39

Obudziłam się na czymś twardym, kiedy poniosłam głowę, zobaczyłam śpiącą twarz chłopaka. Uśmiechnęłam się pod nosem. Podniosłam się na łokciach i pocałowałam chłopaka w usta, chłopak od razu otworzył oczy i zaczął pogłębiać pocałunek. Za każdym razem, kiedy byłam blisko niego, moje ciśnienie się podwyższało, a serce coraz szybciej biło, przy nim czułam się dobrze i wiem, że jakby mi by się stało, on będzie przy mnie i mi pomoże. Taki chłopaka to skarb.

- Długo już nie śpisz? – zapytałam się, patrząc mu głęboko w oczy.

- Jakieś dziesięć minut. – Minął moje usta swoimi.

- Rany, jaka ta kanapa jest twarda. – zaczęłam narzekać.

Przez całą noc spaliśmy na niewygodnej kanapie w salonie.

- Wstawaj, idziemy na nasze, wygodne łóżko. – od razu się podniosłam i poszłam z Chłopkiem do naszej sypialni. Kiedy przekroczyłam tylko próg drzwi, rzuciłam się na całe łóżko.

- Przesuń się. – zaczął mnie przesuwać swoim ciałem, ale ja oni trochę się nie ruszyłam. – tak chcesz się bawić, dobra. – zaczął mnie łaskotać, a ja zaczęłam się wiercić.

- Pro...sze... przes...tań...Zr...bie... Co ...tylko ...chc...esz.

- Co tylko chce ?

- tak.

- Pocałuj mnie. – chłopak nie czekając, na moją odpowiedz, przysunął swoją twarz do mojej i mnie namiętnie pocałował. Zarzuciłam ręce na jego szyje i przysunęłam go jeszcze bliżej siebie.

- Ej nie widzie...- od razu zwaliłam z siebie chłopaka i popatrzyłam się w stronę drzwi. W drzwiach stał uśmiechnięty Mike. – przepraszam, nie wiedziałem, że jesteście aż tak zajęci. – chłopak zaczął poruszać brwiami, a ja poczułam, jak się rumienię.

- Ty to zawsze znajdziesz odpowiedni moment – powiedział Cal, wstając z ziemi. Ups, aż tyle mam siły, żeby do zrzucić.

- Przepraszam, to jak już nie będę przeszkadzał. Nie zapomnijcie się zabezpieczyć, nie chce jeszcze być wujkiem. – powiedział Mike, zamykając za sobą drzwi.

Chłopak znowu przywarł do moich ust. Nie wiem, która to już była godzina, kiedy zeszliśmy na śniadanie.

- Hej. – powiedziałam do wszystkich.

- Jak wam się spało. – zapytał się Ashton.
Mike zaczął się śmiać, a my się tylko na niego patrzyliśmy. Wiedziałam, że mu chodzi o to, co się wydarzyło, jak wszedł do naszej sypialni.

Cały dzień przesiedzieliśmy w domu, oglądając filmy, dopiero wieczorem zaczęliśmy się szykować na imprezę. Podobno dzisiaj mają być wyścigi na motorach w starym magazynie. Ubrałam się w czarny kombinezon i zrobiłam sobie mocny makijaż, do plecaka spakowałam sobie sukienkę i czarne buty.

- Dlaczego ubierasz czarny kombinezon taki coś się ubranie na motor, a nie sukienkę. – zapytał się Cal, kiedy wyszłam z łazienki.

- Bo muszę jeszcze coś załatwić i dopiero potem przyjadę na tę dyskotekę. – wiem, że nie powinnam kłamać, ale nie chce mu mówić, że idę się ścigać.

- Okej, tylko wróć szybko, bo już tęsknie. - powiedział, całując mnie w policzek.

- Okej ja też już tęsknie. – zeszłam na dół, już miałam wychodzić, kiedy mój kochany braciszek mnie zatrzymał.

- Uważaj na niebie i nie daj się zabić.


- Wiem i pamiętaj, jestem nie do pokonania. - powiedziałam, biorąc kask.

Założyłam kask i wsiadłam na swoją maszynę, szybko pojechałam do starego magazynu, gdzie było już pełno osób. Zapisałam się na listę i zapłaciłam, tyle ile trzeba było i pojechałam na linie mety.

- Mała spadaj to nie dla ciebie, jeszcze się ośmieszysz. – powiedział chłopak stojący kolo mnie. Nie zwracałam na niego uwagi. Kiedy flaga został, opuszczona na dół, oznaczająca zaczniecie się wyścigu, szybko ruszyłam, przez całe trzy kółka byłam druga, kiedy zaczęliśmy czwarte i ostatnie przyspieszyłam gazu i zaczęłam wyprzedzać czarnego ścigacza, chłopak był tak zaskoczony, że nie wiedział, kiedy przejechałam jako pierwsza przez metę.

- Moje gratulancie pokonałaś naszego niepokonanego. – powiedział jakiś chłopak, podchodząc do mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top