Rozdział 6 "Historia"
-W takim tempie za tydzień wrócimy do Konohy-zaśmiał się Sarutobi.
Tobie jednak nie było do śmiechu. Znowu po policzku spłynęła ci samotna łza, którą niepostrzeżenie starłaś. Nie zdążyłaś jednak tego zrobić, zanim mężczyźni to zauważyli.
-[T.I], nie chciałem. Przepraszam-powiedział Kakashi, kładąc rękę na twoim ramieniu.
-Nic się nie stało, Kakashi-sensei-odparłaś.
-Nie musisz tego przed nami ukrywać, [T.I]-rzekł Asuma.-Każdy ma swoje słabości.
-Masz rację, sensei. Nie mogę rozpamiętywać tego, co już było. Muszę iść dalej.
-Nie do końca mi o to chodziło, ale to też prawda. Jeśli masz chwilę słabości po prostu powiedz, a my postaramy się zakończyć twój smutek. Ale teraz, tak dla pewności...-urwał i podszedł bliżej.
Mężczyzna zrobił coś, czego się nie spodziewałaś. Objął cię szczelnie ramionami. Wtuliłaś się w niego i zamknęłaś oczy. Czułaś się jak... Jak w objęciach ojca. Po chwili czułaś też drugą osobę. Uchyliłaś powieki i zobaczyłaś, że jest to Kakashi. Kilka minut trwaliście w tym uścisku, aż w końcu razem uzgodniliście, żeby już się od siebie odkleić.
-Dziękuję, już mi lepiej-uśmiechnęłaś się.
-Nie ma za co-odparł siwowłosy.
-Ale i tak później szczerze porozmawiamy-zastrzegł Asuma.
-Hai, hai-mruknęłaś.
-Na dzisiaj może skończmy ten trening-zaproponował Hatake.
-Nie trzeba.
-Kakashi-sensei, Kakashi-sensei!
-Tak, Naruto?
-Udało mi się, przejdziemy dalej do treningu?
-Nie, Naruto. Nie ma Yamato, więc nie możemy kontynuować treningu.
-Ale sensei...-przeciągnął chłopak.
-Nie-powiedział twardo.
-To sam zacznę, dattebayo-fuknął, obracając się na pięcie.
-Nie masz wodospadu-argumentował dalej mężczyzna.
-A co wczoraj minęliśmy, jak szliśmy na spacer, sensei?-zapytał podstępnie blondyn.
-Jak tam pójdziesz to masz zakaz treningu na tydzień-zagroził mistrz, nie ruszając się nawet z miejsca.
-Dobrze wiesz, że nie możesz mi zakazać treningu, bo muszę skończyć nową technikę, zanim Akatsuki mnie znajdą-próbował podejść senseia.
-Ale musisz to robić pod kontrolą Yamato.
-Nic się przecież nie stanie.
-Naruto, sensei ma rację. Jeżeli zużyjesz za dużo czakry, Kyuubi przejmie nad tobą kontrolę-próbowałaś jakoś załagodzić sytuację między nimi.
-Skąd ty to możesz wiedzieć, dattebayo?!-warknął, odwracając się gwałtownie w twoją stronę.
-Po prostu wiem, nie denerwuj się tak.
-Nie mów mi jak mam żyć.
-A ramen chcesz?-rzuciłaś luźno, niby od niechcenia.
-Nie próbuj mnie przekupić, bo się nie nabiorę.
-Doprawdy? Bo wiesz, w tym ramen jest pyszne mięsko, wywar gotowany z najlepszej jakości warzyw z własnego ogródka, a makaron domowej roboty...-wyliczałaś, dodając wypowiedzi smaczku swoim uśmiechem.
Z każdym twoim słowem twarz Uzumakiego wyrażała coraz większe zainteresowanie.
-To co, Naruto?
-Może chcę, może nie... Dobra, chcę, dattebayo-uśmiechnął się.
-Ale jest jeden warunek-zastrzegłaś, puszczając oczko do siwowłosego.
-Jaki?-zapytał zrezygnowany.
-Nie zaczniesz nowej techniki bez pomocy Kapitana Yamato.
-A-ale...
-Nie wyraziłam się dostatecznie jasno? W takim razie nie dostaniesz obiadu, aż nie zdecydujesz.
-Jesteś wredna...
-A także niecierpliwa, wybuchowa i stanowcza. Te wszystkie cechy działają na twoją niekorzyść...
-Wiesz, że nie dasz mi rady.
-Shimatta... Nie mam już do ciebie siły-powiedziałaś.-Idę do domu-poinformowałaś nauczycieli i ruszyłaś w kierunku budynku.
Mężczyźni ruszyli za tobą, a Uzumaki kawałek dalej. Przy twoim boku dumnie maszerował Takeshi. Kiedy dotarliście do tarasu, wstał także Shikamaru. Weszłaś do salonu i rzuciłaś się na kanapę. Obok ciebie usiadł Nara, a po drugiej stronie Asuma. Przy Sarutobim usadowił się Kakashi, a koło użytkownika cienia Naruto. Wilk przysiadł na podłodze tak, by widzieć całą waszą piątkę.
-Takeshi, jak to jest, że tylko ja mam wcielenie czakry?-zapytałaś.
-Może zacznę od początku. Pochodzę z wioski Ookami, która znajduje się ponad chmarami. Tsuki również tam się urodziła. Cała społeczność podzielona jest na pięć watah. Ryuuketsu no bara, której Tsuki była alfą, jest najmniejsza, jednak najsilniejsza. Niemal nie do pokonania. Jest również para, która dowodzi wszystkimi watahami. Są to nasi rodzice. Pełnią takie funkcje jak Hokage w Konoha-gakure. Naszej mamie, kiedy była w ciąży przyśniło się, że jedyna córka z tego miotu zostanie zesłana na ziemię, by zaopiekować się dziewczyną, która ma odmienić los. Tą dziewczyną jesteś ty, [T.I]. Takie sny zwykle się spełniają, więc mama bardzo się zmartwiła, tym bardziej informacją, że po kilku latach twoi rodzice zginą, a ona ma ci ich zastąpić. Siostra dorastała jeszcze z nami, aż mogła sama chodzić i jeść. Wtedy musieliśmy się z nią pożegnać. Kiedy Tsuki zabrakło, mama ponownie miała sen. W ten sposób moja dusza została zesłana na dół. Kiedy zaczęłaś zbierać czakrę, ta stała się moim ciałem. Teraz jestem jak Bijuu, mam ciało, lecz jest ono tylko skupiskiem energii-zakończył.
-Czyli masz 10 lat, tak?
-Nie wiem do końca jak to określić. Duchowo owszem, jednak kiedy zesłano mnie na ziemię, to jakby drugi raz się urodziłem.
-Rozumiem
-Jeżeli będziesz chciała coś wiedzieć to po prostu zapytaj.
-Hai. W sumie... Możesz wchodzić do mojego ciała czy będziesz tylko na zewnątrz?-zapytałaś.
-W każdej chwili mogę się schować w twoim umyśle.
-Okej. Asuma-sensei, chciałeś porozmawiać.
-Najpierw przestań z tym "sensei"-przypomniał.
-No dobrze... To o czym chciałeś porozmawiać?
-Chciałbym się czegoś o tobie dowiedzieć. Jakby nie patrzeć, ty wiesz o nas wszystko, a my o tobie prawie nic-wyjaśnił.
-W sumie masz rację, ale co chcesz wiedzieć?
-Najpierw może powiedz czym się interesujesz i ile masz lat.
-Hmm... Mam 16 lat. Interesuję się Japonią. Uwielbiam czytać mangi, oglądać anime i pisać opowieści. Czasami rysuję lub śpiewam. Raz na jakiś czas lubię zagrać w shogi.
-Wow, dużo tego, dattebayo-wydusił Naruto z otwartymi ustami.
-To nie wszystko. Lubię też aktywność fizyczną, czasami poleniuchuję, popatrzę w chmury albo pójdę do schroniska zająć się bezdomnymi zwierzętami-dodałaś.
-Ta to ma zajęć-mruknął Shika myśląc, że nie słyszysz.
-Jest jeszcze coś, co chciałbym wiedzieć... Co się stało z twoimi rodzicami?
-Oficjalna wersja jest taka, że zginęli w wypadku samochodowym-posmutniałaś trochę na wspomnienie rodziców.
-Oficjalna?-zapytał Kakashi.-A ta nieoficjalna?
-Nieoficjalnych jest wiele. Tak na prawdę nie wiadomo, co się z nimi stało.
-Wakatta-odparł szarowłosy.
Starałaś się z całych sił, by nie wybuchnąć płaczem. Marnie ci to jednak wychodziło. Niemniej jednak udało ci się zatrzymać łzy, zanim wydostały się na zewnątrz.
-[T.I], widzę, że powstrzymujesz się od płaczu-powiedział cicho Asuma
-Sk... [T.I], spokojnie...-szepnął Shikamaru.
Niepostrzeżenie Sarutobi przyciągnął cie do siebie, obejmując szczelnie ramionami.
-Nie musisz tego trzymać w sobie. Wypłacz się, dobrze ci to zrobi-szepnął mężczyzna.
Nie mogłaś już dłużej wytrzymać, więc wypuściłaś łzy, które spływały po twoich policzkach na kamizelkę jounina. On w tym czasie głaskał cię po włosach, chcąc cię tym uspokoić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top