Rozdział 5
Pov. Magister
Obudziłem się przez szczekanie psa, chyba jednak się nie polubimy. Spojrzałem na telefon, dochodziła 6. Postanowiłem odpuścić sobie uspokajanie psa, czy inne żmudne działania. Nie zastanawiając się wiele, wstałem z łóżka i udałem się do łazienki, biorąc przy okazji jakieś ubrania w celu wyszykowania się do wyjścia. Następnie zszedłem na dół i zrobiłem sobie tosty z patelni. Zjadłem śniadanie i odłożyłem naczynia do zlewu, ktoś pewnie to zmyje jak wstanie. Ubrałem buty i kurtkę, a następnie wyszedłem z domku. Muszę to wszystko przemyśleć, aby nie zamartwiać innych, a tym bardziej zahy, który jest coraz bardziej dociekliwy. Okej, troszczy się, ale mam kurwa 29lat i sam doskonale sobie poradzę. Usiadłem na jakieś ławce i pochłonąłem się moim myślą.
Pov. Zaha
Obudziłem się, lecz nie chciało mi się zbytnio wychodzić z łóżka, pogoda za oknem była nieciekawa, więc mogło być to tym spowodowane. Przetarłem oczy i rozejrzałem się po pokoju, w którym zauważyłem, że jestem sam. Ta informacja zmusiła mnie do sprawdzenia godziny, aby zorientować się, gdzie może być mój tymczasowy współlokator. Była 11, więc nic dziwnego, że nikogo tutaj nie ma. Wstałem z łóżka i szybko się przebrałem. Zszedłem na dół, gdzie spotkałem kilku chłopaków, jednak nie zauważyłem magistra.
Mandzio- A ty co się tak kręcisz? Czego szukasz?- powiedział, widząc jak się rozglądam.
Zaha- Był może Marcel tutaj?
Mandzio- Nie wiem, nie widziałem go tutaj, a dlaczego pytasz?
Zaha- Nie było go w pokoju, myślałem, że tutaj jest.
Diabeuu- Magister i towarzystwo, weź pomysł trochę.- zaśmiał się w specyficzny sposób, jednak mi nie było zbytnio do śmiechu.
Zaha- W sumie masz rację.- dosiadłem się.
Mandzio- A coś się stało, że o niego pytasz?
Zaha- Nie, z ciekawości tylko.- skłamałem, aby nie opowiadać całego wczorajszego dnia.
Mandzio- No dobrze, niech ci będzie. A chcesz może kaszy mannej?
Zaha- A z chęcią. Jaki sosik macie?
Diabeuu- Malinowy chyba albo owoce leśne, dobra chuj w to.
Mandzio- Ja nie wiem, zniszczoną etykietę ma.
Zaha- Dobra tam, może być.
Łukasz podał mi jeszcze ciepłą kaszkę. Smakowała jak za dziecka, taka tradycyjna, zrobiona przez babcię.
Zaha- Idziemy gdzieś dzisiaj?- powiedziałem odkładając miskę do zlewu.
Diabeuu- Pewnie się gdzieś przejdziemy, prawda mandzio?
Mandzio- Zobaczymy, czy będzie się reszcie chciało iść, ale pewnie gdzieś wyjdziemy.
Zaha- To wołajcie jakby co.- udałem się w stronę schodów.
Mandzio- Będziemy.
Wszedłem na górę i umyłem zęby oraz ułożyłem włosy. Usiadłem na łóżku, a następnie wziąłem telefon do ręki. Postanowiłem zadzwonić do Marcela. Za pierwszym, jak i drugim razem nie odebrał, więc naturalne było to, że lekko się zmartwiłem. Zadzwoniłem po raz trzeci, tym razem na szczęście odebrał.
Zaha- No w końcu! Gdzie jesteś?
Magister- Poszedłem się przejść.
Zaha- A kiedy masz zamiar wrócić?
Magister- Nie wiem.
Zaha- Rozumiem, można się dołączyć?
Magister- Nie.
Zaha- Rozumiem, ale wszystko w porządku?
Magister- Mhm
Zaha- Jakbyś czegoś potrzebował, to dzwoń.
Magister- Mhm, pa.- rozłączył się, zanim odpowiedziałem.
Zacząłem przeglądać coś na telefonie, jednak usłyszałem pukanie do pokoju.
Zaha- OTWARTE!- krzyknąłem z lenistwa.
Young miki- Zaha, bo ty 5Head jesteś, pomożesz mi z tym, bo to muszę wysłać na za chwilę?
Zaha- Pokaż mi to.- uśmiechnąłem się.
Pomogłem Mikołajowi zrobić, jak się okazało, nie jedno zadanie, a cały test z matematyki. Nie wiem, czy w ogóle coś zrozumiał, ale jakby co, to przecież może przyjść jeszcze raz.
Pov. Magister
Telefon Kuby uświadomił mi, ile czasu już tutaj siedzę. Postanowiłem przejść się po okolicy i wrócić do domku. Wszedłem do środka i ściągnąłem buty oraz kurtkę. Wdrapałem się po schodach i mijając się z young cwelem, który akurat schodził. Otworzyłem drzwi i jakby nigdy nic usiadłem na swoim łóżku.
Zaha- Oo cześć!
Magister- Cześć.- powiedziałem pod nosem.
Zaha- Możemy porozmawiać?
Magister- Zależy o czym.
Zaha- O t- przerwał mu dźwięk otwierania drzwi.
Mandzio- Wychodzimy, idziemy przejść się po górach, chodźcie.
Chyba wiem, o co mu chodziło, jednak na szczęście nie udało mu się wymusić na mnie tej rozmowy. Wziąłem cieplejsze ubrania i poszedłem do łazienki w celu przebrania się. Wyszedłem z pokoju i usiadłem na kanapie, w oczekiwaniu na reszte. Po chwili wszyscy się zabrali i udaliśmy się w długi spacer po górach, do których musieliśmy dojść około 5 kilometrów, co już dla co po niektórych było dużo, a co dopiero pod górkę.
Pov. Zaha
Wróciliśmy do domu, rozebraliśmy się z odzieży wierzchniej oraz butów, a następnie rozsiedliśmy się na kanapie.
Ewron- Kucharzu, ugotowałbyś nam jakąś kolację, ładnie prosimy?- zwrócił się do magistra, przerywając poprzednią rozmowę.
Magister- Nie chce mi się.
Po wychwaleniu przez wszystkich jego dań, Marcel wstał i ruszył do kuchni w celu, jak stwierdził- spaghetti. Poczekaliśmy chwilę, rozmawiając w między czasie, aż "magister gotowania" rozłożył talerze i ustawił garnek, w którym wymieszał wszystkie składniki. Nie powiem, kreatywnie. Zjedliśmy posiłek, po którym Marcel ulotnił się do pokoju.
Pov. Magister
Wszedłem do pokoju i wyciągnąłem piżamę, a następnie poszedłem do łazienki. Po ściągnięciu koszulki, nie mogłem się powstrzymać, aby nie spojrzeć w lustro. Te blizny wyglądają... Okropnie, tak samo świeże rany. Żałuję tego, ale robiłem to tylko po to, aby poczuć ulgę. Odpuściłem sobie dalsze użalanie się nad sobą i wszedłem pod prysznic. Umyłem się oraz zęby i wyszedłem z pomieszczenia. Położyłem się na łóżku i po chwili zasnąłem.
Pov. Zaha
Świetnie się bawiliśmy, rozmowy, żarty, aż w końcu naczelny patus odezwał się z propozycją.
Diabeuu- Panowie! A może by tak jakiegoś browca jebnąć?- spojrzał na nas z nadzieją.
Nitashi- A mamy jeszcze jakieś?
Paczol- Wypiliśmy wszystko ostatnio?
Sitrox- Chyba tak, ale nie jestem pewny. Sprawdzę.- wstał i zaczął przeglądać szafki.
Sitrox- Nie ma, wypite wszystko.
Nexe- Idziemy na jakąś stacje benzynową? Pewnie otwarte jeszcze jest.
Ewron- Możecie iść, ja zostaję.
Mandzio- A co z Mikołajem?
Young miki- Ty żartujesz sobie? Przecież niedawno osiemnastkę miałem.
Mandzio- Co proszę? Young miki już nie jest taki young?
Nexe- No widzisz mandzio, młodzi tak szybko dorastają.
Mandzio- No wiesz, ale myślałem, że to tak na zawsze będzie.
Nexe- Co ty mandzio, nie wiesz, że oni się właśnie szybciej starzeją?
Zaha- Czy ty masz na myśli dzuniora?
Nexe- Być może.- zaśmiał się.
Zaha- Wiedziałem.
Diabeuu- To kto idzie?
Zaha- Ja mogę iść.
Nexe- Ja też.
Diabeuu- Czyli reszta to leniwe gnidy, które chcą tylko korzyści, w tym przypadku piwerka?
Ewron- Dokładnie, czego się spodziewałeś po streamerach?
Diabeuu- Ale nie o tobie mówię, o tobie to wszyscy wiedzą.
Ewron- AHA?- powiedział lekko zdenerwowany
Yoshi- Jak chcecie aż tyle kupić, to mogę iść z wami.
Diabeuu- No i to ja rozumiem, pochlebny chłopie.
Mandzio- Ale wy wiecie, że można było jak wracaliśmy kupić?
Zaha- Ale skąd mieliśmy wiedzieć, że nie ma?
Mandzio- No nie wiem, na przykład się domyślić, że skoro schlaliście mordy piwskiem, to go nie ma?
Zaha- Ty to masz łeb.
Mandzio- Proste, że tak.
Nexe- Bierzemy samochód, czy idziemy z buta?
Yoshi- Nie no z buta chyba, po co na taką odległość samochód targać?
Leesoo- No ten, yoshi, weź im powiedz, gdzie tu jakieś sklepy, bo ty z gór jesteś.- powiedział sarkastycznie, nawiązując do znienawidzonych przez Filipa stereotypów.
Yoshi- No ta, proste, że tak, od razu będę babę ciupagą napierdalać, o tak o.- zamachnął się w powietrzu.
Nexe- No ta, pomóc ci, żebyś w siebie pierdolnął i ten głupi łeb? Bo już zaczynasz pierdolić, w sumie jak zwykle.
Yoshi- Nie skomentuje Krystian, taki właśnie wygląd twój.
Nexe- No co? Ja tylko powiedziałem prawdę.
Ewron- Ty zawsze mówisz prawdę.
Nexe- Proste, że tak, a co innego mam mówić?
Mandzio- A nie myślałeś kiedyś o tym, żeby nie mówić?
Nexe- A nie, ale może kiedyś spróbuję.
Diabeuu- Dobra, chodźmy, bo jeszcze nam zamkną.
Poszliśmy na korytarz i ubraliśmy kurtki oraz buty. Jak na razie szło nam dobrze, ale gdybyśmy mieli robić to pod wpływem środków odurzających, mogłoby nie być tak ciekawie. Wyszliśmy z domku i roześmianym krokiem, opowiadając pijackie historię, jednak jeszcze na trzeźwo. Gdy w końcu dotarliśmy do stacji benzynowej, weszliśmy do środka i po chwili namysłu wzięliśmy kilkanaście piw i coś mocniejszego. Zapłaciliśmy za zakupy i wróciliśmy do domu. Po ściągnięciu niepotrzebnych ubrań, weszliśmy do środka.
Zaha- Drodzy państwo! Było otwarte!- położyliśmy butelki na stoliku.
Mandzio- No i zajebiście!
Yoshi- Mamy jakieś kufle, czy jak ostatnio z butelki?
Leesoo- Mogę poszukać, bo w sumie tak średnio chlać z gwinta, kultury trochę, skoro mamy taką możliwość.
Nexe- Kurwa Krzysiek od kiedy ty o kulturze mówisz?
Ewron- Krystian, słyszałeś o zamknięciu mordy, czy tak niezbyt?
Nexe- No ale co wy chcecie, ja tylko rozmawiam.
Ewron- Mhm mhm, mów dalej. Co jeszcze?- rzucił sarkastycznie.
Diabeuu- Dobra chuj w to, alkohol mamy.
Yoshi- Czyli coś co tygryski lubią najbardziej, tak? Dobrze mówię?
Leesoo- Kurwa Filip...- zaśmiał się z lekkim załamaniem w głosie.
Yoshi- No co ja?
Krzysiek poszedł po kufle, aby nie wybuchnąć śmiechem. Następnie każdy z nas otworzył napój i nalał do kufli, których była nawet nadwyżka.
Pov. Magister
Obudził mnie hałas dobiegający z dolnego poziomu domku. Spojrzałem na telefon, którego zegarek pokazywał 3 nad ranem. Po chwili męczenia się z ponownym zaśnięciem postanowiłem sprawdzić, co się dzieje. Przetarłem oczy i powolnym krokiem zszedłem na dół. Moim oczom ukazały się już lekko schlane mordy z głośną muzyką w tle, równie głośno krzyczący, aby się porozumieć.
Magister- Dobry wieczór, co tu się dzieje?- powiedziałem lekko zdezorientowany.
Ewron- PANDZIULA!- krzyknął na widok mnie w piżamie.
Magister- No ta, oczywiście.- przewróciłem oczami.
Zaha- Napijesz się może czegoś?
Magister- Nie pije alkoholu, to był jednorazowy incydent.
Zaha- Rozumiem, a coś bez alkoholu?
Magister- Nie będę przeszkadzać, chciałem tylko zobaczyć, co się dzieje.
Zaha- Nie przeszkadzasz, usiądź z nami.- uśmiechnął się i wskazał ręką na wolne miejsce na kanapie.
Wiedziałem, że raczej nie jest to najlepszy pomysł, jednak usiadłem obok niego.
Mandzio- Marcel, z nami się nie napijesz?
Magister- Nie napije.
Mandzio- Na weselach też nie pijesz?
Magister- Nigdy nie byłem na weselu i nie będę.
Mandzio- Okej, rozumiem.- powiedział swoim standardowym głosem na zdziwienie, które próbuje zakryć.
Pomimo mojej obecności, rozmowa nadal tętniła życiem, a tematy się im nie kończyły. Co prawda uważnie słuchałem, o czym mówią, jednak nie było po mnie tego widać, tym bardziej, że standardowo siedziałem cicho. Po około dwóch godzinach zmogło mnie spanie i poszedłem do pokoju. Położyłem się pod kołdrą i od razu zasnąłem.
Pov. Zaha
Niedługo po tym, jak Marcel poszedł do pokoju i ja wróciłem. Szybko się umyłem i położyłem się na swoim łóżku. Przez niewielką, jednak nadal ilość alkoholu, po chwili zasnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top