Rozdział 3-Andrea
Obudziłam się wcześnie i jeszcze przez chwilę leżałam w łóżku, rozmyślając podczas przyglądania się znamieniu. Po nocy wyglądał jak tatuaż, jednak po obejrzeniu go dokładnie kwiat wyglądał tak rzeczywiście jakby był prawdziwy.
-Dość tego! Koniec leżenia bezczynnie mimo, że są wakacje. Trzeba w końcu dowiedzieć o co z tym wszystkim chodzi.
Rozkazałam sama sobie. Po porannych czynnościach ubrałam się w zielone wygodne spodnie, fioletową bluzkę na ramiączkach i czarny sweterek o dużych okach. Dziś było zimniej niż wcześniej bo w nocy padał deszcz. Po uczesaniu moich jasno brązowych włosów w kok zeszłam na dół, do kuchni na śniadanie. Mieszkam w dwupiętrowym domku z ogródkiem gdzie rośnie wiele rodzajów owoców i kwiatów. Mamy także huśtawkę. Brat i ja posiadamy osobne pokoje. Jego jest zachowany w zielono-niebieskich barwach za to mój w pomarańczowo-żółtych z fioletowymi akcentami. Posiadam również mnóstwo szafek, ale dość o wnętrzu. Zeszłam do kuchni, gdzie zobaczyłam mamę kończącą śniadanie. Byłyśmy same w domu ponieważ tata musiał jechać do pracy, a Michael przebywał na obozie. Już miałam powiedzieć jej o znaku gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Była to pani najwyżej 25-letnia ubrana w spaniały i zapewne bardzo drogi komplet w kolorze matowej zieleni.
-Witam, mam na imię Koran jestem nauczycielką w Akademii Soulrenain.
Oznajmiła nieznajoma ciepłym głosem. Obie z matką osłupiałyśmy z wrażenia, a moja rodzicielka wpuściła Koran do środka z jak największym szacunkiem. Nic dziwnego, w końcu owa Akademia jest najbardziej prestiżową szkołą w całej Arkadii uczęszczała też do niej rodzina królewska. Uczono w niej nie tylko podstawowych przedmiotów, ale również magii. Tylko wybrane osoby mogły do niej uczęszczać, te które urodziły się z niesamowitymi umiejętnościami. Prawie wcale się nie zdarzało, że jakaś osoba nie spokrewniona z jedną z ważniejszych rodzin je posiadała. Posiadając je można było mieć prawie 100% pewność na godne życie i dobrą pracę. Nie wiedziałam, po co tu przyszła. Przypatrywałam się jej z ciekawością podczas gdy mama nalewała naszemu gościowi herbaty do filiżanki. Spostrzegłam, że posiada jakiś znak we wnętrzu lewej dłoni lecz nie umiałam dostrzec szczegółów. Byłam tym tak zainteresowana, iż nie zauważyłam, kiedy zaczęła się rozmowa. Dotarło to do mnie w chwili, gdy mama odezwała się głosem prawie nie głośniejszym od szeptu.
-Naprawdę?
Zapytała otwierając szerzej oczy ze zdumienia. Nie rozumiejąc o co chodzi spojrzałam z ciekawością na Koran, która spokojnie popijała herbatę z filiżanki.
-Oczywiście. Nigdy by do głowy nikomu nie przyszło, aby żartować sobie z takiej sytuacji. Pani córka wykazuje zdolności magiczne, co oznacza, że jest przyjęta do naszej Akademii.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top