Rozdział 45 "Do mnie. Natychmiast."
—Jest jeszcze szansa — powiedział Takeshi. Spojrzałem na niego, zaskoczony. — Muszę połączyć się z moją czakrą zapieczętowaną w niej i wyprowadzić truciznę z powrotem przez ranę. Tsunade-sama, musisz wtedy pilnować, żeby [T.I] się nie wykrwawiła.
—Rób, co musisz, pomogę ci.
Odsunąłem się, by zrobić im miejsce i obserwowałem, jak Takeshi składa w błyskawicznym tempie pieczęci i kładzie dłoń na mostku, gdzie ukazała się niewielka pieczęć. Tsunade i Takeshi współpracowali tak dobrze, że po kilku minutach z rany wypływała już tylko czysta krew. Kobieta zajęła się uleczaniem jej, podczas gdy pół-wilk wstał, chwiejąc się lekko.
—Takeshi!
—Spokojnie, Gaara. Nic mi nie będzie. Muszę tylko odpocząć chwilę —odparł.
*powrót do 2. osoby*
Powoli otworzyłaś oczy. Raziło cię światło, lecz udało ci się zauważyć, a może raczej poczuć, że dalej leżysz na piaskowej platformie Gaary.
—No... Obudziłaś się... W końcu... — wydusił szarowłosy.
Nie rozumiałaś, o co chodzi ani czemu żyjesz. Mimo to, cieszyłaś się, że nie musisz jeszcze opuszczać swoich bliskich.
—Jakim cudem? Przecież...
—To zasługa twojego przyjaciela — rzekł Sarutobi.
Spojrzałaś na wspomnianego, rozumiejąc już, dlaczego jest tak osłabiony. Uśmiechnęłaś się lekko, co odwzajemnił.
—Skoro i tak się już zebraliśmy... Może ustalimy, co robimy z Obito? — odezwał się Tsuchikage.
—Musicie o czymś wiedzieć... — powiedziałaś. — Będzie chciał wam wypowiedzieć wojnę. Nie wiem kiedy, ale to zrobi. Wiem, że planuje wprowadzić w życie nieskończone tsukuyomi.
—Dlaczego nam to mówisz? — zapytał Raikage.
—Nie dostałam szansy na poznanie przyszłości, by siedzieć z założonymi rękoma, gdy moi bliscy giną... — zapadła cisza, podczas której wstałaś powoli. — Nie wiem, jak wy, ale ja mam zamiar obronić ważne dla mnie osoby. z wami lub bez was.
—[T.I] — usłyszałaś głos Gaary. — Pamiętaj, że dopóki to ja jestem Kazekage, zawsze znajdziesz w sunie wsparcie.
—Konoha również ci pomoże! — poparła go Hokage.
—Więc, co mamy robić? —zapytała Terumi, jednocześnie zgadzając się na współpracę.
—Przede wszystkim połączyć siły — oświadczyłaś spokojnie. — Jedynie tak możemy ich pokonać. Jeśli Obito ponownie się pojawi... Kupcie mi trochę czasu...
—Dlaczego?
—To jest to, o czym mówiłaś, Hokage-sama. Muszę odbyć trening z Akatsuki. Szczególnie z Itachim, Kisame oraz oczywiście Ścieżkami Paina. Bez tego będę marnym wsparciem w bitwie.
—Ty?! — zdziwił się Kankuro — Marnym wsparciem?! Dziewczyno, chyba nie wiesz, co mówisz! Ty...
—Nie, Kankuro —przerwałaś mu. — Odsłoniłam się przy tak prostym ataku. Jeżeli rzeczywiście mam być wsparciem, a nie przeszkodą, muszę to poprawić. W tym momencie właśnie pod okiem tej trójki najszybciej zyskam na sile.
—Ale...
—Dość! Nie wiecie, co się stanie! — mówiłaś ze łzami w oczach. Nie wiecie tyle rzeczy! Zmieniłam parę kwestii, jak chociażby to, że na Szczycie jest z wami Piąta, a nie ten cholerny zdrajca Danzo! Wiem, co robię, więc łaskawie mnie wysłuchajcie! Plan Księżycowego Oka to nie byle jakie natarcie sprzymierzonymi siłami! — coraz bardziej czakra w tobie wrzała. — Ten idiota przebudzi dziesięcioogoniastego, a następnie Kaguyę! Wtedy to nas już tylko cud!
—[T.I], dość — warknął Takeshi. — Nie możesz się drzeć na głowy wiosek! W tym momencie oberwało się również twoim przyjaciołom za to, że się o ciebie martwią!
Znieruchomiałaś pod wściekłym spojrzeniem pół-wilka. Opuściłaś uszy i spuściłaś głowę.
—Przepraszam. Nie powinnam się tak zachowywać. — powiedziałaś cicho, kłaniając się im. —Czuję się bezsilna. Mogę nie zdążyć wzmocnić się na tyle, by wszystkich ochronić... Tej wojny nie będziesz prowadzić w pojedynkę. Pamiętaj o tym...
—Wiem, jednak boję się śmierci moich bliskich. Zbyt dużo osób w moim życiu zmarło...
—Taka jest rzeczywistość, dzieciaku — rzekł Oonoki. — A teraz opowiadaj, co wiesz. spróbujemy jakoś temu zaradzić.
Opowiedziałaś o szczegółach planu, włącznie z ożywieniem Madary, a także wymknięciem się połączonej czakry spod kontroli. Przyjęli to z szokiem, jednak słuchali. Mówiłaś już z godzinę, popijając co chwilę, by nawilżyć gardło. Nikt się nie odważył ci przerywać, więc spokojnie mogłaś dokończyć swój monolog.
—Faktycznie przyda nam się więcej tak potężnych shinobi jak Pain — przyznała ci rację Tsunade.
—Jednak nadal obawiam się, że mogę nie zdążyć się doszkolić. Nie wiemy, kiedy zaatakują... Muszę skontaktować się z...
~[T.I]. Do mnie. Natychmiast — usłyszałaś w głowie.
—Jak on się kurwa dostał do mojej głowy? — mruknęłaś pod nosem. Zaraz jednak odezwałaś się głośniej. — O wilku mowa... Pain mnie wzywa.
—Leć, przeniosę wszystkich do Konohy po Szczycie — powiedział Namikaze. — Zostawiłem znacznik kiedy rozmawiałaś z Jiraiyą.
—Arigatou, Yondaime-sama.
Od razu pojawiłaś się między twoim domem a domem Akatsuki. Podeszłaś do drzwi i zapukałaś cicho. Otworzył ci Sasuke.
—No kto to do nas wrócił? — uśmiechnął się minimalnie. — Wchodź, co cię do nas sprowadza? Nie powinnaś teraz odpoczywać?
—Pain mnie wezwał...
—Zaprowadzę cię do jego gabinetu.
Tym oto sposobem znalazłaś się przed drzwiami kogoś, z kim nikt normalny nie chciałby zadzierać. Nikt jednak nie powiedział, że jesteś normalna pod tym względem. Musiałaś mu przypomnieć o swojej groźbie, gdyż ponownie zaczął ci rozkazywać.
—Wzywałeś — powiedziałaś, wchodząc do pomieszczenia.
—Zgadza się — podniósł wzrok znad sterty papierów. — Poczekamy jeszcze chwilę, aż Itachi i Kisame przyprowadzą Naruto.
—Powiedz mi... — zaczęłaś, podchodząc bliżej i siadając na krawędzi biurka, bokiem do Lidera. — Znowu zacząłeś mi rozkazywać...
—Wybacz — rzucił obojętnie. — Taka moja natura. Jestem Bogiem, więc wszystko i wszyscy się mnie słuchają.
—Nie muszę się ciebie słuchać — byłaś ciekawa, ile cierpliwości ma w stosunku do ciebie.
W jego rinneganie błysnęło coś tajemniczego. Wstał szybko i przeszedł tak, by stać przed tobą, po czym jedną ręką złapał cię za talię, a drugą położył na karku. Przyciągnął cię bliżej i naparł swoimi ustami na twoje, zmuszając jednocześnie do oddania pocałunku. Byłaś tak zaskoczona, że nie potrafiłaś nic zrobić. Zniecierpliwiony chłopak spojrzał ci w oczy z niemym rozkazem. Nie wiedziałaś, co się z tobą dzieje, gdyż wbrew sobie zaczęłaś poruszać ustami, dostosowując się do jego ruchów. Poczułaś, że był zadowolony z przejęcia nad tobą kontroli. Chciałaś go odepchnąć, jednak ręce się ciebie nie słuchały. Rudowłosy całował agresywnie, władczo, a tobie jakoś dziwnie się to podobało. Nie mogłaś sobie jednak na to pozwolić. Wiedząc już, czemu nie mogłaś sama o sobie decydować uruchomiłaś kin'iro no me i uwolniłaś się spod kontroli, po czym gwałtownym ruchem odepchnęłaś go. Widziałaś złość w jego oczach. Błyszczała w nich zupełnie, jakby to z niej były zrobione.
—Jeszcze będziesz moja — wyszeptał, gromiąc cię wzrokiem.
—Nie będę niczyja — powiedziałaś, czując zbliżającą się czakrę Naruto oraz dwójki Akatsuki.
On też ich wyczuł, bo odsunął się od ciebie, powracając do pozycji, w której go zastałaś.
Tak w sumie to... Masz rację @Darpe_d... poprzedni rozdział pokazał jedynie uczucia Gaary, ale nic nie wniósł do fabuły, dlatego macie tu jeszcze jeden w formie przeprosin ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top