Rozdział 15 "Piasek"

Mrok spowił niebo. Konoszanie byli już w swoich pokojach. Gaarę wcisnęłaś do swojego pokoju. Tylko ty siedziałaś na trawie z nogami przyciśniętymi do klatki piersiowej przez ręce. Głowę oparłaś na kolanach i wpatrywałaś się w przestrzeń, słuchając odgłosów świeszczy.

—Właściwie... Kim oni dla mnie są?—mruczałaś pod nosem.—Zachowują się jak przyjaciele... I tak ich traktuję, ale... Czy nie są bardziej jak... Rodzina? Bardzo chciałabym mieć takich braci jak Naruto, Shikamaru i Gaara. Irukę jak starszego brata. Kurenai jako ciocię, a całą resztę traktować jak wujków. Tylko dlaczego to marzenie nie może się spełnić? Dlaczego nie mogę być szczęśliwa?

—Może jednak czas spełnić to marzenie?—usłyszałaś spokojny głos Kazekage.—Przecież każdy ma prawo być szczęśliwy, a twój sen może się spełnić. Wystarczy tylko chcieć.

Uśmiechnęłaś się i zerknęłaś na chłopaka. Czerwonowłosy stał luźno, z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Na jego twarzy, jak zawsze, widniała jego maska obojętności. Szybko jednak odwróciłaś wzrok.

—Dużo słyszałeś?—zapytałaś.

—Mniej więcej od "kim oni dla mnie są"—odparł podchodząc kawałek bliżej.

—Więc od początku—westchnęłaś.—Siadaj, jeśli chcesz.

Miętowooki usiadł po turecku obok ciebie i spojrzał w niebo.

—Dobrze wiesz, że to pragnienie jest osiągalne. Droga do niego nie jest taka trudna, jak się wydaje—rzekł, nie spoglądając nawet na ciebie.

—Zdaję sobie z tego sprawę, ale... Nie wszystko zależy ode mnie...

—Słyszałem, że szybko się uczysz, za co wszyscy cię doceniają. Do tego bardzo cię lubią—rzekł, po czym zastanowił się chwilę.—Chciałbym kiedyś mieć taką uczennicę, jak ty... Może spróbujesz z piaskiem?

—To twoja umiejętność. Nie mam predyspozycji i nie uda mi się—zamknęłaś oczy.

—Nie poddawaj się, proszę. Chociaż spróbuj—przekonywał.

—Jeżeli nie spróbuję to nie odpuścisz, prawda?—na twojej twarzy pojawił się niewielki uśmiech.

—Dokładnie—nie wiedziałaś, czy chłopak uśmiechnął się, ale jego głos był jakby... weselszy.

Zaśmiałaś się, otworzyłaś oczy i spojrzałaś na czerwonowłosego.

—Więc co mam robić, sensei?

—Po pierwsze nie mów do mnie sensei—zirytował się.—Po drugie weź garść piasku i prześlij do niego trochę czakry.

Mając w dłoni sypkie drobinki skupiłaś się i oddałaś część energii. Kiedy zakończyłaś ten etap, ponownie spojrzałaś w stronę Gaary.

—Teraz wyobraź sobie coś, na przykład...—zastanowił się chwilę.—Piaskowego wilka i skup się na piasku, który trzymasz.

Zamknęłaś oczy i wykonałaś polecenie Kage. Zaskoczyłaś się jednak, kiedy poczułaś, że piasek unosi się. Uchyliłaś powieki i ujrzałaś na swojej dłoni piaskowego wilka. Spojrzałaś podejrzliwie na chwilowego sensei. Na jego twarzy widniał niewielki uśmiech triumfu.  

—Rączki mam tutaj—uniósł dłonie w odpowiedzi na twoje spojrzenie.—To twoją czakrą naładowany jest piasek. Ja nic nie robię.

—Cz-czyli...

—Kolejny punkt treningu—wtrącił.—A teraz spójrz przed siebie.

Przeniosłaś wzrok tam, gdzie powiedział miętowooki. Ujrzałaś piaskową wersję samej siebie. Wokół niej były też imitacje całej dziesiątki patrzące na twoją z uśmiechami na twarzy.

—To jest twoje marzenie, prawda?—wizerunek zmienił się. Teraz piasek pokazywał ciebie, Shikamaru i Naruto siedzących w jakimś barze i śmiejących się z czegoś.

—Masz rację... To jest moje marzenie... Ale kogoś tam brakuje—powiedziałaś.

—Takeshiego?—zapytał.

—Ciebie, głuptasie—zaśmiałaś się. Zaraz jednak radość zniknęła.—Gaara... Czy... Ty... Mógłbyś mnie przytulić?

—Oczywiście—odparł obejmując cię ramionami.

Wyprostowałaś nogi, rękami oplotłaś tułów chłopaka, a głowe położyłaś na jego ramieniu. Siedzieliście tak bez słowa, aż poczułaś, że zasypiasz.

Rano

Obudziłaś się w swoim łóżku, czując się obserwowana. Rozejrzałaś się po pomieszczeniu i zauważyłaś Gaarę siedzącego na krześle obrotowym przy biurku i wpatrującego się w ciebie.

—Ohayo—powiedział widząc, że nie śpisz.

—Yo—odparłaś.—Nie spałeś?

—Dobrze wiesz, że jestem odzwyczajony—rzekł.

—Racja—spuściłaś wzrok.—To ty mnie przebrałeś?

—Poprosiłem Kurenai, bo wiedziałem, że jeżeli dowiedziałabyś się, iż to ja cię przebrałem to bym miał...

—Przerąbane—przerwałaś mu.

—Ale bieliznę zostawiła—wtrącił.

~Proszę, nie domyśl się... I nie dziękuj Kurenai, bo będę miał przerąbane—zabrzmiało w umyśle chłopaka.

~Czyżby Piąty Kazekage się mnie obawiał?—zapytałaś sama siebie rumieniąc się intensywnie. Postanowiłaś trochę postraszyć byłego Jinchuuriki.

—W takim razie dziękuję, Gaara—rzekłaś. W jego oczach błysnął strach, zaraz jednak zastąpiło go zaskoczenie.—Nie obraź się, ale idę się przebrać.

W szafie odnalazłaś czarne dżinsy i koszulkę tego samego koloru, a także świeżą bieliznę. W łazience wzięłaś szybki prysznic, wysuszyłaś się i założyłaś przygotowane ubrania. Włosy spięłaś w koka na czubku głowy. Skierowałaś się do kuchni, skąd czułaś cudowny zapach. Okazało się, że to Kurenai przygotowywała śniadanie.

—Ohayo, [T.I]—przywitała się.

—Ohayo—odparłaś.—Pomóc ci w czymś?

—Możesz zawołać wszystkich do stołu—zaproponowała.

—Hai—rzuciłaś i wróciłaś do pokoju, by zawołać Gaarę.

Chłopak dalej siedział przy biurku i wpatrywał się w krajobraz za oknem.

—Zapraszam na śniadanie—powiedziałaś, ale czerwonowłosy zdawał się tego nie słyszeć.

Podeszłaś więc bliżej, jednak shinobi nie zwrócił na ciebie uwagi. Położyłaś dłoń na jego ramieniu. Nic to nie dało, więc delikatnie cmoknęłaś go w czubek głowy. Dopiero teraz odwrócił głowę w twoją stronę.

—Wybacz, zamyśliłem się—szepnął.—Mówiłaś coś?

—Powiadomiłam cię tylko o śniadaniu—powtórzyłaś.—Idę po resztę.

—Pomogę ci—zaoferował.—Idź po Shikamaru, Asumę, Naruto i Kakashi'ego, a ja zawołam resztę.

—Jasne, to do dzieła—powiedziałaś i wyszłaś w celu zawołania wyznaczonej czwórki.

Dzień minął szybko. Na pogrzeb babci chciałaś iść sama, ale cała dziesiątka uparła się, by iść z tobą. Całą uroczystość dzielnie powstrzymywałaś łzy, skończyło się jednak na tym, że do wieczora siedziałaś w salonie mocząc bluzę pocieszającego cię Shikamaru. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top