Rozdział 44 "Załamanie! Śmierć [T.I]?!"

Zanim przejdziemy do rozdziału... @Darpe_d  to nie koniec^^ Mam jeszcze wieeeeelkie plany to tej historii, więc mimo przegranej walki... no...


*Gaara pov*

—Musimy działać! — warknęła Senju, spoglądając w oczy moje, jak i pozostałej trójki przywódców.

—Porwanie jednej osoby nie może wywołać wojny, Tsunade — rzekł Raikage, patrząc na nią z góry.

—Jednej osoby?! Nie słyszałeś o dziewczynie znającej przyszłość?!

—No i co z tego, że zna przyszłość? — zapytał najstarszy Kage.

—Słuchajcie — uspakajała się powoli. — To nie tylko dziewczyna z przepowiedni... [T.I]... — mówiła cicho, jednak każdy w pomieszczeniu słyszał ją doskonale. — [T.I] jest dla mnie tak samo ważna jak Naruto. Co byś zrobił, Raikage, gdyby ktoś porwał twojego brata? — mężczyzna nie odpowiedział, łagodniejąc nieznacznie. — Dodatkowo, to dzięki niej nadal żyje część moich shinobi, którzy mieli zginąć, gdyby się nie pojawiła... No i... Gdyby nie ta dziewczyna... Nie miałabym już Jiraiyi, a wioska zostałaby skutecznie zmieciona z powierzchni ziemi. 

—Mogę, Tsunade-sama? — odezwałem się, a kiedy przytaknęła, wstałem i zacząłem mówić. — Nie tylko dla Konohy [T.I] jest ważna. Dwukrotnie uratowała mnie od śmierci... Naraża swoje życie nie tylko dla Liścia. Próbuje powstrzymać tych, którzy zagrożą nam wszystkim... Stała się moją przyjaciółką, więc nawet, jeśli nie zgodzicie się wy, ja wybiorę swoich najlepszych shinobi i pomożemy Tsunade-sama uratować [T.I].

Wszyscy słuchali tego w skupieniu. Pozostali zapewne nie mogli zrozumieć, jak niepozorna dziewczyna mogła tak zawrócić w głowie mi oraz dojrzałej, poważnej Hokage. W pewnym momencie po środku sali z podłogi wyłonił się ożywiony Obito.

—Jakże urocze przemówienie — zakpił. — Naraża życie dla wszystkich, jest twoją przyjaciółką, a dla Hokage jest niczym córka... Szkoda, że już nigdy tak o niej nie powiecie! Orochimaru właśnie robi specyfik, którym przejmiemy kontrolę nie tylko nad ciałem, ale również nad umysłem. Będzie waszym najgorszym wrogiem!

—Po co ci ona? — zapytałem.

—Zemszczę się na niej, używając jej na polu bitwy. Mimo, że nie będzie w stanie się kontrolować, będzie musiała patrzeć, jak wszyscy przyjaciele giną z jej ręki — uśmiechnął się krzywo.

—To nic ci nie da — stwierdziłem, wysyłając piasek na Obito, by go unieruchomić. 

Mężczyzna uniknął go, ale zaraz zaatakowała go Mizukage. Nagle jej technika zniknęła. Do ataku ruszyła również Hokage, jednak jej ręka przeniknęła przez ciało Uchihy. Następnie zaszarżował na niego Raikage swoją pełną prędkością. Jednak między nimi na sekundę pojawiła się grupa, w której widać było między innymi [T.I]. Zniknęli od razu, pojawiając się parę metrów dalej.

—[T.I]?! — krzyknąłem. — Co ty tu robisz?

—Czyżby w końcu Orochimaru udało się przejąć nad tobą kontrolę? — zapytał Uchiha, odsuwając się od A.

—Oczywiście... — uśmiechnęła się chytrze, ukrywając za sobą Takeshiego. Widziałem strach w oczach Tsunade. Stworzyła rasengana i natarła na Raikage,  by w ostatnim momencie odbić z kursu i wbić czakrę w bok Obito. — Że nie, matole!

Rozejrzała się po osobach będących w pomieszczeniu. Większość była przygotowana do walki. Odetchnąłem z ulgą, wiedząc, że nic jej nie jest.

—Jakim cudem? — zapytała Terumi. — Przecież nasze techniki wchłaniał.

—Dla pozoru biegłam w stronę Raikage-sama, by Obito stał się zbyt pewny siebie. Kiedy miał pewność, że jestem pod ich rozkazami, zaatakowałam go, bo nie miał już szans na uratowanie się — wyjaśniła.

—Odpowiesz w końcu na moje pytanie? —przypomniałem o sobie, stając obok niej z założonymi na klatce piersiowej rękami.

—Takeshi mnie wyczuł, zdjął pieczęć blokującą mi jego czakrę i hirashin, gdzięki czemu mogliśmy odciąć ich kontrolę nad byłymi Hokage —wyjaśniła.

Zamiast spodziewanego zapewne przez nią uśmiechu ulgi uderzyłem ją w potylicę. Patrzyłem na nią z mieszanką złości i radości w oczach.

—Nie strasz mnie tak, baka — po tych słowach przytuliłem ją.

—Ktoś was już widział? — zapytała Tsunade.

—Jedynie Jiraiya-sensei — odparł za dziewczynę stojący za nią Czwarty.

—A właściwie mogę to powiedzieć... — mruknęła do siebie blondynka. — Miło mi was znowu widzieć. Całą czwórkę — uśmiechnęła się, podchodząc. Zaraz jednak [T.I] ponownie dostała po głowie. — A tobie zafunduję taki trening u chłopaków z Akatsuki, że się nie pozbierasz...

—Ałł... — jęknęła. — Gdzieś to już słyszałam... Tyle, że o o Nagato i jego ścieżkach...

—Co się działo, gdy cię nie było, [T.I]? Zrobili ci coś?

—Nie, Gaara. Próbowali przejąć nade mną kontrolę, ale wszystkie substancje, jakie mi wstrzykiwali — pokazała prawe przedramię z widocznymi śladami po igłach. — Były neutralizowane przez Hisokę moją czakrą. Niestety mieli ich tyle, że kiedy wepchnął mnie do zamkniętego pomieszczenia, nie miałam siły się unieść.

—Jakim cudem czujesz się tak dobrze? — zapytał wstający już po ataku Obito. — Byłaś bliska śmierci, kiedy cię od nich zabrałem!

—Nie twoja sprawa — warknęła lekko wilczym głosem. — Interesuj się tym, że nie będziesz miał łatwo. Jeśli nie ja, znajdą się osoby, które bez problemu cię pokonają.

—Ty głupia dziewczyno — ruszył na nią z sharinganem w oku.

Uruchomiła swoje złote oczy i sprawnie unikała jego ataków. Czekała na dogodny moment, gdy będzie mogła zaatakować. Jednak dogodna sytuacja nie zdarzała się na prawdę długo, a ona z pewnością traciła powoli siły. Zakazała nam wtrącania się, więc jej nie przeszkadzaliśmy. W pewnym momencie zauważyła odsłonięty bok Uchihy. Ruszyła na niego z kunaiem. Niestety, był minimalnie szybszy w tej chwili i sparował jej cios, po czym wbił drugi nóż między jej żebra. Zakrztusiła się krwią i odskoczyła. Pokryła dłoń medyczną czakrą i przyłożyła ją do powstałej rany, a mimo to nic się nie działo. Wręcz przeciwnie, zaczęła z niej ciec wraz z krwią coś o zielonkawym kolorze.

—Kuso — warknęła. — Był zatruty...

—[T.I]! — krzyknąłem jednocześnie z Takeshim, Tsunade oraz Shizune, która towarzyszyła blondynce.

Wykonała kilka pieczęci, pomijając rozgryzanie kciuka, gdyż już miała na ręku swoją krew. Przyzwała biszkoptową wilczycę, by ta przytrzymała przeciwnika. Ostatkiem sił utworzyła rasengana i dodała do niego minimalnie błyskawicy, Teraz wyglądał trochę jak połączenie techniki Czwartego z techniką jego ucznia — chidori. Podeszła powoli do unieruchomionego przez wilczycę i jej cielesne iluzje szatyna i jedynie dotknęła go techniką, a brzuch mężczyzny został zniszczony, rażony błyskawicami. Po paru sekundach utrzymywania ataku upadła na kolana, wypluwając trochę krwi.

—Skoro nie jesteś moją bronią, nie będziesz też bronią shinobi — uśmiechnął się złośliwie po złapaniu oddechu. — Zdechniesz lada chwila, na tę truciznę nie ma odtrutki.

—Och, jak mi przykro — odezwała się, podnosząc na niego wzrok. — Gdyby nie to, że jesteś już martwy, z przyjemnością wsadziłabym ci ten kunai prosto w serce.

Kopnął ją, przez co upadła niemal pod moimi nogami. Bolało mnie to, co widzę. Oczy [T.I] powoli zamykały się.

—Wybacz, Gaara — szepnęła. — Wybaczcie, przyjaciele...

Po kilku sekundach straciła przytomność. Podniosłem nieprzytomną dziewczynę piaskiem i podsunąłem do Tsunade. Ta, rozumiejąc, o co mi chodzi zaczęła ją leczyć.

—Nie pomożecie jej — zaczął znikać. — Ona już jest martwa, nie ma dla niej ratunku.

Kiedy nie było Obito, mogliśmy skupić się na ratowaniu [T.I]. Widziałem, jak blask powoli ginie w oczach Hokage, gdy próbowała się pozbyć trucizny. W pewnym momencie załamała ręce i opuściła głowę, pozwalając z jej oczu wypłynąć łzom. Nie musiała już nic mówić. Zrozumiałem od razu i klęknąłem przy platformie, powstrzymując się od płaczu. Podeszli do nas również Kankuro i Temari, kładąc mi ręce na ramionach.

—Jest jeszcze szansa...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top