Rozdział 21 "Zapomnieć o uczuciach"

Ciemność. Tylko tyle widziałaś. Niczego nie słyszałaś. Nic też nie czułaś. Wydawało ci się, że twoje ciało wisi w powietrzu. Bałaś się... Cholernie się bałaś... Nie chciałaś opuszczać swoich nowych przyjaciół... Nie wiedziałaś, ile czasu spędziłaś w tej pustce. Nie miałaś już poczucia czasu, a wokół nie było niczego, co mogłoby pomóc ci w określeniu tego. W pewnym momencie, daleko od ciebie pojawiło się niewielkie światełko. Wpatrywałaś się w nie, obserwując uważnie, jak jego wielkość powoli się zmienia. W końcu blask dotarł do ciebie, a ty straciłaś uczucie pustki. Poczułaś, że leżysz na czymś miękkim... Powoli otworzyłaś oczy, ale światło w pomieszczeniu poraziło cię. Zasłoniłaś twarz dłonią, krzywiąc się lekko i delikatnie usiadłaś.

—Nareszcie się obudziłaś — usłyszałaś dobrze ci znany głos.

Zaskoczona rozejrzałaś się i zauważyłaś siedzącego w fotelu Gaarę. Mimo słów, jakie wypowiedział, na jego twarzy nie widniał nawet cień uśmiechu. Była to raczej standardowa mina Kage po niewykonaniu przez podwładnych swojej misji.

—Długo tu siedzisz? — przyglądałaś się czerwonowłosemu, oczekując choć najmniejszej zmiany w jego wizerunku, jednak bardziej pomylić się nie mogłaś.

—Wystarczająco długo — miętowe tęczówki zmierzyły cię całą, co wraz z oschłym tonem wywołało u ciebie dreszcze. W końcu wasze oczy spotkały się. — Dlaczego to zrobiłaś?

—Co zrobiłam? — nie byłaś pewna, o co chodzi byłemu Jinchuuriki.

—Uratowałaś mi życie — powiedział to tak cicho, że ciężko było ci zrozumieć sens całej wypowiedzi. W głosie chłopaka słyszałaś niemały żal, mimo to nie wątpiłaś, że warto było poświęcić trochę własnej energii. — Tym razem zaryzykowałaś swoim własnym...

—Nie ma o czym mówić — urwałaś, zrzucając z siebie koc i chciałaś wstać, jednak nie pozwoliły ci na to dłonie Kazekage, który błyskawicznie znalazł się obok ciebie. — Gaara, proszę...

—[t.i], zostań w łóżku — jego łagodny w tej chwili głos był dla ciebie niczym melodia dla twoich uszu. Była w nim jednak również nutka stanowczości, której chłopak nabył w wyniku obejmowanego stanowiska. — Ja pójdę poinformować kogoś, że się obudziłaś.

Skierował się do drzwi, co chwilę sprawdzając, czy leżysz w łóżku. Nie zdążył nawet wyjść z pokoju, kiedy w drzwiach stanęła Piąta Hokage.

—To nie będzie konieczne, Kazekage—sama — zatrzymała się przy twoim łóżku. Zbadała cię dokładnie. — Widocznie technika, jakiej użyłaś nie oddziałowuje na organizm gorzej niż osłabieniem. Mogę cię dzisiaj wypisać za szpitala, ale pod jednym warunkiem...

—Jakim? — minęła dłuższa chwila, nim sie odezwałaś.

—Przez tydzień musisz się oszczędzać i nie wykonywać nawet najprostszych technik. Shikamaru będzie cię pilnował — skończyła, po czym odwróciła się i wyszła.

Spojrzałaś na słuchającego was nastolatka. Miętowe tęczówki mierzyły każdy centymetr twojego ciała, przez co ponownie przeszedł cię dreszcz. Patrzyliście na siebie przez chwilę, aż do sali weszło rodzeństwo Gaary. Uśmiechnęłaś się do mieszkańców Suny, co z chęcią odwzajemnili. Temari usiadła obok ciebie na łóżku, a Kankuro zajął taboret. Czerwonowłosy stał tak, jak wcześniej, choć na jego twarzy pojawił się grymas, którego nie potrafiłaś rozpoznać.

—Słyszałam, że dzisiaj wychodzisz — dźwięczny głos blondynki wypełnił pomieszczenie.

—Zgadza się — odparłaś cicho, w dalszym ciągu tonąc w oczach najmłodszego z rodzeństwa.

Twoje zachowanie nie umknęło spostrzegawczości Lalkarza. Chłopak zawołał brata, by ten usiadł przy was. Rozmawialiście bardzo długo o wszystkim i o niczym. Zdarzało ci się tonąć w tęczówkach Kazekage. Otrząsałaś się jednak szybko, katem oka widząc porozumiewawcze spojrzenia pozostałej dwójki. W końcu jednak przyszedł czas na pożegnanie. Już i tak długo Suna wytrzymała bez władcy. Przytuliłaś krótko bruneta i jego siostrę. Kiedy jednak został tylko miętowooki, nie potrafiłaś zrobić ani jednego ruchu. Czułaś, że możesz nie zobaczyć go przez bardzo długi czas, a może nawet już nigdy. Do twoich oczu napłynęły łzy. Wtuliłaś się w klatkę piersiową przyjaciela, próbując ukryć przed nim swój żal.

—[t.i]-chan — wyszeptał, głaszcząc cię po plecach. — Nie żegnamy się na zawsze...

Siedzieliście tak przez chwilę. Ty, z zamkniętymi oczami, wtulona w tors chłopaka, czerpałaś z każdej sekundy w towarzystwie przyjaciela. On, obejmujący cię opiekuńczo, wpatrzony jak w obrazek, nie mógł się doczekać następnego spotkania.

—Gaara, musimy iść, jeżeli... — do pomieszczenia wparował starszy brat Kage. Stanął gwałtownie, widząc was. Odchrząknął, po czym kontynuował. — Jeżeli chcemy zdążyć wrócić do Suny przed spotkaniem ze starszyzną.

—Tak, tak... — czerwonowłosy przycisnął cię mocniej do siebie, a chwilę później dołączył do Lalkarza.

Młodszy wyszedł z sali z opuszczoną lekko głową, zaś starszy uśmiechając się minimalnie. W szpitalu spędziłaś jeszcze około godziny. Zgodnie ze słowami Hokage odebrał cię młody Nara.

—Po drodze wstąpimy jeszcze do Piątej — mruknął Shikamaru, zabierając ci twoje rzeczy. — Jakie to upierdliwe...

Nie odezwałaś się, tylko dołączyłaś do przyjaciela. Spojrzałaś w oczy bruneta, tonąc w ich czerni. Wolną rękę uniósł na wysokość twojej twarzy. Musnął palcami twoją kość policzkową, po czym błyskawicznym ruchem zniszczył starannie układanego przez ciebie koka.

—Shikamaru — warknęłaś ostrzegawczo.

Przymknęłaś powieki, wciągnęłaś powietrze z cichym świstem i zacisnęłaś dłonie w pieści. Dla osoby postronnej z pewnością wyglądało to jak nagła zamiana ról, czym zdecydowanie było. Otworzyłaś oczy i ścisnęłaś szczęki. Chuunin wyglądał na zaskoczonego i minimalnie wystraszonego twoim zachowaniem. Wielokrotnie widywał Naruto po tym, jak blondyn wprowadził cię w ten stan i nie chciał znaleźć się na jego miejscu. Na twoich ustach pojawił się złowieszczy uśmiech, który nastolatek znał doskonale. Powoli podniosłaś rękę, chcąc nastraszyć stratega jeszcze bardziej. Chłopak odruchowo zasłonił się ramieniem, które chwyciłaś i przyciągnęłaś go mocno. Drugą dłonią ściągnęłaś gumkę z jego włosów, a lśniące fale opadły gładko na ramiona. Usta użytkownika cienia uchyliły się minimalnie, tak samo jak powieki. Zanim zdążył zareagować, przeczesałaś palcami gładkie pasma. Ponownie uśmiechnęłaś się, tym razem przyjaźnie. Chwyciłaś rękę bruneta i pociągnęłaś do wieży Hokage. Będąc przy gabinecie zapukałaś, a po donośnym "Wejść" przeszliście przez drzwi.

—Ach, jesteście wreszcie — mruknęła, spoglądając na was zza sterty dokumentów.

Swój wzrok zatrzymała na twojej zniszczonej fryzurze i jego gładko opadających kosmykach. Zanim jednak zdążyła poruszyć ten temat, odezwaliście się wy.

—To jej/jego wina! — każde wskazywało na winowajcę swojego stanu, co wyglądało tak komicznie w połączeniu ze zgranym oskarżeniem, że kobieta pozwoliła sobie wybuchnąć śmiechem.

—Mam dla was dwie wiadomości — rzekła, po uspokojeniu się. — Zacznę od tej łatwiejszej, zarówno do przekazania, jak i dla waszego odbioru. — Spojrzenie kobiety było poważne, mimo wcześniejszej sytuacji. — [t.i]... — schyliła się, by wyjąć coś z szuflady. — Gratuluję zostania jouninem.

Zabrałaś czarną opaskę Konohy z rąk Tsunade, dziękując cicho. Zawiązałaś materiał pod grzywką i uśmiechnęłaś się do stojącego obok bruneta.

—Teraz przejdźmy do tej gorszej sprawy... — westchnęła. — Wejdźcie!

Do gabinetu Kage wkroczyli Shikaku i Yoshino Nara. Oboje mieli miny, jakby się czegoś obawiali.

—[t.i]... — zwróciła się do ciebie Sanninka. — Pytałaś, dlaczego twój wygląd zmienił się kiedy przeniosłaś się do naszego świata... Otóż... Należysz do klanu Nara, a Shikamaru... 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top