Rozdział 1
Zaczęło się od siniaków.
Tylko łagodne przebarwienia, nic bolącego. Nawet nie zauważyłaś, że tam były. Twoja matka spostrzegła je pierwsza.
Zmywałaś naczynia. Twój rękaw opadł i złapała cię za nadgarstek odwracając rękę dla lepszego widoku. Przesunęła po nich lekko palcami przed spojrzeniem na ciebie.
-Skąd je masz?
Wzruszyłaś ramionami.
-Nie mam pojęcia. Prawdopodobnie na coś wpadłam.
Jej oczy badały cię, tak jakby próbowała ustalić czy mówisz prawdę czy kłamiesz.
-No dobrze- powiedziała w końcu i zwolniła uchwyt, więc mogłaś dokończyć swoje obowiązki. Zachowywała się dziwnie, ale odepchnęłaś to na bok i starałaś się tym nie przejmować.
Następnie pojawiło się zadrapanie na twojej dłoni. Domyśliłaś się, że ono już było wcześniej. Wyglądało bardziej jak stara blizna. Ale wtedy pamiętałabyś, że się tam zraniłaś. Dodatkowo, wymagałoby to czasu aby się zagoiło. Potrząsnęłaś głową i robiłaś wszystko, aby ukryć to przed twoją mamą, która ostatnio bacznie ci się przyglądała. Chociaż czasami kiedy byłaś sama w pokoju, zauważałaś, że suniesz palcami po bliznach aż zapadałaś w sen. Dawało ci to dziwne uczucie komfortu.
Wtedy nadszedł poranek, kiedy obudziłaś się z podbitym okiem. Nie dało się tego ukryć, co potwierdziło podejrzenia twojej mamy. Kiedy weszłaś do kuchni, jęknęła i zakryła usta dłonią. Jej oczy były wielkie.
-Czy to podbite oko?
Pokiwałaś głową, a twoje policzki się zarumieniły.
-Było już, jak się obudziłam.
Dotknęła lekko przebarwienia, patrząc czy jakoś zareagujesz. Nie bolało, nie było spuchnięte, po prostu wyglądało okropnie. Uśmiechnęła się i podskoczyła lekko na stopach, klaszcząc raz w dłonie.
-Oh, (T.I.) to wspaniale!
-To nic wielkiego.
-Nic wielkiego? (T.I.) masz bratnią duszę. To najwspanialsza rzecz na świecie.
Ugryzłaś się w język, aby powstrzymać nadchodzącą ripostę. Miałaś czternaście lat. Co cię obchodziła bratnia dusza? Wiedziałaś, że były rzadkie. To znaczyło, że gdzieś na świecie była osoba z duszą perfekcyjnie pasującą do twojej. To także znaczyło, że pewnego dnia się spotkacie, los to zapewni, ale możesz nigdy się o tym nie dowiedzieć. To było swego rodzaju przykre, jak tak o tym pomyślałaś.
Z biegiem lat było więcej blizn, więcej siniaków. Twoje palce były praktycznie całe pokryte małymi bliznami, co dało ci do zrozumienia, że twoja bratnia dusza była mechanikiem lub kimś podobnym. Tak czy inaczej, pracował swoimi dłońmi. To było oczywiste.
On. Zawsze odnosiłaś się do niego w ten sposób. Twoja matka mówiła, że dusza po prostu wiedziała. Nie byłaś pewna, czy w to wierzysz, ale "on", twoja bratnia dusza i tak się pojawiła.
Nie skończyłaś nawet collegu, gdy przestałaś liczyć ślady pozostawiane po seksie, gdy się budziłaś. To samo mogłaś powiedzieć o śladach pozostawianych od paznokci na twoich plecach, które na szczęście było mniej widoczne. Miło.
Czasami myślałaś o skaleczeniu się. Nic dużego, tylko długa, cienka rana na przedramieniu. Tak, aby zdał sobie sprawę, że istniejesz. Tak to tylko patrzyłaś na przebieg jego życia na twojej skórze. Ale nigdy nie sprawiłaś sobie tego. Może jednak zauważył stare znamiona, które pojawiły się po tym gdy wpadałaś na rzeczy, ale wątpiłaś w to. Miał wystarczająco dużo własnych, aby zauważyć jakieś dodatkowe.
Potem była ta noc w collegu. Ta noc, gdy skończyłaś ze łzami, czarnymi kółkami w okół nadgarstków i na twoich udach. Zastanawiałaś się, co twoja bratnia dusza myśli, kiedy patrzyła na rany, siniaki, które za każdym razem sprawiały, że przechodził cię dreszcz kiedy na nie spoglądałaś. Był zirytowany, że miał bratnią duszę? Niespokojnie czekał aż się zgłosisz?
Minęły miesiące, zanim kolejne ugryzienia zaczęły pojawiać się w ciągu nocy. Było tak z powodu troski o ciebie? Niestety, nie mogłaś nic poradzić, tylko się zastanawiać. Myśli sprawiały, że się uśmiechałaś.
Minęło piętnaście lat, od momentu gdy zorientowałaś się, że masz bratnią duszę. Dalej go nie spotkałaś, przynajmniej nie zdawałaś sobie z tego sprawy. Porównywanie blizn obcych stało się dla ciebie nawykiem. Twoi rodzice nalegali, abyś dołączyła do internetowej grupy. Miejsca, gdzie ludzie z bratnimi duszami porównywali swoje blizny, mając nadzieję na znalezienie go lub jej. Kusiło cię to raz lub dwa, ale wydawało się to przerażające. I było tam wiele historii ludzi, połączonych w ten lub inny sposób.
-Cześć, skarbie- powiedział twój ojciec wchodząc do twojego biura.
Uśmiechnęłaś się do niego i zamknęłaś kartotekę, którą przeglądałaś trzymając to z dala od niego.
-Proszę, tato.- Twój ojciec posiadał małą firmę prawniczą w twoim małym mieście i pracowałaś jako jego asystent od kiedy otrzymałaś swój dyplom. Kiedy twoi rodzice byli dumni z tego wszystkiego, co osiągnęłaś, nie onieśmielając się, dali ci do zrozumienia, że są gotowi aby osiąść i abyś dała im wnuki.
Twoja matka dalej namawiała cię, abyś znalazła swoją bratnią duszę, ale twój tata chciał tylko abyś spotkała "miłego chłopca". Problemem było to, że już umawiałaś się z "miłymi chłopcami". Faktem było, że najdłuższy związek trwał kilka miesięcy. Ewentualnie, zbyt dużo siniaków lub blizn by się pojawiało, przez co by odchodzili. Jeden zwięźle mówiąc, on "nie będzie dzielić się tobą z nikim. Czy to z bratnią duszą czy nie."
Ale twoi rodzice by tego nie zrozumieli, więc tego nie tłumaczyłaś. Zamiast tego, pracowałaś, wychodziłaś z przyjaciółmi i bardzo okazjonalnie chodziłaś na randki, aby inni nie mówili, że się wystarczająco nie starasz.
Nagle poczułaś... presję? Przypuszczałaś, że to było dobre słowo na to. Po prostu intensywna presja.
-Mój Boże.- Twój ojciec westchnął.- Wszystko dobrze?
Zmarszczyłaś brwi.
-Dziwnie się czuję. Co się stało?
-Twoja twarz.- Wskazał głową na lustro na ścianie twojego gabinetu.
Pośpieszyłaś i złapałaś powietrze z trudem, kiedy zobaczyłaś swój aktualny stan. Twoje palce przebiegły przez nową bliznę na twojej twarzy. Blade, jak zawsze, były one dalej widoczne. Co do cholery właśnie się stało z twoją bratnią duszą?
Ten nacisk pozostał w twojej klatce i potarłaś dłonią mostek. Czułaś coś złego w tamtym miejscu. Pośpiesznie minęłaś swojego ojca.
-Zaraz wrócę.
Zamknęłaś za sobą drzwi na klucz łazienki i odpięłaś guziki swojej koszuli, aby zbadać swoją klatkę. Duża biała blizna pokrywała centralną część twojego torsu z kilkoma mniejszymi bliznami rozsianymi w okół. Wzięłaś drżący oddech, kiedy twoje myśli powędrowały w kierunku stanu twojej bratniej duszy, w którym musi być. Przynajmniej był żywy. Wiedziałaś to. Jeśli ta rana by go zabiła, nie widziałabyś mniejszych blizn odbijających się w lustrze.
Doprowadziłaś się do porządku. Wróciłaś do swojego biura, widząc ojca, który na ciebie czekał.
-Wszystko dobrze?- zapytał, kiedy zajęłaś miejsce za swoim biurkiem. Kiwnęłaś raz głową.
-Tak, musiał mieć wypadek albo coś w tym rodzaju.
Ciemne oczy twojego ojca przez chwilę cię badały.
-No dobrze, skarbie. Daj mi znać, jeśli będziesz czegoś potrzebowała. Twoje znamiona na twarzy zbladły do popołudnia, które zmieniło twoje życie na zawsze. Dzień przed tym, otrzymałaś nowe znamię blisko twojej linii włosów po innych, które głównie były na twoim lewym ramieniu. Przechodziłaś przez swój salon w twoim małym domu z koszem na pranie na twoim biodrze, twoje oczy powędrowały na telewizor.
Tony Stark został znaleziony i zorganizował konferencję dla prasy. Wtedy o tym pomyślałaś, że słyszałaś, że zaginął, ale jego świat był tak daleko od twojego, że dużo o tym nie myślałaś. Chwyciłaś pilot, aby zmienić kanał, ale zatrzymałaś się, gdy mężczyzna pojawił się na ekranie.
Opadłaś na kanapę, ustawiając przy sobie kosz. Podgłośniłaś, gdy poprosił reporterów o to, aby usiedli. Dźwięk jego głosu sprawił, że twoje serce zaczęło galopować w twojej klatce, gdy twój wzrok przebiegał przez jego twarz, chwytając każdy szczegół. Podnosząc dłoń, prześledziłaś palcami bliznę blisko twojej linii włosów, która perfekcyjnie pasowała do jego. Jego prawe ramię było owinięte temblakiem i byłaś pewna, że pod ciemną koszulą, którą nosił, była rana na środku jego klatki. W twojej głowie nie było żadnych pyta. Tony Stark był twoja bratnią duszą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top