12
D- masz dla niego imię? - zapytał zerkając na mnie
G- Marvel - spojrzałam na czarnego pieska kojarzącego mi się z Czarną Paneterą
***
Siedzimy w salonie z zaproszonym przez Przemka weterynarzem. Trzymam psa na kolanach bo innym sposobem nie dał się zbadać. Albo się trzęsł albo warczał. Niebieskooki brunet zbadał psa po czym usiadł obok mnie na kanapie.
W(Weterynarz) - nie ma dużych obrażeń. Ewidentnie był bity ale nie zauważyłem żadnych złamań albo obrażeń wewnętrznych. Trzeba tylko odpowiednio go odżywiać. Na początek małe porcjie i zwiększać z czasem żeby nie uszkodzić żołądka. - uśmiechnął się do mnie i pogłaskał szczeniaka. Kątem oka spojrzałam na Przemka który wyraźnie zabijał gościa wzrokiem
G- czyli nic mu nie jest? - zapytałam a chłopak pokiwał głową
W- wszystko w porządku
G- dziękuję - uśmiechnęłam się i spojrzałam na psa
W- czas na mnie, do zobaczenia, mam nadzieję - podał mi rękę którą lekko uścisnełam. Weterynarz wyszedł a Przemek za nim żeby za pewne go odprowadzić. Po chwili wrócił i usiadł obok mnie głaszcząc psa
D- chyba cie pokochał, bardzo się do ciebie tuli
G- zasłużył na ciepło po tym co przeszedł - pocałowałem psa w głowę i pogłaksałam za uchem
D- chciałbym być na jego miejscu - westchnął i przeniósł swój wzrok z psa na mnie
G- ciesz się że jesteś na tym miejscu na którym jesteś i to tylko dzięki Marvelowi - puściłam psa na ziemię. Nasypałam mu jedzenie do miski i usiadłam na ziemię żeby czuł się swobodniej. Przemek poszedł po coś na górę. Po chwili do kuchni wszedł Adam a za nim Natasha. Musieli gdzieś być bo Adam odkładał kluczyki od auta.
A- boże jakie śliczniści - wrzasnął klękając obok psa przez co lekko się wystarczył
N- zostawić was na chwilę to coś zmalujecie - zaśmiała się patrząc na Adama wołającego psa który ani nie drgnął
A- chyba się mnie boi - stwierdził
D- z taką twarzą nie ma się co dziwić - wszedł do kuchni
A- jak ma na imię? - zignorował go próbując zawołać psa
G- Marvel - powiedziałam i spojrzałam na psa który w tym momencie zrobił to samo
A- Marvel, chodź do wujka- zawołał psa, ale poddał się kiedy ten nie zareagował i zamiast tego położył się na ziemi.
N- co dziś w planach szefie? - zapytała patrząc na bruneta stojącego przy kuchennym blacie
D- zrobiliście to co mieliście zrobić? - rudowłosa kiwneła głową - to możecie zrobić sobie dzień wolnego
A- to może jakieś piwo?
N- nie możesz wytrzymać nawet dnia bez alkoholu? - zapytała zajmując miejsce Adama kiedy ten wstał i pogłaskała przysypiającego szczeniaka
A - w tej robocie inaczej nie da rady - właśnie do mnie dotarło, że nawet nie wiem co oni robią, no poza tym, że zabijanie to nie problem- idzie ktoś do klubu? - zapytał na co Przemek i Natasha pokiwali przecząco głowami - Gośka? - spojrzał na mnie
G- sory Adam ale jedyne czego teraz chce to spędzić czas z Marvelem- wstałam i wzięłam psa na ręce.
A- zostawiacie mnie samego? - zapytał jak dziecko na co Natasha wybuchneła śmiechem
D- jak widać wszyscy mamy coś lepszego niż totalne się upicie - zaczęli się przekomarzać. Wykorzystałam okazję i opuściłam kuchnie. Weszłam po schodach do mojego pokoju i położyłam się na łóżku razem z Marvelem, który po chwili jednak zeskoczył z łóżka i zaczął chodzić po pokoju.
Leżałam spokojniej kiedyś kto postanowił zapukać do drzwi.
G- otwarte - przeniosłam wzrok z psa na drzwi które zaczęły się powoli otwierać. Do środka wszedł Przemek .
D- Musimy porozmawiać- zaczął i usiadł na krawędzi łóżka- sprawy trochę się pokąpliwowały
G- co to znaczy pokąplikowały? Jakie sprawy? - zmarszczyłam brwi i usiadłam
D- będziesz musiała nauczyć się bronić
G- bronic? Ja? Po co?
D- zadajesz za dużo pytan- westchnął- nareszcie zarabiałem ale poradzę sobie z tym po prostu mi zaufaj
G- nie, chcę wiedzieć co się stało- przejęłam się
D- no po prostu naraziłem się pewnemu człowiekowi i on teraz chcę...nam zrobić krzywdę
G- nam?
D- no mi za to co zrobiłem a tobie żeby się na mnie zemścić.- W tamtym momencie bardzo wolno łapałam jego słowa ale kiedy już złożyłam je w całość złość wzięła górę
G- porwałeś mnie, zmuszasz mnie do paradowania z tobą na jakiś imprezach a teraz mówisz mi że jakiś koleś na mnie poluje?
D- ale spokojnie, nic się nie dzieje
G- nic? To jest dla ciebie nic?! Nie, wyjdź natychmiast! - podniosłam się gwałtownie i wskazałam na drzwi
D- uspokój się - chciał złapać mnie za rękę ale ją wytrwałam
G- zostaw mnie samą!- ponownie wskazałam na drzwi przez które tym razem przeszedł
🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈
Ogólnie to ta książka wydaje mi się tak mało realistyczna...co myślicie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top