Rozdział 33 "Obito"

—Odpocznij, [T.I]-chan. My się nim zajmiemy — powiedział stanowczo Naruto, lekko się do ciebie uśmiechając.

Patrzyłaś w szoku na Uzumakiego, po czym przeniosłaś wzrok na szaro-błękitny płaszcz drugiej osoby, którą okazał się być Takeshi w prawdziwej postaci.

Obserwowałaś pole walki nie zmieniając na razie miejsca ani pozycji. Kiedy wydawało ci się, że Hisoka uleczył już złamanie, spróbowałaś wstać. Jednak zakręciło ci się w głowie, przez co zaczęłaś lecieć ku ziemi. Zderzenia z glebą jednak nie zaliczyłaś, gdyż zostałaś złapana w locie przez Itachiego. Nie miałaś w tamtej chwili pojęcia, kiedy pokonał dzielącą was przestrzeń, jednak uśmiechnęłaś się do niego, dziękując. Chciałaś stanąć o własnych siłach, jednak chłopak ci to uniemożliwił, biorąc cię na ręce. Dołączył z powrotem do swojego brata i Kakashiego.

Posadził cię między nimi, by po chwili opierdolić za lekkomyślność.

—Słuchaj, [T.I]... Jesteś silna i to widać, ale pewnie dobrze wiesz, że bez trybu mędrca, który zna Naruto, nie uda ci się pokonać Paina. 

—Wiem — przerwałaś mu. — Chciałam jedynie odciągnąć go od niszczenia wioski. 

—Kosztem życia? Uwierz mi, że jeżeli Uzumaki i ten drugi by nie przyszli, to nie miałbym kogo ratować przez upadkiem. 

—Dobra, dobra, Itachi-san! Wygrałeś, byłam głupia, ok? Ale możemy już przestać i wymyślić coś, co pomoże chłopakom w walce?

—[T.I] — odezwał się Kakashi. — Przekonałaś Itachiego wspomnieniami, prawda?

—Tak, i co z tego? — Nie doczekałaś się jednak odpowiedzi, gdyż sama już na to wpadłaś. — Dziękuję, sensei!

Zerwałaś się z miejsca, jednak teraz złapało cię obydwu Uchiha.

—A ty dokąd? — zapytał młodszy.

—Muszę przekonać Paina, by pozwolił mi pokazać sobie skutki jego postępowania — wyjaśniłaś. Sasuke puścił cię, ale Itachi jeszcze przez chwilę się zastanawiał.

—Z tego, co widziałem, kiedy wyciągnęłaś mnie z kryjówki, akurat do tego musisz dotknąć czoła swojego celu. To zbyt niebezpieczne...

—Dam sobie radę, nie podejdę do niego dopóki nie będę pewna, że mogę to zrobić...

—Zgoda — odparł po krótkim namyśle. — Ale jeśli on cię zaatakuje, ja pomogę chłopakom go unicestwić...

—Niech tak będzie — zgodziłaś się, po czym chłopak zabrał swoją dłoń. 

Wyjrzałaś zza ściany na pole walki, gdzie ujrzałaś, jak Tendo przygotowuje kolejny, potężniejszy atak. Błyskawicznie pojawiłaś się w połowie odległości między wami.

—Stój! Mogę pokazać ci, jakie skutki będzie miał ten atak! Nie rób tego, nie skazuj się na to, co cię czeka!

Spojrzał na ciebie, przerywając  przygotowania. Naruto i Takeshi stanęli po obu twoich stronach. Nagato, poprzez ciało Yahiko wydawał się zaskoczony.

—Znasz przyszłość? Więc to ty jesteś tą dziewczyną z innego świata?

—Na prawdę nie zauważyłeś tego wcześniej? — zdziwiłaś się.

—Więc co chcesz mi pokazać? 

—Aby to uczynić, musiałabym podejść bliżej, nie zrobię tego, dopóki nie będę widziała, że mnie nie zaatakujesz.

—Powiedzmy, że ci uwierzę, co zamierzasz zrobić?

—Prześlę ci obrazy skutków twojego obecnego postępowania. Jednak żeby to zrobić, muszę położyć dłoń na twoim czole.

Poruszył się. Nie wykonał jednak gestu rozpoczynającego atak, ale zaczął rozwiązywać znajdującą się na czole opaskę.

—Chodź tu. Nie zaatakuję cię teraz — rozkazał.

Nie spodobał ci się ton, jakim się do ciebie zwracał, jednak nie miałaś zamiaru teraz niszczyć tego, co udało ci się uzyskać, dlatego chwilowo to przemilczałaś. Odpłacisz się, jak już uda ci się wykonać swój plan.

Podeszłaś posłusznie, by po kilku sekundach położyć dłoń na chłodnym czole rudowłosego. Pokazałaś mu jego przegraną z Naruto, słowa Obito o jego zdradzie, śmierć Konan i inne takie. W końcu, gdy wspomnienia się skończyły, przez moment widziałaś szok na twarzy ścieżki. Zaraz jednak zamienił się we wściekłość. Zaczął składać pieczęci z taką szybkością, że nie zdążyłaś rozpoznać, co robi, a już go nie było.

— A tego gdzie wcięło? — zapytałaś, zaskoczona, dołączając do wszystkich trzech Sharinganowców.

—Poszedł zabić Tobiego — miałaś wrażenie, że wiecznie spokojny Uchiha zaraz wybuchnie śmiechem.

—A ty skąd wiesz? — spojrzałaś podejrzliwie na starszego szatyna.

—Zostawiłem tam klona.

Nic więcej już nie mówiłaś, tylko wzięłaś poprzedni zespół i przeniosłaś was pod kryjówkę. To, co działo się w środku, sprawiało, że miałaś ochotę popłakać się ze śmiechu. Dzięki swoim złotym oczom ujrzałaś, jak Pain gania po całej kryjówce przerażonego Tobiego, a pozostali mieszkańcy przyglądają się temu w szoku. W końcu postanowiliście z Itachim wkroczyć, więc wbiegliście do środka, zostawiając Sasuke i Kakashiego na zewnątrz pod pretekstem czuwania.

Kiedy Pain miał uderzyć Tobiego, złapałaś go za rękę, uniemożliwiając mu to. Spojrzał na ciebie wściekły, ale nie przerzucił złości na ciebie.

—Czemu nie pozwolisz mi go ukatrupić?

—Bo jego nie da się zabić w taki sposób — odpowiedziałaś szczerze. — Zdematerializuje się i go nie uderzysz...

—T-Tobi wcale tak nie umie!

—Przestań już udawać, Obito! — warknęłaś, sama się powstrzymując przed ubiciem gada.

Mężczyzna wyprostował się i chrząknął.

—Nie wiem skąd — rzekł swoim głosem — ale znasz moją tożsamość i zdradziłaś ją przed tymi idiotami, głupia dziewczyno!

Przeszedł cię dreszcz na spojrzenia tych "idiotów" skierowane na Uchihe. Miałaś ochotę zacząć się śmiać z jego głupoty, jednak powstrzymałaś się.

—Nie nazywaj ich tak. To ty udawałeś idiotę, więc się lepiej zamknij albo wyjaśnię im działanie twoich oczu, by mogli cię w spokoju zabić.

Czułaś, że nie pójdzie to tak łatwo, ale na razie się tym nie przejmowałaś. Na razie chciałaś zapewnić sobie od razu uwagę całej "publiczności".

—Więc? Będziesz grzeczny i pozwolisz mi działać, czy rzeczywiście mam zdradzić twój sekret?

Bił się z myślami, w końcu jednak użył Kamui, by zniknąć i zaraz pojawić się za tobą. Chciał złapać cię za gardło, ale w ostatniej chwili się przeniosłaś tuż przy Painie.

—Fajne, ale Latający Bóg Piorunów szybszy — uśmiechnęłaś się z wyższością i podziwiałaś zaskoczone miny nieznającej o tobie prawdy czwórki, włącznie z samym atakującym.

—Zatkało? A to nie wszystko, co umiem, więc radzę ci być spokojnym kiedy ja będę działać.

Mimo twoich słów nie zamierzał się poddawać, jedynie wyciągnął kunai i zaszarżował na ciebie. Sparowałaś cios swoim ostrzem czakry, jednak nie mogłaś długo wytrzymać po kilkukrotnym już podduszeniu i niedoleczonym do końca złamanym żebrze. Obito wykorzystał to, by wytrącić ci broń i wbić ostrze w twoje ramię, na co zaklęłaś pod nosem. Syknęłaś z bólu, kiedy mężczyzna wyciągnął ostrze z rany, by obronić się przed Itachim, który chciał ci pomóc. W twojej obronie stanął również Pain, odpychając prawdziwego zdrajcę na ścianę kryjówki.

—Deidara, Kisame, pilnujcie jej. Ma być bezpieczna — powiedział, szarżując na Obito.

Walka trwała w najlepsze, kiedy ty siedziałaś pod eskortą dwóch członków Akatsuki i z nudów bawiłaś się włosami. W końcu przypomniałaś sobie, że możesz takie informacje przekazywać bez dotyku, więc powiedziałaś Itachiemu i Painowi o sposobie walki i obrony Uchihy. Nie trwało tu już długo, gdy mężczyzna runął na ziemię, martwy.

Jako, że ponownie mam zajawkę na Naruto, pisanie rozdziałów idzie mi dużo szybciej, więc częściej są aktualizacje ^^ Oto następny rozdział, mam nadzieję, że was nie zawiodłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top