Rozdział 49 "Użyczcie mi swojej siły!"

Dni mijały podejrzanie spokojnie, co tylko cię martwiło. Zastanawiałaś się, co takiego planuje Uchiha, skoro nie udało mu się przejąć nad tobą kontroli. Jeżeli wszystko poszło zgodnie z planem, nadal nie wie, że jednak przeżyłaś, co daje wam lekką przewagę. 

Życie wioski toczyło się w miarę normalnie. Mieszkańcy, po zobaczeniu siły najsilniejszej trójki w Liściu jakby się trochę uspokoili. Mimo to, wszyscy shinobi wiedzieli, że nie tylko wy musicie walczyć, by tę wojnę wygrać. Toteż dawali z siebie wszystko, prosząc was oraz resztę Akatsuki o pomoc w treningu. 

Nadzorowałaś właśnie sparing Izumo i Kotetsu z Hidanem i Deidarą, gdy obok ciebie pojawił się ANBU.

—[T.I] Nara, Hokage wzywa. Natychmiast — zniknął od razu w kłębie dymu.

—Zostawiam was samych! — krzyknęłaś. Przerwali na chwilę, by spojrzeć w twoją stronę. — Idę do Hokage. Nie pozabijać mi się tu.

Używając Hirashinu pojawiłaś się przed Tsunade. Spojrzałaś na kobietę, którą widocznie targały emocje. Rzuciła ci zrozpaczone spojrzenie i wpuściła pukających do drzwi Takeshiego oraz Paina z Naruto.

—Sprawa jest poważna — zaczęła. — Obito zaatakował Sunę i wypowiedział wojnę. 

—Jak to zaatakował Sunę?! — zmartwiłaś się. — Czy...

—Gaara jest nieprzytomny i ciężko ranny — przerwała ci. — Wiadomość wysłał Kankuro przez sokoła. Nie wiemy, gdzie teraz uderzy. Jesteście najpotężniejsi we wszystkich krajach, dlatego proszę was, byście udali się do poszczególnych ukrytych wiosek, by je obronić w razie zagrożenia... [T.I], tylko ty i Takeshi znacie waszą leczniczą technikę. Pójdziesz do Suny, by uleczyć Kazekage. Pain do Kiri, Naruto do Iwa, a Takeshi do Kumo.

—A Konoha, dattebayo?!

—Tu zostaje reszta Akatsuki, których połączone siły będą równie duże, jak wy osobno. No i byli Hokage... W razie co, wyślijcie wiadomość, a ruszą wam z pomocą.

—Hai!

—Ruszajcie!

Stworzyłaś trzy klony, które przeniosły pozostałych do ich wiosek, a ty udałaś się do Suny. Pojawiłaś się w gabinecie Kazekage, jednak nikogo w nim nie było. Wyszłaś więc, by znaleźć kogokolwiek, kto może udzielić ci jakichś informacji.  Byłaś w szoku, widząc całe dzielnice, wśród których leżeli martwi lub ciężko ranni cywile. Stworzyłaś pięć klonów, którym kazałaś zająć się leczeniem, zaś ty poszłaś dalej. W końcu wpadłaś na przebiegającego między budynkami Kankuro.

—[T.I]! — zawołał, gdy tylko cię zobaczył. — Jak dobrze, że jesteś! Gaara potrzebuje pomocy!

Od razu pobiegłaś za nim, trafiając do szpitala. W jednej z najbardziej oddalonych sal był niemały tłok. Niemal cały personel zebrał się w jednym pomieszczeniu, by ratować swojego władcę. Bez rezultatów używali zwykłej medycznej czakry i specyfików, które nie działały na chłopaka.

Przepchnęłaś się do samego łóżka, po czym wygoniłaś wszystkich na co najmniej metr od chłopaka. Przy tobie pojawiło się jedynie rodzeństwo czerwonowłosego.

—Możesz coś zrobić, [T.I]? — zapytała bliska płaczu Temari.

—Już patrzę — włączyłaś dojutsu, dzięki czemu zobaczyłaś wszystkie jego obrażenia. Miał połamane żebra, jakby coś go gniotło, do tego wyrwane ze stawów ręce. Mało brakowało, a jedna z uszkodzonych kości przebiłaby jego serce. — Z kim walczył? — zapytałaś, formując leczniczego rasengana. — Obito?

—To był Madara — powiedział cicho brunet, ale i tak jego odpowiedź sprawiła, że twoja technika rozpłynęła się w powietrzu. — Madara Uchiha.

—P-powiedz, że sobie żartujesz, Kankuro — wyszeptałaś, czując jak trzęsą ci się ręce. — Powiedz, że to kurwa nie prawda.

—Chciałbym, [T.I]...

Szybko ponowiłaś próbę, a kiedy czakra była już stabilna, wprowadziłaś ją do ciała przyjaciela. Wszystko wróciło do normy, a po chwili otworzył lekko oczy.

—[T.I]? — zapytał, wstając do siadu. Nie mogłaś wytrzymać i przytuliłaś zaskoczonego chłopaka. Cieszyłaś się, że jest już cały. Objął cię niepewnie. — Co tu robisz?

—Jak tylko wiadomość o ataku dotarła do Konohy, Hokage-sama wysłała mnie, Naruto, Takeshiego i Paina do poszczególnych wiosek. Ja trafiłam tu, by móc cię uleczyć...

—Co teraz?

—Nie wiem, Temari. Jeżeli wskrzesili Madarę... Musimy wziąć się do roboty i zorganizować plan — przyzwałaś do siebie Kirę, której kazałaś przekazać informacje o ożywionym założycielu.

Tak, jak myślałaś, w Sunie już nikt się nie pojawił. Wiadomość o ataku przyszła od klona, który wysłał Paina do Wioski Mgły. Wiedziałaś, że sobie poradzi, dlatego przeniosłaś siebie oraz trójkę z Piasku do gabinetu Hokage.  Następnie, za zgodą kobiety, sprowadziłaś również pozostałych Kage.

Nastąpił zorganizowany na szybko Szczyt, podczas którego Gaara opowiedział to, czego dowiedział się podczas walki z Madarą. Wiedzieliście już, na jakim terenie będzie walka, dzięki czemu Shikaku mógł zacząć obmyślać plan działania. Pozwoliłaś na to, wiedząc, że to mężczyzna jest lepszym strategiem. Był on podobny do tego, co był w anime. Różnił się jedynie tym, że jako tajna broń zostali Hokage oraz ty, gdyż przeciwnicy nie wiedzieli, że dalej masz się dobrze.

Kilka dni później, tuż przed planowanym atakiem, wszyscy zdolni do walki shinobi otrzymali opaski Zjednoczonych Sił Shinobi. Wszystkich podzielono na pięć oddziałów. Mimo to, ani ty, ani Naruto, Pain czy Takeshi nie zostaliście nigdzie przydzieleni. Mieliście znajdować się tam, gdzie jest akurat największa potrzeba pomocy.

Gdy nadszedł moment zbiórki wszystkich oddziałów, we czwórkę staliście za dowódcami poszczególnych grup. 

—Jako głównodowodzący, powinieneś wygłosić przemówienie, Gaara — powiedziała Kakashi.

Chłopak stał spokojnie, podczas gdy w tłumie zaczynały wybuchać kłótnie między różnymi narodami. Obserwowałaś to uważnie, po czym spojrzałaś na delikatne ruchy dłonią, którymi czerwonowłosy pokierował piasek, by przerwać wszystkie bójki.

—Dotąd trzykrotnie toczyliśmy wojny światowe — zaczął spokojnie, ale dostatecznie głośno, by wszyscy go słyszeli. — Za nasze narody, wioski, rodziny. Raniliśmy się i nienawidziliśmy się. Ta nienawiść powodowała pożądanie mocy, a to pożądanie mocy zrodziło mnie — słuchałaś tego ze smutkiem, tak jak większość osób. — W przeszłości byłem jinchuurikim pełnym nienawiści i potężnej siły. Nienawidziłem tego świata i ludzi na nim żyjących, chciałem go zniszczyć. Postępowałem tak samo, jak postępuje teraz nasz wróg. Powstrzymał mnie jeden człowiek pochodzący z Wioski Liścia! — wyciszył się na chwilę, przypominając sobie finał walki z Naruto, gdy byli jeszcze dzieciakami. — Płakał za mnie. Za swego wroga. Raniliśmy się okrutnie, ale on nazwał mnie swoim przyjacielem! Uratował mnie. Byliśmy wrogami, ale byliśmy również jinchuuriki. Gdy dzielimy z kimś ten sam ból, ani jedna kropla krwi nie wylewa się na marne! Wszyscy cierpieliśmy przez te same osoby! Moi przyjaciele dają z siebie wszystko, by wynik tej wojny był dla nas jak najlepszy! Również chcę im pomóc! Chcę wspierać moich przyjaciół i ratować ten świat! — wszyscy patrzyli na niego, słuchając w skupieniu każdego słowa. — Jestem jednak zbyt młody i niedoświadczony, by wspierać ich samotnie! Proszę, użyczcie mi swojej siły! 

Ohayo!

Zaczyna się wojna, ciekawe czy uda się zapobiec pewnym kwestiom z nią związanym... mniejsza z tym, bo jeszcze wam coś zbyt wcześnie wyjawię hehe

Mam nadzieję, że chociaż minimalnie przerobiona mowa Gaary wam się podoba. do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top