Rozdział 5 || Starzy i nowi znajomi
STARZY I NOWI ZNAJOMI
— Dzięki za pomoc z tą Dononą... — Josh i Lisa wracali razem ze szkoły, a szary chodnik, po którym szli, był tak popękany, że ciężko było znaleźć w nim jedną nienaruszoną płytkę. Jednak dla grających w 'skuchę' dzieciaków było to tylko dodatkowym utrudnieniem, które sprawiało, że zabawa była jeszcze ciekawsza.
— Dodomą — poprawiłago blondynka, chwiejąc się na jednej nodze. Przez chwilę wydawało się, że Josh będzie mógł sobie przypisać kolejny punkt w ich grze, bo Lisa zaczęła chwiać się coraz bardziej chaotycznie i omało co się nie wywaliła na twardy chodnik, jednak w ostatniej chwili udało jej się złapać równowagę i postawić nogę na nieskażonym pęknięciem kawałku płytki. Josh rzucił jej zawiedzione spojrzenie.
— Dononą, Dodomą – co za różnica? Jak dla mnie to miasto mogłoby i nazywać się Idon'tcarepolis i i tak nie miałoby to dla mnie wielkiego znaczenia...
— Idon'tcarepolis? — spytała rozbawiona Lisa. — W sumie, czemu by nie? I czego byłoby ono stolicą?
Josh zmarszczył brwi zastanawiając się przez moment.
— Badeducationsystmos? — zaproponował.
—Nie. — Skrzywiła się Lisa. — Za długie. Może coś krótszego?
— Joisa? Lish? Wiesz, od naszych imion — zaproponował rudzielec. Dziewczyna zastanawiała się przez chwilę, a potem zaczęła entuzjastycznie kiwać głową.
— Lish mi się podoba. A jaki będzie produkt krajowy brutto Lish? — Obydwoje parsknęli śmiechem. — Skusiłeś.
Josh patrzył się przez chwilę w ciszy na blondynkę, zastanawiając się czy skłamać, czy nie, ale w końcu skinął głową i przyznał przyjaciółce należny jej punkt.
Przez chwilę pomiędzy nimi zapadła cisza, jednak nie była to jedna z tych krępujących jej odmian. Był to ten typ ciszy, który zapada pomiędzy dobrymi kolegami, którymi Josh i Lisa niewątpliwie byli. Niektórzy uważają, że z najlepszymi przyjaciółmi nigdy nie nudzi się rozmowa, jednak młoda Carty była zdania, że z najlepszymi przyjaciółmi nigdy nie nudzi się cisza.
— I jak ci się siedzi z tym dziwakiem? — spytał Josh. — Z Fisherem? Bo tak ma na nazwisko, prawda?
Lisa rzuciła mu karcące spojrzenie.
— Nie jest dziwakiem. Jest trochę małomówny, ale...
— Małomówny? Nigdy nie słyszałem, aby się on do kogokolwiek odezwał, a ty to nazywasz małomównością? — przerwał jej chłopak. Lisa skrzywiła się słysząc jego kpiący ton, przez co nadepnęła na pęknięcie w chodniku. Szybko zerknęła na przyjaciela sprawdzając czy to zauważył, jednak Josh zdawał się w ogóle nią nie przejmować. Dziewczyna postanowiła więc zataić ten drobny fakt i zachowywać się jakby w ogóle nic się nie stało.
— Fakt, może i nie mówi, ale to wcale nie czyni z niego dziwaka — zaprotestowała Lisa. W sumie sama nie wiedziała czemu broni chudego bruneta, ale po prostu czuła, że tak trzeba, a ze swoimi wewnętrznymi odczuciami nie zamierzała się spierać.
— Jeśli to ci nie wystarcza, to co powiesz na to równanie na tablicy? Kto normalny zapisuje coś tak bardzo pozbawionego sensu? — brnął dalej Josh, który wciąż nie wydawał się przekonany. Podświadomie czuł niechęć do tego kościstego chłopaka, jednak nie miał pojęcia czym to uczucie było spowodowane.
— Nie było bez sensu! — zaprzeczyła Lisa, również nie dając za wygraną. — A = 440 oznacza częstotliwość dźwięku „A".
Josh prychnął.
— I co z tego? Po co mi częstotliwość głupiego dźwięku „A"?
Lisa przystanęła na chodniku, tym razem nie przejmując się ile „skuch" zaliczyła. Była zła na rudzielca, który zamiast się entuzjazmować ciekawym odkryciem, lekceważy je i uważa za głupie i nic nie znaczące.
— To nie jest głupie! A co jeśli to jego sposób na porozumiewanie się?! Nie pomyślałeś o tym?! — wykrzyczała Lisa w stronę skonfundowanego Josha.
— To jest głupie! — Chłopak nie ustępował. — Kto normalny woli pisać równania niż po prostu mówić?!
Lisa zacisnęła ręce w piąstki. Nie rozumiała co rudzielec miał do Jacka, a jego zachowanie nie tylko ją złościło, ale też rozczarowywało. Chciała się z nim podzielić niesamowitą dla niej „tajemnicą" i liczyła na takie same zaintrygowanie jakie jej towarzyszyło, a nie na kłótnię.
— Może i jest nienormalny, ale tylko wariaci są coś warci!
— Pewnie, jak nie ma argumentów to zawsze walisz jakimś książkowym cytatem!
Przez chwilę rzucali sobie wściekłe spojrzenia. Josh poddał się pierwszy. Wziął głęboki wdech i odezwał się już spokojniejszym tonem.
— Sorry. Nie tak to miało wyjść. — W jego głosie słychać było już tylko zażenowanie, a po niedawnej złości nie było śladu.
Lisa też się nieco skrępowała. Wstyd jej było za jej nagły wybuch, a ponieważ ceniła sobie przyjaźń z Joshem odpowiedziała:
— Ja też przepraszam. Też nie chciałam się na ciebie wydrzeć... To znaczy chciałam, ale... No wiesz... Sorry.
I znowu zapadła cisza. Tym razem była to ta krępująca i ciężka, której zawsze towarzyszyło napięcie lub zażenowanie. Teraz to Lisa pierwsza postanowiła ją przerwać.
— A jak tam Susan?
Josh prychnął, ale nie z powodu próby rozpoczęcia rozmowy, a na wzmiankę o czarnowłosej dziewczynie.
— Ilekroć ją widzę mam ochotę przyłożyć jej patelnią. — Lisa parsknęła śmiechem słysząc odpowiedz przyjaciela. Josh rzucił jej wymowne spojrzenie. — No co? Mam już powyżej uszu jej słodziutkiego głosiku, który cały czas nadaje o tym jakie to sobie ona kupiła akcesoria do jazdy konnej! Czapraki, toczki, owijki, sryjki! A jak zaczyna nadawać o swoim koniu!
Teraz Lisa zaczęła się już śmiać w najlepsze.
— Shogun to, Shogun tamto, Shogun sramto! No ludzie! Ileż można! — Rzucił dziewczynie rozbawione spojrzenie. — A ty z czego się śmiejesz?
I zaprzedał jej kuksańca w bok, który miał ją uspokoić jednak wywołał zgoła odmienny efekt. Lisa zaczęła śmiać się coraz głośniej, aż w końcuJosh jej zawtórował i oboje ruszyli do domu, już nie przejmując się ani Jackiem Fisherem, ani koniem Susan Avery, ani licznymi pęknięciami na chodniku.
________________________________________________________________________________
WEEELCOME BACK!!! Dżizas! Jestem pod wrażeniem mojej szybkości! (Chciaż i tak nie uda mi się prześcignąć LadyOfBlackandWhite) I AM FLASH! THE FASTEST HUMAN AT THE WORLD!!!
Dzisiaj skupiliśmy się na relacji Josh - Lisa, która z czasem stanie się dosyć istotna, więc no... A z resztą! Co ja wam będę spojlerować!
Mam nadzieję, że wam się spodobało i do następnego!
Bye!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top