25

- będziesz wściekły - chłopak spojrzał na Przemka z przerażeniem w oczach.

- co się stało?- brunet westchnął a Adam wytarł czoła wierzchem dłoni. Widać było po nim że naprawdę się denerwuje.

- Pamiętasz twojego byłego dostawcę? - zerknął badawczo na mnie.

- No, mieliście go załatwić - zmarszczył brwi.

- i załatwiliśmy tylko że, jakby to powiedzieć...odpłynął.

- co zrobił? - patrzyłam z niepokojem na tą konwersacje zastanawiając się o kogo i o co chodzi.

- nie wiem czy mogę...-wskazał na mnie niepewnie.

- gadaj - Przemek warknął przez co skuliłam się i cofnęłam parę kroków.

- chcieliśmy go zatopić, ale zniknął...Chyba odpłynął - powiedział cicho. Brązowooki westchnął głośno i zamknął oczy na chwilę.

- Jak trup mógł kurwa zniknąć - uderzył bokiem pięści o ścianę. Przymknęłam oczy słysząc jak tynk ulega i załomuje się  pod wpływem siły bruneta. Spojrzał przelotnie na ścianę po czym utkwił wzrok w sylwetce Adama.

- odwróciliśmy się na moment żeby przygotować obciążniki, gość leżał z dziurą w czaszce co się mogło stać? - zaczął mówić bardzo nerwowo, widać było że się boi Przemka. Nie do końca to rozumiałam bo przecież się przyjaźnili. Przynajmniej tak mi się wydawało.

- Poszło was tam pięciu, nie mogliście kurwa upilnować jednego, martwego faceta?! - wysyczał. Poczułam na sobie jego morderczy wzrok. Podniosłam lekko głowę i już wiedziałam, że nie ma prawa stać się nic dobrego - do pokoju - wskazał palcem na korytarz za Adamem. Spojrzał współczująco na wyższego i minęłam go starając się wrócić z pamięci na główny korytarz. Od razu jak weszłam za zakręt usłyszałam krzyki ale bardzo starałam się na nich nie skupiać, co poniekąd mi wyszło bo nie zrozumiałam ani jednego słowa.

Na szczęście na głównym korytarzu do którego udało mi się dotrzeć po czasie nikogo nie było. Od razu weszłam po schodach na górę. W środku jednak przystałam bo wpadł mi do głowy pewien pomysł. Odwróciłam się i swój wzrok zatrzymałam na drzwiach. Nigdy jeszcze nie poróbowałam po prostu wyjść przez nie. Konsekwencje mogłyby być straszne bo Przemek wygląda teraz na naprawę złego, ale moja chęć opuszczania tego domu jest znacznie większa.

Potem jednak przypomniałam sobie o Marvelu i o tym co on by był w stanie z nim zrobić ze złości, że udało mi się uciec. Błyszczące oczy szczeniaka przekonały mnie, że lepiej będzie jeśli teraz wrócę do pokoju tak jak kazał Przemek. Nie chcą żeby ktoś mnie nakrył wpatrzoną w drzwi wejściowe wbiegłam po schodach i jaka najszybciej schowałam się w swoim pokoju. Na dworze robiło się już ciemno. Byłam całkiem zmęczona po dzisiejszym 'treningu' więc po wzięciu jakiś ubrań od razu poszłam pod prysznic gdzie spędziłam dość dużo czasu, przy okazji zapominając o zdarzeniu z Adamem. Niestety Przemek musiał mi o tym przypomnieć pojawiając się w drzwiach mojego pokoju.

- pani chce specjalne zaproszenie na kolację? - burknął chociaż już z mniejszą złością niż wcześniej. Przeszło mi przez myśl żeby powiedzieć, że nie jestem głodna ale zrezygnowałam z tego kiedyś uświadomiłam sobie, że pewnie i tak mnie tam zaciągnie. Niechętnie poszłam za nim prosto do jadalni w której nie lubiłam przebywać. Długi stół dawał staranie sztywną atmosferę co kompletnie mi się nie podobało. Od razu po wejściu do pomieszczania zauważyłam Adama z rozciętą wargą i czerwonym policzkiem.

Spojrzałam na Przemka który właśnie odsuwał mi krzesło. Pierdolony dżentelmen. Zmarszczyłam brwi patrząc to na niego, to na Adama. W pomieszczeniu panowała grobowa cisza i czuć było, że coś wisi w powietrzu.

- uderzyłeś go?

___________________________________________

Uwaga moi drodzy! Pomysł jest więc mogę wam obiecać, że w przyszłym rozdziale będzie się działo!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top