8
G- dobra - westchnęłam i poszłam do łazienki z sukienką w ręku
Z wielkim bólem ubrałam na siebie kawałek materiału. Dosłownie. Sukienka była na połowę mojego uda z dość dużym dekoltem. Wyszłam z łazienki ze skwaszoną miną, od razu spotkałam się z uśmiechem Nataszy.
N- wyglądasz piękne- pisneła
G- żartujesz sobie? Wyglądam okropnie a jeszcze gorzej się w tym czuje - spojrzałam w lustro
N- bo się tak krzywisz, uśmiechnij się od razu będzie lepiej - uśmiechnęła się i wyjeła że swojej torby kuferek, który postawiła na komodzie - siadaj - wskazała na łóżko
G- po co- westchnęłam ale wykonała jej polecenie
N- musimy cię umalować - zaśmiała się radośnie i otworzyła kuferek pełen kosmetyków. Poddałam się. Przymknełam oczy i pozwoliłam jej robić to co chce.
Po jakiś 20 minutach dziewczyna powiadomiła mnie o końcu swojej pracy. Otworzyłam oczy i spojrzałam w lustro. Wyglądałam inaczej, ślicznie. Gdyby za ścianą nie było tego chuja...
N- podoba ci się? - zapytała zamykając swoje pudełeczko
G- jest pięknie, ale co z tego - uśmiechnęłam się lekko
N- dziewczyno więcej optymizmu - zaśmiała się - zrobimy ci jeszcze fryzurę i będziesz gwiazda - wzięła szczotkę i lokówke w dłonie. Zrobiła mi komunijne loki które puźniej rozczesała tworząc piękne fale. - jesteś gotowa - mówi wyraźnie dumna z siebie
G- nie możesz czegoś zrobić, nie chce tam iść - westchnęłam
N- chciałbym, ale nie mogę - położyła mi dłoń na ramieniu, na co ja spojrzałam w podłogę
Drzwi się otworzyły a w stanął tak bardzo nie wyczekiwany człowiek jak Diablo. Co ja gadam to nie człowiek, to demon...
P- pięknie wyglądasz mała - podszedł do mnie obejmując w talii, ja oczywiście błyskawicznie go odepchnełam
G- mała to jest twoja pała - burknełam odchodząc od niego jak najdalej
P- wyrażaj się młoda damo - złapał mnie za policzki i przysunął do siebie. Miałam już coś powiedzieć ale w drzwiach pojawił się Adam
A- chodźcie, musimy już jechać. - powiedział a my ruszyliśmy do wyjścia. Najpierw na dół zszedł Adam, potem Przemek a na końcu ja z Nataszą
N- nie przejmój się nim, przejdzie mu - powiedziała cicho
G- mam go serdecznie dość - westchnełam, chce stąd odejść
N- nigdy by ci na to nie pozwolił - uśmiecha się lekko a ja spuściłam głowę. Zeszlismy na dół i wyszliśmy przed dom gdzie stałą czarna limuzyna. Wsiedlismy do niej kolejno, ja oczywiście jak najdalej od tego potwora.
🌵🐵🌵🐵🌵🐵🌵🐵🌵🐵🌵🐵🌵🐵
No hej. Są wakacje! Nawet nie wiecie jak się cieszę! ❤️💜💙💛💚💗
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top