44




- A powicie mi kim jest ta dziewczyna ?

- Hej chłopaki to jak się już będę zbierała dzięki za nocleg i mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy. – odezwała się. Nie chciałam, żeby chłopaku mu powiedzieli, że to ja i spojrzałam na nic moim wzrokiem, żeby nic nie mówili, a oni tylko pokiwali głową.
Już miałam się żegnać z chłopakami, kiedy ktoś zadzwonił dzwonkiem, nie zwracałam na to uwagi czy to jest mój dom, czy nie i poszłam je odtworzyć. Otworzyłam drzwi, a przed nimi stał wysoki brunet z małym chłopcem na rekach.

- Hej jest kris? – zapytał się mężczyzna.

- Kr... – chłopak od razu się Koło mnie znalazł.

- Hej Mark. Co cię sprowadza do mnie?

- Pamiętasz, dzisiaj jest moja rocznica ślubu i obiecałeś, że się zajmiesz małym.

- Jasne, że pamiętam, chodź do mnie Luis. – mężczyzna zaniósł wszystkie potrzebne rzeczy do salonu i się z nami pożegnał. Chłopiec miał niecałe dwa lata i był strasznie słodki. Kiedy jego tata wyszedł, on zaczął płakać, a Kris nie dawał sobie z nim rady, szybko go wzięłam na ręce i zaczęłam zabawiać chłopiec, zoczą się śmiać. Wzięłam go do salonu i usiadłam na kanapie miedzy Krisem a Leonem, przez cały czas czułam na sobie wzrok Luka. Luis zaczął płakać, stwierdziłam, że może być głodny.

- Micie robić kaszkę dla dziecka?- wszyscy się na siebie popaczyli, a potem na mnie. – czyli nie.
Poszłam do kuchni i zaczęłam robić małemu kaszkę. Kiedy miałam już wszystko gotowe, poszłam do salonu i usadziłam go na kanapie, podając mu jedzenie.

- Lili zostajesz dziś na noc, bo tylko ty się znasz na dzieciach. – stwierdził Tom.

- No nie wiem chłopaki...

- Lili bez dyskusji zostajesz i koniec jesteś nam potrzebna.

- Okej.

Kiedy mały zjadł, postanowiłam, że zabiorę go na plac zabaw, bo jest nie daleko i jest ładna pogoda. Ubraliśmy się i już mieliśmy wychodzić.

- Gdzie idziesz?

- Na plac zabaw z małym. – powiedziałam.

- Mogę iść z wami.

- Jeśli musisz. – kurwa dlaczego, pewnie znowu chce, żebym cierpiała.

Luke się ubrał i poszedł z nami na plac zabaw, nikt z nas się nie odzywał. Przez cały czas bawiłam się z chłopcem i pilnowałam, żeby czegoś sobie nie zrobił. Luke cały czas chodził jakiś zamyślony. Na nic nie zwracał uwagi. Mały tak się wyszalał na placu zabaw, zaczął mi usunąć na rekach.

- Idziemy? - zapytałam się chłopaka, ale on tak był zamyślony, że nawet nie usłyszał, stwierdziłam, że ba rade sam wrócić do domu. Luis już mi spał na rekach, kiedy weszłam do domu. Chłopaki oglądali coś na telewizorze.

- Hej, łóżeczko jest już rozłożone w moim pokoju, wiec daj mi małego i go tam zaniosę. – powiedział kris, biorąc ode mnie małego, jeszcze wcześniej go rozebrałam i dałam go chłopakowi. Kiedy wychodziłam z kuchni z gorącą herbatą, do domu wparował jak błyskawica Luke.

- Chłopaki Lili mi zaginęła!!!- zaczął krzyczeć na cały dom.

- Zamknij się, bo obudzisz Luisa. – warknęłam na niego.
Nagle się mną zainteresował, ja nie mogę. Już dwie godziny jesteśmy w domu, a ten dopiero teraz się zorientował, że nas nie ma? No brawo za sposzczegawczość.

- Lili nic ci nie jest, a ja się tak o ciebie martwiłem. – powiedział, mocno mnie do siebie przytulając.

- Dobra Luke już nie musisz udawać, że ci w jakiś sposób na mnie zależy. Ostatnio powiedziałeś, jak jestem dla ciebie ważna i lepiej daj mi spokój, bo jeszcze się zanudzisz na śmierć. – chłopak tylko stał i paczył się na mnie, z szeroko otworzonymi oczami wiem, że ciał coś powiedzieć, ale ja już byłam w połowie schodów. Weszłam do sypialni Krisa i położyłam się na łóżko i odpłynęłam w sen.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top