Rozdział 7

Pov. Magister

Po raz kolejny tego poranka, obróciłem się na drugi bok. Myśli nie dawały mi spokoju. Za każdym razem, gdy chciałem wstać, dochodziły kolejne zapytania. Miałem wrażenie, że nigdy tak dużo nie spędziłem czasu na takiej głupocie.

Magister- Kurwa, Marcel.- powiedziałem sam do siebie, co miało postawić mnie do pionu.

Sprawdziłem godzinę, dochodziła piętnasta. Lekko uderzyłem się w czaszkę, co miało dodatkowo mnie ogarnąć. Poszedłem do łazienki, gdzie ułożyłem włosy oraz umyłem zęby. Poszedłem się ubrać w pierwsze lepsze dresy. Usiadłem na łóżku, co teraz? Co mi to dało? Nie wiem, czy w ogóle jest sens jechać dzisiaj do Natalii, skoro mam tam półtorej godziny drogi. W tym momencie usłyszałem jęk telefonu. Niechętnie odebrałem połączenie.

Zaha- Hej, Marcel.

Magister- Cześć.

Zaha- To jedziesz do Wrocławia?

Magister- A opłaca się? Jest trzecia.

Zaha- No to wsiadaj do samochodu, przenocuje cię i jutro pójdziesz, jakby co to jeśli chcesz to przyjedź na dwie nocy od razu.

Magister- W porządku, spakuje tylko jakieś ubrania.

Zaha- Leć. Szerokiej drogi!- rozłączył się

Wypadałoby teraz zadzwonić do swojej teoretycznej siostry. Chwilę zajęło mi zebranie się na odwagę, aby zadzwonić. W końcu wybrałem numer. Odebrała za trzecim sygnałem.

Natalia- O cześć. Miło, że dzwonisz.

Magister- Cześć. Dzwonię, bo mieliśmy się spotkać.

Natalia- Masz rację, rozmawialiśmy o dniu dzisiejszym.

Magister- Moglibyśmy to przełożyć na jutro? Nie wyrobie się.

Natalia- W porządku, nie ma problemu.

Magister- Wyślesz mi dokładny adres?

Natalia- Już wysyłam, jak będziesz już niedaleko, zadzwoń.

Magister- Dobrze. W takim razie do zobaczenia.

Natalia- Do zobaczenia!- powiedziała szczęśliwa, po czym się rozłączyła.

Odetchnąłem z ulgą, nie było tak źle. Odłożyłem telefon na bok, po czym przystąpiłem do spakowania się na dwie noce. Nie było to ciężkie, z racji, że wystarczy tylko kosmetyczka, piżama, dwie bluzy, dresy oraz nieco bielizny. Włożyłem wcześniej wymienione rzeczy do plecaka, po czym szybko zabrałem telefon, klucze, a także portfel. Wepchnąłem je do kieszeni, po czym opuściłem mieszkanie, zakluczając je za sobą. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w trasę.

Pov. Zaha

Właśnie prowadziłem streama, gdy usłyszałem już drugi raz dzisiaj dzwonek swojego telefonu. Ponownie od Marcela. Włączyłem na chwilę scenę "zaraz wracam" i odebrałem połączenie.

Magister- Zaraz będę we Wrocławiu.- usłyszałem przez szum samochodu.

Zaha- W porządku, adres ci już wysłałem.

Magister- Dobrze.- rozłączył się.

Włączyłem scenę w OBSie z kamerką oraz chatem. Włączyłem dźwięk, po czym szybko spojrzałem na chat, który standardowo pisał "Zamieszki WideHardo" oraz "NO STREAMER WideHardo". Zaśmiałem się na to.

Zaha- Widzowie, ja tu cały czas siedziałem, jaki no streamer?

Zaha- Już spokój, chat! Wystarczy!

Zaha- Będziemy już kończyć streama, bo gości będę miał. Jutro dzień bez streama, pojutrze raczej też, chyba, że wieczorem, ale to jeszcze zobaczymy.

Zaha- Miłego dnia wam chacik życzę. Trzymajcie się i do zobaczenia!- pomachałem do kamerki.

Przeczekałem chwilę, aż wszyscy, co mieli zamiar, się pożegnają, nawet ci z opóźnieniami i wyłączyłem streama. Poszedłem umyć szklanki po herbacie, aby było idealnie czysto. Rozsiadłem się na kanapie i zacząłem przeglądać sociale. Rzadko to robię, jednak nie widzę sensu w robieniu na siłę czegoś innego. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi, a więc popędziłem je otworzyć.

Zaha- Heej.- przeciągnąłem lekko i przytuliłem go na powitanie.

Magister- Cześć.- nie do końca wiedział, co powinien zrobić, jednak ostatecznie delikatnie mnie przytulił.

Zaha- Ja minęła podróż?- wpuściłem go do środka, po czym zamknąłem drzwi.

Magister- Dobrze, nie było zbytnio korków, tylko na wjeździe do Wrocławia stałem chwilę.

Zaha- A to jak zawsze. Napijesz się czegoś?

Magister- Nie, dziękuję.

Zaha- A głodny nie jesteś?

Magister- Raczej nie.

Zaha- A co jadłeś na śniadanie?

Magister- Kanapki.- powiedział po chwili, po tonie głosu, miałem wrażenie, że kłamie, tylko nie chce się przyznać.

Zaha- Serio pytam, nie kłam, bo i tak poznam prawdę.

Magister- Nie jadłem nic dzisiaj, wczoraj też. Nie jestem głodny.

Zaha- Zrobię ci coś do jedzenia. Na co masz ochotę?

Magister- Nie jestem głodny, tłumacze ci przecież.

Zaha- Sam coś wybiorę.

Postanowiłem zrobić naleśniki, a więc wyciągnąłem potrzebne składniki i zająłem się wykonem ciasta. Usmażyłem kilka i dałem do środka dżemu owocowego. Posypałem je cukrem pudrem i podałem na stolik kawowy przy kanapie, na której siedział Macgister.

Zaha- Smacznego.

Magister- Dziękuję, ale na prawdę nie jestem głodny.

Zaha- Jedz i nie marudź.

Magister- W porządku, postarałeś się, to zjem.

Zaha- I takie podejście rozumiem.

Chłopak zjadł posiłek, w trakcie którego starałem się jak najwięcej z nim rozmawiać. Może poczułby się przez to ważny, akceptowany? Nad tym pracuję, aby w końcu zrozumiał, że przynajmniej u mnie, zawsze znajdzie akceptację oraz będzie ważny. Chce zbudować w nim poczucie własnej wartości oraz zaufanie, które jest tak ważne w budowaniu jakichkolwiek relacji. Chcę nauczyć go kochać.

Pov. Magister

Kuba na prawdę ciepło mnie ugościł. Szczerze, to nikt się tak nie cieszył na mój widok. Sprawiało to, że robiło mi się ciepło na sercu, magiczne uczucie. Czuje się przy nim zupełnie inaczej, tak jak nigdy wcześniej.

Nasza rozmowa przedłużyła się do późnego wieczora, a więc postanowiliśmy kolejno iść się umyć. Nakazał, abym poszedł pierwszy, dlatego zabrałem swój plecak i udałem się do łazienki. Umyłem się oraz ubrałem piżamę. Umyłem zęby i opuściłem pomieszczenie, aby zaha mógł w spokoju się wyszykować. Przez cały czas, gdy leżałem na kanapie, tępo patrząc w sufit, moje myśli powracały. Pierwszy raz nie wiem, co mam robić w swoim życiu. Kuszące jest wrócenie do alkoholu, aby skupić się na innych rzeczach, jednak nie chcę ponownie się uzależniać. Skończyłem z tym już dawno i tak pozostanie. Po chwili usłyszałem, jak drzwi łazienki się zatrzaskają, więc podniosłem się do pionu.

Zaha- Gdzie chcesz spać? W sypialni?

Magister- Ty sobie chyba żartujesz, że będę cię z sypialni wyganiał.

Zaha- Nie dam gościa przecież na kanapę.

Magister- Masz duże łóżko, zmieścimy się. Co za problem? Już dwójka dorosłych ziomków nie może spać w jednym łóżku? Proszę cię.

Zaha- W porządku, w takim razie pójdę ubrać ci pościel.

Skinąłem jedynie głową, na znak, że zrozumiałem. Chłopak opuścił pomieszczenie, po czym wziął się do roboty. Bacznie go obserwowałem, z racji, że nie miałem nic innego do roboty.

Zaha- Zapraszam!- krzyknął z sypialni.

Magister- Idę.

Zaha- Z której strony wolisz spać?

Magister- Od ściany.

Zaha- Robi się.- starannie ułożył pościel na prawej połowie łóżka.

Zaha- Gotowe.

Magister- Dziękuję.

Zaha- Nie ma problemu, do usług.

Położyłem się i przykryłem szczelnie kołdrą. W moje ślady poszedł Kuba, który ówczesniej zgasił światło. Próbowałem zasnąć, jednak w pewnym momencie zaha zaczął mnie zagadywać, przez co się rozbudziłem. Czas z tym człowiekiem płynie inaczej, a ja nie potrafię wskazać powodu.

Pov. Zaha

Odruchowo zacząłem rozmowę z towarzyszem, który z początku niechętnie odpowiadał, dopiero później nieco się otworzył. Spędzanie z nim czasu szczerze sprawia mi przyjemność. Jednak wszystko, co dobre, szybko się kończy. Słysząc ćwierkanie pojedynczych ptaków na dworze oraz po spojrzeniu na zegarek, który wskazywał czwartą nad ranem, uznaliśmy, aby pójść spać.

Sen minął bardzo szybko, co mnie zdziwiło. Rozejrzałem się po pokoju, by sprawdzić, czy obudziłem się samoistnie, czy raczej coś to wywołało. Przy plecaku zobaczyłem gotowego do wyjścia Marcela. No tak, miał iść do "siostry".

Zaha- Hej.- powiedziałem zaspanym tonem.

Magister- Cześć.

Zaha- Idziesz już?

Magister- Zaraz będę szedł.

Zaha- Iść z tobą?

Magister- Nie wiem.

Zaha- Mogę poczekać w samochodzie, później możemy na jedzenie pojechać.

Magister- W porządku, tylko szybko się zbieraj, bo będzie, że się wymiguje od spotkania.

Zaha- Lecę.- zerwałem się z łóżka i popędziłem do łazienki.

Jako, że śniadanie zjem na mieście, umyłem zęby, ułożyłem włosy i wróciłem się po dresy oraz szarą bluzę. Ubrałem się, po czym zameldowałem swoje przygotowanie.

Magister- To chodź, tylko drzwi zamknij, żeby nikt ci się nie włamał.

Zaha- No co ty, myślałem, że jeszcze na oścież otwarte zostawię.- powiedziałem zakładając buty.

Magister- Tak też można.

Zeszliśmy na dół, a następnie wsiedliśmy do samochodu Marcela. Chłopak wpisał adres w google maps, po czym udał się w tamto miejsce. Po dwukrotnym staniu w korkach, dojechaliśmy. Marcel pożegnał się ze mną, po czym wyszedł z auta. Aby nie zanudzić się na śmierć, zacząłem oglądać streama.

Pov. Magister

Zestresowany zapukałem do drzwi. Przez dłuższą chwilę nikt nie otwierał, więc zacząłem się kierować ku wyjściu z klatki schodowej. W porę jednak, usłyszałem jak ktoś je otworzył. Wróciłem się, żeby nie było, że jestem niecierpliwy.

Magister- Cześć.- podałem drobnej dziewczynie rękę.

Natalia- Hej, zapraszam.- wpuściła mnie gestem.

Ściągnąłem buty i wraz z Natalią, udałem się wgłąb mieszkania. Usiedliśmy na kanapie.

Natalia- Czyli masz trzydzieści trzy lata?

Magister- Matka ci tak powiedziała?

Natalia- Zgadza się.

Magister- Nawet kurwa nie wie, ile mam lat.- głośno pomyślałem.

Magister- Mam dwadzieścia dziewięć lat. Aż tak stary nie jestem.

Natalia- Zapamiętam. Masz jakąś rodzinę, cokolwiek?

Magister- Całe życie jestem sam.

Natalia- Na prawdę? Nie wyglądasz na takiego.

Magister- Mam to uznać za komplement?

Natalia- Owszem.

Magister- W takim przypadku dziękuję.

Natalia- A może napijesz się czegoś?

Magister- Dziękuję. Nie mam ochoty.

Natalia- Rozumiem.

Magister- Przepraszam, że tak prosto z mostu, ale jak zamierzasz sobie poradzić z dwójką dzieci, będąc nieletnia?

Natalia- Zaraz po terminie porodu, będę mieć osiemnastkę. Zanim będę pełnoletnia, będę mieszkać z matką, zaoferowała mi pomoc. Później wyprowadzę się do chłopaka.

Magister- Posłuchaj, pomimo tego, że biologicznie nie jesteś moją siostrą, jestem gotów ci pomóc. Mam nadzieję, że matka cię dobrze traktowała. Jeśli będzie trzeba, mogę ci pomóc finansowo. Nie jestem, jakby to powiedzieć, bogaty, jednak w miarę możliwości mogę ci pomóc.

Natalia- Dziękuję, na prawdę. Przysięgam, że kiedyś ci się odwdzięczę.

Magister- Nie ma potrzeby, wystarczy, że chociaż ty w tej "rodzinie" będziesz szczęśliwa.

Natalia- Dziękuję. Mógłbyś mi opowiedzieć, co działo się w twoim życiu?

Magister- To co zrobiła mi macocha i ojciec?

Natalia- Dokładnie.

Magister- Chyba nie ma sensu, abym szczegółowo ci opowiadał, jednak powiem ci bardziej ogólnikowo, bardziej dla samej przestrogi przed tą kobietą. Od małego dziecka mnie wyzywali, poniżali. Przez to zaczął kształtować się mój charakter, skrajnie introwertyczny, zimny, odludek. W pewnym momencie zaczęli podnosić na mnie rękę. Na początku delikatnie, rzadko, jednak z czasem przerodziło się to w głębokie rany, purpurowe siniaki. Równie okropna była przemoc psychiczna, która głównie płynęła właśnie od macochy, sama potrafiła na mnie podnieść rękę, tylko dlatego, że słoik krzywo stał. Później pojawiło się samookaleczenie, które było jedyną drogą ucieczki. Miałem wrażenie, jakbym to ja zawinił. Budowałem swoją otoczkę wśród rówieśników, bezemocjonalnego chłopaka, co miało mi pomóc, jednak pogorszyło tylko sytuację. Oczywiście w osiemnaste urodziny, bez skrupułów, najpierw pobitego do nieprzytomności, wyrzucili mnie z domu. Bez większego powodu.- wydusiłem z siebie, próbując kryć emocje.

Natalia- O kurwa. A nie chciał byś z nią porozmawiać po latach?

Magister- Absolutnie nie.

Natalia- Ona musi z tobą koniecznie porozmawiać.

Magister- Nie mój interes.

Natalia- Przepraszam, że stawiam cię w takiej sytuacji, ale mama zaraz tu będzie.

Magister- W takim razie muszę również cię przeprosić i będę się zbierał.

Natalia- Poczekaj, to na prawdę ważne.

Magister- Chuja mnie to obchodzi.- odszedłem od stołu i udałem się do przedpokoju.

Nie, nie, nie kurwa nie! To się kurwa nie dzieje. Na środku korytarza starała ona, osoba, która zniszczyła mi życie. Tępo patrzyłem w jej szczupłą sylwetkę. Serce zaczęło mi szybciej bić, a do oczu zaczęły napływać łzy.

Macocha- Dzień dobry, Marcel. Ale ty wyrosłeś.- uśmiechnęła się ciepło i podeszła bliżej mnie. Chciała mnie dotknąć, jednak odsunąłem się, jasno pokazując, aby zachowała dystans.

Magister- Trudno, żebym przez jebane jedenaście lat się nie zmienił.- rzuciłem oschle.

Macocha- Uwierz mi Marcel, zmieniłam się. Czułam się okropnie z tym, jak się potraktowałam.

Magister- I myślisz, że nagle to coś zmieni? Że odpokutowałaś? Kurwy zawsze pozostaną kurwami.- nałożyłem buty i wybiegłem z mieszkania.

Łzy zaczęły lecieć mi strumieniami. Nie potrafiłem ich powstrzymać. Szybko wszedłem do samochodu, po czym bez opamiętania, rozpłakałem się, opierając się o kierownice. Pierwszy raz od kilku lat, tak mocno płakałem. Jedno, krótkie spotkanie wywołało we mnie nie wyobrażoną ilość negatywnych emocji. Dopiero poczułem obecność Kuby, gdy mocno przytulił mnie bez słowa. Chwilę tak trwaliśmy, jednak po chwili nakazał mi się przesiąść na miejsce pasażera. Nadal rozemocjonowany, jednak w mniejszym stopniu, przesiadłem się. Chłopak ruszył, mówiąc, że porozmawiamy w domu.

Pov. Zaha

Widząc go w takim stanie, nie wiedziałem co mam robić. Nigdy wcześniej do takiej sytuacji nie doszło. Aż się boje, co musiało się stać. Teraz przeprawa przez centrum, przeszła o wiele szybciej, przez późniejszą godzinę. W końcu dojechaliśmy, więc zabrałem go z samochodu i udaliśmy się do mojego mieszkania. Ściągnąłem nam buty, aby nie musiał się z tym siłować, po czym zaprowadziłem go do sypialni. Odruchowo mocno go przytuliłem, aby pokazać mu, że ma we mnie oparcie. Serce krajało mi się, widząc co się z nim działo. Czuło głaskałem go po plecach, aż w końcu historyczny płacz, zamienił się w delikatny szloch. Nadal go tuliłem.

Zaha- Co się tam stało?

Magister- Ona tam była.- wyjąkał.

Zaha- Kto?

Magister- Macocha.- wyczułem jego szybszy oddech i łzy skapiące na moją bluzę, jednak to nie było istotne. Wypierze się.

Zaha- Już dobrze, jej już nie ma, nic ci nie grozi.- powiedziałem z troską, pomimo tego, że nie do końca wiem, w czym zawiniła, że doprowadza do do takiego stanu.

W końcu go uspokoiłem, jednak nadal pozostał w moich ramionach. W pewnym momencie chłopak zaczął zasypiać ze zmęczenia. Sam do niego dołączyłem przez ciemnotę i ciepło, które nas otaczało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top