesz? - zatrzymała mnie Litwa - mogę z tobą?

-po co? - spytałem się - wychodzę z psem

-też chcę!

Spojrzałem się na psa. Wzrokiem aż błagał o to, by z nim wyjść.

-dobra, chodź - odpowiedziałem.

Litwa to moja dziesięcioletnia siostra. Chodzi do czwartej klasy i uwielbia zwierzęta... Z resztą jak ja.

-dokąd idziemy? - spytała się Litwa

-tam, gdzie zawsze. Do rzeczki. Jest dość gorąco, Piorun na pewno chciałby się trochę ochłodzić.

Tak jak powiedziałem, tak zaczęliśmy iść. Na początku szliśmy powoli chodnikiem przy drodze głównej co jakiś czas zatrzymując się, by pies coś powąchał lub zaznaczył teren. Po chwili natrafiliśmy na boczną drogę, w którą skręciliśmy.

-kot! - krzyknęła Litwa

-ciszej - uciszyłem ją - wystraszysz go. Potrzymaj psa.

Po chwili zacząłem kierować się w stronę kota powolnym krokiem, wysuwając do przodu jedną rękę, patrząc mu się w oczy co jakiś czas 'puszczając oczko' i mówiąc łagodnym głosem. Kot się nie ruszył.

-no już, dobra kicia... - pogłaskałem go po głowie. Szylkretowy Kot w odpowiedzi zaczął ocierać się o moje stopy, aż nagle...

-HAURRR! - usłyszałem głośne szczeknięcie psa

-Piorun! - krzyknęła Litwa.

Kot natychmiast pobiegł w stronę łąki w wysoką trawę.

-zobaczył wiewiórkę... - wytłumaczyła Litwa, dając mi smycz.

Piorun może wydawać się opanowany, ale ma jedną wadę... Ma obsesję na punkcie wiewiórek. Jeszcze nigdy żadnej nie złapał, ale wariuje, jak je widzi.

Gdy znaleźliśmy się przy rzeczce, spuściłem psa ze smyczy. Ucieszona psina od razu pobiegła wskoczyć do wody, przy okazji rozkoszowując się jej smakiem.

Nie pozostało nic, tylko czekać. Mogłoby się wydawać, że w takim miejscu będziemy sami, jednak nie... Usłyszałem szeleszczenie trawy...

Odruchowo odwróciliśmy się w stronę dźwięku. Ujrzałem Owczarka Niemieckiego biegnącego w naszą stronę, by po chwili wskoczyć do wody.

-skąd on tu- -zaczęła Litwa. Po chwili Piorun zaczął agresywnie warczeć, jeżąc sierść i marszcząc nos. Obcy pies zdawał się nie zwracać na to uwagi...

-Przepraszam, zaczął nagle biec - usłyszałem znajomy głos. Po chwili ktoś wyłonił się z trawy...

-NIEMCY?

-POLSKA?  - krzyknęliśmy w tym samym czasie

-nie spodziewałem się ciebie tutaj - odpowiedziałem. To prawda... Prawie nigdy nikogo tu nie ma. I tak byłoby najlepiej...

-ja też nie - odpowiedział, drapiąc się po głowie.

-kto to? spytała się mnie Litwa. Niestety nie doczekała się odpowiedzi, gdyż usłyszeliśmy głośne piszczenie połączone z szczekaniem psów.

-PIORUN!

-COCO!

krzyknęliśmy z Niemcem w tym samym czasie, szybko odwracając się w stronę gryzących się psów.

-PIORUN, DO MNIE! - próbowałem przywołać psa. Na nic.

-czekaj... - krzyknęła Litwa, sięgając do kieszeni i wyciągając woreczek strunowy. Po chwili go otworzyła i wyjęła zawartość.

-Piorun! Łap!

Mówiąc to, rzuciła wyjęte z woreczka strunowego suszone wołowe płuco. Piorun od razu zostawił 'koko' i złapał płuco, warcząc i biegnąc w trawę. Pies Niemca wyszedł z wody kładąc się na trawie i drapiąc łapami nos.

-wybacz, on nie lubi obcych psów, a twój pies z zaskoczenia na niego skoczył - wytłumaczyłem

-nic mu nie będzie... - stwierdził chłopak - tak w ogóle to jestem Niemcy, chodzę do tej samej klasy co Polska - przedstawił się Litwie

-aha - odpowiedziała Litwa - wracamy?

Tym razem zwróciła się do mnie. Chętnie już bym stąd zniknął, jednak Niemcy...

-Piorun! - przywołałem psa. Tym razem przybiegł, jednak już bez suszonego 'przysmaku'.

-my będziemy się już zbierać - zwróciłem się do Niemca - więc, no... Miłego dnia!

Po wypowiedzeniu tych słów zapiąłem smycz psu i zaczęliśmy iść w stronę domu.

-Twój znajomy? - odezwała się moja młodsza siostra, gdy byliśmy obok małego 'lasku' z brzóz

-można tak powiedzieć - odpowiedziałem - jedziemy tym samym pociągiem, więc od szkoły razem wracamy na dworzec. Nic szczególnego.

-aha... Tak w ogóle to jak szukałam korektora w twoim plecaku to znalazłam jakąś mangę pod tytułem 'shame app' czy jakoś tak... Możesz mi wytłumaczyć co to?

-wiesz, no... Taka jedna manga o najlepszych znajomych. Nie otwierałaś?

-nie, w końcu szukałam korektora.

-ok, to dobrze. Jak możesz to nie grzeb mi w plecaku, dobra?

-dobra, dobra... Tylko, że ten korektor był mój...

Po jeszcze około 30 minutach spaceru znaleźliśmy się w domu. Piorun zdążył już wyschnąć po drodze, więc mógł zostać wpuszczony do domu. Od razu pobiegł do Węgra, który był w kuchni.

-co to za smród? - zaczęła narzekać Litwa

-jaki smród? - wyszłem z 'sieni' - o Boże, co to?

-Dałem Piorunowi suszone płuco - odpowiedział Węgry, idąc na górę.

-Mówiłem ci, byś nie otwierał tego w domu! - krzyknąłem, a następnie zrezygnowany otworzyłem kuchenne okno. Nic do niego nie dociera...

Po otworzeniu okna poszedłem do mojego pokoju i odłączyłem telefon od ładowarki, by następnie wziąć słuchawki i położyć się na łóżku. Włączyłem swoją ulubioną piosenkę, która zaczyna się tak:

"Her laughters for another,
emotions are disquised
Make-up doesn't cover
what i see behind her eyes
Just know that nothing's wrong
but what's the harm in asking why?
I know that you're not tired...
Where the fuck were you tonight?"

***

Tutaj rozdział z życia Polski...




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top