Rozdział 35-Naria

-Musimy?
Spytałam zestresowana. Naprawdę nie chciałam tutaj być. To chore. Dlaczego akurat ja zostałam do tego wyznaczona?
-Teraz i tak nic na to nie poradzimy. Po prosty zróbmy to tak jak ćwiczyliśmy, dobrze?
Szepnął Daniel uspokajająco, a ja nieznacznie pokazałam głową w potwierdzeniu by nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Na szczęście nasza paczka jest w jednej drużynie w tych zawodach lecz przeciwko komu. Mojej siostrze, która jest ze wszystkiego najlepsza i jej chłopakiem Rayanem, szkolną  gwiazdą. Nie zapominajmy też o pomarańczowo włosej Darii z jej super umysłem oraz Eriku, synu prezesa jednej z bardziej wpływowej firmy oraz mistrzem karate. Ta czwórka tworzyła silną, dobrze zgraną drużynę. Nie myśl o tym! Krzyknęłam w myślach. Prawda, teraz miałam inne zmartwienia na głowie. Wzięłam kilka uspokajających wdechów i powolnym ruchem pogładziłam delikatny materiał sukienki.
-Nie macie szans.
Odezwała się Samantha przerywając krótką chwilę ciszy. Ubrana była w czerwoną sukienkę, która odgrywała więcej niż zakrywała pewnie przez tak ogromną ilość koronki i półprzezroczystego bordowego materiału z którego została uszyta. Proste złote włosy spieła w majestatycznego koka, a na nogi włożyła 10 centymetrowe krwiście czerwone szpilki. Jej twarz z delikatnym makijażem wyrażała pogardę dla mojej osoby, a kształtne usta wyginięły się w wrednym uśmiechu.
-Twoje oszustwo zostanie ujawnione już na pierwszej konkuręcji więc ciesz się swoją krótką sławą. Tylko to ci pozostało.
Stwierdziła po czym oddalił się spokojnym krokiem z triumfem na twarzy, jak zawsze. Może wcześniej bym nic z tym nie zrobiła lecz od tego czasu troszkę się zmieniło. Nie jestem już tą samą osobą.
-To ty powinnaś zacząć się martwić, nie ja.
Powodziałam po cichu. Samantha odwróciła się w moją stronę ze zdziwieniem.
-Mówiłaś coś?
Spytała, a ja teraz już z podniesioną głową odpowiedzałam głośniej.
-Tak, powiedziałam żebyś to ty zaczęła się martwić, nie ja.
-Niby dlaczego?
Spytała jadowicie, zdezorientowana. Była przyzwyczajona do łatwych zwycięstw.
-Ponieważ zamierzam Cię pokonać.
Stwierdziłam z prostotą i z  niewinnym głosem wzruszyłam lekko ramionami. Ta już chciała mi coś odpowiedzieć lecz przerwał jej dźwięk dzwonków oznaczający nasze wejście do sali. Odetchnełam głęboko próbując uspokoić oszalała serce. Niepewnie wraz z innymi wkroczyłam do pomieszczenia. Nagle moje zmysły wyostrzyły się niemiłosiernie. Byłam jak najbardziej świadoma panującego wokół półmroku, lekko spoconej skóry, zaciśniętych w pięści dłoni czy też atmosfery wyczekiwania panującej w tym pomieszczeniu. Spojrzałam przerażona w ciemnoniebieskie oczy Daniela w których znalazłam tylko pewność i łagodność. To mnie trochę uspokoiło. Wtem zaczęła grać muzyka. Tańczyliśmy wraz z innymi lecz moje odczucia były inne. Miałam  wrażenie, jakbyśmy znowu byli sami, jak w tamtej sali. Nic innego nie miało znaczenia. Poczułam dobrze już mi znane uczucie wolności i wiedziałam, że znów lśnię własnym blaskiem. Tego nie da się zatrzymać i to jest właśnie magiczna chwila, która jestem pewna zostanie w mojej pamięci na zawsze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: