Prolog
NA UWADZE- NIE MA PANDEMII I JEST LUTY
Pov. Zaha
Jak zwykle rano, po pobudce poszedłem do kuchni. Wyciągnąłem z lodówki ser i zrobiłem tosty z resztek chleba. Umyłem naczynie i wyciągnąłem z szafy zwykle czarne dresy i jasno-niebieską koszulkę. Udałem się do łazienki i umyłem zęby. Ułożyłem włosy i przemyłem twarz wodą. Wróciłem do sypialni pościelić łóżko, co było kompletnie bezsensu, bo po chwili się na nie rzuciłem. Wziąłem w końcu telefon do ręki i zauważyłem bardzo ciekawą konwersacje na dc, w której byłem kilkanaście razy oznaczony. Uważnie czytałem każdą wiadomość. Wyszło z tego tyle, że nikt nie chce pokoju z magistrem. No tak, przecież jedziemy w góry, kontentowcy się znaleźli. Właściwie to nawet chcę tam jechać, może w końcu wszyscy lepiej się poznamy. Czy ja się za bardzo nie staram? W nowych wiadomościach, przeczytałem, że odbędzie się coś w rodzaju zawodów, kto przegra, ma pokój z Marcelem. Co on im takiego zrobił? Skąd mogą wiedzieć, co stoi za jego obojętną stroną? Zawody miały odbyć się za dwie godziny, więc poszedłem do sklepu. Kupiłem nieco jedzenia i wróciłem do domu. Z uśmiechem wypakowałem zakupy i usiadłem przed komputerem, włączając streama.
Zaha- Poczekamy chwilkę i zaczynamy.- stwierdziłem, że to idealny moment na zaparzenie Herbatki, więc na chwilę zniknąłem.
Zaha- Dobra chat, zaczynamy.
Zaha- Cześć wszystkim, dzisiaj chłopaki wymyślili jakieś zawody, czy coś, bo kontentowcy jadą na urlop. Cudem wyciągnęli magistra, ale nie spodziewali się jego zgody, co oznacza, że nikt nie chce z nim pokoju. Poczekajcie chwilkę, zaraz wam powiem co będziemy robić, tylko przeczytam, co uzgodnili.
Zaha- Za półtorej godzinki, wszyscy łączymy się na vc i speedrunujemy. Najgorszy czas, albo w ogóle nie wykonanie zadania, skutkuje pokojem z magistrem.- na ostatnie słowa lekko się uśmiechnąłem, miałem już plan.
Zaha- To co, chat? Ćwiczymy, czy co robimy?
Chat zadecydował o ćwiczeniach, jednak i tak się one na nic zdadzą. Mam zamiar przegrać te zawody i poznać powód jego obojętności, zaprzyjaźnić się z nim. Nikt go nigdy bliżej nie poznał, jedynie ze mną czasem rozmawiał i budował na km. Wiem, że łączył się też z innymi, ale ze mną kontakt miał najlepszy, chociaż i tak moim zdaniem kulał. Właściwie to mam bardzo dobre wytłumaczenie, "mam powolne rączki, a zbyt mądre myśli". Zacząłem speedrunować, w między czasie rozmawiając z chatem.
Pov. Magister
Te pajace znowu wymyśliły jakiś wyjazd. Na siłę mnie wyciągają, ale po co, skoro i tak nikt nawet nie chce mieć ze mną pokoju? Kłócą się o to na moich oczach i myślą, że to nie boli. Boli, wręcz bardzo. Całe życie jestem niechciany. Przez rodziców, rodzinę, znajomych. Byłem wpadką, co rodzice wiecznie mi wypominali. Ojciec mnie bił, znęcał się nade mną, a macocha mu przyklaskiwała wyżywając się na mnie psychicznie, krzycząc, wyzywając i również nie raz bijąc. Matki nigdy nie poznałem. Na samą myśl szklą mi się oczy. Później szkoła, znajomi. Wyzywali mnie, popychali i uważali za największego śmiecia, popychadło. Byłem ich workiem treningowym, właściwie jak wszystkich. Rodzina nie chciała mieć ze mną kontaktu, uważali mnie za odludka. W wieku 13lat przestałem to wszystko wytrzymywać, pierwszy raz wziąłem żyletkę w dłoń, robiąc kilka delikatnych i płytkich nacięć na nadgarstku. Zacząłem robić otoczkę, obojętnego i wytrzymującego wszystko, bez emocji chłopaka, chociaż w środku płakałem i nie dawałem sobie rady. Przez te wszystkie lata nazbierało się trochę blizn. Na nadgarstkach, ramieniach i przedramieniach jest ich najwięcej. Symbolizują moja słabość, nieporadność i kruchość. Nikt o nich nie wie, zawsze ubieram za dużą bluzę, by nikt tego nie widział. Skończyłem z tym kilka lat temu, jednak nadal mnie do tego ciągnie. Moje oczy i twarz przestały pokazywać jakiekolwiek emocje, oczy są takie szare, wyblakłe z koloru. Widać w nich tylko pustkę, nawet gdy w końcu pękam, nie zmieniają one wyrazu. Nie pamiętam kiedy ostatni raz się uśmiechnąłem lub śmiałem. Nie radzę sobie, nawet nie mam komu tego powiedzieć, poza tym, kto weźmie na poważnie, to co mówię? Przecież jestem twardy i nic mnie nie rani. Jak zwykle obojętny i mściwy, nawet nie wiem dlaczego...? W moje 18urodziny ojciec pobił mnie poraz kolejny do nieprzytomności i wyrzucił z domu. Pośpiesznie się pakowałem, nadal obojętnie. Pomimo tego, że jestem wyrzucany z własnego domu, czułem ulgę. Ulgę, że w końcu jestem wolny. Dali mi trochę pieniędzy, aby nigdy więcej nie musieli mnie widzieć. Nie miałem gdzie iść, targałem walizki za sobą, usiadłem na ławce w parku, czekając na jakiegoś pedofila, który może chciałby mnie zabić i skrócić moje męki. Nie miałem aż takiej psychy, aby zrobić to sam. Ułożyłem walizki i się na nich położyłem. Było ciepło, więc nie potrzebowałem przykrycia. Zasnąłem. Następnego dnia przygarnęła mnie jakaś staruszka, jednak po kilku dniach nie wytrzymała i poprosiła mnie, abym się wyniósł. Również dała mi trochę pieniędzy. Zacząłem szukać jakieś kawalerki, czegokolwiek. Za marne grosze znalazłem bardzo tanie mieszkanko, w małej mieścince 250km z miejsca, gdzie się wtedy znajdowałem. Kupiłem ją bez wahania. Kupiłem bilet na pociąg, za resztkę kasy, na szczęście ostatecznie gościu dał mi trochę zniżki. Było tam okropnie, obskurnie. W okolicy kręcili się podejrzani ludzie. Nienawidziłem tego miejsca. Dopiero 4lata temu przeprowadziłem się tutaj. Najlepsza decyzja w zyciu- jedyna dobra. Teraz? Siedzę sam, ze łzami w oczach, na każde wspomnienie, chociaż spojrzenie na blizny. Nie radzę sobie, a nie szukam pomocy. Jestem bezradny. Postrach ludzi. Nie wytrzymam tak długo... Z mojego użalania się nad sobą, wyrwał mnie dzwonek telefonu. Nie mam zamiaru z nikim rozmawiać, ale wyrwało mnie to... Dobra odbiorę. Jak zauważyłem, dzwonił mandzio, po co?
Magister- Halo?- powiedziałem jak zwykle obojętnym, opanowanym głosem, którego część ludzi się bała.
Mandzio- Też mi miło, że z tobą rozmawiam. Słuchaj magister, wieczorem dowiesz się, z kim masz pokój, dobrze?
Magister- Mhm- odpowiedziałem lekceważąco
Magister- Tylko po to dzwonisz?- wyczułem, że Łukasz lekko się przestraszył.
Mandzio- A co u ciebie?- powiedział entuzjastycznie, jednak był on sztuczny, po prostu się mnie bał.
Magister- Ok, miłego dnia.- powiedziałem najbardziej oschłym głosem, jakim potrafiłem i rozłączyłem się.
Rzuciłem telefon na skraj łóżka i wstałem, w końcu. Poszedłem do łazienki. Spojrzałem w lustro, co widzę? Okropne oczy, w dodatku podkrążone od braku snu. Blizny, które pokazują moje wspomnienia. Szczupłą sylwetkę, wychudzoną przez niewielkie ilości jedzenia, nawet to mnie obrzydza. Co z tego, że jestem znośnie zbudowany, jak blizny to przewyższają? Nie mogę tak dłużej myśleć... Zmoczyłem twarz i ponownie spojrzałem w lustro. Gdyby nie blizny, oziębłość i jednocześnie kruchość, byłbym przystojny, przynajmniej moim zdaniem. Chyba moim jedynym atutem są włosy- gęste, lekko kręcone brązowe włosy. Przynajmniej one podwyższają nieco moją samoocenę. Tak nie może dłużej być... Muszę wziąć się w garść. Patrzyłem jeszcze chwilę tępo w lustro, ale po chwili poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie jajecznicę. Pierwszy solidny posiłek od dawna. O dziwo, zjadłem całą bez obrzydzenia, pierwsze kroki? Nawet nie mam z kim porozmawiać, wszystkich odpycham, swoją osobą, a także lekkomyślnie, gdzie sam spławiam ludzi. Wróciłem do sypialni, rzuciłem się na łóżko i wziąłem telefon do ręki. Robią jakieś zawody, kto ma ze mną pokój, zabolało. Zacząłem przeglądać sociale, a później oglądać youtuba.
Pov. Zaha
Minęło półtorej godziny, wszyscy dołączyli na vc. Wszyscy to znaczy: mandzio, sitrox, ewron, nexe, nitashi, yoshi, leesoo, diabeuu, young Miki i paczol. Co robią tam ludzie, którzy nie pokazują twarzy, a chcą coś nagrywać?- nie wiem. W ogóle nie wiem, czy ktokolwiek będzie tam nagrywał, może wszyscy się do siebie zbliżymy, zamiast zajmować youtubem?
Mandzio- Dobra moi drodzy, wszystkie zasady znacie, speedrunujemy na własnych światach, nie na set seedach, to chyba wszystko. O 18, najgorszy wynik przegrywa. O swoich wynikach na bieżąco informujemy na kanale, który jest na dc.
Wszyscy- Zrozumiano
Mandzio- W takim razie, do roboty. Powodzenia.
Wszyscy rozłączyli się z vc i speedrunowali. To będzie najnudniejsze 8godzin mojego życia, na siłę staranie się o zły czas. Co chwilę popijałem herbatkę i robiłem nową, aby jakoś przedłużać. Chat nic nie podejrzewał, jak dobrze. Ostatecznie zrobiłem sub 1hour.
Zaha- No trudno chacik, będzie pokój z magistrem.- uśmiechałem się od ucha do ucha.
Zaha- Jakie mają czasy chłopaki?
Jak mogłem zauważyć, większość miała ok.30min. Tylko kilka osób 40 lub 50. Jak na dla niektórych pierwsze speedruny, to szło im bardzo dobrze, ewidentnie zrobili reaserch. O 18 ponownie wszyscy połączyliśmy się na vc.
Mandzio- Dobra, mamy wyniki. Gratuluje diabeuu, twój jeden z lepszy speedrunów- 40minut. A i nexe gratuluję, pobiłeś ewrona o kilka sekund. O reszcie nie wspominam, bo kompletna pepega. Dobra powiem tak, zaha, masz chyba za wolne te rączki. Ale żeby zaha i godzina? No dobrze, w każdym razie Zaha jest kompletną pepegą, większą nawet niż yoshi. Gratuluje, powodzenia zaszka.- mogę się założyć, że ironicznie się uśmiechnął
Zaha- No cóż..- uśmiechnąłem się szeroko do takiego stopnia, że nawet chat zaczął mnie wypytywać o to.
Mandzio- Moje drogie pepegi, które dzisiaj pierwszy raz w życiu speedrunowały. GRATULUJE, JESTEŚCIE LEPSI OD ZAHY!
To trochę zabolało, bo zrobiłem to tylko i wyłącznie w celu bliższego poznania się z magistrem.
Zaha- PROSZĘ NIE PRZESADZAĆ, NIE MIAŁEM DZISIAJ DNIA NA SPEEDRUNY!- dobrze wiedziałem, że tak wcale nie było, to był idealny dzień do speedrunowania.
Ewron- No zaszka, chyba coś ustawiane były te speedruny, co?- krzyknął wśród szemrotu między innymi uczestnikami.
Chwilę jeszcze słuchałem ich wypocin, po chwili skończyli. Zakończyłem streama i postanowiłem zadzwonić do Marcela.
Pov. Magister
Czas mijał mi powoli, nie mogłem przestać myśleć, wspominać. Dlaczego to wszystko przypomina mi się, akurat wtedy, gdy jest już dobrze? Gdy staram się ogarnąć? Mam ochotę wrócić do dawnego nawyku... Próbowałem odtrącić te myśli, ale nadeszły kolejne. Dlaczego, skoro "chcą" mnie na tym wyjeździe, to robią zawody, kto ma mieć ze mną pokój? Po co na siłę mnie tam ciągną? Żebym był piątym kołem u wozu? Nawet takie drobne myśli doprowadzały mnie do płaczu, może inaczej, uronienia łez bez emocji. Użalanie się nad sobą na prawdę sprawia, że czas leci szybciej, dobijała 18.30. Gdy zauważyłem to na telefonie, poszedłem do łazienki. Strasznie kusiła mnie perspektywa żyletki. Zacząłem jej szukać, dawno nie była mi aż tak potrzebna. Znalazłem. Przyłożyłem ostrze do pełnego blizn nadgarstka, miałem właśnie dokonać pierwszego cięcia, ale zaczął dzwonić telefon. Uhh to pewnie Łukasz... Odłożyłem przedmiot i niechętnie ruszyłem w stronę telefonu. Nie spojrzałem kto to, po prostu odebrałem.
Magister- Czego?- powiedziałem z impetem.
Zaha- Milej się nie da?- powiedział rozbawiony głos, który od razu zidentyfikowałem.
Magister- A jak myślisz? Co chcesz?
Zaha- Mamy wspólny pokój, to ci właściwie chciałem oznajmić
Magister-Przynajmniej tyle, że nie z tym pajacem- mruknąłem
Zaha- Kogo masz na myśli?
Magister- Dobrze wiesz kogo.- wywróciłem oczami.
Zaha- No dobra wiem, ale mam pytanie.
Magister- Co?- krótko powiedziałem.
Zaha- Dlaczego oni cię tak-
Magister- Nie wiem, może to i lepiej.- wtrąciłem się oschłym tonem.
Zaha- Uhhh, może chcesz w coś pograć? Porobić?
Magister- Po co się zmuszasz do tego?
Zaha- Nie zmuszam się, tylko się pytam.
Magister- Mhm
Zaha- To chcesz w coś grać?
Magister- Wolę się spakować- powiedziałem ponuro.
Zaha- No dobrze, to nie przeszkadzam.
Magister- A od kiedy do kiedy to?
Zaha- Od 17.02 do 23.02
Magister- To już nie można powiedzieć, że luty? 6 nocy tak?
Zaha- No tak, tylko weź na uwagę, że jedziemy w góry i będzie zimno, śnieg napadał.
Magister- Mhm, a my będziemy w hotelu jakimś czy co?- zapytałem, żeby aż tak go nie urazić.
Zaha- Z tego co wiem, to jedziemy do takiego jakby domku. To znaczy mamy taki jakby cały ośrodek dla siebie, pokoje mają własne mini kuchnię i łazienki, ale jest też część wspólna, poprostu salon i większa kuchnia.
Magister- Rozumiem, że wszystko jest na miejscu?
Zaha- Zgadza się.
Magister- Dobra, idę się pakować, bo mam być o 20 tak?
Zaha- Tak, oni to już organizowali wcześniej, tylko nie mogli się dogadać z terminem.
Magister- Aha, no dobra. To pa?- nie wiedziałem jak się pożegnać.
Zaha- No to powiedzonka, Paa- rozłączył się.
Rzuciłem się na łóżko. Nie dokońca wiedziałem, co się przed chwilą stało. Czy on był prawdziwie miły? Nie docierało zbytnio do mnie to, że ktokolwiek się mną zainteresował i chciał ze mną spędzić czas, a ja wszystko zjebałem, jak zwykle w sumie. Wziąłem walizkę i włożyłem do niej 10 bluz, na zaś. Kilka dresów, jedne jeansy, kilka koszulek i bieliznę. Postanowiłem, że wezmę piżamę, której mogę żałować- kigurumi panda. Postrach ludzi w piżamce pandy, niedorzeczne. Jednak i tak spakowałem tylko tą. Umyłem się, zjadłem skąpą kolacje i umyłem zęby. Rzuciłem się na łóżko bez celu. Przez kolejne godziny patrzyłem na stare konwersacje. Bolało mnie to strasznie, dodatkowo włączyłem muzyke. Zacząłem płakać jak dziecko. I tak trwałem do 3. Postanowiłem, że muszę się uspokoić i zasnąć, bo jutro nie zdążę. Włączyłem sobie na youtubie jakieś commentery do spania i po chwili nadszedł upragniony sen.
Wstałem o 12, jak miło. Byłem wyspany jak nigdy. Otarłem oczy i wszedłem do łazienki, po drodze wziąłem czarną bluzę z sporym nadrukiem na plecach, czarne dresy i bieliznę. Ubrałem się i ułożyłem włosy. Zaparzyłem sobie kawę i po chwili namysłu, zrobiłem sobie omleta. Nie ukrywam, ale nie gotuje najgorzej. Zjadłem posiłek i umyłem zęby. Dobijała 13, więc postanowiłem dopakować kosmetyczkę, a do worka wrzuciłem ładowarkę, portfel, klucze, powerbanka, telefon i czapkę, na wszelki wypadek. Zszedłem na dół i dorzuciłem do niego przekąski i wodę. Wyciągnąłem jednak telefon i zadzwoniłem do Kuby, nie wiem, czy to dobry pomysł. Odebrał za drugim sygnałem.
Zaha- Ooo hej Marcel.
Magister- Cześć. Ja mam tam sam jechać, czy jest jakaś zbiórka?
Zaha- Skąd jesteś?
Magister- Z Zielonej
Zaha- Oo, to mógłbyś po mnie podjechać?
Magister- Mhm, a gdzie?
Zaha- Wrocław, podjechał byś po mnie?
Magister- Mhm, dobra wyślij mi adres, o 19wyjade.
Zaha- No dobrze, czyli właściwie na chwilę po 20 mam być gotowy?
Magister- Prosta matematyka. Pa- rozłączyłem się.
Wyniosłem walizkę i worek na korytarz i wyciągnąłem z niego klucze. Wyniosłem bagaże do samochodu i wróciłem do mieszkania. Postanowiłem, że zrobię streama na twitchu, to znaczy przeniosę się z FB. Poinformowałem o tym grono moich stałych widzów, co oni we mnie widzą? Postreamowałem kilka godzin, chciałem aby ten czas minął jak najszybciej.
Magister- Chat to koniec streama, Dobranoc.- zakończyłem streama nie patrząc na chat.
18.47. Ale ja mam wyczucie. Wyszedłem z domu, zakluczyłem drzwi i wyszedłem z klatki schodowej. Wsiadłem do samochodu i go odpaliłem. Ustawiłem sobie idealną playlistę na drogę i zacząłem drogę do Wrocławia.
Wjechałem na teren Wrocławia, poinformowałem o tym Kubę i po chwili byłem już przed jego blokiem. Po chwili otworzyły się drzwi bagażnika, a niedługo potem zamknęły. Tym razem drzwi pasażera się otworzyły.
Zaha- Cześć- usiadł na siedzeniu obok.
Magister- Cześć- mruknąłem pod nosem.
Zaha- Dobra nuta- uśmiechnął się
Magister- Na drogę. Jaki jest ten adres?
Zaha ustawił na telefonie nawigacje w tamto miejsce. Jechaliśmy w ciszy, nawet nie było innej opcji, bo brunet spał.
Pov. Zaha
Widziałem go pierwszy raz w życiu. Ciemne, kręcone włosy, dobrze zbudowany, zielonooki. Nie spodziewałem się, że jest szczerze, ale przystojny. Chcę go otworzyć, tak aby przynajmniej wiedzieć, dlaczego taki jest. Przyglądałem się mu, właściwie dokąd pamiętam. Zasnąłem.
Obudził mnie nikt inny jak magister, ewidentnie byliśmy na miejscu.
Magister- Nie mam całego dnia, wstawaj.
Zaha- J-już- ziewnąłem
Marcel zaczął wypakowywać walizki.
To jest powód, dlaczego nie było innych fanfikow, czułam wewnętrzną potrzebę napisania tego. Mam nadzieje, że was to zainteresowało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top