3
D- to jest ostrzeżenie- powiedział łapiąc mnie za policzki po czym wyszedł. Usiadłam, opierając się o ściane i oparłam głowe o kolana łzy zaczeły spływać po moich policzkach, nagle usłyszałam krzyki na dole, a do mojego pokoju weszła....
Rudowłosa dziewczyna z włosami do ramion, pośpiesznie zamknęła drzw, pewnie żebym nie słyszała co mówią.
N-Hej, jestem Natasza, ale możesz mi mówić Nat- powiedziała dziewczyna podając mi rękeręke, ja otarłam łzy po czym odwzajemniłam gest
G- Gośka- odpowiedziałam a dziewczyna uśmiechneła się ciepło do mnie.
N- ja wiem, że jest ci ciężko, ale może spróbujesz go polubić, Diablo nie jest taki zły- powiedziała głodząc mnie po ramieniu.
G- czemu tak krzyczą? - zapytałam uspokajając się powoli i wstając z ziemi.
N- Szef widział jak Kamil cię traktował i się zdenerwował, ale ty się niczym nie martw- powiedziała mnie przytuliła, fajna dziewczyna, szkoda że pracuje u tego dupka. Odkleiłyśmy się od siebie i w tym momencie wszedł On, jego biała koszula już nie była taka biała, lecz czerwona, kurwa co on mu zrobił?! Zabił go? Przezemnie! Będe mieć go na sumieniu. Kiedy o tym pomyślałam ponownie się rozpłakałam. Chłopak chciał do mnie podejść ale się cofnełam
G- nie dotykaj mnie! Zabiłeś go! Przezemnie! - krzyknełam a chłopak mimo wszystko podszedł do mnie dając po drodze znak Nataszy że ma wyjść.
D- Kwiatuszku, spokojnie, to nie twoja wina, tylko jego- powiedział spokojnie gladząc mój policzek
G- nie dotykaj mnie, przed chwilo zabiłeś go tymi rękami, nawet jeszcze masz na nich jego krew i chcesz mnie dotykać!- powiedziałam łapiąc go za ręce. Jestem strasznie nerwowa, to akurat jest napad paniki. Chciałm coś powiedzieć, ale chłopak zrobił to pierwszy.
D- zrozum, że zrobił ci krzywdę, a jeśli ktoś robi krzywdę mojemu kwiatuszkowi to dostaję karę.- uśmiechnął się, no nie wierzę, jak on może się uśmiechać. Dobra, spróbuj po dobroci.
G- możesz już nikogo nie zabijać przeze mnie? - zapytałam a chłopak uśmiechnął się i kiwnął głową na tak.
D- Przemek- powiedział podając mi rękę.
G- Gośka- powiedziałam łapiąc jego rękę i potrzasając delikatnie.
D- no to teraz oficjalnie się znamy- powiedział i przyciągnie mnie za rękę do siebie. Odbiłam się o jego klatkę piersiową, co spowodowało że cała byłam w krwi z jego koszuli. Popatrzyłam na niego żałośnie ma co on uśmiechnął się jeszcze bardziej po czym naparł na mnie, co spowodowało że oparłam się o ściane, chłopak patrzył na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami.
D- i co teraz? - zaśmiał się a jego twarz znacznie przybliżyła się do mojej. Zdecydowanie za blisko.
T.I- możesz mnie zostawić?! - krzyknełam i chciałam go odepchnąć ale złapał mnie za nadgarstki i przewinął na łóżko, następnie wyciągnął broń i pochylił się nade mną.
D- nie, nie mogę, jesteś ma mnie skazana i masz być grzeczna, rozumiesz?! - zapytał przykładając mi broń do skroni.
G- T-Tak- powiedziałam a chłopak wstał i schował broń, miał coś powiedzieć, ale do pokoju wpadł zdyszany Adam
A- Stary!! Marcel się buntuje! Napisał, że jedzie po ciebie! - krzyknął opierając się o drzwi i ciężko oddychając. Spojrzałam na Przemka, jego twarz nie była taka promienna jak przed chwilą, oczy z ciemnej czekolady przemieniły się na Dziką czerń. Zacisnął szczękę i pięści. Widać było, że nienawidzi kolesia. Wybiegł z pokoju, a jego miejsce zajeła Nat.
G- co się stało?- zapytałam kiedy zobaczyłam jej przestraszoną minę.
N- mamy mały problem, ale ty się nim wogole nie przejmuj- powiedziała wyciągając broń i przy okazji ją odbezpieczając. Usłyszałam jakby wywarzenie drzwi wyjściowych, chwila ciszy, a potem, strzały i krzyki. Wyjrzałam przed okno, pod willą stało pięć czarnych samochodów z przyciemnionymi szybami. Mój wzrok powrócił na Nataszę, która akurat odpezpieczała granat i rzucała go na schody, po chwili krzyki ucichły. Usłyszałyśmy kroki na górę a po chwili zabaczyłyśmy Diablo, miał pełno zadrapań na twarzy i na rękach. W miejscu prawego ramienia na koszuli znajdowała się wypalona dziura a krew spływała po jego ręce, w jego oczach było widać ból. Zakryłam twarz dłonią widząc go w takim stanie. Wkurwa mnie niemiłosiernie, ale mimo to poczułam ukłucie w sercu. Zaraz za nim wbiegł Adam również z kilkoma zadrapaniami.
A- dziewczyny chodźcie, jedziemy do szpitala! - krzyknął
D- A po chuj?! - zapytał, a raczej krzyknął, widać było, że był nieźle wkurzony.
A- bo masz dziurę w ramirniu?! - również krzyknął
D- nic mi nie będzie- powiedział i zamknął drzwi od swojego pokoju.
A- kurwa, nie mam do niego sił- pestchnął i oparł czoło o ścianę
G- może ja spróbuje- powiedziałam i nie czekając na nich odpowiedź zapukałam do drzwi chłopaka. Usłyszałam głośne,, Wejść ", po czym uchyliłam delikatnie drzwi i cicho zapytałam
G- mogę? - powoedziałam a chłopak słysząc że to ja od razu wstał z krzesła
D- ty zawsze, kwiatuszku- powiedział i położył swoje dłonie na moich biodrach, stając do mnie przodem.
G- Przemek... może pojedziemy do tego szpitala? - zapytałam, na co chłopak przekręcił oczami
D- po co? Nic mi nie będzie. - uśmiechnął się i zaczął przybliżać swoją twarz do mojej- nie takie rzeczy przeżywałem- dodał po chwili
G- Przemek... Proszę- szepnełam cicho, na co chłopak westchnął, mimo że nienawidziłam go okropnie, to nie chciałam żeby się wykrwawił, to okropna śmierć, chociaż, jak umrze to mnie z tąd wypuszczą, nie, ja nie jestem taką suką.
D- Dobra, ale robię to tylko dla Ciebie- wepchnął i skierował się w stronę drzwi, a ja tuż na nim. Oświadczył Adamowi, który wciąż z Nataszą stał pod drzwiami, że jednak zdecydował się jechać do szpitala. We czwórke skierowaliśmy się na dół, kiedy schodziliśmy z 1 pierwszego piętra na parter, zamarłam. Na podłodze leżało pełno martwych ciał. On to wszystko zrobił?! Japierdole, w co ja się wplątałm. Wpatrywałam się w martwych ludzi myśląc o tym jak można być takim potworem, nagle poczułam czyjąś dłoń zaciskającą się na mojej.
D- chodź, nie patrz na to- powiedział ciągnąc mnie w stronę wyjścia, byłam w takim szoku, że nie umiałam się sprzeciwić. Wsiedliśmy do białej limyzyny. Prowadził Adam, bo nie chciał aby Przemek robił to z przestrzeloną ręką a Natasza siedziała obok niego, byli od nas odgrodzeni czarą, antydzwiękową szybką.
Siedziałam na kremowej kanapie auta, w pewnym monencie chlopak zaczął się do mnie przybliżać, a ja odsuwać. Nagle złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie sadzając mnie na swoje kolana, próbowałam mu się wyrwać, ale mimo, dziury w ręce dość mocno mnie trzymał.
G- puść mnie ty chory pojebie! - krzyczałam i szarpałm się.
D- Co się z tobą dzieje?! Raz jesteś miła, raz suka? - zapytał spokojnie, patrząc mi w oczy.
G- a z tobą co?! Raz normalny facet, raz bezwzględny zabójca! - spojrzałam na niego z wyrzutem w oczach. Jego mina wyrażała wszystko, był zaskoczony i...smutny?! Dobrze widzę? Nigdy nie byłam ekspertem w odczytywaniu emocji. Puścił mnie nic nie mówiąc, a po chwili limuzyna się zatrzymała.
❤👿❤👿❤👿❤👿❤👿❤👿
Hej, miśki! Oto kolejny roździał!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top