8
- Luke jak... by ci to powiedzieć. - Nie wiedziałam co mam powiedzieć chłopakowi.
- Po prostu powiedz. – naciskał na mnie.
- Ludzie lubią gadać. Dowiedziałam się trochę o tobie. A takiego typu ludzi nie lubię.- Powiedziałam, bawiąc się palcami.
Po części nie kłamałam. Nie cierpię ludzi, którzy znęcają się nad innymi. Sama tego doświadczyłam i nie polecam tego nikomu i to jeszcze on mi to robił.
przyznaję się w dzieciństwie ja i Luke się przyjaźniliśmy ale kiedy nadeszło gimnazjum wszystko się zmieniło. On miał coraz większe powodzenie u dziewczyn, a ja ubierałam się jak wieśniaczka i jeszcze ten aparat na zębach i okulary. Lukowi to nie przeszkadzał do pułki Mery nie zaczęła się interesować chłopakiem. Nasza przyjaźń coraz bardziej zanikała, aż całkowicie zanikła. Luke stał się liderem w elicie, a ja się stałam kujonkom która straciłam swojego przyjaciela. W drugiej klasie zaczęło się jeszcze gnębienie ze strony blondyna i tak zaczęłam popadać w kompleksy. Dopiero wyjazd i przemiana mnie zmobilizowała, aby wrócić i pokazać Luke, że każdy potrafi się zmienić i to nie tylko z wyglądu ale też z charakteru.
- A co dokładnie takiego się o mnie dowiedziałaś?
- O tobie i siostrze Harry'ego. Podobno wyjechała aż do Londynu, bo nie mogła tego wszystkiego znieść. – Powiedziałam przyciszonym głosem. Nie patrząc się na chłopaka, bałam się jego wzroku. Bałam się tego co tam zobaczę. Wiedziałam, że już nie pala do mnie sympatią od dawna i nie chciałam tego zobaczyć, tej pogardy w jego oczach do mojej osoby.
- Tak, to jest prawda. – dziwne, nie zaprzeczał. – Jak tylko się dowiedziałem, że wyjechała, było mi strasznie głupio. – prawie mu uwierzyłam. Własnie prawie. – Dzwoniłem do niej i przepraszałem. Naszczepcie, mi to wybaczyła i czasami ze sobą rozmawiamy. – myślałam, że nie wytrzymam. Chciałam to strasznie sprawdzić i go podpuścić, żeby miał nauczkę.
- O to świetnie to może do niej zadzwonisz, z chęcią z nią pogadam. – nie był zadowolony tym, co powiedziałam, nagle się spoił.
- Teraz?- pokiwałam głową na tak. – Przykro mi, ale nie da rady, jest na rodzinnym wypadzie z rodziną.- kłamał w żywe oczy. Nie mogłam już tego słuchać, wstałam z łóżka i poszłam się przebrać w moje ubrania. Kiedy wyszłam z łazienki, szybko zbiegłam na dół. Chwyciłam za klamkę, ale zatrzymała mnie duża ręka na talii.
- A ty dokąd się wybierasz?
- Idę do domu...
- Dlaczego?!
- Luke spieprzaj z mojego życia. – pokazałam mu jeszcze środkowy palec i wyszłam na pole.
Przez całą drogę myślałam o tym, co mi powiedział. Cały czas mnie okłamywał i wciskał bajeczki. Postanowiłam ze zerwę z nim wszelaki kontakt. Kiedy doszłam do domu, odtworzyłam drzwi, rodzice już spali. Poszłam do swojego pokoju i poszłam spać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top