nowi ludzie, fajniejsi i też nie

W miarę ostrożnie wjechałam na szkolny parking. Westchnęłam cicho. Pierwszy dzień w nowej szkole. Marzec, środek semestru. Super. Wysiadłam z auta i zamknęłam je. Usłyszałam za sobą ciche parsknięcie. 

- Fajna bryka - powiedział jakiś nastolatek w baseballowej kurtce. 

- Dzięki - rzuciłam nieco chłodno, po czym odeszłam.

Wydawał się jednym z tych popularniejszych, a ja nie chciałam ani trzymać z nimi za blisko, ani za daleko. Złoty środek, jedyny sposób na życie. Weszłam powoli do budynku, korytarze nie były na szczęście jakoś masakrycznie zatłoczone i nie czułam, aby ludzie się na mnie patrzyli. Wyjęłam pogiętą mapkę szkoły i zaczęłam próbować się z niej rozczytać, ale nagle pojawił się przy mnie jakiś widocznie bardzo pozytywnie nastawiony chłopak, wręcz ociekający radością. 

- Juniper Abernathy, nowa koleżanka? - zapytał - Jestem Eric, oczy i uszy tej szkoły! Mogę cię oprowadzić, zjeść z tobą lunch, możesz wypłakać się w mój rękaw!

Uśmiechnęłam się. Taka perspektywa wyglądała lepiej niż cierpienie w milczeniu. Pokiwałam głową, a ten widocznie się ucieszył. 

- Jestem dużą dziewczynką i płaczę tylko na mdłych romansach, ale pierwsze dwie propozycje brzmią bardzo kusząco - dodałam.

- Dobry nagłówek do artykułu! - stwierdził chłopak, chociaż nie powiedziałam nic ciekawego - Redaguję gazetę. Jesteś newsem!

Oh, czyli rozmawiał ze mną tylko dlatego, że chciał zrobić wywiad? Humor mi lekko zmarniał. Fajni ludzie albo czegoś ode mnie chcą, albo chodzą do innych szkół. Cudownie!

- Em.. Wolałabym nie! - starałam się zabrzmieć miło i być asertywna - Naprawdę, nie ma takiej potrzeby!

Na szczęście, Eric się zgodził bez problemu. Ku mojemu zdziwieniu, nadal był zdeterminowany, aby oprowadzić mnie po szkole i wszystko mi pokazać, co zrobił dosyć sumiennie i nie mogłam mu nic zarzucić. Nieco się otworzyłam i dużo się śmialiśmy, kiedy opowiadał mi różne, śmieszne historie, jakie się tu zdarzyły. 

Pierwszą lekcją był WF, a na nim siatkówka. Starałam się jak mogłam. Nie byłam nie wiadomo jak wysportowana, ale nie wyróżniałam się również na tym tle negatywnie. Byłam po prostu przeciętna, a sport nie był moją wielką pasją, raczej czymś, na co wolałam patrzeć, leżąc na wygodnej kanapie i jedząc chipsy. Dzisiaj jednak los stwierdził, że da mi się popisać. Odbijając piłkę trafiłam jakiegoś blondyna prosto w głowę. Zawstydzona, od razu do niego podbiegłam. 

- Przepraszam! - powiedziałam szybko - Na zawodową ligę nie mam widocznie co liczyć! Nic ci nie jest? Nie mam zielonego pojęcia, gdzie jest pielęgniarka, ale mogę znaleźć kogoś, kto wie!

Chłopak uśmiechnął się pogodnie i machnął ręką, jakby nic się nie stało.

- Nie ma sprawy! - wskazał na mnie - Ty jesteś Juniper?

Skąd nagle wszyscy wiedzieli o ''nowej''? Na serio musieli to aż tak przeżywać? Balu powitalnego też miałam się spodziewać? Oh, dobrze, że chociaż ubrałam się nie najgorzej, bo byłaby wtopa. 

- Tak, to ja - przyznałam, a przez chwilę złapała mnie rozkmina, czy moje imię dla się jakoś skrócić. Juni? Jun? Juniperka? Nie, Juniper było dziwne, ale było w porządku. 

- Mike Newton - przedstawił się i uścisnęliśmy sobie dłonie - Miło mi!

- Nowa nieźle ścina! - podbiegła do nas jedna z dziewczyn, z którą grałam wcześniej. Miała jakąś dziwną minę, taką zdenerwowaną. Może Mike był jej chłopakiem? - Jestem Jessica! Jesteś z Arizony? 

- Tak - odpowiedziałam.

- Widać, wyróżniasz się przy nas, bladych twarzach - roześmiała się Jessica, a ja przygryzłam lekko wargę. 

- No cóż, nie mogę już liczyć na to, że wtopię się w tłum...

Mike zaśmiał się, jakbym opowiedziała najśmieszniejszy żart świata, a dziewczyna szybko do niego dołączyła. Pogadaliśmy jeszcze chwilę, głównie o moich odczuciach w pierwszy dzień, ale nauczycielka szybko kazała nam wrócić do gry, co posłusznie zrobiliśmy. 

W końcu nadszedł upragniony lunch. Poszłam na niego wraz z Mike'em, który trochę się do mnie przyczepił, ale nie chciałam narzekać. Lepsze to było niż pusta samotność. Wzięliśmy nasze tacki z jedzeniem, po czym podeszliśmy do stolika, gdzie szybko zauważyłam Erica i Jessice. Blondyn odsunął przede mną krzesło, a ja, trochę speszona takim zachowaniem, uśmiechnęłam się z wdzięcznością i usiadłam. 

- O, poznaliście moją przyjaciółkę, Juniper! - ucieszył się Eric, nadal tryskając swoim entuzjazmem, który widocznie nigdy go nie opuszczał. 

Mike lekko zdziwił się, że się znamy, ale nagle pojawił się ten sam koleś, którego spotkałam wysiadając z auta. Rozbawiony dał mi całusa w policzek, a ja się wzdrygnęłam. Co było z nim nie tak? Odwróciłam się i krzyknęłam do niego zirytowana, pokazując mu przy tym środkowy palec. Mike za nim poleciał, chcąc widocznie bronić mojego honoru, chociaż również mu krzyknęłam, żeby dał sobie spokój. To był tylko głupi dowcip niewyżytego prawiczka, a tak przynajmniej chciałam sobie wmówić. 

- Boże, jakby byli w pierwszej klasie - parsknęła Jessica, przysuwając się bliżej mnie - A ty, jakbyś była ich nową zabawką.

Co to miał być za tekst? Laska zaczynała działać mi na nerwy, nieważne, czy chodziła z Mike'em, czy nie. Po chwili, na moment oślepił mnie flesh aparatu. Przymknęłam lekko oszołomiona oczy, klnąc w myślach. 

- Sorka! - przeprosiła dziewczyna w okularach, która zrobiła zdjęcie - Do artykułu będzie...

- Nie, nie będzie artykułu - wyjaśnił szybko Eric, łagodząc sytuację. Spojrzał na mnie z uśmiechem - Widzisz, jak cię bronie? 

Nawet jeśli, to tak, przypadkowo zrobione mi zdjęcie na pewno by pasowało. 

- Ygh, czyli kolejny artykuł o piciu alkoholu przez nieletnich - jęknęła dziewczyna, widocznie zawiedziona. 

Uniosłam zdziwiona brew. Nie znałam się na szkolnych gazetkach, nigdy mnie to nie kręciło, ale było przecież tyle interesujących tematów! Zaproponowałam napisanie czegoś o zaburzeniach odżywiania, a obie nastolatki uznały to za bardzo ekstrawagancki i świetny pomysł, chociaż był cholernie oczywisty. Może to jakiś znak, że powinnam się zapisać do tej redakcji? Zawsze miałabym parę punktów więcej na uczelnie...

Zaczęły o czymś rozmawiać, a ja zerknęłam na okno, przez które widać było grupkę nastolatków. Po chwili drzwiczki się otworzyły, a niezwykle bladzi, bardziej niż wszyscy w Forks, uczniowie weszli do stołówki. Z nieznanego mi powodu, miałam wrażenie, że wszystko dzieje się w jakimś chorym slow motion, które zwolniło jeszcze bardziej, kiedy moje spojrzenie spotkało się z wchodzącym jako ostatnim brunetem. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top