Rozdział 34 "nowa umiejętność"

—Co teraz zamierzasz, [T.I]? — zapytał prawdziwy Nagato, gdy dotarłaś do jego kryjówki, prowadzona przez Tendo.

—Zgłoszę, że Akatsuki nie jest już dla nas zagrożeniem i jeżeli wydarzy się coś złego, żeby wina nie poszła na was.

—A tak poza tym? Zamierzasz wrócić do wioski? — wtrąciła Konan, prostując wypowiedź przyjaciela.

—Zastanawiam się... Myślicie, że... — przerwałaś na moment, by dokładnie określić, co chcesz powiedzieć. — Myślicie, że uda mi się przekonać Hidana?

—A to przypadkiem nie ty go rozczłonkowałaś? — zaśmiał się Uzumaki.

—No ja, ja...

Chciałaś już odejść, jednak o czymś sobie przypomniałaś. Podeszłaś wolno, ale dumnie do unieruchomionego przez swoją technikę Nagato, spojrzałaś na niego groźnie, po czym najzwyczajniej w świecie podniosłaś głos.

—NIGDY MI NIE ROZKAZUJ! Jeśli jeszcze raz spróbujesz wymusić na mnie posłuszeństwo, tak jak w czasie walki to nie ręczę za siebie! I nie ważne czy będziesz Nagato czy potężnym Painem! Rozumiemy się?!

Spojrzeli na ciebie w szoku, po czym chłopak zapewnił, że postara się o tym pamiętać.

Następnego dnia biegliście z Kakashim i Takeshim w stronę prowizorycznego grobu, gdzie leżały dalej żywe części Hidana. Gdzie Sasuke? Został przy bracie do czasu, aż będziecie wracać, wtedy macie go odebrać z kryjówki Akatsuki.

Kiedy byliście na miejscu, wyczułaś ledwo bijącą, ale jednak czakrę Jashinisty. Przy pomocy lekkiego wypiętrzenia ziemi wykopałaś ciało siwowłosego oraz jego głowę, by zaraz usłyszeć cały repertuar wyzwisk.

—Ty suko! Znowu przyszłaś mnie pokonać?! Chcesz, to odgryzę ci te rączki i nie będziesz już taka cwana!

—Zamknij się, Hidan! — warknęłaś jakoś dziwnie, czując nagły przypływ czakry, ale na razie się tym nie przejęłaś. Później porozmawiasz o tym z Takeshim lub Hisoką. — Mam dla ciebie propozycję głąbie!

Zamilkł, jakby zakłopotany i przyglądał ci się w spokoju. Zauważyłaś jego roztrzepaną fryzurę i oczy pokazujące, że jeszcze trochę, a jego nieśmiertelność się skończy.

—Więc tak... — zaczęłaś, widząc jego spokój. — Ja cię poskładam do kupy, a ty grzecznie dołączysz do oddziału stworzonego z, byłej organizacji przestępczej, Akatsuki, by w razie wojny z Kabuto i Orochimaru pomóc nam walczyć. 

Widziałaś, jak się waha. Patrzył raz na ciebie, raz na stojących obok towarzyszy. Chwilę trwało, zanim postanowił się odezwać.

—Co będę z tego miał?

—Pomyśl tylko o tym, jak będziesz mógł się wyżyć na przeciwnych wojskach.

Tyle wystarczyło, żeby uśmiechnął się niczym psychopata. Zaraz jednak się opanował, a uśmiech przybrał formę bardziej flirciarskiego. 

—W takim razie, jeżeli będę już tym dobrym, może będę miał jakiekolwiek szanse u tak utalentowanej i pięknej kunoichi? 

Lekka chrypka i spojrzenie, jakim cię obdarzył niemal sprawiły szybsze bicie serca. Wiedziałaś jednak, że Hidan nie jest typem człowieka, z którym chciałabyś spędzić resztę życia. Mimo to, nie odpowiedziałaś mu, jedynie uśmiechając się lekko, by narobić mu zbędnej nadziei.

Podeszłaś bliżej i z pomocą nici czakry przywiązałaś jego głowę do tułowia, by po chwili twoje ręce pokryła zielona energia, którą zagoiłaś ranę po odcięciu. Chwilę później mogłaś usunąć nici, a mężczyzna miał pełen zakres ruchów.

—Pamiętaj, co mi obiecałeś. Jako nasz sojusznik nie możesz zabijać ludzi po naszej stronie.

—Hai, hai...

—Wracajmy, muszę zabrać Sasuke do Konohy, bo Tsunade mnie zamorduje.

Bez zbędnego gadania przeniosłaś was do kryjówki Akatsuki, gdzie spotkałaś widok wręcz niespotykany. Otóż niemal wszyscy mieszkańcy oraz obecnie przebywający tu Sasuke... grali w Twistera. Miałaś ochotę wybuchnąć śmiechem, gdy widziałaś, jak Itachi niemal leży na znajdującym się pod nim Kisame, a Deidara jest tak blisko młodego Uchihy, że małe potrącenie by wystarczyło, a nastąpiłby niespodziewany buziak tej dwójki. Zaśmiałaś się pod nosem, po czym podeszłaś bliżej.

—Tak beze mnie gracie?! — zawołałaś z udawanymi wyrzutami.

Zaskoczony Itachi stracił równowagę i upadł na Hoshigakiego, który zaliczył glebę. Pomogłaś chłopakom wstać i sama uśmiechnęłaś się do robiącego za sędzię Paina.

—Przyprowadziłam wam Hidana, bawcie się dobrze. Chodź, Sasuke, wracamy do domu. 

—Zostaw go z nami! — nakazał Deidara. — Chłopak tu się dobrze bawi i będzie przy bracie, uhn.

—O kurwa, chłopie — rzekł rudowłosy, widząc, jak zbiera się w tobie czakra. — To żeś sobie nagrabił.

—Mi się kurwa nie rozkazuje! — znowu miałaś dziwne uczucie, jakby warknięcia nie wydobywały się z gardła, tylko z serca. 

Po chwili z jakiegoś powodu większość, poza przywódcą, cofnęła się. On jedynie patrzył na ciebie badawczo swoim Rinneganem. Nie wiedziałaś, o co im chodzi, aż coś musnęło twoją łydkę. Obejrzałaś się w tył i myślałaś, że zemdlejesz. Otóż spod opasanej na biodrach kabury wystawał ci szary, wilczy ogon. Ręką przejechałaś po włosach, by wyczuć tam parę miękkich uszu. Czułaś też więcej zapachów, a w ustach większe kły. Zamknęłaś oczy, by zjawić się przed Hisoką. 

—Co to ma znaczyć? — zapytałaś, pokazując wilcze części ciała.

— Jako wilcza alfa oraz moja jinchuuriki masz możliwość przemiany w wilka. Dziwię się, że dopiero teraz się to ujawniło — wyjaśnił. — Żeby wrócić do swojej postaci, po prostu zabierz czarkę z ogona i uszu, a reszta też się zmieni.

Wróciłaś do rzeczywistości, gdzie wypróbowałaś radę wilka. Zadziałało, jednak wszyscy dalej stali od ciebie odsunięci.

—Nie patrzcie tak na mnie. Nie moja wina, że mój wilk mi wszystkiego nie powiedział — spojrzałaś groźnie na Takeshiego, przez co skulił się lekko.

—Wracamy, Sasuke. Tsunade i Naruto mnie  zabiją, jeśli pozwolę ci tu zostać. Jak będziesz chciał odwiedzić brata to po prostu powiedz, a cię tu przeniosę.

Tym sposobem wróciliście do domu, a ty zdałaś raport z całego opuszczenia wioski przed Hokage. Na początku porządnie cię opierdoliła za brak rozumu, ale po chwili podziękowała za stworzenie grupy sojuszników. Tym sposobem zyskałaś trzy dni wolnego, zaś Sasuke za pomoc został uniewinniony.

—Wróciłam! — krzyknęłaś, będąc na progu domu. 

Nie przygotowałaś się na to, że ktoś tak leniwy jak twój bliźniak zareaguje w tak błyskawicznym tempie. Otóż wbiegł w ciebie, by cię przytulić, przez co wylądowaliście na podłodze.

—Shi-Shikamaru, zejdź ze mnie.

Przeprosił, po czym pomógł ci wstać. Od razu powitali cię również rodzice oraz o dziwo Tsuki w ludzkiej postaci. 

—Ohayo, [T.I]-chan — uśmiechnęła się. — Jak tam mój brat? Nie przeszkadzał ci za bardzo?

—Nie, Tsuki — odparłaś, mając przed oczami jego ratunek. — Jest po prostu niezastąpiony w trudnych sytuacjach.

Poszłaś do łazienki się trochą ogarnąć po kilkudniowej misji, po czym wyszłaś wraz z bratem, by spotkać się z przyjaciółmi. Spotkaliście się niedaleko Akademii, tak jak kiedyś. Wszyscy miło cię powitali, po czym poszliście na jedno z wolnych pól treningowych.

Postanowiliście urządzić sobie mały turniej sparingowy. Niespodziewanie dołączył do was Kakashi, jakby przeczuwając, że będziecie potrzebować jeszcze jednej osoby. Nikt nie miał nic przeciwko, dlatego wylosowaliście swoich przeciwników i czekaliście na swoją kolei. Pierwszą walką była zacięta walka Lee z Nejim. 

Oto ja! Co tam u was? Mi się urlop kończy niedługo ehh... Ale i tak postaram się częściej wstawiać rozdziały niż to było jeszcze niedawno ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top