16

Pov. Polska

-To kiedy będziesz? - spytałem się rozmawiając przez telefon.

-Może dziś... To znaczy tak, nawet teraz! - usłyszałem podejrzanie zdenerwowany głos.

-ok, to czekam - odpowiedziałem, rozmawiając przez telefon. Wczoraj Niemcy po powrocie ze spotkanie z "przyjaciółką" od razu poszedł spać u siebie w domu i nie przyszedł do mnie tłumacząc się zmęczeniem. Również jego głos zdradzał stres siedzący w nim... Ale dlaczego miałby się stresować rozmową ze mną? Chyba nie doszło do...

Dobra, muszę się uspokoić. Niemcy nigdy by mnie nie zdradził, nie ważne w jakim sensie rozumiecie to słowo.

Jest dopiero ósma rano, to dość wcześnie, lecz nie mogę usnąć. Tak więc uznałem, że najlepszym rozwiązaniem będzie obudzenie Niemca, aby przyszedł tu, dzięki czemu nie będę się nudzić...

Wiem, jestem zły.

Po chwili rozmyśleń usłyszałem pukanie do drzwi. Szybko zszedłem wciąż w ciuchach do snu (a właściwie samych bokserkach, gdyż w domu jest ciepło), a następnie otworzyłem drzwi. Niemcy wszedł, nie odzywając się. Normalnie usłyszałbym coś w stylu "oooo, a ty co taki gorący dziś?", lecz on jest jakiś... Inny...

-dobrze się czujesz? - spytałem się, gdy byliśmy już u mnie w pokoju. Zamknąłem drzwi na klucz.

-Tak - odpowiedział

-nie zareagowałeś widząc mój ubiór, coś jest chyba nie tak - stwierdziłem

-nie, nic, po prostu jestem zmęczony - odpowiedział wciąż z lekko zestresowany.

-stresujesz się czymś? - podszedłem do niego blisko, patrząc mu w oczy. Odwrócił wzrok.

-nie - odpowiedział niepewnie. Coś MUSI być na rzeczy, skoro utracił tą swoją śmiałość.

-Wiesz, że możesz mi powiedzieć - kontynuowałem łagodnym głosem.

Chłopak nie odpowiedział, więc lekko go pocałowałem, przez co się spiął. Po chwili odwzajemnił powoli pocałunek. Przez przypadek ruszyłem nogą dotykając mu "tam"... Stanął mu...

Po chwili oderwaliśmy się od siebie, dysząc. Widać, że potrzebował trochę bliskości, jednak czy powie mi wreszcie, co jest na rzeczy?

-wiesz... - spuścił głowę do dołu, a następnie zaczął niepewnie i cicho - przepraszam.

-co się stało? Dlaczego przepraszasz? - odpowiedziałem zmieszany, jednak po chwili nawiedziły mnie złe myśli...

-Po prostu... Przepraszam za wczoraj...

-chodzi ci o to, że wyszedłeś z dziewczyną? To nie jest złe, każdy ma znajomych - zapewniłem, choć sam nie wierzyłem w to, że właśnie to mu chodzi

-nie, to ja wiem - odpowiedział - Ja... Chyba nie zasługuję na ciebie.

-ale o co ci chodzi? - spytałem się wciąż zmieszany

-Ja... Wczoraj... Ta dziewczyna mnie upiła i doszło do czegoś więcej... - wreszcie wydusił z siebie - pamiętam tylko do momentu, kiedy weszła siłą do toalety, w której byłem i zamknęła zamek...

Gdy to powiedział, poczułem dreszcze... Można powiedzieć, że przeżyłem tak zwany "chwilowy zawał"...

-Co robiliście? - spytałem się zszokowany

-właśnie nie pamiętam...

Po chwili ujrzałem na jego szyi malinkę. I to definitywnie nie było moją robotą, gdyż były ślady kobiecej szminki...

***

Pov. Rzesza

-Lichtenstein, poszukaj pomidorów w puszce - poleciłem młodszemu synowi. Zamierzam dziś ugotować zupę pomidorową. Co prawda ta z pomidorami w puszcze nie jest zbytnio zdrowa, ale kto by się przejmował? Trzeba żyć i się nie martwić!

-Jasne - odpowiedział młody, a następnie zniknął za pułkami małego sklepu. W tym czasie wziąłem do ręki śmietanę i makaron w kształcie kokardek, a następnie skierowałem się w stronę kasy, gdzie kolejkę zajął już Lichtenstein.

-Tato, kupisz mi to? Proszę... - wskazał na kartę podarunkową na jakieś "robuxy".

-co to? - spytałem się - robuxy? To te monety w twojej grze?

-można tak powiedzieć... To jest warte tylko 10 zł! To nie dużo! Mogę?????

-dobra, weź - odpowiedziałem, a mały z nieukrywaną radością wziął jedną i postawił na kasie. Równie dobrze mógłby spytać się mnie, czy kupiłbym mu robuxy przez stronę gry, jednak wiedział, że nie ufam płatnościom online.

-To wszystko? - spytała się kasjerka, gdy nadeszła nasza kolej.

-tak - odpowiedziałem. Nasze zakupy to karta podarunkowa z robuxami, dwie puszki pomidorów, dwa chleby, śmietana, makaron oraz oranżada Hellena, oczywiście czerwona.

-to będzie 23,99. Mogę być winna grosika? - Oznajmiła kasjerka

-Jasne - odpowiedziałem z niechęcią. Ten "grosik" zamieni się już niedługo w sto zł...

Po zapłaceniu zapakowałem zakupy do przyniesionej z domu torby wielorazowej (bo po co mam marnować pieniądze na jednorazówki?). Później oczywiście wyszliśmy ze sklepu.

-Cześć Ron! - usłyszałem Lichtenstein'a. Od razu odwróciłem się w jego stronę. Do sklepu chciał wejść Ron.

-czy to prawda, że niedługo wyjeżdżasz? - podszedłem do niego

-Tak, niestety urlop się kończy. Za dwa dni - odpowiedział z przyjaznym uśmiechem... Jednak dla mnie nieprzyjaznym.

-aha - odpowiedziałem - i tak po prostu postanawiasz zostawić przeszłość w tyle?

Zmieszany Lichtenstein stał trzymając torbę z zakupami w tyle, jednak zignorowałem go.

-O co panu chodzi? - odpowiedział udając, że nie wie, o co chodzi

-Dobrze wiesz - odpowiedziałem - Moja i Cesarstwa sprawa.

Przez chwilę Ron stał, nie wiedząc zapewne, co odpowiedzieć

-pamiętam, i to bardzo dobrze - odpowiedział, lecz już bez swojego głupiego uśmieszku. Na moją twarz wkradł się złowieszczy uśmiech.

-Wiesz, że pragnę zemsty?

-a-ale ja nie jestem niczemu winny! - cofnął się, gestykulując rękoma

-nie? Cesarstwo mówił inaczej - odpowiedziałem, celowo omijając słowa "ojciec"

-Ale słuchaj... Mi jest naprawdę przykro za to, co się stało, ale nie jestem niczemu winny, naprawdę! To jest wina... - przerwał.

-gadaj! - podszedłem, przypierając go do ściany

-Imperium Rosyjskie! - odpowiedział ledwo - ja nic nie wiem na temat jego zamiarów, wiem tylko, że to on!

Hmm... imperium rosyjskie, ojciec ZSRR...

-na pewno? Wydaje mi się, że wiesz więcej, niż powinieneś... - odpowiedziałem - Cesarstwo tak cię nienawidził, że przelewał swoją złość na mnie... Czy mogę ci wierzyć?

-przysięgam! - odpowiedział, na co go puściłem i zostawiłem bez odpowiedzi, wracając z zmieszanym lichtenstein'em do domu. Imperium rosyjskie? Dlaczego ZSRR mi nie powiedział?

***

W książce był pewien błąd fabularny, więc od teraz Litwa przed spotkaniem w parku (w rozdziale z perspektywy Litwy) nie znała Łotwy, i Łotwa jest chłopakiem.

Jeśli ktoś z was rozpozna jakiś błąd fabularny w książce to proszę piszcie, bo kiepsko to wygląda.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top